Dominik: „Tata i ja”.
„Od czasu do czasu myślę, że — kto wie? - może kiedyś będę mu za to wdzięczny”
- Nie chciało mi się wierzyć, że jakieś nieskomplikowane ruchy mogą mieć wpływ na to, co myślę i - przede wszystkim - na to, jak myślę. Nie chciało mi się pomieścić w głowie, że tak prostym sposobem można pozbyć się takiego problemu jak dyslek-sja. Na dodatek masaż, jaki panie Krysmalska i Miler robiły mi przed każdą sesją ćwiczeń, nie należał do przyjemnych. Często był bardzo dokuczliwy. Bolesny. Podobno na początku byłem zbyt usztywniony i zbyt spięty, żeby gimnastyka mogła przynieść tak szybko rezultat, jak to zdarza się u innych. Najpierw należało rozluźnić mięśnie i „trakcje przesyłowe” impulsów nerwowych.
- Nie lubiłem też pić wody, do czego mnie zmuszano, woda była na dodatek niegazowana. A przekonywania obu Pań, że powinienem jak najmniej oglądać telewizję i ograniczyć godziny
64
Biblioteka Z d row ego Człowieka
Ispędzane przed komputerem, na pewno nie mogły mnie ucieszyć.
- Jakby tego wszystkiego było mało, doszły do tego zioła. Brrr... Musiałem pić je zamiast „mirindy” i soków. Najgorsze, że miałem je pić regularnie. A ja niczego nie lubię robić regularnie i systematycznie. Uwielbiam niczym się nie przejmować i żyć każdą chwilą z osobna.
Wiem, że swoim narzekaniem na masaż i gimnastykę często denerwowałem tatę, który zachęcał mnie, żebym ćwiczył co najmniej dwa razy dziennie (i to wolno, starannie, dokładnie, a nie rach-ciach-ciach i już). Tata uważał, że to moja wielka szansa (tak mówił) i dziwił się, że ja tego tak nie widzę. Twierdził, że wysiłek, jaki muszę w to włożyć i tak jest nieproporcjonalnie mały w stosunku do korzyści, jakie mogą z tego wyniknąć. W tym swoim namawianiu i przekonywaniu był bardzo wytrwały. Od iczasu do czasu tak sobie myślę, że - kto wie? - może kiedyś będę mu za to wdzięczny.
- O tym, że mój opór (tak, bo był to opór) zelżał, zadecydowało spotkanie z panem Andrzejem Wójcikiewiczem, który kiedyś odwiedził nas w domu. Był wtedy u nas z wizytą wujek Arkadiusz. Rozmawiali między innymi o dysleksji. Pan Wójcikie-wicz przekonywał mnie, jak wielkie możliwości ma ludzki mózg. Mówił, że jeszcze bardzo niewiele wiadomo, jak mózg pracuje i że w przyszłości na pewno uda się wypracować różne metody, które poprawią sprawność działania umysłu. Przekonywał też, jak ważne jest nastawienie człowieka do tego, co robi i jak mele można dokonać siłą woli. Żeby mi to zademonstrować, wykonał nawet jedno przedziwne doświadczenie, które z zapartym tchem wspominam do dziś.
- Usiadłem na krześle, a pan Wójcikiewicz razem z mamą, tatą i wujkiem Arkadiuszem na komendę pana Andrzeja, jednym ruchem unieśli mnie do góry, w powietrze, i to posługując się przy tym tylko jednym, jedynym palcem. Gdybym tego sam nie przeżył, na pewno nigdy bym w to nie uwierzył. Byłem zdumiony, bo w momencie, kiedy unosiłem się do góry, wydało mi się,
65
Jak wyleczyłem dziecko z dysleksji