Pytam go o Urn wózek, a on wyjaśnia, oic ma nóg. Mu na no je amputować w wyniku choroby układu krążenia, która dotknęła go nagle około trzy lata temu. Trudno w to uwierzyć. Ale Yoorf nic powraca do lego tematu, chyba że ja to robię; po pięciu minutach 2upełnie zapominam, że rozmawiam z człowiekiem na wózku inwalidzkim. Jego zachowanie nic skłania do lilośd. Nic znaczy to. że Yoors buntuje się przeciw litości jak ktoś. kto wydąje się dzielnie znosić kalectwo. Po prostu nie zwraca uwagi na swoje okaleczenie
Jednak moje pytania dotyczące operacji przypomniały mu pewną cygańską histonę i już ją opowiada, gestykulując często i mówiąc z silnym, jakby słowiańskim akcentem: — Kiedy byłem w szpitalu nie mówiliśmy o tym nikomu. Absolutnie nikomu. Nie chcieliśmy, aby ludzie przychodzili przez cały dzień z wyrazami współczucia, chcieliśmy powrócić do normalnego żyda. Ale tej samq nocy. gdy wióałcm do domu ze szpitala, o trzeciej nad ranem dzwoni telefon. Ktoś mówi p*. cygańsku, więc żona oddaje mi słuchawkę. To jakiś Cygan, którego głosu nie znam. dzwoni z Kopenhagi, będącej obecnie swego rodzaju mekką Cyganów. Zwraca się do mnie używąjąc mojego cygańskiego imienia. — Wania — mówi. — Słyszeliśmy, co się siało. Przyjeżdżamy
Trzy tygodnie później kolejny telefon Także o trzedęj nad ranem. Tym razem z Barcelony. — Nie martw się — powiada — Jesteśmy w drodze. Mówi Ncne Przez wiele lal podróżowaliśmy po Afryce Południowej. Rafi i jego kumpania przyjeżdżają z Australii Spolkąją się z nami w Montrealu, a polem przyjedzicmy do ciebie Nene? Rafi? A on wyjaśnia na swój sposób: — Jesteśmy synami Ruwy Kiedy ostatnio aę widzieliśmy już się goliłeś, my jeszcze nie Ruwę sobie przypominałem — Cygan, którego spotkałem w Hiszpanii jakieś trzydzieśd lal temu. Tylko jak przez mgłę pamiętałem, że miał małe dzieci.
Trzy tygodnie później znowu dzwonią. — Wania, jesteśmy Było ich trzydzaeścioro — jedenastu dorosłych i dziewięinaścioro dzied. Zatrzymali się w hotelu na Cooey lsland. Przewrócili to miejsce do góry nogami; dzied urządzały sobie wyścigi windami. Codziennie mnie odwiedzali Piekliśmy im całe świnie na palenisku. Kiedy wychodziliśmy z domu — lubili chińskie restauracje — procesja rozdągala się na długość kilku domów. Ludzie zatrzymywali samochody, zęby nam się przyjrzeć Jechałem na wózku, a oni podążali za mną; musiałem wyglądać jak szef mafii w otoczeniu świty. Zostali przez trzy miesiące, codziennie skladąjąc mi wizyty. A potem nagle wyjechali. Nie wiem. gdzie są teraz Ale... — Yoors uśmiecha się — któregoś dnia wrócą.
Pytam o gobeliny. — Cyganie za nimi przepadają — mówi Yoors — ale zawsze są trochę zdziwieni. — Do czego są a potrzebne? Dla nich przywiązanie do przedmiotu to coś nienormalnego. Nic lubią fotografii ani pomników. Żeby być szczęśliwym oic trzeba niczego specjalnego robić, zwłaszcza czegoś, co ma trwać długo w przyszłośd Szczęście to ludzie — rodzina, inni Cyganie, uczty Kariera nie jest powodem do dumy.
Czy Cyganie dalq podróżują po święcie jak wtedy, gdy ponad czterdzieści lat temu zaczynał z mmi wspólne życie?
