Stanisław Skórka: - Jak to się stało, że jedna z najpiękniejszych aktorek w historii polskiego kina podjęła się tak trudnej pracy na rzecz ludzi niepełnosprawnych?
Anna Dymna: -Myślę, że na pewnym etapie życia człowiek odkrywa, żc czegoś mu brakuje, że nie powinno się żyć samemu dla siebie. Rodzice wychowali mnie w świadomości ogromnego szacunku dla drugiego człowieka. Dla mnie jest absolutnie oczywiste, że jeśli ktoś się potknie i przewróci, to ja muszę pomóc mu wstać Byłam wychowywana także w poszanowaniu starości i miłości do przyrody Wszelkie zachowania wynosi się więc z domu, tam są korzenie.
niali, bo na przykład podczas kwesty na rzecz dzieci chorych na nerki zadzwoniła pewna pani mówiąc: - My tu robimy taką uroczystość i będziemy zbierać pieniądze na rzecz dzieci ofiar wypadków drogowych. Ja odpowiadam: - Nie mogę, dlatego, że jestem tego dnia gdzie indziej i kwestuję na rzecz dzieci chorych na nerki. Usłyszałam: - To znaczy, że pani jest obojętna na los tych poszkodowanych dzieci... To było upokarzające. I gdy raz zdarzyło się na takim balu, że jakiś spocony pan mnie poklepał i dał mi sto złotych „na biedne dzieciaczki” wiedziałam, że muszę to zmienić. Zaczęłam się przyglądać, jak po-
Potem zostałam aktorką. To zawód publiczny. Już od 25 lat wspieram odnowę zabytków' Cmentarza Rakowickiego, brałam udział w różnych akcjach charytatywnych. Chociaż za komuny takie przedsięwzięcia były rzadkością. Przecież żyliśmy w „szczęśliwym” kraju. Ludzie wstydzili się i bali opowiadać o swoim życiu, mówić o swoich problemach, niepełnosprawnych zaś nie widywano na ulicach, bo władze chciały budować wizerunek pięknego, komunistycznego kraju, w którym nie ma kalectwa, nie ma cierpienia, i wszystko jest piękne. Wszystko się oczywiście zmieniło, gdy zmianie uległa rzeczywistość społeczna.
Sama droga do założenia fundacji była bardzo długa. Angażowałam się w różne kwesty, bale dobroczynne - nie wszyscy w pełni to doce
Konspekt nr 4/2006 (27)