Z RUCHU bibliotekarskiego 149
Prace seminaryjne napisał dwie: u prof. Bruchnalskiego, Pojęcie twórczości i poezji w pismach Michała Grabowskiego, a u prof. Gart-nera, Charakterystyka języka Jana z Koszyczek Żywota św. Anny.
Rozprawa magisterska wykazuje zdecydowanie kierunek studiów. Jest nim bowiem studium, gramatyczne pt. Z zagadnień składni staropolskiej, rozszerzone i pogłębione w dysertacji doktorskiej, której tytuł brzmi: Rozwój form mianownika 1. mn. rzeczowników męskich w języku polskim. Cz. I. Stan staropolski.
Józef Krampera rozpoczął służbę w Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu 3 stycznia 1934 r. jako pracownik kontraktowy, w kwietniu 1936 złożył egzamin bibliotekarski z wynikiem bardzo dobrym.
W pracy bibliotecznej zainteresowała go bibliografia. Te aspiracje naukowo-bibliograficzne łączą się z planami przeniesienia się do Warszawy, do Instytutu Bibliograficznego przy Bibliotece Narodowej. Plany te spełzły na niczym, albowiem wybuchła wojna. Z początkiem wojny łączy się w mojej pamięci wspomnienie Józefa Krampery, jako człowieka zdecydowanie odważnego: on jedyny z wyznaczonych kolegów stawił się do służby O: P. L. w gmachu Biblioteki Uniwersyteckiej.
# t
Kiedy Tiadeszły wiadomości, że Niemcy podchodzą pod Poznań, wystrzeliwują, i mordują ludność cywilną.— rozpoczęła się wędrówka na wschód. Z fają uchodźców wyszedł z miasta i Krampera z żoną. Doszli pod Kutno; koło wsi Osmólin wzięty był do roboty przez Niemców, ale szybko zwolniony wrócił do Poznania 26 września. Niebawem rozpoczęły się represje: wyrzuceni z mieszkania, zostali Kramperowie wywiezieni 16 grudnia do obozu na Głównej, skąd następnego dnia przewieziono ich do obozu w Jarosławiu, następnie do Przeworska, wreszcie do wsi Ujezdna, gdzie zamieszkali u sołtysa. W styczniu 1940 przyjechali do Warszawy. I tu się spotkałam z kolegą Krampera, który miał posadę — w składzie węgla na Saskiej Kępie. Pracował w nim do września — o późniejszych przeżyciach jego mówią krótkie notatki, zapisywane w notesie. Pisze on tam: 19 września zostałem <Testge-nommen». Przez 19 i 20 byłem trzymany w koszarach szwoleżerów pod Łazienkami, a 20 nad ranem zostaliśmy wywiezieni na dworzec wschodni, gdzie nas załadowano do wagonów' bydlęcych. Mniej więcej o 1 w nocy, 21 przyjechliśmy do Oświęcimia. Tu przebywałem do 14 października, którego to dnia zostałem z 71 towarzyszami zwolniony.
Widziałam go bezpośrednio po jego powwocie z Oświęcimia. Zeszczuplał i zmienił mil się wyraz oczu. Był inny. Nie wątpię, że pobyt w' katowni oświęcimskiej musiał pozostawić jakieś niezatarte wrażenie w jego duszy. Nie mówił o tym okresie prawie nic — a my nie stawialiśmy pytań, bo wiedzieliśmy przecie, że — «im mówić żakazano».