tęsknoty nic zostaną uznane za jewizjomzm"? Oczywiście zarzuty \akic mogą się pojawić, bowiem bezmiar zlej woli jest równic głęboki, jak owe tęsknoty do miejsc utraconych, jak już napisałem — mam realistyczny pogląd na rzeczywistość. Byłem przed wojną o wiele bliżej związany ze Lwowem niż z Krakowem, ale w Krakowie przyszło mi spędzić życie i już się zeń nie ruszę. 1 napisałem już też. że wszelka przemoc w regulowaniu spraw między narodami sprzeczna jest w samym swym założeniu z prawami jednostki, jak to się dziś bezustannie (ą bezpodstawnie) powtarza: niezbywalnymi. Co wydarzyło się w przeszłości, do przeszłości i tylko do przeszłości należy. To znaczy: do historii. A skoro do historii, to przekręcać tego cz> przemilczać nie należy, ale także nie wolno historii powoływać na świadectwo zmian, a już w szczególności „ulepszania' przyszłości Nic wydaje mi się, by ktokolwiek przytomny chciał dziś naprawdę dokonywać jakichś rewindykacji, chciał coś komuś zabierać w imię niegdysiejszych swych praw. Tęsknię do Lwowa i Wilna, a także do melancholii poleskiej, zadumy wołyńskiej, do wileńskiej puszczańskości i do szerokiego oddechu ukrainnych stepów. Ale tęsknię lak. jak tęsknię do Rzymu, gdzie tylekroć bywałem i gdzie się jakoś zadomowiłem. Nic, mc chciałbym zamieszkać ani na Litwie.
Lwów — fcated/a hi Jan — barok m usługach cerkwi (aicn Bernardy* MerrcyoJ
ani na Białorusi, ani na Ukrainie i z pełnym szacunkiem odnoszę się do narodowych aspiracji zamieszkujących je narodów, ale chciałbym — dla siebie i dla innych tęskniących — aby tamtejsze zabytki, a to znaczy: tamtejszą przeszłość uznano za naszą wspólną przeszłość.
Nie marzę o tym. by odzyskać dom mej młodości we Lwowie, ale chciałbym móc tam od czasu do czasu pojechać i czuć się w tym mieście tak. jak mi naszeptuje historia: źc było ono moje poprzez moich przodków, tak samo jak było miastem Ukraińców i Ormian. Żydów i Austriaków, a nawet Greków i Persów. Chciałbym tam i do wielu innych miejscowości na Wschodzie jeździć tak. jak jeżdżę od czasu do czasu do niektórych miejscowości na Zachodzie, gdzie dziś już także odnąjduję owe aromaty i trucizny czasu minionego, tych moich, własnych, najczulszych miejsc utraconych Nie jestem przeciwko jakimś konkretnym granicom politycznym Jeśli jestem już przeciwko czemukolwiek. to przeciwko wszelkim granicom, które dzielą narody i które właśnie wcale nic muszą być granicami rzeczywistymi, zapisanymi na mapach, ale takimi, które dzielą ludzi.
A już szczególnie nic uznaję granic w nauce. Ogromnie mmc cieszy, gdy autorzy zagraniczni interesują się sztuką polską, kiedy pan Knos i Crossley piszą o polskiej architekturze, a pani Tananajewa o polskim portrecie „sarmackim". Swego czasu z dwoma przyjaciółmi odbyłem wędrówkę wzdłuż i wszerz Rumunii, a odbyłem ją też trochę ze względu na tęsknotę do „miejsc utraconych**, tak bowiem wiele — zwłaszcza na Bukowinie — przypomina o także polskiej na tych ziemiach obecności. W wyniku tej peregrynacji powstała książka, która może niektórym mym rodakom zbliżyła sztukę tego kraju malowanych monasterów i drewnianych cerkiewek, a także warownych kościołów średniowiecznych i żywego skansenu w Maramuresz
Nauka przekracza granice i powinna zawsze łączyć, a nie dzielić. A kresy w świadomości Polaków pozostaną na zawsze, nie można się bowiem wyrzec własnej przeszłości tych. którzy modlili się w kościele czy cerkwi, w synagodze czy meczecie
Tadeusz Chrumowski
Lwó». fr•*»*«' kopuły kotooto podo«n.nik*A*k«ao
I6S