256 BRZYDKA
li z miejsc, kłaniając mu się z pewnym rodzajem życzliwego uszanowania; śpieszył się jednak bardzo, chciał prosić Eisenherzhuta o małą zaliczkę—nie miał więc czasu do zastanawiania się.
„Lubią mię—pomyślał, żegnają przychylnie*1.
Stary dziwak przyjął go w progu swego sauctum-sancto-rum z uszanowaniem, powstając także z fotelu.
— Pan rodziła se pod sehr szczenslywa Sterna; niech ja pierwsza pogratuluje...
— Czego takiego? pytał z uśmiechem.
— Pan Helder stary czekać tylko pańska powrota od Parisa> aby pojechać zupełnie nach Dresden.
— A to czemu?
— Aby panu zdać swoje czinuości z głównego inzeniera.
— Więc ja?
— Z woli pana Hubę i panny Walter, na jego przeszła miejsca.
— Czy być może? zawołał prawdziwie uradowany. Właścicielka nic mi dziś nie mówiła przecie?
— Bo to w południe ułożony sache. Mam panu dać zaliczkę kwartalna gaże—tak kazać panna Lila.
Otworzył kasę i położył przed iużenierem piętnaście stu-róbluwek.
Dla nędzarza bez chaty, kilka miesięcy temu bez chleba, rzuconego samego, jak kołek, na warszawskim bruku, była to rzecz niemała, coś w rodzaju wielkiego losu, wygranego na wielkiej loteryi życia i walki o kęs powszedniego.
Dzięki dobroci wczora nieznanej jeszcze kobiety—jutro nie przedstawiało się w czarnych barwach. Obawiał się nędzy, którą widział do koła—losu tylu setek kolegów dawnej niedoli, wlokących życie upodlenia; dnia pracy, dnia żebraniny i dnia upokorzeń naprzemian; obawiał się musowego powrotu do Francyi... Cóżby powiedział tam? Jadąc, twierdził, że go gnała tęsknota, to uczucie, niemoc raczej, na które jedyne jest lekarstwo: powrót. Ale teraz, cóż powiedziałby obcym? Że na całej przestrzeni jego ojczyzny, jak szeroka i długa,niebyło dlań marnego kącika,uczci* wej dłoni, którąby doń wyciągnięto?
Miałże spowiadać się z domowych brudów wobec tych właśnie, co stworzyli przysłowie słuszne: ilfaut laver sou lingę sale en familie?
Dziś, z dumą mógł pokazać się tam; nie był już nędzarzem— miał godne zazdrości stanowisko.
„Ingenieur en chef“ piękny tytuł; a płaca? dwadzieścia cztery tysiące fr.
Szczęśliwy, poszedł podziękować Liii.
Podał jej rękę, uścisnął ją serdecznie.
Na twarz brzydkiej dziewczyny purpura wystąpiła, iskrzyły