110 PRZEGLĄD PIŚMIENNICTWA.
znakomitszych Ojców, którzy się zasłużyli albo w Polsce, albo też. w Towarzystwie. I tak znajdujemy tu nekrologi 00. : Possewina, Raba,. Piotra Skargi, Grodzickiego, Łaskiego, Smigleckiego, Rościszewskiego; z drugiej znów kategoryi: Pubadeneiry, Klaudyusza Aąuawiwy, Franciszka Suareza, św. Alfonsa Rodriguesa i innych.
Obok tego nie pomija autor żadnego ważniejszego wypadku w kraju. I tak, w trzecim tomie mamy opisane wyprawy Zygmunta III do Moskwy, szturm do Smoleńska, zdobycie Moskwy, pojmanie carów, konfederacye wojskowe i niecną ich gospodarkę po kraju, bezskuteczne zabiegi Zygmunta III o tron carski dla Władysława IV, dalej wspomniony po dwakroć mór w Krakowie, rozwiązanie konfederacyj wojskowych, stłumienie rokoszu kozackiego pod Rohatynem, napady tatarskie i t. d. Nawet mniejsze wypadki, które miały jednak rozgłos w całym kraju, notuje Wielewicki, jak: zabicie „dyabła44 Stadnickiego* przez Opalińskiego, porwanie panien Dembińskich z klasztoru św. Agnieszki przez Aleksandra Koniecpolskiego, elekcye i ingres nowych biskupów i t. d. Wszystko to wprawdzie przechodziło zakres pracy Wie-lewickiego, skoro jego zadaniem było kreślió tylko dzieje domu św. Barbary, ale Wielewicki nie rozumiał historyi zakonu bez dziejów ojczystych. A postępowanie jego, to najlepszy dowód przeciwko tym, co posądzają niesłusznie zakon jezuicki, że dąży do zatarcia wszelkich uczuć narodowych w swoich członkach. Wielewicki pozostał Polakiem, gorąco kochającym swój kraj, mimo, że przywdział znienawidzoną sukienkę Lojoli , interesuje się wszystkiem, co się tylko stało w jego miłej Ojczyźnie, cieszy się jej szczęściem i powodzeniem, a każdą klęskę odczuwa on żywo. Długie nawet lata pobytu w zakonie nie oziębiły bynajmniej tego serca polskiego. Jakiż doskonały dowód tego złożył, mówiąc o profesorach retoryki, których sprowadzano z Belgii. „Niektórzy z naszych — pisze on — sądzili, że nie masz w naszej prowincji sił dostatecznych do uczenia humaniorów, że przeto potrzeba ich sprowadzić skądinąd, choćby z wielkim nakładem. Przybyli z Belgii do Krakowa 2 sierpnia: O. N. Saufius i O. K. Malapertiusz i uczyli naszych przez dwa lub trzy lata, ale ta nauka szła bardzo tępo. Sami bowiem Belgowie powiadali, że takiej pracy, jaką nasi podejmują, ucząc humaniorów, a zarazem poprawiając zadania uczniów obok wielu lekcyj, oni bynajmniej nie są w stanie podołać, przytem wikt im nasz nie służył, a wreszcie sami spostrzegli, że wśród nas nie brak poetów i mówców znakomitych. Po kilku więc latach — dodaje nasz Wielewicki — potrzeba ich było odesłać do ich prowincyi i nadaremno poszły koszta na ich sprowadzenie i odesłanie14 (str. 109)..