Spośród moich intelektualnych mistrzów i przewodników — Zygmunta Baumana, Clifforda Geertza i Jerzego Kmity — tylko pierwszy wydaje się być zdecydowanym nominalistą kulturowym, wskazującym na niemożność ujmowania i opisywania kultury ponowoczesnej jako bytu całościowego [Bauman, 1999a; Kmita, 1995: 25-33]. Geertz i Kmita, każdy w inny sposób, „ratują” kulturę dla humanistyki; ten pierwszy — jak zwykł był czynić — uciekając się do metafory, w tym wypadku „ośmiornicy”: kulturę można sobie wyobrazić pod postacią tego fascynującego głowonoga, którego „macki są w znacznej części rozdzielnie zintegrowane, raczej słabo połączone ze sobą nerwami, jak również z tym, co ośmiornica posiada pod postacią mózgu, a która niemniej radzi sobie i potrafi się utrzymać, przynajmniej przez jakiś czas, jako zdolny do życia, nawet jeśli nieco niezgrabny byt” [Geertz, 1973: 407-408]. Wbrew temu, co sądzi James Clifford, nie jest to koncepcja funkcjonalistyczna. Geertzowi chodzi bowiem o to, że kultura, mimo swojej niedoskonałości, funkcjonuje jednak w trybie społecznym; kolejne „macki” mogą przybierać kształt poszczególnych dziedzin — przekonań, stanowiących „modele dla” (mo-dels for) odpowiednich zachowań.
Nie chcąc z kolei w tym miejscu przypominać szczegółowo zasadniczych tez społeczno-regulacyjnej teorii kultury Jerzego Kmity [zob. Banaszak, Kmita, 1994], proponuję przytoczenie dłuższej wypowiedzi jej twórcy, wypowiedzi utrzymanej w nieco innej stylistyce: „»Dłużej klasztora niż przeora« powiada staropolska maksyma; podmiot interpretowany czy partycypujący w komunikacji byłby takim przeorem, po ustąpieniu którego klasztor jednak trwa nadal; klasztor kultury, sposobu interpretowania i przedmiotu komunikacji. Nie wyrażam tu swego pobożnego życzenia. Praktyka interpretacji humanistycznej oraz potoczna praktyka komunikacji, które zakładają pewien metaforyczny sens (interpretator jako przeor) naszej maksymy, okazują się niezastępowalnie (jak dotąd) skuteczne przy wyjaśnianiu specyficznie historycznym — przy przewidywaniu ludzkich działań. Trzeba tedy przyznać im rację — choćby tylko z powodów czysto pragmatycznych. Trzymając się przy tym owych właśnie powodów przyznać trzeba zarazem, że od czasu do czasu upada, czy przynajmniej popada częściowo w ruinę, również klasztor, z czym trudno się pogodzić filozofom postrzegającym go na sposób platoński” [Kmita, 2000: 60].
Z powyższego cytatu wynika implicite bliskie antropologowi wskazanie, że jeśli chce on pozostawać na gruncie interpretacji kulturowej i rozumieć, co się dzieje w społeczeństwie (jego enklawie, subkulturze, mniejszości seksualnej, nowoplemieniu itd.), nie wolno mu „lekką ręką” rezygnować z pojęcia kultury. Chyba że — wzorem postmodemistów —
40