Postmodemiści antropologiczni, śladem swych filozoficznych patronów, bez wahania obwieszczają ostateczny kres panowania „monokultury”, mając na myśli załamanie się modernistycznego „pomysłu na życie” jako zorganizowanej całościowo struktury, która jednostkę pochłania. Dzisiaj jednostka jest może wyobcowana, ale to ona decyduje, co począć z własnym życiem, stąd — podobnie jak Levi-Straussowski bricoleur — składa ona sens świata i własnego w nim bytowania z tego, co z monokultury pozostało. Jest skazana na „odpadki” dawnej świetności.
Cóż ma począć antropolog w takim świecie? Postmodemiści odpowiadają — otworzyć się na inność, mozolnie rejestrować jednostkowe działania w zindywidualizowanym społeczeństwie mającym charakter fraktal-ny, chaotyczny. Innym rozwiązaniem jest próba partycypacji w tej inności albo pisanie o niej; i jedno, i drugie oznacza usiłowanie pokonania samotności własnej i innych ludzi.
Clifford Geertz, często przywoływany przez postmodemistów jako ten, „od którego wszystko się zaczęło”, generalnie sympatyzuje z ponowo-czesnymi odłamami współczesnej antropologii, ale sam będąc antyfunda-mentalistą biernym [Geertz, 2000a], nie zgadza się z nominalistyczną wizją społeczeństwa, w którym komunikacja opierałaby się na jakichś bardzo zagadkowych i bliżej nieokreślonych podstawach. Omawiając najnowszą książkę Jamesa Clifforda, Routes [Clifford, 1997], Geertz w swoim stylu poucza młodszego kolegę, że jednak i dzisiaj cały czas w życiu człowieka większą rolę odgrywają roots niż routes. U Clifforda spotykamy bowiem taką oto deklarację: „W końcu tematem, którym się zajmuję, jest coraz szerzej zauważalne oddalenie od centrum w świecie różnych systemów znaczeniowych, stan bycia w kulturze i równoczesnego przyglądania się jej, forma jednostkowego i zbiorowego kształtowania siebie. Ta kłopotliwa sytuacja, która wcale nie dotyczy jedynie uczonych, pisarzy, artystów czy intelektualistów, odpowiada nie mającemu precedensu nakładaniu się tradycji, pod którą ugina się XX wiek” [Clifford, 2000: 16]. Antropolog ma za zadanie być „etnografem okoliczności”, bezustannie się przemieszczać, gdyż jego kondycja sprowadza się do losu współczesnego nomady; jest to „równocześnie forma zamieszkiwania i podróży, w świecie, w którym te dwa doświadczenia coraz mniej różnią się od siebie” [ibidem], Clifford sam daje przykład, jak taka wzorcowa postawa badacza „okoliczności” wygląda, czemu poświęca wspomnianą książkę Routes, opatrzoną znamiennym podtytułem Travel and Transla-tion in the Late Twentieth Century. To do niej nawiązuje Geertz, powiadając, iż jest jeszcze za wcześnie, by deklarować o obrazie świata, że znajduje się on w ruchu, że wszyscy podróżują, doświadczając wytworzonych
38