Niekiedy przeżywamy żal z powodu upływu czasu i niemożności powrotu do tamtych chwil, ale też chętnie do nich wracamy pamięcią w samotności albo w rozmowach z przyjaciółmi. Miele rzeczy i zdarzeń, które dzisiaj oceniamy negatywnie, w kontekście przeżyć z młodości nabiera
innych przymiotów
zygnować z wyuczonych schematów i ciągle narzeka: „Przecież tyle lat uczciwie pracowałem, nikogo nie skrzywdziłem... a teraz?”.
Jego rówieśnicy zrozumieli sens zachodzących zmian i po dokonaniu oceny przeorganizowali sobie życie. Zdaniem mojego przyjaciela takie osoby zasługują na potępienie, są karierowiczami, koniunkturalistami. „Niech tylko wrócą tamte czasy, to wtedy zobaczymy, kto będzie górą”. Opisałem przypadek skrajny. Jest on raczej smutny niż zabawny. Najsmutniejsze jest to, że człowiek ten odrzuca wszystkie racjonalne argumenty, a nie mogąc pogodzić się z aktualnym stanem rzeczy, systematycznie podupada na zdrowiu.
Spaczona pamięć historii występuje, jak wspomniałem uprzednio, głównie u osób zamkniętych na doświadczenia. Bynajmniej jednak nie jest wadą wyłącznie u tej kategorii ludzi. Zdarzenia z przeszłości, których doświadczyliśmy za młodu zakodowały się w naszej pamięci już nie jako bliżej nieokreślona historia, ale jako historia naszego życia. Pamięć o nich jest naszą własnością, jako jedna ze składowych naszej osobowości. Tym bardziej jesteśmy przywiązani do wspomnień, im bardziej kojarzą się nam z przyjemnymi doznaniami. Już samo wspomnienie młodości jest ze swej natury przyjemne, a niekiedy wzniosłe. Nadaje specyficzną barwę innym wspomnieniom, nie zawsze przyjemnym, które wytwarzają swoisty, podniesiony nastrój powodowany tym, co już odeszło w przeszłość.
Niekiedy przeżywamy żal z powodu upływu czasu i niemożności powrotu do tamtych chwil, ale też chętnie do nich wracamy pamięcią w samotności albo w rozmowach z przyjaciółmi. Wiele rzeczy i zdarzeń, które dzisiaj oceniamy negatywnie, w kontekście przeżyć z młodości nabiera innych przymiotów. Powiedzmy, że mieszkaniec Nowej Huty umawiał się na randkę o godzinie szesnastej w Alei Róż, pod pomnikiem Lenina. Czy z tego powodu, ze dziś oceniamy tę historyczną postać jako człowieka nieprzyjaznego Polsce, nasz randkowicz (lub randkowiczka)
ma traktować swą sympatię jako krwiożerczego reprezentanta sowieckiego imperializmu? Jeśli ktoś postąpiłby w ten sposób, zasługiwałby na współczucie, podobnie jak mój przyjaciel, który dzisiaj czuje się bezradny w obliczu przemian. Jako psycholog odradzałbym serdecznie traktowania takich wspomnień w Orwellowskim „grobie pamięci”. Nie ma racjonalnego powodu, aby zaprzeczać swej historii życia. Historia narodów i państw toczy się niezależnie od intencji i działań pojedynczych ludzi, nie widzę zatem podstaw do przeżywania poczucia winy z powodu własnego istnienia w niezbyt świetlanej przeszłości. Nie oznacza to jednak, że trzeba rozgrzeszać działania występne, krzywdzące innych w imię jakiejś wartości, uznawanej niegdyś za sacrum, mimo że z samej swej istoty miała ona charakterprofanum.
Do tej kwestii wrócę w następnym felietonie.
Leszek Wrona
Konspekt nr 1/2006 (25)