Łukasz Tomasz Sroka
„Wiesz, co jest pięknego w relacjach polsko-ukraińskich?” - pyta profesor Stepan Kaczaraba, uczestnik ósmej międzynarodowej konferencji naukowej Lwów. Miasto -społeczeństwo - kultura. „To, że rozumiemy wzajemnie nasze języki”. Czy jednak zrozumienie języka sąsiada oznacza faktyczne zrozumienie, a przede wszystkim wyrozumiałość dla tego, co tkwi w jego duszy?
Na początku lat 90., gdy Ukraina odzyskiwała niepodległość, w Polsce karierę zrobiło stwierdzenie, że gdyby Lwów znajdował się w granicach Polski, stałby się drugim Sarajewem. I choć jest to sformułowanie drastyczne, zawiera w sobie wiele prawdy. Lwów jest bowiem jak najpiękniejsza kobieta - rozpala emocje wszystkich, którzy roszczą sobie do niej pretensje i bez większego problemu może doprowadzić do bójki, a nawet rozlewu krwi.
Nie cały Lwów nasz
Począwszy od czasu założenia w połowie XIII w., Lwi Gród zyskiwał różne oblicza: polskie, ukraińskie, żydowskie i ormiańskie, a w czasach zaborów nawet austriackie. Dziś już tylko dwa narody pretendują do tego, by odgrywać we Lwowie kluczową rolę - są to Ukraińcy i Polacy. Problem polega jednak na tym, że o ile dla Polaków Lwów jest jednym z najważniejszych miast, obok Krakowa, Gniezna czy Poznania, o tyle dla Ukraińców jest niemal wszystkim. To we Lwowie narodziła się świadomość narodowa i polityczna Ukraińców. W tym mieście ukształtowała się nowoczesna ukraińska inteligencja.
Na szczęście wiele osób uważa, że aspiracje Ukraińców nie przekreślają polskiego przywiązania do miasta, które odegrało w historii niebagatelną rolę. Podobnie sądzi profesor Kazimierz Karolczak. Niedługo po tym, jak rozpoczął on swoje badania (jeszcze przed 1989 r.) poświęcone historii Lwowa oraz ziemiaństwa zamieszkującego Galicję, zamarzył o wspólnym napisaniu przez uczonych polskich i ukraińskich historii Lwowa, bez uprzedzeń, ale także bez łatwych kompromisów. Zadanie początkowo zapowiadało się na bardzo trudne, niektórzy uważali je nawet za niewy konalne. Sceptycy twierdzili, że pomiędzy tymi dwoma narodami wy rósł rów tak głęboki, iż nikt i nic nie zdoła go zasypać.
Raz Lwów, raz Kraków
Początki faktycznie były bardzo trudne. Najwięcej problemów przysparzali historycy, głównie ukraińscy, którzy wychowani na marksistowskim stylu pisania książek naukowych, nie wyobrażali sobie pracy bez cytatów z Lenina czy Engelsa. W ten sposób zaczęły się pojawiać artykuły, wedle których Lwów był „od zawsze ukraiński” i „tylko ukraiński”. Niemniej jednak w krótkim czasie nastąpił poważny postęp. Systematyczna współpraca pomiędzy uczelniami polskimi i ukraińskimi, głównie Akademią Pedagogiczną w Krakowie i Uniwersytetem Lwowskim im. Iwano Franka oraz dostrzegalny postęp
Konspekt nr 4/2006 (27)