6
etyka i poetyka
- Prawdę? Co za prawdę? O co tu chodzi? - zapytał rozglądając się dookoła. Dopiero teraz zauważył, że całe otoczenie oraz mistyczna atmosfera miejsca, w którym się znalazł nie przypominała auli Uniwersytetu Freiburskiego.
- Tylko spokojnie - uspokajał go mistrz - Jesteśmy tu po to, by ci pomóc.
- Jak? Mi? Mi nie trzeba pomagać! - spanikował Roman, który poczuł, że coś tu jest nie tak. Kiedy zaczął się wyrywać, starszy pan rozkazał pozostały:
- Związać go!
Po chwili wszystko wróciło do ładu. Ognisko płonęło, członkowie bractwa stali w okręgu, którego jednym z ogniw był związany i zakneblowany Roman.
- O wielki! Przybądź! Zaklinam cię! - powiedział głośno mistrz i zaczął recytować wiersz numer jeden. Gdy dotarł do strofy:
Gdzie indziej znaczy coraz bardziej tutaj.
Nie ucieknie się ogrodzeniom, przecieknie topniejącą zmarzliną w głąb.
Na zewnątrz rozpętało się piekło. Pioruny biły z piekielną mocą, tak jakby chciały rozerwać ziemię i wydobyć z niej najgłębsze tajemnice, wszystkie te, które ona pochłonęła od początku swego trwania. Temu wszystkiemu wtórował skowyt Fenrira, który widocznie miał nadzieję na to, że tym razem uda mu się wydostać i ostatni raz zaszaleć. Na twarzach braci pojawił się grymas przerażenia. Każdy z nich czekał na ten dzień, na chwilę, w której spełni się ich misja. Ale kiedy poczuli delikatną i narastającą w sile wibrację pod stopami, wiedzieli, że czymś innym jest czekać-na a czymś innym jest spotkać-to-coś-tu-teraz. Mistrz ignorował trwogę współbraci i czytał dalej:
Pozostawiać, nie pozostając.
Po obu stronach stalowej siatki świecą rozsypane zawilce
Po słowie „zawilce” nagle wielki słup światła buchnął z ziemi. Zaklęcie przywoławcze odniosło skutek. Bracia padli na kolana, a mistrz nie ośmielając się podnieść głowy powiedział głośno:
- Endlich ist es so weit! Herzlich willkommen Herr Heidegger!
I właśnie w tym momencie, gdy spodziewał się usłyszeć jakieś zdanie po niemiecku, rozbrzmiała piosenka:
Oh baby, baby Oh baby, baby Oh baby, baby sialalalallaa How was I supposed to know, That something wasn't right here...sialallalalalalala
Bracia, gdy to usłyszeli zerwali się na nogi. Zaczęli się przyglądać istocie, która przywołali. Zamiast starca z tysiącem zmarszczek na czole pojawiła się blondwłosa dziewczynka, która nie znała ani słowa po niemiecku. Podchodzili do niej kolejno. Niektórzy, bardziej śmiali, dotykali jej. Sprawdzali, czy aby proces materializacji ducha nie został w jakiś sposób zakłócony. Ale okazało się, że jest postać ta jest na wskroś cielesna, realna.
- Mistrzu! Coś poszło nie tak - powiedział jeden z braci.
- Faktycznie - odparł starszy pan, wsłuchując się w słowa piosenki, którą śpiewała blondistota. Kiedy usłyszał:„Give me a sign..sialala....Hit me baby one morę time" rozkazał:
- Zdejmijcie mu knebel!
Jeden z braci podszedł do związanego Romana i wyjął szmaciany gałgan z jego ust. Mistrz podszedł do niego i powiedział: marek trojanowski