96
XIV
OTÓŻ I MIŁOŚĆ
Dotąd w życiu Anny nie zaświeciła miłość ani na chwilę;ona była już o niej zapomniała
nawet,a jeśli kiedy przypomniała jej książka,rozmowa to uczucie tak sławione,tak rozkosz-
ne,tak nieodbite w życiu kobiety,zdawało jej się zmyśleniem.Osłabiona ciągłą męczarnią
nie pojmowała egzaltacji[87] nieoddzielnej od miłości,sarkazmy[88] męża także przyczyniły się
do zachwiania w niej wiary w uczucie,które on malował jej jako bydlęcy przemijający szał
nie mający w sobie nic czystego,nic szlachetnego.
Rzadko nawet przychodziła jej na myśl miłość,a nigdy nie dozwoliła sobie nawet marząc
przypuścić,żeby jeszcze kochać lub kochaną być miała.Smutne to było życie tej kobiety od-
czarowanej na wszystkie najsłodsze nadzieje,której nikt nie pocieszał,nikt nie pomógł znosić
cierpień,z którą nikt nie podzielał nawet myślą i litością męczarni.
W takim to usposobieniu Anny zjawił się przed nią już zakochany Ordęga,pełen zapału,z
poświęceniem w ustach,z mową płomienistą,z oburzeniem na postępowanie męża (o którym
cały świat wiedział),ofiarując się stanąć w jej obronie,kochać ją i choćby zginąć za nią.
Pierwsze pokazanie się tego człowieka przejęło Annę choć usposobiona do niewiary w mi-
łość,znalazła ją tak słodką w ustach mężczyzny,uczuła taką radość nieopisaną w sercu,że
dozwoliła sobie przeczuwając nowe męczarnie spróbować nowego uczucia.I na jej miejscu,
któraż by kobieta odepchnęła pierwszą miłość?Czuła ona,że źle robi dozwalając się kochać,
tolerując zakazane przywiązanie;lecz jakże mogła rozstać się tak prędko z tym,co pierwszy
raz w życiu obiecywało jej choć słabą nagrodę za tyle cierpienia?
Z ciekawością dziecięcia,z chciwością starca,przed którym życie ucieka,Anna chwyciła
się tej miłości,poddała się jej i wyschłe serce żądzami,gwałtownie się,bo raz pierwszy,bo
tak późno,przywiązało do człowieka,który odzywał się do niej nieznanymi słowy,językiem,
jaki tylko w marzeniach i książkach czytała.Nie widziała w tym występku Anna,postępowa-
nie męża,jego właśnie nauki uniewinniały ją.Zresztą któż jej nie przebaczy,kto nie pojmie,
jak koniecznym było oddanie się temu uczuciu tak nowemu,tak ciekawemu,tak niespodzie-
wanie przychodzącemu?
Ordęga jak na pierwszego kochanka kobiety,która nie znała miłości tylko z opowiadania[89],
był właśnie najstosowniejszy;to co w innych okolicznościach zdawało by się śmiesznym i
przesadzonym,tu dowodziło tylko szczerości i zapału.Jego postawa,twarz,mowa,noszące
cechy jakiejś rycerskiej szlachetności musiały się podobać Annie przywykłej do szyderskiego,
zimnego spojrzenia i wyżółkłej twarzy egoisty.
Oddana sobie,bez rady,bez przyjaciółki,bez najmniejszego doświadczenia,Anna przyjęła
tę miłość jak dzieci cukierki:z nietajoną rozkoszą,z widoczną radością.Jeśli zdarzyło jej się
pomyśleć o przyszłości,odganiała od siebie natrętne przeczucia,roiła najdziwaczniejsze pla-
ny,żeby się przy jednej życia pociesze utrzymać.Jednym słowem łatwiej niżeli się mógł spo-
dziewać zrażony niepowodzeniem Ordęga,dała się podbić Anna,i,z zamkniętymi oczyma na
skutki dozwoliła mu bywać w domu,nie broniła mieć nadziei,a podbudzona przez niego
przyszła do zwierzenia się swojego życia,swojego nieszczęścia.
