- Ciężka ta chusteczka - Brodecki uśmiechnął się do siebie. Spojrzał w jej kierunku, ale nic prócz opalonych nóg nie udało mu się zobaczyć, chociaż nie narzekał. Przełknął ciężko ślinę, a na jego skroni pojawiły się kropelki potu - Gorąco!
- Co mówiłeś? - Basia krzywiąc się strzepała brud ze swojej bluzeczki.
- Mówiłem, że... cholera jasna! - jęknął, na co Basia natychmiast zareagowała.
- Co się stało?
- Nic! - wygrzebał się spod auta z twarz ubabraną w jakiejś czarnej mazi. Baska na jego widok, parsknęła śmiechem - No i co się śmiejesz? - zaczął ścierać to coś z twarzy - Ha Ha Ha zabawne!
- Przepraszam... - ledwo powstrzymała śmiech - Ok., przestaję! W ogóle pokaż to! - podeszła do niego i biorąc do ręki swoją chusteczkę zaczęła delikatnie ocierać mu twarz. Jeszcze przez chwilę chichotała, póki Marek nie złapał jej dłoni i spojrzał w oczy. Zastygła nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Z ledwością przełknęła ślinę czując suchość w ustach. Jeszcze nigdy nie byli tak blisko siebie, ich twarz dzieliły dosłownie milimetry, patrzyli sobie w oczy stykając się nosami. W ciągu tych kilku chwil świat przestał istnieć, byli tylko oni, nikt więcej. Zamknęła oczy i poczuła na swoich ustach jego gorące wargi. Serce podskoczył jej do gardła, a po plecach spłynął niezwykle przyjemny dreszcz. Opuściła z wrażenia ręce, a gdyby nie maska samochodu, którą miała za swoimi plecami, przewróciłaby się z wrażenia. Marek zapewne pogłębiłby pocałunek, ale słysząc szmery dobiegające z sąsiedniego pomieszczenia oddalił się od niej i wypuszczając z objęć lekko się uśmiechnął.
- Chodź! - złapał ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Kilka minut później oboje szli obok siebie w ciszy, co chwilę wymieniając ukradkowe spojrzenia i uśmiechy. Oboje milczeli, nie wiedząc od czego zacząć rozmowę.
- Basia, Marek... - powiedzieli równocześnie
- Mów... - pozwolił jej zacząć obdarzając lekkim uśmiechem
- To, co się stało... ten pocałunek...
- Basia ja przepraszam... - przerwał jej obawiając się nie wiedzieć czego - Jeżeli Ty...
- Ale nie przepraszaj! Marek ja... od dawna o tym marzyłam... - powiedziała cicho czując jak się rumieni i posyłając mu nieśmiałe spojrzenie
- Więc nie jesteś zła? - zapytał z szerokim uśmiechem
- No, może trochę - widząc jak uśmiech znika z jego twarzy natychmiast dodała - Ze trwało to tak krotko... - figlarnie się uśmiechnęła zagryzając lekko wargę
- To akurat mogę ci wynagrodzić - wyszczerzył się natychmiast znajdując przy niej. Przyciągnął ją do siebie i złożył na jej ustach kolejny pocałunek, tym razem znacznie dłuższy i gorętszy. Oderwali się od siebie próbując złapać oddech.
-1 co teraz? - zapytała nadal tkwiąc w jego ramionach - Skoro mamy za sobą już drugi pocałunek... to może... - czuła jak z każdym słowem coraz bardziej się rumieni
- Ja ciebie też! - oparł głowę o jej czoło i spojrzał prosto w oczy, w których paliły się dwie figlarne iskierki - Teraz jesteś moją dziewczyną! Moją Basią! I nikomu cię nie oddam! - wyszeptał czulę
- Mam taką nadzieję! - mocno się w niego wtuliła i objęci ruszyli w stronę domu Storosz...
Gdy odprowadził Basie, wrócił do mieszkania i bez słowa zamknął się w pokoju. Nie odpowiadał na wołanie matki, bo w końcu po całym dniu wypadałoby zjeść obiad, ani na „jęczenie" Michała, który stał pod drzwiami i usilnie próbował go przekonać do rozegrania partii gry w słynne makao. Właściwie nie musiał udawać, że go nie słyszy, bo myślami był zupełnie gdzie indziej. Leżał z uśmiechem na ustach wpatrując się w widoczny za oknem księżyc. Odkąd poznał Basię jego życie przestało być takie monotonne, skupione wyłącznie na pracy i pomocy mamie. Zaczął myśleć o sobie, swoich potrzebach i przyjemnościach, do których niewątpliwie należały spotkania z Basią. Uwielbiał z nią przebywać i słuchać jak radośnie szczebiotała o swoich zakupach, czy podróżach.
Nie był jednak skory do zwierzeń na swój temat. Zawszę starał się jakoś umiejętnie wykręcić. Nie chciał, by wiedziała, jak ma ciężko, może podświadomie wstydził się swojej sytuacji. Był przecież jej zupełnym przeciwieństwem. Basia zawsze miała wszystko, a on na to, co ma musiał ciężko pracować. Początkowo dość sceptycznie podchodził do ich znajomości, w duchu przysięgając sobie, że to będzie tylko i wyłącznie czysta przyjaźń. Jednak gdy po kolejnym spotkaniu wrócił do domu, a jej przy nim nie było, poczuł dziwną pustkę. Brakowało mu jej zapachu, głosu, śmiechu, brakowało mu jej dotyku, tych niesfornych kosmyków włosów, które nieraz czule odgarniał z jej twarzy.
Wtedy zdał sobie sprawę z tego, że zakochał się w tej drobnej blondyneczce i choć bronił się przed tym uczuciem, tłumacząc sobie, że przecież ich związek nie miałby szans, na nic się to zdało. Za każdym razem, gdy ją spotykał czuł się tak samo niesamowicie. Gdy całowała go na przywitanie w policzek, serce o mało nie wyskoczyło mu z piersi. Starał się to przed nią ukryć, jednak z dnia na dzień było to coraz trudniejsze
- Basia... - wyszeptał jej imię, a jednocześnie poczuł jak robi mu się niesamowicie gorąco - Moja Basia...- powtórzył jeszcze raz, jakby niedowierzając, że to dzieje się naprawdę - Jesteś moją dziewczyną... - z jękiem radości zarzucił na głowę poduszkę, i zmęczony wrażeniami całego dnia, szybko zasnął...