się twórczo poza własnym krajem i tam powstają ich najważniejsze dzieła. 2 drugiej strony nie zapominajmy o wielokulturowym i anonimowym tłumie „twórców żyjących nadzieją” w Paryżu czy na Manhattanie, a więc o tych wszystkich, którym się nie udało i nie uda.
Ciekawym typem jest alegorysta, mówiący o obcych ludziach i kulturach po to, aby rozważać coś zupełnie innego — problem jego samego zajmujący, który jest wyrazem kultury, z jakiej się wywodzi. Wyobrażenie inności w wypadku alegorysty nie bierze się z obserwacji, ale z samego aktu myślenia polegającego na odwróceniu cech znajdowanych w domu. Podobna postawa była bardzo rozpowszechniona w czasach oświeceniowych, ale wówczas służyła ważnym celom społecznym i politycznym; to dzięki niej kultura europejska zdolna była przekroczyć swoje etnocen-tryczne zamknięcie. Dzisiaj alegorysta to samotne indywiduum, często ktoś, kto wierzy, że „Literatura daje schronienie przed poczuciem braku, ponieważ przenosi na papier to, co kradnie życiu, pozostawiając je jeszcze bardziej puste i niepełne” [Magris, 1999: 83].
Wreszcie mamy dwa ostatnie typy — rozczarowanego i filozofa; Pierwszy wyznaje zasadę, że człowiek nie musi podróżować, aby się rozwijać, gdyż wielkość bierze się z samego siebie; tak myśleli stoicy greccy, tak myślą dziś taoiści i buddyści, wszyscy z nich spełniający się w kontemplacji. Filozof zaś łączy w sobie pokorę nauki i dumę pouczania o tym, Jak funkcjonuje ten świat, nieważne w jakim jego zakątku się znajdziemy.
Podróżując, każdy z nas jest po trosze jednym lub kilkoma z powyższych typów Todorovskiej galerii. Dzisiaj trudno być wędrowcem jednoznacznym i pewnym swego, tym bardziej gdy pragniemy się wyrwać 2 kleszczy turyzmu i zachować wiarę, że potrafimy jednostkowo ocalić choć część idei podróży jako odkrywania i mierzenia się ze światem sa-ttiym, a nie jego gotowymi reprezentacjami i usłużnymi tubylcami. Podróż wielka gra wyobraźni i wyzwanie dla tożsamości, która rezygnuje z pojęcia domu i oczywistości. Dzięki podróży intelektualnej przekonujemy Sl?, że stanowimy jedynie małe bajorko w morzu przypadków kulturowych form realizowania się człowieczeństwa. Z tego choćby powodu każdy ma własną iterologię. Warto ją uprawiać, przynajmniej na próbę i nieudolnie albo za każdym razem od początku, jako że doświadczenie zapisane Jest „przede wszystkim podróżą w czasie, czasie jednostkowym i histo-rycznym, czasie, który ucieka i unosi ze sobą zarówno jednostki, jak i miasta oraz cesarstwa. Podróżny jest archeologiem rzeczywistości, usiłującym dostrzec wielorakie warstwy świata realnego, losy, które pozostawiły swój ślad w pejzażu, podobnie jak historia jednostki zostawia ślad na jej twarzy” [Magris, 1999: 406].