To zaufanie okazane mu silniej jeszcze podpaliło kochanka,a nowym węzłem połączyło z
nim Annę.Znalazła w nim bowiem przyjaciela,przyjaciółkę,których nigdy nie miała.Czło-
wiek ten łatwo się zapalający szczerze uczuł jej nieszczęścia i gwałtownie przywiązał się do
niej.Z głowy,w której powstała miłość,przeniosła się ona do serca;i on także całe życie
czekał i wyglądał wielkiego przywiązania,i wyciągał ręce do wszystkich,i on był nie zrozu-
miany,nie ukochany od nikogo.
Ordęga wkrótce czcił Annę jak bóstwo i wylał na nią cały zapas przez ciąg życia w sercu
nagromadzonych,a dotąd mało zużytych.Miłość jego stała się gwałtowną namiętnością,a
charakter osobisty nadawał jej ważność stanowczego wypadku,za jaki mają miłość tylko lu-
dzie szczerzy lub młodzi bardzo.
To wszystko odbyło się w ciągu kilku wizyt,które coraz częstsze kończyły się na codzien-
nym widywaniu.Anna nie wahała się,bojąc szpiegów mężowskich,udawać przechadzki,
wymykać się z domu i schodzić się z nim w ogrodzie,w lesie.Jej zdawało się to tak natural-
nym,tak ją opanowała ta pierwsza miłość,tak ją zaślepiła na przyszłość,na skutki,na
wszystko!Przyczyniał się do tego Ordęga,który,ilekroć wspominał o mężu,czynił to z nie-
wypowiedzianą wzgardą i lekceważeniem,którymi biedną Annę zaraził.I jej się zdawało,że
potrafi postawić mu śmiało,że się go nie zlęknie,nabierała sił ze swego przywiązania.
O!jakże szybko czas im upłynął,jak niesłychanie prędko uciekły miesiące naznaczone na
pobyt u wód morskich jak straszniejsza co dzień objawiała się przyszłość;jak smutniejsze
jeszcze życie cięższe stokroć do zniesienia,po chwilowej przerwie cierpieniom,groziło An-
nie.Przeczuwała,że ciężko odpokutować będzie musiała za to,że uczuła przecie,iż jest na
ziemi choć kropelka szczęścia,choć chwila odurzenia rozkosznego;przeczuwała,że mąż do-
wie się o wszystkim.
Nieraz przychodziło jej na myśl uciec gdzieś z Ordęgą,pójść do Rzymu,paść do nóg pa-
pieżowi i prosić,aby ją od ślubów uwolnił.Marzyła jak dziecię!a kto by jej myśli podsłuchał,
zaledwie by mógł uwierzyć prostocie kobiety,na którą całą szkaradą cynizmu[90] ,swego nie-
dowiarstwa oddychał zepsuty człowiek.Lecz ona zepsuć się nie mogła,bo zaraza wchodzi
tylko do tych,którzy już są usposobieni do jej przyjęcia,w których duszy jest szczelina
otwarta;ona się zgorszyć nie mogła,bo nie pojmowała całkiem złego,nie było na nie miejsca
w jej anielskim sercu.
Uczuwszy miłość,Anna całkiem nowy świat ujrzała odsłaniający się przed sobą,wszystko
jej się tłumaczyło,odkrywało:pojęła życie.Dotąd ciągle cierpiąc jedną tylko stroną rezygna-
cji rozumiała wszystko,co ją dotykało;sądziła,że to uczucie jest najważniejszym i jedynym,
nieodbitym:teraz przekonała się,że tylko pomocniczym było.Łatwo biedna,uniesiona obec-
nym szczęściem zapomniała przeszłości wcielając się w teraźniej szość:dziwiła się nawet,jak
wprzódy żyć mogła.
Całkiem nowe skarby odkryła w muzyce,którą już nie jak sztukę,lecz jak tłumaczenie
uczucia pojęła;całkiem inaczej widziała siebie i,pierwszy raz w życiu,chciała być piękną i
młodą;przekonała się,że jeszcze nią była.O!cóż to były za chwile rozkoszne,kiedy Anna z
tym przejęciem się,jakie daje miłość,opisywała Ordędze swe życie,męczarnie,kiedy mu się
słodko skarżyła na niedolę i pytała naiwnie,czy wszystkie kobiety skazane są tak cierpieć.
