odnotowany skądinąd aż w papierach dworu andegaweńskiego, ani pompa poselstwa turecko-pcrskiego. pysznie odmalowana w Dianuou życia mego 1714-1764 Marcina Matuszewicza. ani nawet groza paraliżująca mieszczan po ścięciu Daniela Cybona. przypominana jeszcze w XIX wieku we Wspomnieniach x Wielkopolski Edwarda Raczyńskiego nie zmieniły, symetryzującego przeciwieństwa, widma wyrazu Wschowy.
Piętra i hierarchie duchowe żywego miasta wcielają się w substancję i wielka przestrzeń kultury duchowej, wystrzelająca ku górze farą, Jtryplą", klasztorem, synagogą, a kiedyś jeszcze kościołami szpitalnymi $w. Jerzego i św. Wawrzyńca, basztami $w. Mikołaja i Bożego Ciała, nabiera widzialności. Miarą i wagą. sensem i znaczeniem nasycają ją jednak prawdziwie dopiero dzieła wschowskich poetów, filozofów, moralistów, kaznodziejów, muzyków i malarzy, natchnionych duchem swej małej ojczyzny. Tragedie, śpiewogry i liryki Andreasa Gryphiusa, którego mógłbym nazwać Albrechtem DOrerem poezji, postylle i hymny pastora Waleriusza Herbergera zwanego Małym Lutrem, kroniki i rozprawy Samuela Fryderyka Lauterbacha. wizje religijne i moralne Szlichtyngów. epitafia i przestrogi Rafała Gutowskiego, kazania jezuity Józefa Rogalińskiego, a także sporządzone przez Walentego Zebrowskiego. braciśzka-laika od poznańskich bernardynów, malowidła ścienne w klasztorze i namalowane przez Juliusza Knorra dla zboru portrety mieszczan i pastorów, im później wykonane tym jaskrawsze lecz i głębsze w wyrazie dzieła artysty tracącego wzrok, naznaczone iście beethovenowskim piętnem I zarazem, bez wyrazistych oznak przejścia, pi z es t rżeń inna. krąg antropomorficznej materii, rzemiosło artystyczne, manufaktura, rękodzieło Wschowa mincerzy. szpilkarzy. konwisarzy, kołodziejów, szewców, sukienników, piwowarów, sztukatorów, drukarzy, aptekarzy, szmuklerzy. pasztetników, iwiecarzy, sprzedawców opłatków. A obok dziedzictwo trzecie, kształtująca los historyczny, historyczne imago pogranicznego miasta przestrzeń bezpośrednich powiązań z polityką i interesem fundowana przez mniej czy bardziej odlegle spory polityczne, pretensje terytorialne, ustawy państwowe, kościelne i wojenne, skupiony wokół zamku i ratusza światek ruchliwych urzędników królestwa i księstwa, burgrabiów i starostów, posłów i chorążych, stolników, podkomorzych, podczaszych, rotmistrzów, komisarzy, sędziów, rajców.
Pod Trzema Pasterzami (Drel Pastoren), strojnymi w barwy t ozdoby renesansowymi kamienicami, ulica Kaznodziejska, dawna Kacza, biegnie wprost na rynek Ostre jeszcze jesienne słońce wyostrza kontury budynków, fasady pokrywa świetlisty, wibrioący pyl, bokami wydłużają się denie. wpełza ciemność. Wywabia to pastelowe za dnia. miękkie barwy rynku, zmienia także, wyraźnie i bezwzględnie je tcometryzując. ponadokrągłe. ornamentalne kroje kamienic, gzymsów, wykuszy. Lecz ostre światło zaciemnia czytanie Wschowy, wydobywa bowiem barwy czarno-białe, kontrastuje powidok i w obcym sobie świetle obyczaj żydowski i ceremonia) anański, ewangelizm śląski i luteranizm polski, sarmatyzm i ascetyzm, kultura szlachecka i mieszczańska. barok polski i barok śląski, tamten pastelowy i radosny, ten pełen grozy jak zastygłe na ponurym niebie lawiny chmur, wydają się lywo wikłać w nowe sprzeczności, w nieustępliwe opozycje. Niewprawne albo uprzedzone spojrzenie dostrzega tylko różnice i przeciwieństwa.
