ostatni guzik.
Niedziela rano, godzina ósma. Zasiadamy ponownie, by wysłuchać pana z policji. Wszystko o bezpieczeństwie. Oczywiście potrzebne, by bez przygód wrócić tego dnia do domu. Zabieramy puszki. W tym momencie wszyscy rozdzielamy się na dwu, czasem trzyosobowe grupy. Niektórzy jadą do Szklarskiej Poręby, inni do Piechowic, większość udaje się pod jeleniogórskie kościoły, gdzie niedługo z porannej mszy zaczną wychodzić ludzie. My wyruszamy do Karpacza. Jedziemy dwoma samochodami. Na miejscu zaskakuje nas autobus pełen harcerzy, także biorących udział w Orkiestrze. Około godziny 13 wracamy do Jeleniej Góry, puszka pełna prawie do połowy, mimo dwudziestoosobowej drużyny depczącej po naszych piętach. Na placu ratuszowym w naszym mieście, odbywają się liczne zabawy dla dzieci organizowane przez jeleniogórski Hufiec. Kierujemy się w stronę Zabobrza. Po drodze nasza puszka przybiera jeszcze sporo na wadze. Najbardziej opłacalne miejsca, choć może to brzmieć dość osobliwie, to kościoły. Wracamy do sztabu, jemy kanapki, popijamy ciepłą herbatą z cytryną. Jest godzina 15. Większość wolontariuszy jest już wyczerpana - 6 godzin na nogach może wbrew pozorom skutecznie wykończyć przeciętnego człowieka. Wymieniamy się wrażeniami. Są bardzo zbliżone
do naszych: niektórzy ludzie uważali, że zbieramy pieniądze dla siebie, inni stwierdzali, że do ‘tej akcji’ nie przyłożą palca. To jednak pojedyncze wyjątki. Pozostali byli bardzo życzliwi, uśmiechnięci, wrzucając nawet grosik, który przecież także się liczy. Po około godzinie wychodzimy jeszcze na miasto, jednak pytanie o wspomożenie akcji jest już tylko czystą formalnością - nie tylko my jesteśmy zmęczeni, przechodnie ze znudzeniem w oczach pokazują nam swoje serduszka, jak znaczki mające na celu powiedzenie nam „do widzenia”. Zaczyna się licytacja przedmiotów, koncerty. Najpierw Leniwiec, następnie Gwiazda Wieczoru - Urszula. Tradycyjnie o godzinie 20 Światełko do Nieba, w całej w Polsce, także w Jeleniej Górze. Odnosimy puszki, mamy poczucie spełnionego obowiązku i pewną satysfakcję. Równocześnie padamy z nóg. Dochodzimy do wniosku, że koncerty przeznaczone są dla ludzi biorących udział w akcji biernie, a nie czynnie.
Udajemy się w stronę naszych domów. A ja, choć marzę tylko o ciepłym łóżku i herbacie malinowej, życzę sobie żeby było więcej takich akcji, żeby było więcej tyle zapału, tyle entuzjazmu. Żeby było więcej takich ludzi, jak ten mężczyzna, którego spotkałyśmy w tę niedzielę, który z uśmiechem odparł, że choć ma już jedne, własne serce, z chęcią zdobędzie jeszcze jedno naklejone na kurtkę.
EMMA
Znudziły tradycyjne książki? Znów ciężko zabrać się do czytania? Wiarę w odprężającą moc literatury może przywrócić seria o Thursday Next. Autor Jasper Fforde prezentuje niezwykłą wyobraźnię - trudno się nadziwić jak zgrabnie łączy świat rzeczywisty z fantastycznym.
Nie jest to jednak typowa książka Fantazy. Właściwie to w ogóle nie ma w sobie klasycznej fantastyki. Po prostu postacie, język są realne, tylko niektóre wydarzenia nie. Można tu znaleźć kryminał, thriller z lekką nutką romantyzmu, powieść detektywistyczną, dużą dawkę humoru, podróże w czasie, podróże w książki... Generalnie rzecz biorąc: coś dla każdego.
Na pierwszy cykl składają się cztery książki: Porwanie Jane E. (tyt. org. The Eyre Affair), Skok w dobrą książkę (Lost In a Good Book) oraz: The Weil of Lost Plots i Something Rotten. Mimo że dwie ostanie nie zostały przetłumaczone na język polski, pierwsze części warto przeczytać. A dla osób dość dobrze
znających angielski, kontynuacja może stanowić pasjonujące wyzwanie. Ogólnie, aby zrozumieć kunszt humoru trzeba mieć jakąś świadomość literacką - są np. odniesienia do „Procesu” Kafki, czy nieśmiertelnej kwestii: kto naprawdę jest autorem sztuk Szekspira. Jako że Jasper Fforde jest Brytyjczykiem, robi również aluzje do
angielskich realiów. Nie wszyscy jesteśmy w stanie dokładnie je zrozumieć, ale to nie przeszkadza w cieszeniu się książkami.
A naprawdę źródeł radości można znaleźć dużo. Na okładce polskiego wydania „Porwania Jane E.” znajduje się bardzo trafne zdanie:
„Zapierająca dech w piersiach układanka
motywów kultury popularnej i wysokiej- po części James Bond, po części Monty Python, Alicja w krainie czarów i Rok 1984...” Książki zebrały bardzo dużo recenzji (można je przeczytać na oficjalnej stronie internetowej podanej na końcu artykułu), jednak najciekawsze jest to, że Terry Pratchett (autor powieści satyryczno-