24. Konwicki „Mała Apokalipsa”
Bohaterem jest literat. Pochodzi z Wileńszczyzny, mieszka na Nowym Świecie. W czasie okupacji walczył w AK. W okresie powojennym należał do partii, ale już dawno z niej wystąpił. Jest autorem kilku książek, które przyniosły mu uznanie oraz odpowiednie miejsce w kulturze polskiej. Od kilku lat nie pisze, a luźne pomysły książkowe chowa do szuflady. Należy do politycznej opozycji, ale utrzymuje z nią dość luźne kontakty. W jego życioiysie umieścił T. Konwicki wiele elementów autobiograficznych. Akcja powieści dotyczy jednego, ostatniego dnia z życia bohatera, który został zobowiązany przez przedstawicieli opozycji politycznej do dokonania samobójstwa przez samospalenie się przed Salą Kongresową na znak protestu przeciw przyłączeniu Polski do ZSRR. Akcja rozpoczyna się refleksjami o śmierci, a kończy samą śmiercią. Zanim bohater dokona samospalenia, odbywa wędrówkę po Warszawie. Rozmyśla, obserwuje, analizuje swoje życie, stosunki z ludźmi. Motyw wędrówki nawiązuje do Boskiej Komedii Dantego, bo bohater odbywa przecież podróż po ziemskim piekle, po różnych jego kręgach. Jest to także jego "mała apokalipsa", zapowiedź końca, zagłady, "małej", bo osobistej, prywatnej. Towarzyszy mu wielbiciel, a jednocześnie pracownik UB, Tadzio Skórko.
O ostatecznej, eschatologicznej problematyce utwory świadczy pierwsze zdanie: "Oto nadchodzi koniec świata. Oto nadchodzi, zbliża się czy raczej przypełza mój własny koniec świata. Koniec mego osobistego świata". Bohater rozmyśla, jak ma się ze światem pożegnać, myśli o swym ostatnim utworze, w którym chciałby wytłumaczyć, jak należy zrozumieć sens egzystencji, sens bytu i życia poza życiem. Ma świadomość, że ostatnia wojna nie tylko zabiła kilkadziesiąt milionów ludzi, ale zburzyła także gmach europejskiej kultury i moralności. Czuje, że jego miasto, jego naród "wyparowuje w nicość". O tym też chciałby pisać. Od wielu lat jest wolny, czuje się wolny. Jest to wolność negatywna, wynika z rezygnacji. Bohater nie pisze, zrezygnował z pokus, ambicji, zaszczytów, by ocalić własną godność, honor. Jest też samotny. W tej właśnie chwili, gdy rozmyślał o końcu swojego świata, zastanawiając się, kiedy on nadejdzie, kto będzie jego zwiastunem, pojawiają się Rysio i Hubert i przynoszą mu decyzję opozycyjnych ugrupowań o dokonaniu samospalenia. Bohater buntuje się, pyta dlaczego właśnie on, uważa, że są więksi, bardziej zasłużeni twórcy, których śmierć wstrząśnie opinią społeczną Polski i świata. Wypowiada wiele gorzkich słów o twórcach, którzy szli pod rękę z reżymem, udając że idą osobno. Przyjaciele jednak nie odpowiadają na jego pytania ani zarzuty, stwierdzając, że ma prawo wyboru. Podają mu też adres, pod który ma się udać po wskazówki techniczne. Bohater rozpoczyna swą ostatnią drogę. Kolejne jej etapy są jak stacje Golgoty, tyle, że pozbawione wzniosłości. Poważne, ostateczne są jedynie refleksje bohatera. Pociesza się, że zawsze może się schować i żyć jak dotąd. Boi się przede wszystkim śmieszności. Zastanawia się, czemu w ogóle słuchał kolegów, czyżby zabrakło mu charakteru, by się przeciwstawić? I od razu snuje dalej myśli, że charakter dzisiaj już się przeżył. Kiedyś, w ptymitywnych czasach walki z przyrodą, był pożyteczny, ale w dzisiejszych, wieloznacznych czasach raczej wielbi się słabość człowieka i brak charakteru. Odwiedza bar mleczny, a potem, mimo wątpliwości, idzie pod wskazany adres. Wciąż nie wie jak postąpić i mówi, że męczy go kac olbrzymi, kac totalny: " Od pewnego czasu miewam kace suche, kace bez powodu, kace same w sobie". W ponurej kamienicy przy ulicy Wiślanej poznaje Halinę, która wręcza mu broszury dotyczące wcześniejszych samospaleń, kanister z rozpuszczalnikiem i obiecuje kupić zapałki w Pewexie, by były pewne i nie zawiodły. Poznaje tam też cudowną dziewczynę, Nadieżdę, ostatnią miłość swego życia. Jej spolszczone imię, Nadzieja, jest symbolem - nawet idący na śmierć pragnie, potrzebuje nadziei, bo pozwala mu ona znieść ostatnie chwile. W wędrówce towarzyszy mu cały czas dwuznaczna postać Tadzia Skórko. Następny etap jego wędrówki to kino "Wołga", okazja do spotkania z opozycją. Kontakty władzy i opozycji też są dwuznaczne. W holu kina odbywał się wernisaż wystawy obrazów byłego członka KC, a w kinie wyświetlano niezależny film Bułata "Transfuzja", choć na afiszach figurował film radziecki. Wszyscy wiedzieli o tym, puszczali do siebie perskie oko i czuli się niezależni i rozgrzeszeni. W rozmowach z kolegami też nie znalazł bohater odpowiedzi na swoje wątpliwości. Wprost przeciwnie, stwierdził, że to wszystko go demobilizuje, pozbawia wiary w sens samobójczego kroku. Czuje się wyobcowany, niepotrzebny i zadaje sobie kolejne pytanie: a może ta śmierć będzie szansą na nieśmiertelność? Przecież od lat nie pisze, stracił wiarę w sens pisarstwa.
