D
krzyżówką Mikołaja i Dziadka Mroza ze Wschodu (choć tego drugiego imienia w PRL nie używał). W tej wersji mógł być zresztą równie dobrze św. Mikołajem, dziadkiem Mrozem, amerykańskim Santa, francuskim Pere Noel i kimkolwiek innym.
a kubrak bardzo kusy, niestosowny do pory roku w naszym klimacie (w Mirach by uszedł).
mi się wydaje, i Dziadek Mróz, i Santa mają wspólne pochodzenie (i strój), niewiele związane z tradycją chrześcijańską, jest to wyna-nek Snieguroczek. Zapewne Dziadek Mróz funkcjonował jeszcze za cara, bo „Nikołaj Czudotworca” jest jednym z najpoważniejszych świętych prawosławnych i nie mógłby się przecież zniżyć do bawienia dzieci. W jaki sposób Skandynawia sprzedała Amerykanom
Teraz mamy kapitalizm, a biskup Mikołaj z Mir Licyjskich nie powrócił. Nadal ma czerwony kubrak z futrem, buciska z cholewami, czapkę z pomponem, pastorał gdzieś zgubił. Nie mówi jeszcze „Ho! Ho!” i nie wpada przez komin do domu jak Santa (no jak z pastorałem przez komin?!), ale i do tego dojdziemy. Czasem rezygnuje z koloru czerwonego, jeśli barwy firmy wymagają np. niebieskiego, czasem też zmienia płeć i wtedy nie ma brody.
„Przez tę globalizację wszystko się pomieszało
- Turcy wystawiają pomnik i to nie świętego tureckiego, Japończycy ubierają choinki
- no bo jest Kurisumasu (=Christmas), jaka tam religia - ważne, żeby coś zarobić na prezentach."
lazek skandynawski. Istnieje w tamtejszej tradycji postać Tomte (z akcentem na „e”) - taki wyrośnięty troll, który w okresie Jul (tzn. przez dwa tygodnie od przesilenia zimowego) przyjeżdża z dalekiej północy saniami zaprzężonymi w renifery i też rozdaje gościńce. Czasem przyjeżdża z okolic bieguna, ale może być i skądś bliżej, tam gdzie żyją Lapończycy; dziś, obowiązkowo, z Rovaniemi w Finlandii. To Japońskie pochodzenie tłumaczy skąd renifery
i skąd jego barwny strój - lapońskie stroje ludowe są właśnie takie bajecznie kolorowe, czerwone, intensywnie niebieskie itp. (kiedyś na dworcu głównym w Sztokholmie zaszokował mnie taki wściekle kolorowy osobnik w budce telefonicznej).
Z Finlandii do Rusi niedaleko, Tomte zyskał przydomek Mroza, zresztą obaj podobnie często pokazują się w towarzystwie młodocianych pomocników; u Skandynawów - chłopców, w Rosji - dziewczy-
czerwonego Tomte - nie mam pojęcia. Bo z Ameryki do Polski - to już proste. I jeszcze to Rovaniemi, żeby nie było wątpliwości, skąd on. A to chytru-sy ci potomkowie Wikingów! Doszło do tego, że poczta australijska wydała znaczek na Boże Narodzenie, na którym jest plaża nad Pacyfikiem, tłum gołych turystów, a po niebie jedzie biskup licyjski - saniami, zaprzężonymi w renifery.
ryginalnego kościoła, siedziby Św. Mikołaja, już w Mirach nie ma - jest budowla z V wieku. Ta zresztą też była już w ruinie, brakowało sklepienia, kiedy przed stu pięćdziesięciu laty bogaty Rosjanin postanowił ją wyremontować. Wynajął niemieckiego architekta, a ten dorobił zgoła gotyckie, ostro-łukowe sklepienie, zupełnie nie z tej epoki. Posadzki kościoła są chyba oryginalne, wyświechtane stopami wiernych przez prawie dwa tysiące lat. Na jednej ze ścian jest pozostałość fresku przedstawiającego Św. Mikołaja (bez brody!). Tyle zostało. Za to w pobliżu, na placyku miejskim, stoi na cokole pomnik świętego; w futrzanej szubie, czapce z pomponem, z workiem na plecach, otoczony gromadką dzieci. Już nawet i tu...
Przez tę globalizację wszystko się pomieszało - Turcy wystawiają pomnik i to nie świętego tureckiego, Japończycy ubierają choinki - no bo jest Kurisuma-su (=Christmas), jaka tam religia - ważne, żeby coś zarobić na prezentach.
Tomasz Goworek
15
Wiadomości Uniwersyteckie: grudzień 2000