mi się „przygląda”, który — podobnie jak ja z niego — robi ze mnie obiekt; również Boga pojmuje on jako nie dającego się usunąć świadka, i, jeśli tak jest, pyta: „Dlaczego mamy potrzebować Boga? Wystarczy inny— każdy dowolny inny’”5. Co jednak, jeśli Bóg nie jest kwintesencją innego, ale tym, co w nim absolutne? I jeśli pierwotnym stosunkiem łączącym mnie z innym nie jest wzajemna relacja podmiotu i przedmiotu, ale wzajemna relacja Ja z Ty? Moim Ty z pewnością nie pozostaje żaden empirycznie spotkany inny, gdyż wtedy staje się on dla mnie Ono — przedmiotem — podobnie jak ja dla niego. Inaczej jest jednak z tym, co absolutnie inne, z moim absolutnym Naprzeciw, nieokreślonym i niezgłębionym X, którego nazywam „Bogiem”: Bóg sam nigdy nie może stać się dla mnie przedmiotem, a ja nie mogę zdobyć się wobec niego na żaden inny stosunek, jak tylko na relację Ja ze swym wiecznym Ty—relację Ty ze swym wiecznym Ja. Jeśli jednak człowiek już nie jest w stanie zdobyć się na ten stosunek, jeśli Bóg wobec niego milczy, a on milczy wobec Boga, wtedy wydarza się coś nie w ludzkiej subiektywności, lecz w samym bycie. Stosowniej byłoby nie tłumaczyć sobie tego za pomocą wielkich i niewłaściwych zwrotów, jak ten o „śmierci” Boga, ale stawić czoło temu faktowi takiemu, jakim on jest, jednocześnie zbliżając się egzystencjalnie ponad swoją śmiercią do innego rozwoju, do nowego przeobrażenia w bycie, do chwili, gdy między niebem a ziemią ponownie zabrzmi Słowo. Trwanie „potrzeby religijnej”, którą Sartre — sądząc, że pozostaje ona w sprzeczności z milczeniem transcendencji — zakwestionował, wskazuje raczej na sytuację, w której milczenie to w ogóle może zostać dostrzeżone przez człowieka jako takie.
Jeszcze więcej wątpliwości budzi przypominające o Ludwigu Feuerbachu żądanie SartreV4, aby człowiek wziął w swoje ręce przypisywaną Bogu twórczą wolność i aby potwierdził się jako istota, dzięki której istnieje świat. Porządek znanych nam zjawisk, który zwiemy światem, z pewnością jest dziełem
25 Situations 1 [cłz. cyt.].
24 Tamże, s. 534; rozdział Lm liberie cariesienm.
tworzonym przez tysiące pokoleń ludzkich; powstało ono jednak dzięki temu, że spotyka nas wieloraki, nie będący naszym dziełem byt — nas, którzy wraz z naszą subiektywnością też nie jesteśmy swoim dziełem. Również nie naszym dziełem jest spotkanie powodujące ogół zjawisk, które porządkujemy jako „świat”. Cały ów byt jest dany, my zostaliśmy dani, nasze spotkanie z nim zostało dane i dany został również rozwój świata, który odbywa się dzięki nam. Owo bycie danym uniwersum - - wraz z nami i naszym dziełem — to podstawowy fakt bycia dostępny dla nas jako dla egzystencji. Żądanie, aby człowiek ponownie pochwycił twórczą wolność, wygląda więc na demagogię. To, co „z wolności twórczej” naprawdę do nas należy, czyli nasz udział w stworzeniu, zostało dane podobnie jak i my sami. Chodzi o to, aby owej wolności używać we właściwy sposób, to znaczy w sposób odpowiadający jej byciu danym — o nic więcej ani o nic mniej. Kto zamiast tego zgłasza postulat „ponownego pochwycenia wolności”, ten rozmija się z prawdziwą ludzką egzystencją, która jest przeznaczeniem i zadaniem.
Sartre wyszedł od „milczenia” Boga nie zadając sobie pytania o to, jaki udział ma w nim nasze nie-słuchanie i nie-usłuchanie. Z milczenia wywnioskował on25, że Boga nie ma, a w każdym razie, że nie ma go dla nas; ponieważ Bóg, dla którego ja jestem przedmiotem, który jednak dla mnie nie jest przedmiotem, nie obchodzi mnie. Wniosek ów stał się dla Sartre’a możliwy dzięki temu, że uważa on relację podmiot--przedmiot za pierwotną i wyłączną relację między dwiema istotami. Nie dostrzega on natomiast podstawowego i decydującego stosunku Ja z Ty, którego relacj*a podmiot-przedmiot jest tylko uporządkowującym opracowaniem. Sartre idzie jednak jeszcze dalej: trzeba „wyciągnąć konsekwencje”26. To, że Bóg milczy, oznacza, że nie mówi się już nic bezwarunkowego i bezwarunkowo zobowiązującego. „W świecie nic ma żadnego znaku.”27 Ponieważ zaś już żadna powszechna moralność nie
^ Uetre et le neant [dz. cyt.], s. 286 i nast. i s. 341.
2Ć Uexistentialismc est un bumanisme (dz. cyt.], s. 33 i nast.