394
GUSTAYE THIBON
nych stają się warunkami, nie powiem niepotrzebnymi, ale coraz mniej niezbędnymi dla głębokiej łączności z Bogiem, dla pełnego pogrążenia się duszy w miłości. Święty może być człowiekiem absolutnie normalnym, chcę powiedzieć: istotą bynajmniej nie nadludzką. W czasach obecnych to zjawisko ma dwojaką przyczynę: głębsze uświadomienie sobie, czym jest Bóg a czym my sami, co uniemożliwia radykalnie pewne pomieszanie pojęć; jak również obniżenie znaczne poziomu witalności, wykluczające wielkie napięcie ascetyzmu. Otóż dziś ludzkość zmierza do wyeliminowania nie tylko składnika antynaturalnego, ale jeszcze i współczynnika heroizmu cielesnego, który tak często kojarzył się ze świętością w dawnych wiekach. Dokonuje się separacja u samych podstaw tego, co nadludzkie, od tego, co nadprzyrodzone1). Teresa z Lisieux, mniszka klauzurowa, której wpływ przenika we wszystkie warstwy świata laickiego, wydaje się, w obecnym kryzysie, stanowić pomost między dwoma ,,stylani i“ świętości, opisanymi powyżej. I wydaje nam się, że jej doktryna powinna w dziejach duchowości chrześcijańskiej odegrać rolę analogiczną do tej, jaką reguła św. Benedykta odegrała u schyłku starożytności.
Ta nowa duchowość, właśnie przez fakt, że jest bardziej otwarta, bardziej przystępna dla natury i zmysłów, jest jednocześnie w samej istocie swojej o wiele bardziej niezależna od natury i zmysłów, o wiele pełniej wyswobodzona od cielesnych komplikacji. Tam, gdzie rodzi się jedność, znika zamęt i pomieszanie. Ten, kto ignoruje, albo otamowuje w sobie życie animalne, zachęca je tym samym do przybierania maski świętości, do podstępnego zaspokajania własnych dążeń pod pozorami wzlotów duchowych. Stąd rodzą się te skażone zlepki zmysłowości i ducha, piętno-
) Powstrzymujemy się tutaj od wartościowania poszczególnych form życia wewnętrznego. Istota ich jest zresztą jedna i ta sama. Ten sam Bóg mieszka, na różne sposoby, w duszach wszystkich świętych. Stwierdzamy jedynie, że dziś świętość zmierza do „uczłowieczenia się“ i rozpowszechnienia. Co nie oznacza bynajmniej obniżenia jej czy osłabnięcia. Ascetyzm i krzyż nie znikną nigdy z wyższych form życia chrześcijańskiego, lecz heroizm i ofiara, zamiast sięgać nadludzkich szczytów, będą coraz częściej wcielać się w ramy życia codziennego i normalnego. To jest owa „wierność w małych rzeczach", głoszona przez Teresę z Lisieux Sądzimy nawet, że szaleństwa krzyża nie tylko na tej drodze nie zejdzie w cień, ale głębiej przeniknie w życie i działalność ludzką. Im bardziej człowiek staje się przystępny dla siebie samego i dla świata, tym więcej, oczywiście, dopuszcza do siebie radości, ale tym więcej też, o ile te swoje radości podporządkowuje najwyższemu miłowaniu, napotka na drodze krzyżów.