62 Byd. Biul. Wet. 6(4). 1996r.
W ostatnią sobotę tegorocznego lata staraniem BIL-W odbył się Piknik Weterynaryjny — Borówno *96.
Gościnny i pięknie położony Wojskowy Ośrodek Wypoczynkowy w Borównie koło Bydgoszcz)' przyjął aż... 76 uczestników. Sądziliśmy, że termin, miejsce. luźny sportowy strój i możliwość zaproszenia przyjaciół pozwoli na przybycie szerokiej rzeszy członków naszej korporacji. Niestety okazało się. nie po raz pierwszy, że złej baletnicy... itd. Są wśród nas tacy, którzy bawić się chcą i potrafią. Zawsze znajdą czas (o cenie imprezy nie wspomnę, bo była śmiesznie niska) i ochotę na spotkanie z kolegami po fachu w ceiu wspólnego pobiesiadowania, zawiązania nowych i umocnienia starych znajomości. No cóż. malkontentom, dusigroszom i nudziarzom możemy tylko współczuć.
Pogoda w sobotę 21 września dopisała, gdyż lotnicy w ramach ćwiczeń rozproszyli chmur)' przy pomocy pocisków pozostałych po koncercie Michaela Jacksona w Moskwie. W blasku późnolet-niego słońca lśniły, paletą brązów i żółcieni, liście na terenie ośrodka — czyniąc miłą atmosferę już od bramy wjazdowej.
Po uroczystym obiedzie, który otworzył naprawdę krótkim toastem Kolega Prezes — B. Winiecki. wszyscy chętni udali się na tor kręglowy i strzelnicę sportową. Zawody kręglowe wygrała Ewa Pułkownik, uzyskując 57 punktów i wyprzedzając o 2 punkty Cezarego Mazałona. Jednak nagrodę w postaci kompletu kręgli domowych otrzymał Krzysztof Polewczyński. Cóż. skoro
Z ŻYcia naszej Izby
Jest niedziela 20 października, minęła godzina dwudziesta. Przed chwilą wróciłem ze Zjazdu.
Niby nic wielkiego, kolejny zjazd, kolejne spotkania, kilka kolejnych rozmów, trochę zjazdowej dyskusji i co? ...i nic. A jednak coś nie daje spokoju, coś „siedzi” w człowieku i niepokoi. Siadam w ięc do stołu i na gorąco piszę. Piszę to co czuję dzisiaj i dzisiaj muszę to napisać. Jutro emocje miną. Jutro albo nic nie napiszę, albo będzie to beznamiętna relacja, a taką napiszą sekretarze. Piszę dzisiaj, a jutro nawet nie będę poprawiał tekstu, na zimno analizując język, by nie zniszczyć tego. co dzisiaj jest ważne i żywe. a co jest takie ulotne.
A więc był Zjazd, a może lepiej napisać zjazd przez małe ,.z”, bo nie wiem, czy zgromadzenie, w którym uczestniczyłem było faktycznym Zjazdem Bydgoskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej. Jednakże byli ci, którzy przyjechali realizować swoje praw'o i swój doroczny obowiązek uczestnictwa w tym szczególnym spotkaniu. A więc był to jednak Zjazd przez duże „Z”.
A ilu nas tam było?... Mało! Można powiedzieć, że tylko 13. bo pozostałych 15 uczestników to byli ludzie wybrani do organów Izby, a więc oni musieli być. Ale jednak i w'śród tych wybranych i obdarowanych społecznym zaufaniem też wielu zabrakło. Z wszystkich organów Izby w 100%. tj. w liczbie trzech (a raczej trojga) stawili się Rzecznicy Odpowiedzialności Zawodowej (inna sprawa, że 33.3% do końca zjazdu nie dotrwało). Rada Izby reprezentowana była przez ok. 2/3 składu osobowego. Sądowi zabrakło 1/2 osoby, aby móc powiedzieć, że w obradach uczestniczyła połowa składu sędziowskiego (po przerwie deficyt nie trafił ani razu — znaczy nie miał gdzie i czym trenować; stąd nagroda.
