jak wyleczyłem dziecko z dysleksji0004

jak wyleczyłem dziecko z dysleksji0004



padku Dominika (na szczęście!) nie była to dysleksja najgłębsza — ograniczała się w zasadzie do kłopotów z koncentracją i do trudności w opanowaniu ortografii. Ale mimo że Dominik kłopotów z czytaniem nie miał i tak był to deficyt kłopotliwy i dotkliwy. Tym bardziej że początkowo wydawało mi się, iż jeśli dziecko przysiądzie fałdów, to na pewno szybko przezwycięży wszystkie kłopoty. „Trzeba go tylko zachęcić do wzmożenia wysiłków - myślałem - to na pewno z czasem wszystko się wyrówna”. Wtedy, na początku naszej wspólnej dyslektycznej drogi, wprost nie mieściło mi się w głowie, że jakiś wyraz można napisać trzydzieści razy prawidłowo, a za trzydziestym pierwszym razem dokładnie z tym samym błędem, który spowodował konieczność trzydziestokrotnego ćwiczenia jego pisowni.

A jednak właśnie tak było! „Wałkowanie” ortografii w specjalnie w tym celu założonym zeszycie formatu A4 nie przynosiło najmniejszych rezultatów. Ani Dominik, ani ja nie mogliśmy się z tym pogodzić! Sprawa dotyczyła nie tylko tego, czy „u” ma być otwarte, czy zamknięte, nie tylko „ż” i „rz” czy „h” i „ch”. Osobny nrohlam itanowily zmiękczenia („ń” czy „ni”; „ć” czy „ci”; „ź” „zł"), ZumiaMi „zakończenie” Dominik potrafił napisać „zabulili wille"; zainlait „chodzić" - „chodzici”. W tym ostatnim l<i/Ypmlku iiwlerdzcnie, żc bezokoliczniki zawsze kończą się na lumką" jakoś nie trafiało mu do przekonania. On to teore-im /nic wiedział) tuk lamo jak wiedział, iż „który” piszemy przez „ii" Teoretycznie. (idy natomiast przychodziło do praktyki...

(!o prawda Dominikowi nie zdarzało się tak jak niektórym dydaktykom zamiast „kot” napisać „tok” (a więc zapisać litery dokładnie w odwrotnej kolejności), ale dość często - zwłaszcza w młodszych klasach - brzuszek litery „p” zamiast po prawej stronie, znajdował się po lewej, „b” wyglądało jak „p”, które wykonało obrót o 90 stopni, a ukośna poprzeczka drukowanego dużego „N” biegła z dołu w górę, a nie z góry na dół. Nagminnie zapominał też o interpunkcji (mogłaby dla niego nie istnieć), a zdanie rozpocząć od wielkiej litery udawało mu się tylko od czasu do czasu.

18


Biblioteka Zdrowego Człowieka

I )ziecko miało też duże kłopoty zarówno z pisaniem z parnię «i, jak i z przepisywaniem tekstów znajdujących się na tablicy. Dominik po prostu pisał znacznie wolniej niż jego niedyslektycz-ni koledzy i koleżanki, co często kończyło się tym, iż nie był w nianie zanotować, co jest zadane do domu (jakie były tego konsekwencje, łatwo się domyśleć). Niechętnie też odrabiał pi-icmne prace z języka polskiego. W wypracowaniach zawsze dążył do maksymalnej lakoniczności i zwięzłości, a jak wiadomo, akurat w przypadku tego przedmiotu - inaczej niż w matematyce - nie zawsze jest to zaletą.

Jeszcze gorzej było z angielskim, gdy w szkole, w piątej klasie, rozpoczęła się nauka tego języka. Angielska ortografia doprowadzała syna do szewskiej pasji (mnie, starającego się mu pomóc, szczerze mówiąc, także). To, iż coś pisze się całkiem inaczej niż się mówi, dla mojego małego dyslektyka stanowiło wprost niewyobrażalny koszmar. Nie dość, że miał kłopoty z polską ortografią, a tu doszły jeszcze jakieś obcojęzyczne dziwolągi. Ustnie Dominik potrafił opanować zadany materiał (oczywiście pod warunkiem, że odpowiednią ilość razy go przećwiczył), ale zapisanie tego samego z ograniczoną ilością błędów często okazywało się niemożliwe.

Brak koncentracji najbardziej dawał znać o sobie na matematyce. Jeśli ciąg obliczeń był bardzo długi, Dominikowi „sił” często wystarczało tylko do pewnego momentu, a dalej już nie był w-stanie zapanować nad pozostałą częścią działań. Także gdy zadania tekstowe były zbyt skomplikowane, gubił się w ich treści. Tabliczka mnożenia - co typowe dla dyslektyków - również przychodziła mu z dużymi oporami. Często łapałem go na tym, że zamiast mnożyć, mozolnie dodawał określoną ilość razy daną liczbę, a gdy mimo to wynik był nieprawidłowy, Dominik niefrasobliwie stwierdzał: „136 czy 138 — co to za różnica? Przecież w przybliżeniu to i tak to samo. W sumie więc na jedno wychodzi”.

Jak widać - swoje kłopoty chłopak potrafił racjonalizować nie bez dozy humoru. W ogóle — od najmłodszych lat był pełną po-

19


Jak wyleczyłem dziecko z dysleksji


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
jak wyleczyłem dziecko z dysleksji0041 Ruchy naprzemienne. Prawa ręka do lewego kolana. Prawe kolano
44534 jak wyleczyłem dziecko z dysleksji0015 Dysleksjd według, Dominika -    Znaczeni
jak wyleczyłem dziecko z dysleksji0021 ■ Czy będzie wycieczka na Kretę? Czy na pewno zobaczę labiryn
jak wyleczyłem dziecko z dysleksji0003 Jak twierdzą twórcy mikrokinezyterapii, powiązanie organów we
jak wyleczyłem dziecko z dysleksji00004 Jest lipiec. Upały. Już niedługo Dominik ma jechać do Grecji
jak wyleczyłem dziecko z dysleksji0002 a właściwie ucisk specjalnych punktów na ciele, które korespo
jak wyleczyłem dziecko z dysleksji0020 - Nie słyszałem o czymś takim. Ale na pewno można spróbować.
jak wyleczyłem dziecko z dysleksji0026 Szczerze mówiąc, nie wiem. Raczej interesowały mnie zmiany u
jak wyleczyłem dziecko z dysleksji0027 Dominik: „Tata i ja”. „Od czasu do czasu myślę, że — kto wie?
jak wyleczyłem dziecko z dysleksji0053 dobrze zaobserwował na przykładzie swojego syna: kinezjologia

więcej podobnych podstron