je wszystkie nowsze słowniki i leksykony języka polskiego. A więc — nic wielkiego się nie dzieje, podobne procesy historia kultury odnotowywała wielokrotnie. Następuje kolejna specjalizacja języka, na przykład następny parole określonej subkultury, który langue języka etnicznego z czasem zaadaptuje. To, co dzisiaj razi, stanie się normą.
W drugim, bardziej pogłębionym ujęciu, które nie jest domeną językoznawców a charakteryzuje filozofów, socjologów, antropologów i teoretyków komunikacji, kwestie języka albo jawią się ledwie jako element ogólniejszej ontologii, albo w ogóle nie występują. O tym, co dzieje się w języku, trzeba wnioskować pośrednio — poprzez analizę ogólnych rozważań nad kondycją podmiotu w kulturze współczesnej. Szczególne miejsce w obrębie tej refleksji zajmuje myśl francuska, reprezentowana przez całą generację badaczy. W tym wypadku nie mówi się o naturalnych, ewolucyjnych zmianach kultury i języka, ale o kresie pewnej epoki świadomości ludzkiej in toto.
Wróćmy raz jeszcze do Wojciecha Chyły, czołowego komentatora myśli francuskojęzycznej spod znaku Baudrillarda i Virilio. Pisze Chyła, iż „Istotą technicznego projektu wirtualności jest osiągać wirtualną koegzystencję wszystkiego ze wszystkim w jego informacyjnym zdublowaniu. Oznacza to osiągnięcie współczesności i współprzestrzenności nie rzeczy, czy też przedmiotów i podmiotów, ale ich niematerialnych wtórników [...]. Punkt ciężkości kreacji przenosi się na komutację i komputację danych w reżimie informacyjnej ciągłości, a nie na wymyślanie stałości idei wcielanych w materialność świata, dostarczającą następnych idei do wcieleń tak, jak to było dotychczas w technicznym projekcie rzeczywistości, a nie wirtualności. Zmienił się paradygmat techniki, zmienił się więc też paradygmat intelektualnego i gospodarczego funkcjonowania społeczeństwa” [1998: 194-195].
Analizując przytoczoną powyżej wypowiedź, zwróćmy uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze, język, który próbuje opisywać postulowaną nową jakość kultury, jest językiem doskonale hermetycznym, absolutnie nieprzenikalnym dla laika. Autor zdaje się sugerować, że zachodząca zmiana jest tak fundamentalna, iż trudno ją nawet zwerbalizować w dotychczasowym języku. Nowa rzeczywistość nie ma jeszcze swego odpowiednika ani w mowie potocznej, ani w dyskursie naukowym (nawet mój komputer nieustannie podkreśla kolejne terminy Chyły, klasyfikując je jako nieistniejące w polszczyźnie — np. „komputacja”). Po drugie, warto także zapytać, jak owa krańcowa wizja „przekłada” się na realia kulturowe, także te związane ze światami wirtualnymi? Zajmijmy się tym drugim aspektem.