POLITYKA: rozumna troska o dobro wspólne. Celem ataków nawiązujących do "polityki" jest odłączenie katolików od jakichkolwiek wpływów na decyzje, mogące mieć związek z kierowaniem państwem. Wiąże się to z dążeniem do wstrzymania procesów ewangelizacyjnych, którym przecież sprzyja zajmowanie znaczących stanowisk przez katolików.
--------------------------------------------------------------------------------
Kościół wtrąca się do polityki
--------------------------------------------------------------------------------
Kościół wtrąca się do polityki. Przy wypowiadaniu tego zarzutu powielane są co najmniej dwa błędy logiczne:
A. Kościół to wszyscy wierni, a nie budynek, czy nawet hierarchia. Jeśli Kościół to ogół wiernych, a w Polsce wedle statystyk ponad 95% ludności jest ochrzczonych, to zakazanie im wtrącania się do polityki, sprawi, że polityką będzie mogła zajmować się tylko 5% - owa mniejszość. 5% -owa mniejszość będzie tyranizować 95% -ową większość! Czyż w tym kontekście powtarzanie tego hasła nie jest zakamuflowanym nakłanianiem do totalitaryzmu?
B. Używający sloganu "Kościół wtrąca się do polityki" na ogół uściśla się, że nie chodzi o Lud Boży, ale o hierarchię kościelną, angażującą się nadmiernie w działalność polityczną. Wniosek: ksiądz - hierarcha nie jest pełnoprawnym obywatelem polskim. Nie ma prawa wolności słowa! Nie może nawet wypowiadać się w kwestiach politycznych! Mamy tu do czynienia ze zwykłą dyskryminacją i łamaniem praw człowieka, przez tych, którzy z lubością ciągle się na te prawa powołują.
Wszyscy się zgodzą, że księża powinni się zajmować przede wszystkim sprawami religijnymi. Jednak zakres działalności księży ustala prawo kanoniczne, a nie prawo państwowe, czy publicyści prasowi. Narzucanie z zewnątrz wspólnoty katolickiej zakresu spraw na jakie może wypowiadać się ksiądz w kazaniu, to nic innego jak próba wtrącania się pewnych osób w wewnętrzne sprawy Kościoła, pod sprytnym pretekstem, że to Kościół wtrąca się do polityki.
C. Absurdalność sloganu Kościół wtrąca się do polityki uświadomimy sobie w momencie, gdy zdefiniujemy pojęcie "polityki". Polityka jest rozumną troską o dobro wspólne. Czy brak u księży troski o dobro wspólne ma być cnotą, do której powinni dążyć duchowni? Chyba tylko po to, by zaraz potem narazić się na zarzut braku angażowania się w działalność na rzecz wspólnego dobra!
W rzeczywistości chodzi o wyrafinowaną grę propagandową. Świadczy o tym fakt, że wielu lewicowych polityków, gdy do niedawna (w komunizmie) znajdowało schronienie w strukturach i budynkach Kościoła, nie widziało nic złego we wtrącaniu się Kościoła do polityki. Gwałtownie zmienili zdanie, gdy przy pomocy Kościoła osiągnęli własne cele polityczne.