Rozmowy
Wydał Pan wspomnieniową książkę „Powrót do korzeni”, jaką pisze się z potrzeby zamknięcia jakiegoś ważnego etapu w życiu. Co skłania do rozpamiętywania — spoglądania w przeszłość? W autobiografizowaniu jest Panu bliska raczej socjologiczna strategia. Czy kieruje Panem chęć poznania, czy też wyjaśnienia, a może usprawiedliwienia się? Czy chciałby Pan przeszłość zmienić?
Fot. Małgorzata Kornaga
— Powtórzę to, co po części zaznaczyłem we wstępie do tej książeczki. To miał)' być teksty do szuflady, teksty bardzo osobiste, w zasadzie nie do opublikowania, pisane raczej z myślą o utrwaleniu tradycji rodzinnej na użytek moich wnuków. Zbieg okoliczności sprawił, że książka się ukazała — m.in. dzięki Tadeuszowi Skoczkowi, który najpierw wydał cztery z tych szkiców w postaci małej broszur)' z okazji mojego jubileuszu, jako niespodziankę i wręczył mi tę książeczkę jako jubileuszów)' prezent. Skąd się ta książka wzięła, co powodowało mną, że podjąłem próbę powrotu do korzeni? Na to składał)' się różne okoliczności —jedną z najważniejszych był mój wiek. Te wspomnienia zacząłem pisać po przekroczeniu pięćdziesiątki. Z upływem czasu częściej powraca się do dzieciństwa i młodości. Książka ta zaczęła się rodzić w niezbyt sympatycznym momencie mojego życia - na początku lat 90., także czy przede wszystkim w tej Uczelni. Doszedłem wówczas do wniosku, że jedyną trwałą wartością, która człowiekowi zostaje, jest dom, jego atmosfera, środowisko, najbliższe otoczenie. I tam się wraca jako do pewnej bazy. Różne inne wartości czy etapy w rozwoju człowieka po latach mogą ulegać weryfikacji. Dziś widzę, że w moim przypadku dzieciństwo i lata spędzone na Sądccczyźnic to taka trwała podstawa, która pozwala mi pokonywać różne trudności w życiu.
Co uważa Pan Profesor za najistotniejsze w tych doświadczeniach, co jest — by tak rzec — ich rdzeniem ?
— Dla mnie filarem tych doświadczeń jest przede wszystkim matka. Może to brzmieć patetycznie, ale była to zawsze