14
Wiadomości Uniwersyteckie
Autor z żoną Barbarą w Egipcie
MOJE AFRYKAŃSKIE PEREGRYNACJE
Henryk Zins
Przed kilkoma tygodniami ukazały się w Lublinie i Gdańsku niemal równocześnie dwie moje monografie, poświęcone dziejom Afryki: Kupcy i kidnaperzy. Handel niewolnikami w dziejach Afryki i Ameryki (Lublin: Wydawnictwo UMCS, 1999) oraz Cecil Rhodes. Brytyjska ekspansja w Afryce pod koniec XIX w. (Gdańsk: Polnord, 2000). Są one owocem mojej wieloletniej pracy profesorskiej na uniwersytetach Kenii, Nigerii, Zima-
bwe oraz Botswany, gdzie jednocześnie prowadziłem badania naukowe nad przeszłością Czarnego Kontynentu oraz losami Polaków w Afryce od XVI w. Sprawom tym poświęciłem m in. książki: Historia Afryki Wschodniej (Wrocław: Ossolineum, 1986), Polacy w Afryce Wschodniej (Lublin: UMCS, 1978), Polacy w Zambezji (tamże, 1988), Joseph Conrad and Africa (Nairobi: Kenya Literaturę Burcau, 1982) i in.
Mój wyjazd z rodziną do Afryki był głównie spowodowany zamiarem opracowania obszernej książki na temat dziejów Imperium oraz Wspólnoty Brytyjskiej. Będzie ona stanowić tom towarzyszący dla mojej Historii Anglii (Wrocław: Ossolineum. 1971, 1979, 1995), której czwarte wydanie ukaże się jeszcze w tym roku. Sądziłem, że moja kariera profesora historii Anglii UMCS oraz dyrektora Instytutu Filologii Angielskiej tegoż uniwersytetu powinna zostać uwieńczona monografią historii Imperium Brytyjskiego i Brytyjskiej Wspólnoty Narodów tym bardziej, że również wykładałem gościnnie w latach 1968-1971 na Laurentian Univcrsity w Kanadzie i miałem dobrą okazję zapoznania się bliżej z północnoamerykańskim aspektem tego dużego zagadnienia (zob. moją Historię Kanady, Wrocław: Ossolineum, 1975).
Afryka fascynuje przybyszów z Europy swoją odmiennością geograficzną i kulturową, życiem i zwyczajami tamtejszej czarnej ludności, ciepłym i słonecznym klimatem (oczywiście poza obszarami pustynnymi), wspaniałymi, zwłaszcza na wybrzeżu oceanicznym, pejzażami. Pracując najpierw w Kenii (1975-1982), gdzie na tamtejszym uniwersytecie byłem kierownikiem Katedry Historii, znalazłem się pod urokiem wschodniej części tego kraju, położonym nad Oceanem Indyjskim obszerem starej cywilizacji Suahili, tego stopu afrykańskiej i arabskiej ludności i kultury.
Moją pracę dydaktyczną na uniwersytecie w stolicy Kenii Nairobi ułatwił fakt, iż cały system edukacyjny, administracyjny, gospodarczy itd. pozostał do dnia dzisiejszego brytyjski w tej dawnej kolonii angielskiej, że język angielski jest tam nadal językiem oficjalnym i urzędowym, chociaż wpływy tamtejszych języków afrykańskich szalenie deformują wymowę języka Williama Szekspira. Nowoczesność i rozmach architektury Nairobi i jego nowoczesna bardzo infrastruktura sprawiły, że nie czułem się obco w tym kraju i na jego uniwersytecie.
Nie mogę tego powiedzieć o drugim etapie mojej afrykańskiej przygody - o Nigerii (1982-1985). Krwawa próba przewrotu w Kenii w 1982 r., złupienie przez rebeliantów Nairobi i zamknięcie na dłuższy czas uniwersytetu (studenci uniwersyteccy wzięli znaczny udział w próbie tego zamachu stanu) sprawiły, że przyjąłem zaproszenie nigeryjskiego uniwersytetu (Univcrsity of Sokoto) i wyjechałem do historycznie ważnego miasta Sokoto, stolicy kalifatu muzułmańskiego w tej części zachodniej Afryki. Z bardzo zachodniego i bliskiego nam środowiska stolicy Kenii znała-złem się w świecie islamu, albowiem aż tak daleko sięgały od wieków religijne i cywilizacyjne wpływy muzuła-mańskie. Był to świat nam obcy, hermetyczny i nie zawsze przyjazny. Ta północna część Nigerii, zamieszkana przez ludność Hausa, nie ułatwiała nam tam pobytu przez swoją odmienność kulturową, religijną i obyczajową, toteż chętnie przyjąłem ofiarowaną mi w wyniku międzynarodowego konkursu katedrę i stanowisko profesora University of Zimbabwe w stolicy Harare dawnej Rodezji Południowej, czyli w Zimbabwe.
