solwent polonistyki opuszczał uczelnię z dość mglistym pojęciem na temat „czytadeł”.
Dziś sytuacja niewiele się pod tym względem zmieniła, choć w świadomości konsumentów „lżejszej” beletrystyki funkcjonuje mnóstwo terminów - przejętych głównie z krytyki anglosaskiej - odnoszących się do nowych odmian gatunkowych, terminów, których na próżno szukalibyśmy w książkach
0 poetyce i w specjalistycznych leksykonach. Słownik literatury popularnej i 1997 r., praca zbiorowa pod red. Tadeusza Żabskiego, stara się co prawda wypełnić powstałą lukę i zasługuje - jako przedsięwzięcie pionierskie - na uznanie, ale i on nie zadowala odbiorcy, nie zawierając wielu istotnych informacji, np. hasła technothńller. A już to tylko pojęcie okazuje się workiem bez dna. Uchodzący za twórcę gatunku Michael Crichton w jednym ze swych ostatnich utworów (Linii czasu) zmieszał ze sobą konwencje: powieści przy godowej, sensacyjnej, klasycznej science fiction i opowieści o światach równoległych, historycznej oraz robinsonady. Tego samego terminu używa się jednak w charakterystykach niektórych powieści Toma Clancy ego czy Stephena Coontsa, a są to utwory nieprzypomi-nające w niczym dziel twórcyJurassicPark. Pojęcie zostało wchłonięte przez język, tylko - co oznacza?
Zarówno badania literatury popularnej jak
1 uwzględnienie jej problemów w dydaktyce akademickiej, zwłaszcza w przypadku bibliotekoznawstwa, filologii polskiej i niektórych filologii obcych o specjalności nauczycielskiej, stają się jednak powoli koniecznością. Opisywana tu beletrystyka trafiła bowiem, choć w ograniczonym stopniu, do programów szkolnych. Nie omija się już w nich fantastyki naukowej: w różnych latach uczniów obowiązywała znajomość nie tylko tekstów Stanisława Lema, którego pisarzem popularnym nazwać można jedynie ze względu na liczbę czytelników, ale i Konrada Fijałkowskiego, Macieja Kuczyńskiego, Jerzego Broszkiewicza, Raya Bradbury ego, Aldousa lłuxleya, braci Arkadiusza i Borysa Strugackich. W lekturach nadobowiązkowych pojawiły się też książki Johna Ronalda Reu-ela Tolkiena, Ursuli Le Guin i Andrzeja Sapkow-skiego, reprezentujące nurt fantasy. Uczy się o Arthurze Conan Doylc u i jego Sherlocku Holmesie.
Do spisów lektur trafiły: Przeminęło z wiatrem Margaret Mitchell, Egipcjanin Sinuhe Miki Wahanego i Ptasiek Williama Whartona.
Polonista i nauczyciel języka obcego nie unikną już zatem lekcji o pisarzach popularnych i ich utworach. Do tego należy ich przygotować równie dobrze, jak do nauczania o Słowackim. Bibliotekarz musi natomiast - w przypadku prośby czytelnika o radę - wybrać z morza „czytadeł” książkę lekką, lecz oryginalną i sprawnie napisaną (bo i w tej sferze są pozycje lepsze i gorsze), a przy tym odpowiadającą gustowi odbiorcy. Bez wiedzy o tym, co w beletrystyce dla mas najdoskonalsze, ani nie spełni swej doradczej roli, ani nie będzie miał pewności, o co warto uzupełnić księgozbiór.
Współczesny nauczyciel - humanista potrzebuje wiedzy, która umożliwi mu nawiązanie kontaktu z tymi uczniami, którzy niczego, poza literaturą popularną, nie czytają. Nie może sobie pozwolić na wybałuszenie oczu, gdy usłyszy pytanie o prozęjoh-na Grishama czy Jackie Collins. Nie wolno mu okazać pogardy dla fantasy i romansów. Wzgardzenie tym, co poznawane dobrowolnie, zniechęci tylko do lektury. Natomiast dyskusja, w toku której ukazana zostanie schematyczność i eskapistyczny charakter prozy budzącej zainteresowanie i spontanicznie czytanej, może zachęcić do sięgnięcia po książkę znacznie wartościowszą i ambitniejszą.
0 „czytadłach” trzeba tedy coś wiedzieć.
Literatura popularna nie będzie zapewne nigdy głównym nurtem badań filologów. Nie stanie się też najważniejszym przedmiotem akademickiego nauczania. Jej istnienie trzeba jednak dostrzec i uwzględnić, by przyszłych nauczycieli dobrze przygotować do zawodu. Problemy „lekkiej” beletrystyki, jej poetyka i historia, mogą stanowić temat wykładów monograficznych, przedmiotów do wyboru a nawet seminariów dyplomowych.
Bo nadszedł czas, w którym współczesny Bla-daczka na kolanach błaga o przeczytanie Kordiana, a zbrojny w Kodeks Ucznia, rozparty na krześle Gałkiewicz, piękną, uczniowską gwarą replikuje: „Stary, nie ściemniaj. Słowacki to zgred”.
1 dobrze jest, gdy dodaje. „Wolę Ludluma”.
Piotr Kryuuk