Wiemy z praktyki, że dowód naukowy, prze- «
prowadzony ustnie lub na piśmie, nie odznacza się |
wysokim stopniem komplikacji ani logicznej pre- | cyzji. Wprawdzie terminy i pojęcia używane w do- | wodzeniu bywają bardzo fachowe i precyzyjne, to jednak połączone są one w proste formy logiczne, przy czym aparatura dedukcyjna polega na wyrażaniu lub implikowaniu związków. Tylko z rzadka używa się bardziej wyszukanych typów dowodu stosowanych w matematyce, takich jak dowodzenie tezy przez wykazanie, że z jej negacji wynika sprzeczność. Oczywiście w niektórych przypadkach faktyczna matematyczna lub numeryczna analiza . danych wymaga wieloetapowej dedukcji, ale wtedy dla zachowania właściwego porządku argumentacji uciekamy się do pomocy symboliki algebraicznej lub do obwodów elektronicznych komputera 1. Wiem z własnego doświadczenia, że częściej można wykryć elementarne przypadki błędnego wnioskowania w sformułowaniach słownych niż faktyczne matematyczne błędy w obliczeniach, które im towarzyszą. Jeżeli o tym mówię, to nie po to, by dyskredytować intelektualne możliwości naukowców; chcę jedynie podkreślić, że sposób rozumo- 1 wania stosowany w rozprawach naukowych nie ró- g żni się bardzo od tego, jaki zastosowalibyśmy w tra- I kcie starannie prowadzonej dyskusji na temat pro- j blemów życia codziennego. 1
Do sprawy tej powrócimy w jednym z dalszych 1 rozdziałów. W tej chwili poruszyłem ją po to, by | wykazać nieadekwatność „logiczno-indukcyjnej” 1 metafizyki nauki. Czyż może być ona prawidłowa, 1 jeżeli tak niewielu naukowców okazuje jej zainte- | resowanie i zrozumienie i nikt nigdy nie stosuje jej |
1 Na tę sprawę zwrócił mi uwagę prof. Korner. j
i
i
wyraźnie w swojej pracy naukowej? Jeśli więc nauka nie wyróżnia się spośród innych dyscyplin intelektualnych ani specyficznym stylem, ani sposobem rozumowania, ani dającą się zdefiniować tematyką, to czym wobec tego jest?
Propozycję odpowiedzi na to pytanie podsuwa wywód niniejszej pracy: Nauka jest wiedzą
0 charakterze społecznym. Jest to oczywiście nader niejasna definicja sugerująca niemal grę słów.2 Jej sens można by wyjaśnić w następujący sposób: Nauka to nie tylko wiedza czy informacja, która została opublikowana. Każdy człowiek może dokonać jakiejś obserwacji, wymyślić hipotezę, a następnie, jeżeli dysponuje odpowied-
„ nimi środkami, może ją opublikować i rozpowszechniać wśród czytelników. Wiedza naukowa jest czymś więcej. Fakty i teorie naukowe muszą przejść okres krytycznych badań i prób ze strony innych kompetentnych i bezstronnych osób i muszą się okazać na tyle przekonywające, by zyskać niemal powszechną akceptację. Celem nauki jest nie tylko zdobywanie informacji czy wypowiadanie zdań całkowicie niesprzecznych; dąży ona do jak najszerszej jednomyślności racjonalnych przekonań.
Jest to w pewnym sensie rzecz tak oczywista
1 dobrze znana, iż prawie nie potrzeba o niej mówić. Większość wykształconych, dobrze poinformowanych ludzi powie zgodnie, że nauka jest prawdziwa i wobec tego nie do zakwestionowania. Ale ja stawiam swoją definicję w sposób o wiele bardziej stanowczy, uważając ją za podstawową zasa-
41
40
Niestety może być jednocześnie rozumiana jako przeciwieństwo wiedzy o charakterze indywidualnym (Personal Knowledge), tj. tytułu książki Polanyiego, na którą powoływałem się już poprzednio. Nie zamierzam wcale występować przeciwko Polanyiemu. Jego poglądy w dużym stopniu pokrywają się z moimi, jest on bowiem jednym z niewielu ludzi piszących na temat nauki, dla których problem związków społecznych zachodzących pomiędzy naukowcami stanowi główny czynnik określający istotę nauki.