daremnych wysiłków. Niemożność odseparowania różnych przestrzeni społecznych, złudzenie doświadczania epizodów dotyczących tylko jednej z nich, powoduje właśnie, że tożsamość badacza podlega wszystkim tym wpływom naraz. Nie można tej pogmatwanej wiązki rozszczepić, rozerwać, wyselekcjonować pojedynczych barw i tonacji. Badacz-etnograf, przywiązany do obszarów świata zanikającego i do ocalania ich w tekście przed zgubnym wpływem modernizacji (w tym przed kulturą popularną), staje się figurą archaiczną. Spetryfikowana w naukach społecznych relacja określana jako „my”-„oni” traci rację bytu. Wszystkie konkretne miejsca, zaludnione ongiś przez „nich”, przynależą do globalnego „my”, spajanego przez kulturę popularną. I równocześnie: globalność wywołuje dążenia do konstruowania różnych form tego, co dzisiaj kryje się pod terminem „autentyczność”.
Dokładny portret wybranego skrawka świata, oparty na realistycznym opisie, paradoksalnie — coraz mniej jest czytelny i zrozumiały bez odniesień do szerszego tła. Jak zauważył Clifford Geertz, przywołując Wit-tgensteina: „wiemy obraz pewnego nieostrego przedmiotu — jakby na to patrzeć — nie będzie wyraźny, ale zawsze nieostry” [Geertz, 1983: 215]. Lokalne bez globalnego jest dzisiaj mało czytelne, a więc Geertz opowiada się za trudem przedstawiania całości procesów i wyobrażeń składających się na świat kultury. Tak oto kończy swą myśl: „Lepiej wszakże malować morze jak Turner, niż starać się zrobić zeń Constable’owską krowę” [ibidem], Tym bardziej że i portret krowy coraz bardziej wydaje się nieostry, a przy tym coraz bardziej jest ona pokraczna.
Antropolog miał, i ma nadal, do czynienia przynajmniej z dwiema przestrzeniami dociekań — miejscem konkretnych badań i szerszym kontekstem, w jakim to pierwsze jest zawsze jakoś usytuowane, i które jest źródłem wpływów i ograniczeń dla wydarzeń lokalnych. Ma więc rację Marc Auge, że tak usytuowany badacz jest zmuszony do robienia „metodologicznego zeza” [Auge, 1995].
Z badaniem kultury popularnej jest nieco inaczej, sytuacja jest bardziej skomplikowana, jako że trudno zajmować się w tym wypadku jakimś konkretnym geograficznym miejscem, zakładając, iż zasiedla je w dodatku z natury stabilna populacja. Wszak kultura ta jest z założenia ponadlokalna, co nie wyklucza oczywiście jej regionalizacji i lokalnego kolorytu. Jednakże wartości tej kultury wędrują szybciej niż wieści pomiędzy sąsiednimi wioskami; mało tego — w tych wioskach mogą one stać się wieścią najważniejszą. Ale same w sobie nie mają one ojczyzny, namacalnego geograficznego skrawka lądu, z którego można je wywodzić.
90