1212 I Z SIEMION
A oto sześć liczb, o których opowiada Rees. Pierwsza, oznaczona symbolem |PC, ma wartość 1036. Wyraża ona stosunek wielkości sił elektromagnetycznych do sił grawitacyjnych. Gdyby - pisze Rees - miało kilka zer mniej, mógłby istnieć
tylko miniaturowy wszechświat o bardzo krótkim czasie życia” [2]. Druga z sześciu liczb, liczba £, ma wartość 0,007. Mówi ona o tym, jaka część masy jest przekształcana w energię podczas jądrowej syntezy helu z wodoru. Wyraża więc ona w gruncie rzeczy energetyczną wydajność syntezy jądrowej i zdeterminowana jest przez silne oddziaływania jądrowe. Gdyby silne oddziaływania były słabsze, a tym samym wartość £ byłaby mniejsza, proton nie mógłby się łączyć z neutronem, tworząc jądro deuteru, prekursora jądra helu. Gdyby zaś były one silniejsze -„w ciągu paru minut po Wielkim Wybuchu cały wodór przekształciłby się w hel” [3]. Tak więc, wartość liczby zdeterminowała kierunek syntezy jądrowej, a w konsekwencji, zadecydowała o składzie chemicznym Wszechświata. Trzecia liczba to kosmologiczny parametr fi. Jest to miara gęstości materii we Wszechświe-cie. „Gdyby — czytamy u Reesa - fi miała wartość zbyt dużą, większą od pewnej wartości krytycznej, to Wszechświat zapadłby się już dawno; gdyby fi miała zbyt małą wartość, nie powstałyby ani galaktyki, ani gwiazdy” [4], Parametr fi określa stopień zrównoważenia energii grawitacyjnej i energii ekspansji Wszechświata i obecnie ma wartość co najmniej 0,3.
Czwartą liczbą kosmiczną, oznaczoną symbolem X, jest stała kosmiczna Einsteina, „liczba antygrawitacyjna”, decydująca o ekspansji Wszechświata. Jej pomiar był sensacją naukową roku 1998. Dowodzi on, że wszechświat rozszerza się coraz szybciej. Wynik ten redakcja czasopisma „Science” uznała za najważniejszy wynik naukowy wymienionego wyżej roku. Piąta liczba, liczba Q, równa w przybliżeniu jednej stutysięcznej (10'5), jest miarą zaburzeń, które doprowadziły do powstania struktur kosmicznych. Gdyby była liczbowo mniejsza, nie byłoby tych struktur, gdyby była znacznie większa - wszechświat zdominowałyby czarne dziury. I wreszcie szósta liczba Z). Stanowi ją liczba wymiarów przestrzeni naszego świata.
Wszechświat, w którym żyjemy, spełnia więc szereg wymogów, określonych „liczbami kosmicznymi”. Gdyby te liczby były inne i on byłby odmienny od istniejącego. Stwarza to wrażenie realizacji — w toku powstania Wszechświata - określonego planu, swojego rodzaju „przepisu na Wszechświat”. Może to budzić odczucia zgoła mistyczne, myśl o istnieniu Wielkiego Rozumu, planującego Wszechświat. Ale można przecież spojrzeć na tą sprawę i inaczej. Bo przecież nasz Wszechświat może być wynikiem selekcji wszechświatów, z których każdy powstał w wyniku własnego Wielkiego Wybuchu, ale mogły się one przecież rozwijać na różnych drogach, uwarunkowanych różnicami wartości owych „liczb kosmicznych".
Wszechświat, który znamy, byłby wtedy elementem Wieloświata, w którym współistnieć może wiele rozmaicie rozwijających się wszechświatów. Rees wyraźnie opowiada się za tą drugą możliwością. Taki sposób patrzenia na ten wielki problem na pewno bardziej odpowiada duchowi współczesnej nauki. W każdym razie, jeszcze raz powtórzmy, że nasz Wszechświat istnieje w znanej nam postaci tylko