—- Oczywiście. W Europie Zachodniej samochód campingowy zastąpił drewniany wóz, ale dalej używają tej samej nazwy — nwdoei. I dalej ustawiają je nocą półkolem. Tuląj w Ameryce rurdon to zwykle Lincoln Continental. Ale w niektórych częściach świata oic się nie zmieniło W 1967 roku byłem w Uzbckistaoic Jechaliśmy jakąś drogą (rosyjski przewodnik pokazywał mi miejscowe dzida sztuki) i nagle ujrzałem wąż pięćdziesięciu drewnianych wozów. Pięćdziesięciu! Och! — Proszę chwilę zaczekać — powiedziałem. — Wysiądę lulaj Podróżowałem z nimi przez cały tydzień To było cudowne. Można by pomyśleć, że mogą mieć trudności z wędrowaniem po Związku Radzieckim, gdzie wymagane są paszporty wewnętrzne gdzie istnieją prawa zabraniające koczowania, itd. Ale jakoś dawali sobie radę. Kiedy tylko przyjeżdżali do jakiegoś miasteczka, zjawiała nę milicja. Cyganie przepraszali, że nie mają przepustek i mówili: — Jcdziemy tylko na wesele kuzyna. To nie w tym miasteczku, ale w natępnym — Aha. to znaczy w Otcziestwic? (czy gdzieś tam) — mówili milicjanci, dochodząc do wniosku, że pozwolą tamtejszym władzom zająć się problemem tych „nielegalnych” ludzi — Tak! W Otcziestwic! Właśnie — mówili Cyganie i robili wiele szumu pytając o drogę A milicjanci oa to: — Dobra, jedźcie dalej Podróżowali tak miesiącami przez cały Związek Radziecki Rosjaoie mają słabość do Cyganów, zwłaszcza po trzeciej wódce
Cyganie — jak twierdzi Yoors — łatwo przestawiają się na pracę, która nąjlcpiej trafia w potrzeby krąju, w którym przebywają. W Ameryce Łacińskiej są często blacharzami. W Meksyku jeżdżą ciężarówkami z zasilanymi na baterię projektorami filmowymi, pokazując filmy w małych wioskach pozbawionych elektryczności. W Stanach Zjednoczonych pukają do drzwi domów i proponują umocowanie błotników. Kobiety wszędzie wróżą.
Cyganie dzielą się na cztery główne plemiona i wiele podplemion Niektórych Yoors w ogóle oie bierze pod uwagę, zwłaszcza tych, którzy zaprzestali wędrówek prawdziwych Ram i osiedli na dobre w jednym kraju, czasami aktywnie angażując się w zorganizowaną przestępczość. Inni —jak jego własne plemię Lowara — rozwinęli niezmiernie surowy kodeks honorowy, chociaż zwykle dotyczy on raczej ich wzajemnych stosuoków, a nie z Gadżami (nje-Cyganami)
Yoors miał osiemnaście lat i przebywał we Francji wraz ze swym cygańskim taborem, kiedy wtargnęli Niemcy. Czul się rozdarty między dwa światy. Cyganie nigdy jako grupa nic brali udziału w wojnie Dla Yoorsa ta decyzja była podwójnie trudna, bowiem Pulika chciał, aby Yoors poślubił Dżidżo. młodą kobietę z kampanii, która mu się bardzo podobała. Ujrzawszy jasny brzeg — pisze Yoors — zdecydowałem się do niego nie przybijać (Przeprawa, s. 22). Z żalem opuścił Cyganów i przedostał się do okupowanego przez Niemców Paryża, mając nadzieję prześliznąć się stamtąd do Anglii, aby przyłączyć się do armii brytyjskiej. Czekając na wydostanie się z kraju schronił się w żeńskim klasztorze Pewnego dnia jakiś człowiek zapukał do drzwi jego pokoju. Był agentem brytyjskiego wywiadu Przybył, żeby oznajmić Yoorsowi: „Chcemy, abyś wrócił i zorganizował dla nas Cyganów**.
W swej drugiej książce pt. Przeprawa Yoors opisał wydarzenia, które potem nastąpiły. Po wielu tygodniach wędrówki odnalazł swą kampanią i powitany został z ogromną radością Po powitalnej uczcie on i Pulika rozmawiali o wojnie, która lada chwila miała dotknąć ich samych Stojąc nocą na łące płomienny młody idealista przekooywal sceptycznego mędrca: — Tym razem, w czasie lej wojny — mówił Yoors Pulicc — Cyganie będą musieli złamać swą tradycję: faszyzm jest zbyt straszny; w samych Niemczech Cyganów wysyła się do obozów koncentracyjnych Pulika odpowiadał na to z uczuciem o tym, że celem żyda jest miłość; historia to zapis straconych złudzeń. — Trzymaj się z AMn od ideolog u — radził Yoorsowi. — Bywają kłamstwa, które łatwiej zdobywają posłuch niż prawda: odwaga umierania często maskuje tchórzostwo wobec życia. Pozostaw innym dochodzenie prawd oczywistych... pewnego dnia znowu nauczysz się otwierać zaciśniętą pięić (Przeprawa, s. 40) A polem, nagłe. Puhka polecił Yoorsowi. aby nawiązał łączność z ruchem oporu.
Następnie Pulika pospiesznie zarządził zcbraoic kris. rodzaj zgromadzenia przywódców wszystkich większych kumpnnii. Jest to cygański Sąd Najwyższy i dało decyzyjne Tradycyjny zjszd tysięcy wozów odpadał ze względu na wojsko na drogach i dlatego spotkanie odbyło się we francuskiej gospodzie na prowincji. Władzom, które patrzyły podejrzliwie na zbiorowisko tylu ludzi. Cyganie wyjaśnili, że gromadzą się oa pogrzeb czcigodnego starego Cygana zwanego Bcogcsiko Niam-
t
120