Mój drogi
mówiła
od czasu mego dzieciństwa nikomu jeszcze nie zwierzyłam się
poufale,nikomu szczerze nie wylałam,nikt mnie nie chciał zrozumieć;wszyscy śmieli się ze
mnie!A ileż to łez moich nie policzonych noc i dzień spadało,które ciotka i mąż jak zbrodnię
mi wymawiali.Pierwszych lat pobytu u ciotki zdawało mi się,że przeszedłszy z objęcia ma-
my w ten zimny świat jakichś inszych ludzi nie wyżyję,nie potrafię do niego przywyknąć;ale
musiałam i cierpiąc oswoiłam się z nimi,choć ich nawzajem nie pojmowałam,jak oni tak żyć
mogli.
Ciotka wydała mnie za mąż nie pytając,czyli tego,chcę,czy nie,wiedząc nawet,żem się
lękała jak śmierci tego zamęścia,pewna,iż do męża przywyknę,i że między dwoma ludźmi
może być tylko różnica twarzy i postawy,nie pojmując,jak Bóg dziwnie różnych ich stwo-
rzył i tak niepodobnych sobie.
Nie mogłam oprzeć się ciotce,bo cóż bym zrobiła z sobą?Nie miałam się gdzie podzieć,
nie miałam się do kogo udać.Mówiłam ci nieraz,co mnie czekało przy mężu:niewola i łzy.
A znieść co ja zniosłam,przeżyć co ja przeżyłam,kto inny by może nie potrafił:ja sama nie
wiem,czy drugi raz bym mogła.To przechodzi ludzkie pojęcie i miarę cierpliwości,jaką Bóg
dał sercu kobiety.
Czemuż
odpowiadał jej oburzony Ordęga
nie starałaś się ulżyć sobie nie poddając się
mężowi całkowicie,walcząc z nim,opierając się jego tyranii?
A jakżem walczyć miała?jestże czym walczyć kobiecie oddanej takiemu człowiekowi,
zależącej od niego,gdy wszystka siła z jego strony,a z mojej łzy tylko były?Czymże miałam
walczyć?On śmiał się z łez,śmiał się z jęku,śmiał się z mojego oburzenia,żartował z bole-
ści,nie wierzył w żadne uczucie!
Gdybym się śmiała oprzeć,byłby rozgniewany nie wiedzieć do jakich środków ohydnych
się uciekł!Ty nie pojmujesz tego człowieka!A nikogo nie miałam za sobą,nikogo;sami w
domu,zawsze sami;próżno bym szukała pomocy,rady;człowiek ten jak naumyślnie mnie
odosobnił,żeby jeszcze łatwiej dręczył nie wstydząc się nikogo.
O Anno moja!wołał zapalony gniewem Ordęga
teraz masz pomocnika,masz litościwe
i oddane ci serce,masz mnie na rozkazy.Ja go zmuszę do innego postępowania!
Ty?chyba byś chciał siebie i mnie wydać!Ten człowiek tak jest podejrzliwy.On,kiedy
mi jeszcze żadne przywiązanie obce na myśl nie przychodziło,sto razy mnie już o nie posą-
dzał.
Ja go wyzwę i zabiję!
Ach nie mów tego
odpowiedziała Anna
nie wiem czemu,ale żal by mi go było!
Więc ty go kochasz?
A nie!
mówiła naiwnie Anna
mogłażbym go kochać po tym,co cierpiałam?Lecz jam
mu przysięga.
Nieważna to była przysięga,bo wymuszona
wołał Ordęga
w oczach Boga ty jesteś
wolna,same cierpienia twoje już cię ze ślubów rozwiązały!
A jednak
smutno odzywała się kobieta
ja z nim jeszcze tak długo,zawsze żyć muszę.
Dawniej pojmowałam to,mój drogi;lecz dziś,kiedy mi Bóg zesłał pocieszyciela,kiedy kilka
dni innego życia mam w duszy,jakże ja te męczarnie zniosę!jakże ja z tym kamieniem u szyi
żyć potrafię!