Zwolna nadciąga zmierzch. Od fary i kolegium jezuitów prosto i nieco w górę dukt do bernardyńskiego klasztoru, a w prawo i nieco w dół do „krypłi" i baszty bramnej Od kościoła $w. Józefa czy od zboru Żłobka Chrystusa droga taka sama do miasta umarłych, na Lampo Santo, a dalej do bóżnicy i daleko poza murami miejskimi położonego kirkutu, na którym zmarli spoczywają tyłem do miasta a twarzami na Wschód. Lecz dojmująca we wschowskim widmie wyrazu sprzeczność nie jest prosto związana z wielością i osobnością wewnętrzną wielonarodowych kulturowych pokładów, współtworzących ducha miasta i kreujących go na suwerena w czasoprzestrzeniach historii Przeciwnie Niewprawne albo uprzedzone oko widzi pozory jako proporcje i różnice, gdyż nie przenika w głąb. do istoty rzeczy. W rzeczywistości duch miasta uwikłany jest w sprzeczność, w napięcie, ale w napięcie zupełnie inne. Oto bowiem dramatyczny, prawdziwy jak walka anioła z szatanem kontrast wyradza się pomiędzy treścią duchową tego pogranicznego miejsca a jego lotem politycznym i historycznym. Ustawiczne spory terytorialne, walki religijne, wojny, pretensje i interesowne gry polityczne nie przystają do obrazu maccrującej się i zapoiredniczającej w sobie ziarnistej codzienności kulturowego pogranicza. Heroiczna walka duchowa ludzi uformowanych przez kulturowe bogactwo pogranicza z zagrożeniami myślącej schematycznie, czarno-biało polityki i administracji, a niekiedy i jakiejś zdoktrynowanej religii. czyni rzeczywisty klimat miasta niepowtarzalnym, przekształca je w jakąś Axis Mundi. oś świata, porywającą i zestrzelającą myśli i pisma wszystkich tworzących tu poetów polskich i śląskich, żydowskich i czeskich, uczonych pastorów, ministrów, bernardynów, rabinów, jezuitów, natchnionych malarzy i muzyków, artystów rzemiosła i rękodzielników, a i nawet samą atmosferę codzienną miasta w jeden cel. w jedno pasmo. Paradoksalnie stowarzyszony z zapałem poznawczym dystans do dziejów i obyczajów spotykających się we wspólnym losie i na jednym miejscu narodów jest prawem moralnym pogranicza do takiej sublimacji odrębności, która pozbawia je wybroczyn szowinisty-cznych. ksenofobii i nacjonalizmu, odkrywa wielobarwność. a kompromituje zapędy manichejskie czy dialektyczne, igrające napięciem przeciwieństw. Bezustanne, wnoszone przez politykę i interes terytorialny zagrożenie uniemożliwiałoby życie weiwnętrzne miasta, współpracę i codzienne sąsiedztwo społeczności polskiq. niemieckiej, śląskiej, żydowskiej. enklaw braci czeskich czy nielicznych spolonizowanych po potopie Szwedów, osiadłych Chazaków i wędrujących wciąż dalej Cyganów, pojedynczych Olendrów. Osmaóczyków i Ba robrów, gdyby grozy historii nie zrównoważył duch wyrazu, kulturowy suweren pogranicza. Napierąjącc od zewnątrz myślenie usiłujące rodzicrać zabliźniające się rany i kupczyć krwią napotyka w ten sposób silny odpór myślenia wewnętrznego i transcendentnego, wydobywającego się z głębokich pokładów świadomości ludzi ponad swą narodowością, religią. obyczajem i językiem tutejszych, pogranicznych.
Symetria przeciwieństw niczym powielony w licznych replikach stygmat pogranicza światów. Wielkopolski i Dolnego śląska, sczcpia w jedność nawet polską i niemiecką nazwę miasta, skoro legenda plebcjska pomijając lekceważeniem onomastykę podnosi z ogromnym wzruszeniem metafizyczną niesprzeczność i moralną wspólnotę nazewniczej intencji i tradycji Oto miejsce, które chce być niewinne i bezpieczne, chroniące, chowąjące. schowek. Wschowa. Oto miejsce bezpieczne dla kobiet, starców i dzieci, gdy poza murami grodu czai się niebezpieczeństwo, przytulisko przychylne dysydcnckim uciekinierom, miasto wielu szpitali i kościołów, miaito-matka. Fraustadt. Miejsce objęte więc i obejmujące jakąś szczególną laską opatrzności, miejsce święte i opatrzne, Miasto Pani, Niepokalanej.
Symetria przeciwieństw w herbie jest ze schedy jagiellońskiej, z ptętnastowiecza. kiedy to uzyskano ją przez wprowadzenie między ramiona podwójnego krzyża Jagiellonów, na wspólnej osi. dwóch tąjcmniczych okręgów i dalej poprzez proporcjonalne rozłożenie napięć między bielą tq symetrycznq figury a czerwienią herbowego pola Gnoza metafizyczna, w średniowieczu mniq szczegółowo ale chętniej zwana alchemią, ukazuje paradoks, symetryczne przeciwieństwo, jako główny znak i najwyższy wyraz świętości. Równoległość krzyża i okręgu oraz czerwieni i bieli jest nowoczesnym wówczas, abstrakcyjnym już wyrazem metafizycznego pojęcia sacrum, uzyskanym dzięki przcklado-
45