28
W Wielką Sobotę rano zwiedzaliśmy palatyńskie wzgórze. Dzień był przecudny, słońce zdawało się zlewać potoki światła i ciepła na omszone ruiny. Stałyśmy właśnie na gruzach pałacu Cezara. Jak okiem sięgnąć, zniszczenie i pustka. Głazy zbuntowały się przeciw geniuszowi i sile człowieka, omyliły jego czujność, lecąc ku ziemi z podniebnych stanowisk, żeby się w dawno, naturze swej właściwe rozpadać kształty, kryć pod murawę, pod zarastającej wszystko chwast — zapomnienia.
A naprzeciw na gruzach i zwaliskach świetnej niegdyś Romy, wyrosło jak pleśń nowe życie, dla nowych pokoleń teren rozwoju, świetności i upadku, — bo i średniowieczny przestał istnieć świat i nowe pierwiastki zastąpiły tamte, ginące.
Nowej dziś Romie panuje krzyż i bazyfika św. Piotra. — I jakby na potwierdzenie mojego spostrzeżenia buchnęła falą pieśń tryumfalna dzwonów, już nie tą tęskną, rzewną melodyą, jak tam; tu po dwudniowem milczeniu z podwójną energią i siłą zagrał dzwon, a grał hymn pochwalny, hymn tryumfu radosny. W ślad za nim ozwały się inne dzwony. I wzbijał się hejnał w majestatycznych dźwiękach ku niebiosom, śpiewając: „Allelujah!", a śpiewał donośnie na Zmartwychwstanie. Rozkołysało się przestworze od drgnień fali dzwonów, zaszumiał wiatr radosne „Allelujah* i poniósł wieść „Urbi et orbia, że Zmartwychwstania nastał dzień, zabłysło radości i wesela rano. Zaszumiały listki palm, zaszumiały pinii gałązki po-wtarzanem: „Allelujah, Zmartwychwstał!" — Nawet gruzy i ruiny zdawał się ożywiać rozgwar w naturze, bo rozjaśniły mroczne swe głębie na przyjęcie radosnej nowiny.
Radość i wesele otoczenia i mnie udzielać się zaczęło, nie słyszałam już żadnych rozdźwięków, lecz psalm radości, wesela, hymn tryumfu i chvVały.
I myślałam wierząca, że z gruzów naszej przeszłości i z prochów dziadów naszych musi powstać Mściciel, by zagrać poranny hejnał Jutra, by zbudzić wszystek lud na krwawy chrzest; — a gdy po trzydniowej walce opadną