OJCZE NASZ. 393
Ja noszę ją i żyję; jeszczem nie zwiędniała. . .
Kto wie ? może daleko śmierć tak upragniona.
Lat pięć, dziesięć, dwadzieścia będę jej czekała,
Z tą raną zawsze w sercu, z tym rakiem śród łona,
Który wiecznie ma wzrastać — ziele jadowite,
Aż mnie wyssie, pierś przedrze splotami strasznemi. ..
Na wsi choć zabijają bydlę już zużyte,
A mnie !. . . Pocóż mi dalej wlec się po tej ziemi P
Gdy zabili mi dziecię moje lube, brata,
Nie mam ja teraz więcej już celu istnienia...
Ach ! mieć tu, trzymać w ręku, policzkować kata,
W twarz mu plunąć, a potem dławić do zduszenia !. . .
Zwyciężono ich, dobrze! lecz uszedł tłum mnogi,
Niejeden da im pomoc, ukryje, ocali,
A Bóg im z mieczem zemsty nie zastąpi drogi.
Nie, nigdy! być nie może! Myśl mię o tern pali...
Od tej zbrojni potwornej już inną być muszę;
Dawna pobożność moja wygasła odrazu ;
Ja z ludu ! — odnalazłam mą pierwotną duszę ;
Moich cierpień nie zgoi próżny dźwięk wyrazu
O nadziei, o Bogu, który niebem spłaca.
Od wczoraj łzy me piję; trucizna to dziwna,
Pali wprawdzie wnętrzności, ale rozum wraca.
Dziś mi jasno. .. Ten, w kogo wierzyłam naiwna —
Jest niczem! bo grzech górą, złe mu się opiera.
Tak! Bóg ten złym być musi, albo niedołężnym,
Jeśli rzuca świętego na ofiarę zbira,
Stał się przeciw aniołom szatanów sprzysiężnym!
ł dziś nie chce dozwolić, abym się pomściła!
Ha! ten Bóg przenajświętszy, któregom wielbiła,
Już nie wierzę weń więcej! —- Ha! niech ksiądz przychodzi!
(Gdy domawia tych ostatnich słów, proboszcz, starzec z siwą głową, pojawia się w głębi, przechodzi przez ogródek i zatrzymuje się w progu
pokoju. Panna Róża spostrzega go).
Już przyszedł.
jScENA IV.
PANNA RÓŻ A, ICS. PKOBOSZCZ.
ks. pkoboszcz (idąc Im niej). Biedne dziecię!