Trochę kultury...
Pierwsza misja: schwytać Acherona Hadesa-trzeciego najgorszego człowieka na świecie, porywacza postaci z arcydzieł literackich. I tak-porwanie Jane Eyre może pociągnąć za sobą katastrofalne skutki- nie dość, że jest postacią tytułową, to prowadzi całą narrację! Ale to nie jedyny problem, z jakim musi się zmierzyć Thursday...
Gorąco zachęcam do zapoznania się z twórczością Jaspera Fforde’a. .. Dla jeszcze nie do końca przekonanych- strony internetowe: www.fforde.pl oraz www.jasperfforde.com
Idgie
fantastycznych) wydał swoją bardzo pozytywną opinię: „Genialne! Będę obserwował Fforde’a z niepokojem!” Czy słusznie? Póki co, pratchettowskie historie są dużo bardziej znane i powszechniej tłumaczone. Warto się jednak samemu przekonać.
Cykl jest o „kobiecie zwanej Następnym Czwartkiem” (tytuł pierwszego rozdziału pierwszej części). Kim jest, jaka jest? Z pewnością nieustraszona. Żyje samotnie, ale bardzo aktywnie-pracuje jako detektyw literacki. Obciążona pamięcią wydarzeń z wojny krymskiej. Ma 36 lat. Posiada dodo w wersji 1.2 o imieniu Pickwick.
„Jacek Janiszewski, na pewno państwo go znają i podziwiają jego kunszt wokalny...”
Znają państwo ? Bo ja mówiąc o sobie nie byłabym taka pewna. Być może dlatego, że od paru dobrych lat mieszka w Niemczech, a być może dlatego, że z muzyki poważnej ubóstwiam tylko Chopina, a od filharmonii trzymam się jak najdalej bo w przeciwieństwie do kina czy teatru rzadko odnajduje w niej coś co sprawi, że zapomnę o bolącym mnie siedzeniu i stracę rachubę upływającego leniwie czasu.
Na ten koncert dostałam się przez przypadek. Miałyśmy iść do kina.
Parę minut przed wyjściem: telefon. Dzwoni przyjaciółka - ma dwa wolne bilety. Cóż, z tyłu słychać jej dziadka , który pyta czy się zgadzam. Odmówić? Wypada? Raczej nie. Lekko zrezygnowana zgadzam się. O umówionej godzinie jestem w środku. Wnętrze zaczyna zapełniać się ludźmi.
Średnia wieku? Z pewnością wyższa niż zsumowane lata nas obu pomnożone przez dwa.
Widzimy parę znajomych twarzy, więc chyba nie jest tak źle.
Podchodzimy-jednak jest. Jak się okazuje nasi koledzy przyszli z powodu potrzeby ‘zaliczenia’ paru koncertów szkoły muzycznej. Padło akurat na ten, mało pocieszające...
Dzwonek, wchodzimy. Na środku stoi tylko fortepian. Przyznam, że ten fakt mnie nie zasmucił. Zdecydowanie wolę koncerty kameralne, niż przekrzykujące się nawzajem tuby i puzony, które i tak trudno dostrzec pomiędzy innymi instrumentami. Następuje krótki wstęp. Pani miłym głosem oznajmia, że koncert składa się wyjątkowo z trzech równie długich, ale jakże interesujących części.
Wokół mnie sami entuzjaści, klaszczą
i niecierpliwie bawią się okularami, nie mogąc się doczekać występu. Zaczęłam zastanawiać się co ja tu właściwie robię , kiedy na scenę wyszło dwóch panów. Jeden od razu zaczął grać, drugi śpiewać. Muszę przyznać, że pan Janiszewski okazał się być nie tylko utalentowanym ,ale i przystojnym mężczyzną. Po każdym utworze obdarzał widownię promiennym uśmiechem, atmosfera była cudowna. Nawet nie wiem kiedy zakończyła się pierwsza część, podczas której usłyszałyśmy Chopina, Moniuszkę, czy Paderewskiego. Przerwa.
Łyk zimnego soku, wymiana zdań i powrót. Druga część to między innymi utwory niemieckie, całkiem niezłe. Jednak ostatnia okazała się być tą na którą warto było poczekać-była to część filmowa. Repertuar dobrany świetnie. Muzyka ze znanych wszystkim dzieł filmowych przeplatała się raz po raz z takimi utworami jak ‘If I were a richman’ ze „Skrzypka na dachu.” Było jeszcze parę musicalowych kompozycji, po czym koncert skończył się. Artysta doczekał się owacji na stojąco, a publiczność upragnionego bis-u. Byli świetni.
Wszyscy trzej. Wokalista, pianista i kontrabasista, który podczas koncertu zagrał kilka jazzowych, znakomitych kawałków.
Wychodzimy.
Gratulujemy wspaniałego występu. Muszę przyznać, że całkowicie przypadkowo spędziłam bardzo, ale to bardzo miły wieczór. No, i że przez kilka dobrych godzin ciągle jeszcze wirował mi w głowie motyw ze ‘Śniadania
u Tiffany’ego’...
Magda Hołub