13
etyka i poetyka
- Bardzo cenię poezję autentyczną, ale w tym przypadku wszystko jest wprostwmordowskie. To zaś dyskwalifikuje wszystkie te teksty. Zamiast poezji mamy tu do czynienia z hasłami propagandowymi. Dla przykładu i żeby nie szukać daleko pozwolę sobie odczytać fragment tekstu SCAT otwierającego tomik:
Possie kutasa Prodigy'ego, zje nawet jego gówno, później w mordą strzeli zarejestrują to kamery, dostrzegą radosny flow chłopacy spod celi, sraką na klacie, łańcuch platynowy z diamentami, posmak kariery.
- Sami widzicie drodzy koledzy, że tu nie ma grama poezji. Zamiast tego mamy jakąś odmianę naiwnej kontry, manifestu robotniczego, prostego w słowach, prostego w środkach wyrazu, skierowanego do prostych ludzi.
- Hmmm - mruknął pan B.
- Albo inny przykład. Weźmy takie Zaćmienie. I co w nim mamy? Ano kolejny manifest. Burda pisze:
w postaci władzy iluzjonistycznej ułudy, na obraz boży który bielą i mocą przemówi by oddać jej pokłon by móc kupować i sprzedawać
I doprawdy nie widzę tu żadnych możliwości interpretacyjnych, nie widzę niczego, co skusiłoby do głębszej refleksji, bo wszystko jest dane wprost.
Wśród uczestników spotkania zapadła cisza. Pan B wertował spokojnie kolejne strony tomiku ArcyludzJcie, obce, pan A cieszył się w duchu, że przekonał pozostałych krytyków do swojej racji. Pan C siedział na krześle i ostentacyjnie drapał się po jajach. I to on jako pierwszy przerwał milczenie.
- Matołku, a czytałeś NIC, który Burda napisał sobie na urodziny? Spróbuj przez ten tekst spojrzeć na całość...
- To nic nie zmieni - przerwał mu pan A. I to był kolejny błąd, który popełnił w trakcie dyskusji. Jego skutków nie było dane mu poznać w tym życiu. Leżał bowiem martwy na podłodze, a z rozbitej głowy wyciekała galaretowata substancja. Pan C pochylił się nad ciałem i powiedział do pana B:
- Patrz pan, jakie gówno miał w głowie. Kto by pomyślał.
Pan B należał do zaprawionych krytyków literackich. Był świadkiem o wiele bardziej drastyczniejszych scen w swoim życiu zawodowym. Wielokrotnie widział, jak rozwścieczeni poeci rzucali się z piłami STIHL’a na nieprzychylnych im krytyków, dlatego trup, który krwawił w tej chwili na posadzce, nie robił na nim specjalnego wrażenia. Podrapał się po łysinie i zapytał:
- Czy to było konieczne?
- A chuj! Właśnie, że było! - odpowiedział pan C, który bezskutecznie próbował opanować wzburzenie.
- A dlaczego?
- Bo, żaden wyciumkany, wychuchany, salonowy krytyczek nie może czytać tekstów Burdy.
- W tam, bez przesady, może jednak znajdzie się taki...
- Gówno! Zobacz jak Burda został potraktowany przez redaktorzynę, który pozlepiał jego teksty - przerwał mu pan C.
marek trojanowski