Uciekaj ze mną!
wołał Ordęga.
Dokąd
odpowiedziała Anna po cichu
cudza żona,cudza własność;mąż dopominałby
się o mnie jak o charta,którego by mu skradziono,a świat nie ma wyrozumiałości na nie-
szczęście,świat widzi tylko pozory.Nikt by nie wiedział,com cierpiała,każdy by wiedział,
com zrobiła,i każdy by mnie potępił.
Wszakże są prawa,są sądy;możesz powiedzieć,możesz się skarżyć.
Ja!ja bym się miała odważyć mówić to przed ludźmi zimnymi i nie dowierzającymi,że-
by ze mnie szydzili!I Anna zakrywała twarz rękoma płacząc,a Ordęga pałający gniewem,
oburzeniem roił tysiąc dziwnych sposobów oswobodzenia jej.Tak upływały miesiące niebyt-
ności męża dla Anny;dodajmy,że mimo wszystkich pozorów miłości biednej kobiety,była
czysta;nigdy ją nie pokalał nawet swawolny pocałunek.Ona nadto zrażona była cynizmem
męża,żeby do swojej nowej miłości przypuściła choć jedno mniej szlachetne,cielesne jej
objawienie,z którym by się łączyło przypomnienie Mateusza.Była to więc jedna z tych na-
miętności platonicznych[91] ,z których się śmieją,w które tylko młodzi zapaleńcy wierzą,póki
świat ich nie rozbestwi i nie popsuje.
Ordęga przy swojej miłości miał tyle uszanowania dla Anny,że nad pocałowaniem jej ręki
nie śmiał się wyższego od niej domagać szczęścia.Jej cierpienia przeszłe okrywały ją w
oczach jego blaskiem męczeństwa,koroną świętości,kochał w niej nie kobietę,lecz zjawisko
jakieś,o którym marzył przez sen,kochał ją sercem młodym,odrodzonym,bez żadnej żądzy
więcej,tylko widzenia ją szczęśliwą.Taka miłość bywa najrozkoszniejszą,lecz rzadko trwałą,
dla Ordęgi i Anny jaśniała ona tylko kilka miesięcy.Raz,kiedy siedzieli w ogrodzie i rozma-
wiali swobodnie,zaturkotało przed gankiem;Anna się porwała,pobladła,spojrzała i zawoła-
ła:
Mój mąż przyjechał!
Potem bezprzytomna pobiegła ku domowi,a Teodor długo przeprowadziwszy ją oczyma
odszedł ze spuszczoną głową.
Zaledwie Anna z bijącym sercem i niepokonaną bojaźnią stanęła na progu domu zwalnia-
jąc kroku umyślnie,aby pół-chwilą później męża zobaczyć,ukazał się on przed nią z uśmie-
chem na ustach i powitał:
Gdzieżeś to biegała?Skąd wracasz tak zarumieniona
Z ogrodu.
A jak uważam,nie spodziewałaś się mnie?I cóż,rada jesteś mojemu przybyciu?
Anna nie miała siły na odpowiedź.
Powróciłem na biedę!
dodał
możeś myślała,że tam już umrę!Ha!Powróciłem z za-
pasem życia!Cóż tu słychać?Jak się miewa pani Bałabanowiczowa?Nie widziałaś się z nią?
Bywał tu kto w czasie mojej niebytności?
Nikt
odpowiedziała cicho Anna,ale tak pomięszana,że mąż od razu poznał kłamstwo,
zmarszczył czoło i pożałował swojej łatwowierności i zaufania.
Jak to?nikt a nikt?
I wpatrywał się w nią uporczywie
nikt!!Będziemy to wiedzieli
od sług
zamyślony przeszedł do pokoju,a Anna weszła za nim drżąca.
KONIEC ROZDZIAŁU
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
calebieda17calebieda5calebieda8calebieda6calebieda11calebieda7calebieda19calebieda9calebieda16calebieda15calebieda18calebieda13calebieda2calebieda10calebieda1calebieda3calebieda3calebieda20calebieda12więcej podobnych podstron