23
o niej opowiada i gwarem radością huczącego życia śmieje się do słońca, które jedno widziało potężną pracę Michała Anioła, tego niezwyciężonego zdobywcy dusz ludzkich.
Salomea Pohrillówna.
* ucz. VI. kl. gimn.
V.
Z FIESOLE.
Pobyt nasz w dumnej stolicy Medyceuszów zbliżał się już ku końcowi. Niestrudzone przebiegałyśmy muzea i galerye florenckie i chłonęłyśmy te nieprzebrane skarby kultury włoskiej z epoki odrodzenia, — pełne wrażeń, jakie pod ich wpływem budzić się muszą. Szybko w dal mknące godziny upływały nam na rzetelnej pracy, której uwieńczenie miała tworzyć wycieczka do starych etruskich Faesul.
Przed zwaliskami starej Romy, przed gruzami pom-pejańskimi po raz pierwszy zatrzymać nas miały u wrót starożytnego świata mury, wiekami przytłoczone, które tak żywo do nas niebawem przemówiły.
W drugim dniu pobytu naszego we Florencyi, wyjechałyśmy do Fiesole. Rozpostarty, przepiękny błękit nieba, budząca się z tchnieniem wiosennem przyroda i bogactwo krajobrazu w okolicy marmurowego miasta tworzyły nadzwyczajne tło dla tej chwili, gdyśmy zdążały ku etruskim zwaliskom. Powoli wśród morza kwiecia znikała Florencya, a uwagę naszą przykuwała droga, wiodąca się ku wzgórzom poprzez gaje wawrzynu, ciemnych cyprysów i lśniących oliwek. W dali na tle żywej, ciemnej ściany rysowała się jeszcze wyraźnie wieża katedry, po drugiej stronie rzeki spoczywał jeszcze wzrok nasz na S. Miniato — niebawem nowe zajęły nas widoki. Droga serpentynami wiła się coraz wyżej ku wzgórzom, po jej obu brzegach na słonecznych skłonach ogromne przestrzenie zajęła winna latorośl, tuż przy drodze wille, oplecione liliowem kwieciem, gęstym