Konkurs strzelecki wygrał Kolega Motławski, uzyskując 36/50 punktów. Wynikiem tym pozostawił daleko w tyle resztę konkurentów. Podobnie jak w kręglach, tutaj nagrodę (w postaci tarczy i rzutków — strzałek) otrzymała Jolanta (nomen omen) Strzelecka. Nie trafiła ani razu w tarczę (nawet wr tarcze sąsiadów). Przez zimę potrenuje i następnym razem już pewnie nie zasłuży na nagrodę.
Po emocjach sportowych nad brzegiem jeziora, przy muzyce, piekliśmy kiełbaski. Nad naszymi głowami, na tle błękitno-żółtego nieba, srebrnymi smugami znaczyły swoje przeloty samoloty lecące do i z Gdańska.
Wiejący, chwilami dość silny, wiatr nie był w stanie ostudzić atmosfery. Na pobliskim parkiecie pojawił się z małżonką... wiadomo, Zenek Grzeczka. I tylko ,.czasł* goniący na kolację sprawił, że nasz „mistrz tańca” nie znalazł naśladowców. Przy wspólnym, suto zastawionym stole, przy akompaniamencie orkiestry bawiliśmy się wesoło i hucznie, w zależności od kondycji, do późnej nocy lub bladego świtu. Co zapobiegliwsi zapewnili sobie nocleg w domkach kempingowych. Nawet bardzo zimna noc nie ostudziła szampańskich nastrojów. Ostatni goście opuścili WOW „Łuczniczka” w Borównie po niedzielnym śniadaniu.
P.S. Na uznanie zasługuje fakt. iż najmniejszy oddział sępolcń-ski stawił się (nie pierwszy raz) niemalże w komplecie.
kadrowy się pogłębił), a organ Okręgowej Komisji Rewizyjnej reprezentowany był przez 1/3 składu, ale było to właśnie 100% pracujących członków tego organu. A kim było tych 13 osób. które reprezentowało mniej niż 5% „niefunkcyjnych” członków Rady? Jedna osoba to przedstawiciel firmy, która reklamowała swoje produkty i była jednym ze sponsorów Zjazdu, Druga osoba jest związana z weterynarią z powodu popołudniowego badania mięsa, przed południem jest zatrudniona poza zawodem. Trzecia osoba to emeryt. Z pozostałych dziesięciu jedynie pięć to „czyści” terenowcy żyjący tylko i wyłącznie z wykonywanej praktyki. Pozostali to etatowi „wuzetwetowcy”. z których czterech dorabia w godzinach w branży, a jeden nie. Dlaczego tak mało nas przyjechało? Może data nieodpowiednia, może zły dzień tygodnia, a może niewłaściwe miejsce spotkania lub ubogi program? Prawda, dotychczasowe zjazdy odbywały się w innym dniu tygodnia — w sobotę i to przed południem. Miejsce też czasem było bardziej okazałe, ot np. aula Akademii Medycznej. Kiedyś nawet zjazd połączony był z wystawą prac malarskich kolegi po fachu i seniora lek. wet. Olgierda Turka (to właśnie jego autorstwa karykatury znanych niegdyś lekarzy weterynarii zdobią ścianę w lokalu Bydgoskiej Izby). Z tego jednak co słyszałem, to były zgłaszane propozycje, aby zorganizować Zjazd Sprawozdawczy w niedzielę (w niektórych izbach niedzielne terminy są stałą zasadą), najlepiej po południu. Wtedy —jak motywowano — większość praktyk jest zamknięta, a jeśli nawet nie. to przy mniejszym ruchu roboty starczy dla jednego lekarza.
Był więc Zjazd zwołany na niedzielę. Dlaczego tak niewielu przyjechało? Może dlatego, że każdy dzień i każda godzina jest nieodpowiednia — dla tych, którzy nie chcą przyjechać. A może