Trzyletni pobyt w Nigerii nie był jednak pod względem naukowym okresem dla mnie zmarnowanym, pomimo trudnych warunków klimatycznych (upały, burze piaskowe) i niesprzyjających dla białych przybyszów stosunków kulturowych. Właśnie w Sokoto zacząłem gromadzić materiały do wydanej przed kilkoma tygodniami mojej książki o handlu niewolnikami może dlatego, że właśnie z Nigerii, nazywanej dawniej Wybrzeżem Niewolników, przez kilka stuleci wywozili Brytyjczycy, Portugalczycy i inni kupcy europejscy miliony niewolników do Ameryki i na wyspy Karaibskie.
W Nigerii miałem też możliwość lepszego zapoznania się z problematyką historyczną i współczesną Afryki Zachodniej w związku z zamierzoną większą monografią historii Imperium i Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Tam też zacząłem pisać autobiografię.
Czteroletni pobyt w Zimbabwe należał do najprzyjemniejszych i najbardziej naukowo twórczych okresów w naszym pobycie w Afryce. Znaleźliśmy się tam w dobrze rozwiniętym pod względem gospodarczym i cywilizacyjnym kraju, posiadającym znaczną liczbę białych, głównie brytyjskich farmerów, urzędników, nauczycieli i pracowników naukowych na nowocześnie postawionym i zorganizowanym na modłę brytyjską uniwersytecie w Harare. Świetnie rozwinięte przez Brytyjczyków rolnictwo (m in. produkcja tytoniu) i cała infrastruktura tego kraju sprawiły, że ta dawna Rodezja należy do najbardziej rozwiniętych pod wieloma względami krajów w Afryce, chociaż aktualnie przeżywa okres różnych trudności politycznych i gospodarczych.
Pomimo licznych obowiązków dydaktycznych mogłem zaawansować w Harare niektóre swoje prace z autobiografią na czele. Została ona wydana pt. Przez epoki i kontynenty w Wydawnictwie UMCS w 1996 r. W Zimbabwe zbierałem również w archiwum państwowym oraz jezuickim materiały do wspomnianej książki o Polakach w Zambezji.
Ostatni etap pobytu w Afryce spędziliśmy w położonej pomiędzy Zimbabwe a Republiką Południowej Afryki bardzo spokojnej, zamożnej (diamenty) i gościnnej Botswanie (1989-1999). Zaprosił mnie tam kierownik sekcji historii w tamtejszym uniwersytecie prof. Leonard Ngcong-co, który powierzył mi zorganizowanie i prowadzenie Katedry Historii Gospodarczej. Mogłem więc kontynuować pisanie autobiografii oraz książki o handlu niewolnikami w historii Afryki i Ameryki. W Botswanie również napisałem książkę o Cecilu Rhodesie i ekspansji brytyjskiej w Afryce pod koniec XIX w., jak już wspomniałem - wyszła ona przed kilku tygodniami w Gdańsku.
W okresie pobytu w Afryce utrzymywaliśmy bliskie kontakty z tamtejszą. niezbyt liczną, Polonią. W czasie pobytu w Kenii byłem prezesem istniejącego w Nairobi przy naszej ambasadzie klubu polskiego, w którym odbywały się prelekcje naszych rodaków i wyświetlane były polskie filmy. Bardziej ode mnie czynna była w polskich środowiskach moja żona Barbara. Zorganizowała ona w Kenii, Zimbabwe i Botswanie szkoły polskie (Punkty Konsultacyjne), kierowała nimi i uczyła w nich historii, polskiego i wiedzy o Polsce współczesnej. Po przeniesieniu naszej ambasady z Botswany do RPA dojeżdżała do Pretorii i tam kierowała polską szkołą. Była to niezmiernie pożyteczna działalność dla podtrzymywania dobrej znajomości języka polskiego oraz świadomości polskiej wśród dzieci naszych emigrantów i pracujących w Afryce naszych ekspertów.
Centrum stolicy Kenii - Nairobi