IMGa28 (2)

IMGa28 (2)



Bo oto przyszły rozbiory i co może było tylko literaturą albo filozoficznym pocieszeniem po utraconych w wielkim świecie nadziejach kariery, teraz stać się miało okopem warownym. Dominium szlacheckie, dotąd bezpieczne, znalazło się w sytuacji dramatycznej. Urzędnik austriacki i pruski wtrącał się do patriarchalnych stosunków między panem a jego chłopami. Kodeks francuski i zniesienie poddaństwa groziły zniszczeniem odwiecznych więzów osobistej zależności i zastąpieniem ich przez stosunek pieniężny, wyrachowany. Warszawskie gazety pisały o zrównaniu stanów i o zasadach „gospodarstwa rozumowanego’*.

Bielony dworek, ze wszystkich stron podmywany falami nieprzyjaznych zmian, miał trwać i chronić, co jeszcze pozostało nie zmienione: religię, pańszczyznę i tradycję. Chronić przed zaborcami i przed cudzoziemszczyzną, przed despotyzmem, bezbożnictwem, liberalnymi nowinkami, przed sekwestrem, wierzycielami, subhastą, regulacją i rewolucją. Jeżeli każda zmiana niosła zagrożenie wartości, jeżeli ciąg tradycji został — na zewnątrz wsi szlacheckiej — przerwany, to jedyną konsekwentną odpowiedzią było odosobnienie się i trwanie w odosobnieniu. Na ziemiach „zabranych** albo we wschodniej Galicji o taką izolację wiejską było łatwiej, w Królestwie czy Poznańskiem trudniej. I tu jednak ów syndrom obronnego i biernego tradycjonalizmu wykazał imponującą siłę żywotną. Jego ideowe credo odnajdujemy raczej w powieści obyczajowej, poemacie ziemiańskim, obrazkach z życia, pamiętnikach, niż w dyskursie społecznym. Rozwiniętej doktryny stworzyć nie mógł, ponieważ z natury był antydoktrynerski właśnie, nawykowy i niewyrafinowany: wyrażał horyzont poznawczy ludzi, którym za strawę duchową starczał kalendarz, herbarz, kazanie niedzielne, w najlepszym razie „Kurier** lub „Gazeta Warszawska”.

Dworek szlachecki stworzył jednak coś znacznie od doktryny ważniejszego i trwalszego: zbiór uświęconych wartości, katalog cnót polskich, z którego przez cały czas niewoli czerpać będzie literatura ojczysta i obozy ideowe najróżniejszych odcieni. Ośrodkową wartością tego układu była sielskość: głębokie przeświadczenie, że powietrze wiejskie ma naturalną własność konserwowania zdrowia fizycznego i moralnego, łagodności i prostoty obyczajów, poszanowania rodziców, miłości Boga i Ojczyzny. Idealizacja życia wiejskiego zyskała nową funkcję: włość ziemska nie dawała już politycznych przywilejów, 154 za to stała się, wierzono powszechnie, ostatnim schronieniem i krynicą

narodowości. Sielskość, wolna od zimnej rachuby i kalkulacji, leżała w naturze polskiej i słowiańskiej. Majątek ziemski był czymś więcej niż gospodarstwem: był zagonem ojczystym, gniazdem szlacheckim, placówką polskości i wiary. Pańszczyzna nie była wyzyskiem, lecz naturalnym stosunkiem patriarchalnej zwierzchności i opieki, węzłem wzajemnej potrzeby, miłości i zaufania; jeśli pozostawiała czasem pole do nadużyć, to te temperowane były wrodzoną łagodnością polskiego charakteru.

Był to system wartości całkowicie nieruchomy: nie było w nim miejsca na ewolucję. Był spójny i zamknięty: zagrożenie mogło przyjść tylko z zewnątrz, każdy wyłom zdawał się zwiastunem rozkładu. Nawet agronomia:

„Bo rolnictwo powszechnym będąc ludzi stanem,

Nie zmieni swego trybu wynalazków planem

[...]

Wszędzie cep, widły, grabie, pług i radia z broną

Starożytności prostej piątncm naznaczono”18.

Ponad tą nieuczoną szlachecką staroświecczyzną nadbudowywał się bardziej świadomy siebie konserwatyzm filozofów, biskupów, arystokratów i radców stanu. Nie wypierał się swoich folwarcznych i prowincjonalnych korzeni; przeciwnie, chętnie je podkreślał. Tak było, kiedy ziemiaństwo galicyjskich departamentów Księstwa Warszawskiego, skupione wokół Stanisława Zamoyskiego, organizowało się w opozycji przeciw Kodeksowi Cywilnemu i scentralizowanej na wzór francuski administracji rządowej, w obronie dawnych polskich prawi zwyczajów. Tak było, kiedy ksiądz Karol Surowiecki drukował swój List prowincjonalnego do warszawskiego filozofa (1817), dosadne wyznanie wiary klerykalnej reakcji. Tak bywało i później, ilekroć umysły wielce filozoficzńe i wyrafinowane angażowały się w obronę i idealizację rubasznej prostoty, nieuctwa i całkiem niefilozoficznej skądinąd pańszczyzny. Ale już w tym choćby ujawnia się jeden z licznych paradoksów, w jakie wikłała się idea konserwatywna z chwilą, gdy stawała się myślą, cóż dopiero systemem, a nie prostym odruchem obronnym.

Józef Kalasanty Szaniawski, dyrektor wychowania i dyrektor cenzury w Królestwie Kongresowym, jest doskonałym upostaciowaniem

15S


° D. Bończa-Tomaszęwski, Rohtifywo. Poema oryginalne ta czterech pieśniach, Kraków 1802, cyt. Wg: A. Witkowska, Stawianie, my Mim sielanJ/i..., Warszawo 1972, s. 103.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
HPIM4418 100_ Anders Gusiavumt się tylko na chwilę, żeby się zdrzemnąć, ro co by było, gdybym zasnęł
27 (72) Zamarzająca woda może nie tylko niszczyć drobne roślinki, ale naw rozsadzać wielkie skały. W
ROZTRZĄSANIA I ROZBIORY co tu gadać — cynizmu”17, pewnie zbyt mądre to nic było — ale może w
120 Synteza dzie jów Polski.. nic wie, bo inaczej zrządziła. A w tym, co było, co nie było, na dwoje
page0311 PIŚMIENNICTWO. 309 nie bardzo pochlebne dla autorów. Pisanie może nam tylko przypominać to,
14308 IMG95 Persefona Co by było dalej? Pewnie to samo, zawsze jest to samo, jeśli się pozwoli. Lec
Hej Koniec już nauki I co wy na to? Żegnamy się ze szkołą bo wreszcie przyszło lato. Kiedy
21810 Scan0065 (7) się atmosfera przyjęcia z okazji zakończenie produkcji teatralnej - co właściwie
IMGP0766 Prewencja pierwotna alergii po urodzeniu: co było (<2008r.)> co jest (2008-2012) i co
POCIĄG NA SZOSIE Oto przyszłość transportu publicznego na terenach wiejskich: autobus, któiy może
78026 skanuj0012 się rzucać, coś, co trwa tu oto wbrew wszelkim pragnieniom i oczekiwaniom jednostki

więcej podobnych podstron