Operacja Czerwone Jerycho jest pierwszą częścią Trylogii Gildii. Joshua Mowll to pracujący w ogólnokrajowym dzienniku grafik, do tej pory z pisaniem nie mający nic wspólnego (co niestety, moim zdaniem, widać). Zamieszczony we wstępie list od wydawcy książki przytacza okoliczności jej powstania i sugeruje autentyczność opisywanych przygód. Czy tak niezwykłe wydarzenia mogąjednak być prawdziwe?
Książka ta łączy w sobie pamiętnik jednej z głównych bohaterek, 15-letniej Rebeki MacKenzie i rysunki ze szkicownika jej brata - Douglasa. Przez ten zabieg staje się dokumentacją z ich podróży. Oprócz tego mamy tutaj także tradycyjną narrację. Rebeka to pry-muska, która po tajemniczym zaginięciu rodziców stała się nieopanowana, niesforna, uparta i zbuntowana. Interesowała ją głównie muzyka i szermierka. Douglas natomiast, to młodszy od swej siostry artysta i leniwy naukowiec, przede wszystkim jednak wolnomyśliciel. Nigdy by nie pozwolił aby jakieś reguły czy przepisy stanęły na drodze jego pasji badawczej. W szkolnych raportach znalazło się stwierdzenie, że niezaprzeczalna inteligencja Douglasa śpi pod kołdrą lenistwa. Posiada on swoje szczęśliwe skarpetki, które w rzeczywistości nie mają żadnej dobrej mocy, a wręcz przeciwnie, ściągają kłopoty i na dodatek śmierdzą. Z rozbrykanym rodzeństwem nikt na dłuższą metę nie może wytrzymać, więc zostają odesłani do wuja - Fitzroy’a MacKenzie, kapitana statku Ekspedient. Jeśli wydaje się Wam, że twarda, kapitańska ręka przeszkodzi wybrykom rodzeństwa, to jesteście w błędzie. Wkrótce dwójka tych dzieci odkryje, że ich wuj wie coś więcej niż przypuszczali. Bohaterowie nie ustawali w zbieraniu informacji o zaginionych rodzicach, a przez to wpadali w jeszcze większe tarapaty dotyczące tajemniczego zoridium lub jak kto woli - Córki Słońca.
Ogromnym plusem tej książki są przepiękne ilustracje, plany i rysunki w większości wykonane przez autora. W swojej dziedzinie - grafice, Mowll dołożył wszelkich starań, jednak przydałoby się popracować nad tym, co zwykle jest sensem książki - nad opowiedzeniem pewnej historii. Wydaje mi się, że jest to przerost formy nad treścią. Nie mam nic do zarzucenia opowieści, w zamyśle na pewno była bardzo dobra i taka jest, tylko że przedstawiona w mało interesujący sposób. Nie każdy może usiąść i napisać powieść, zwłaszcza dla młodzieży (książka polecana jest dla wszystkich, którzy ukończyli 9 lat). W książce brakuje stopniowania napięcia, zwrotów akcji i dobrego warsztatu pisarskiego. Czego efektem jest szybkie znudzenie się czytelnika.
Agnieszka Gola LO Krosno