93
przetrwanie „zależy od tego, czy Amerykanie potwierdzą na nowo swoją zachodnią tożsamość, czy ludzie Zachodu pogodzą się z tym, że ich cywilizacja jest jedyna w swoim rodzaju, ale nie uniwersalna, i zjednoczą się, by tchnąć w nią nowego ducha i uchronić przed wyzwaniami ze strony niezachodnich społeczeństw”4. Wydaje się, że to wciąż aktualne ostrzeżenie, będące echem bezustannego konfliktu pomiędzy tym, co muzułmanie określają mianem Dar al-Islam (obszar pokoju) i Dar al-Harb (obszar wojny), warto zapamiętać, tym bardziej że w świecie nie-zachodnim wciąż odradzają się radykalne ruchy społeczne pokroju Bractwa Muzułmańskiego5 czy Egipskiego Dżihadu Islamskiego6. Ideolodzy tychże ruchów, tacy jak Sajjid Kutb7, nawołują do „zerwania”, czyli fizycznego wycofania się ze świata i stworzenia społeczeństwa alternatywnego wobec modelu wyznaczanego przez Zachód, utożsamianego z „dżahilijją”, czyli ignorancją i barbarzyństwem.
Abstrahując od problemu trafności pro-gnozprzyszłościporządkuświatowego,które, jak zauważa R. Kuźniar, bywają bardzo efektowne i oryginalne, ale zazwyczaj fałszywe8, warto pamiętać, że mają one znaczną wartość eksplanacyjną i deskryptywną, dzięki czemu wyjaśniają i przybliżają zachodzące obecnie procesy. Należy też zauważyć, że punktem odniesienia jest w nich zazwyczaj świat Zachodu jako kolektywna tożsamość cywiliza-cyjno-kulturowa o podstawowym znaczeniu dla spoistości ładu międzynarodowego. Huntington postrzega Zachód jako potężną, choć stopniowo słabnącą potęgę, jednostkę walczącą mimo wszystko o utrzymanie swojej dotychczasowej pozycji w polityce światowej. Zupełnie odmienną rolę dla Zachodu w stosunkach międzynarodowych rezerwuje Fukuyama. Dla niego Zachód jest dostawcą zuniwersalizowanego modelu postępu i rozwoju ludzkości. Jednakże proste odwołanie się zarówno do przeciwstawnych poglądów wyżej wskazanych autorów, jak i do prac
ich poprzedników (np. Oswalda Spenglera, Arnolda Toynbeego czy Edwarda Saida) nie pozwala w pełni odpowiedzieć na pytanie, czym jest Zachód w stosunkach międzynarodowych. Znaczenie odpowiedzi na to pytanie wynika z faktu, że koncepcja Zachodu odgrywa zasadniczą rolę w budowaniu optimum ładu międzynarodowego. Podstawowa trudność bierze się stąd, że w internacjolo-gii przyjmuje się często Zachód jako pojęcie dane, swoisty byt sam w sobie, który należy rozumieć niemalże aksjomatycznie jako odpowiednik świata rozwiniętego, tudzież lepszego, bo dającego jednostkom, grupom społecznym, a także poszczególnym krajom nieporównywalnie większe możliwości rozwojowe od reszty świata. Można rzecz jasna postrzegać Zachód jako swoisty agregat pojęciowy, superkoncepcję obejmującą szereg czynników ekonomicznych, politycznych i militarnych. Jego personalizacja w środowisku międzynarodowym prowadzi z kolei do ukazania go w charakterze architekta systemu głównych instytucji międzynarodowych, takich jak ONZ, WTO, MFW czy Bank Światowy. Takie czy inne opisywanie Zachodu nie zmienia jednak faktu, że brakuje odpowiedzi w stosunkach międzynarodowych na pytanie, czym on jest, co w sytuacji, gdy uwaga międzynarodowej opinii publicznej coraz częściej zwraca się na Wschód, pogłębia tylko stan „tekstualnej niepewności”. Wyraża się on zwiększeniem stopnia komplikacji wzajemnych zależności systemu światowego, który trudno zinterpretować nawet na poziomie państw uznanym powszechnie za podstawowy w nauce o stosunkach międzynarodowych. Wydaje się zatem, że rację ma Jacques Derrida, który przytaczając słowa Montaigne’a, wskazuje, że „musimy interpretować interpretacje bardziej, niż interepretujemy rzeczy”9. Konieczna jest zatem refleksja rzucająca światło na niektóre, niejednokrotnie trudno dostrzegalne „nieuzbrojonym okiem”, wątki odnoszące się do koncepcji Zachodu, za-
STOSUNKI MIĘDZYNARODOWE
Wroclawskie Studia Politologiczne 13. 2012 © for this edition by CNS