Piotr Krywak
Pożegnanie ze Stanisławem Lemem
Iporzuciwszy gniew, nadzieję, pychę,
Wolni od pragnień, i wolni od burz, Dziękczynnych westchnień ślemy modły ciche, Ktokolwiek jest tam pośród gwiezdnych głusz, Za to, że dożyć dni żywota dano,
Za to, że nigdy raz zmarli nie wstaną,
/ rzek gwałtownych nurt, zmącony pianą, Zawinie kiedyś w głąb wieczystą mórz.
(Swinburne)
Pokora... To słowo przychodzi na myśl zawsze, gdy czytam wiersz Algemona Charlesa Swinburne’a; te osiem zaledwie linijek, jakie w finale Głosu Pana (jednej z najlepszych powieści Stanisława Lema) cytuje - wyciągnąwszy wnioski z fiaska projektu „Masters Voice” - profesor Hogarth. Pokora, której daremnie uczy nas kontakt z ogromem i pełną tajemnic naturą Wszechświata; którą nakazuje wręcz ludzka ułomność, znikomość, nietrwałość... Pokora, o potrzebie, której wciąż, a dziś może szczególnie, trzeba
przypominać...
Nie ma już Tego, kto to czynił, kto tę potrzebę konsekwentnie uświadamiał. Nie ma Pisarza, którego książki towarzyszyły pierwszej powojennej generacji, zaczynając się ukazywać, gdy przychodziła na świat, i mnożąc, w miarę jak mijały jej szkolne lata, młodość i wiek dojrzały - aż po próg starości; książki ożywiające wyobraźnię, kształtu-jące zrazu dziecięcy, naiwny optymizm, a potem, 140 kiedy ich przybywało, ona zaś dojrzewała i wśród
- politycznych wstrząsów przeżywała swe najlepsze
dni - sugerujące sceptycyzm, rozwagę i ostrożność, by w końcu ujawnić niepokój, rozczarowanie i pesymizm, coraz rzadziej słodzone gasnącą nutą nadziei... Choć starszy od owej formacji o ćwierć wieku, Ten, którego już nie ma, zdawał się z nią dzielić fascynacje, porażki i gorycze - lokalne,
z historycznych i polityczno-społecznych wynikające uwarunkowań, lecz przede wszystkim cywilizacyjne, sprzężone z kierunkami rozwoju, które wybrała, i w które podąża ludzkość. Tak bardzo przywykliśmy do Jego wśród nas obecności, iż wierzyć się nie chce, że odszedł, by się przekonać, jak jest naprawdę „tam pośród gwiezdnych głusz...” Jako przedstawiciel tejże generacji, z prozą Lema zetknąłem się na początku lat sześćdziesiątych. Nie pamiętam już, którą z Jego powieści przeczytałem najwcześniej. Może byli to Astronauci, a może Śledztwo, mniej wtedy nastolatka skłaniające do refleksji, taką samą za to budzące grozę, jak poznawane równolegle nowele Stefana Grabińskiego... W licealnym podręczniku znalazłem scenariusz słuchowiska radiowego Czy pan istnieje, Mr
Konspekt nr 1/2006 (25)