Coraz bardziej dojrzewa w nim myśl, że ten ostatni dzień życia będzie jego ostatnim utworem literackim. Pozostaje mu jeszcze ostatnie spotkanie i pożegnanie z Nadieżdą, odwiedziny u umierającego w szpitalu kolegi, spotkanie na działkach z kobietami, które kiedyś kochał. Zatacza coraz mniejsze kręgi wokół Pałacu Kultury, pod którym ma być jego stos. Wkracza na ścieżkę prowadzącą na stos z myślami o tych, co kroczyli nią przed nim. Myśli o Bogu, Bogu miłosierdzia i dobra, który chroni ludzi przed złem wszechświata. Myśli o ludziach, w tych myślach odnajduje siłę i sens swego czynu. W taki oto sposób pesymistyczna powieść kończy się optymistycznie wiarą w sens ludzkiego oporu przeciw złu, obojętności, zniewoleniu. Życie bohatera dobiegło kresu, jego "mała apokalipsa " wypełniła się.
Decyzja bohatera jest próbą przezwyciężenia obojętności, zwątpienia i zła. Towarzyszy jej nadzieja, że ta śmierć nie będzie daremna i jeśli nie ta, to może kolejna przyniesie zmianę. Pojawia się tu więc nawiązanie do mesjanizmu - idei bezinteresownego, niezawinionego cierpienia, które ma moc zbawczą, a także do prometeizmu - jako postawy buntu przeciw złu świata w imię miłości do ludzi, w obronie wartości. Zakończenie powieści pozostawia więc nadzieję na ocalenie i przynosi potwierdzenie znaczenia "elementarnych wartości" dobra, miłosierdzia, wolności.
Czas, miejsce, bohater:
Jest rok 197... - typowe dla Konwickiego rozmazanie czasu, ukazujące możliwości manipulacji politycznej. Miejsce: Warszawa. Cała dotychczas nienaruszalna konstrukcja Warszawy - Pałac Kultury, gmach Komitetu Centralnego PZPR, most Poniatowskiego - zaczynają trząść się w posadach, pisarz wyraźnie je narusza i dąży do ich powalenia. Bohater - typowy intelektualista lat 70. Nosi okulary, jest szary, nijaki, wciąż mylony z kimś innym; to człowiek bez twarzy. Należy do opozycji. Jest pisarzem, ale nie może pisać.
Przebieg akcji:
Opozycyjni współdziałacze odwiedzają naszego bohatera z nakazem misji: oto ma dokonać
przed Pałacem Kultury aktu samospalenia. Ostatni dzień życia bohatera to wędrówka po Warszawie. Tego ostatniego dnia trafia na nieodłączne elementy ludzkiego życia, takie jak miłość (epizod z Nadzieją), wierność (epizod z Pikusiem), wieloznaczność ludzi.
Przestrzeń, którą przemierza bohater, jest metaforą Drogi Krzyżowej. Oto stacje tej męki:
spotkanie z komunistą Sacharem i kalekim akowcem, nieszczęsnym Kobiałką, który choć był
dygnitarzem, usiłował zaprotestować, rozbierając się przed kamerami, reżyserem, pisarzem,
ukochaną kobietą Nadieżdą i kobietami z przeszłości... Ostatni akt miłosny w upadającym
budynku "Szpilek" nabiera szczególnej wymowy pragnienia życia. Znów, często jak w prozie
Konwickiego, pojawia się kawiarnia - Paradyz - w jej piwnicach następuje przesłuchanie bohatera. Czytelnik podąża za bohaterem, śledzi jego spotkania, rozmowy i obserwacje. Po tym ostatnim dniu doświadczeń i rejestracji prawdy o życiu - rozstajemy się z bohaterem, gdy odmierza ostatnie kroki pod Pałac Kultury, by dokonać ostatniego, protestacyjnego całopalenia...
Problematyka:
"Mała apokalipsa" jest powieścią-protestem przeciwko systemowi totalitarnemu. Nie bez chwytów karykaturalnych - autor obnaża paradoksalne skutki życia w totalitarnym ustroju. Obrazowanie to chwilami przypomina świat orwellowski. Świat, w którym niszczy się kulturę - wchodzi w jej miejsce nowa: obowiązująca. Zafałszowana, postępująca anonimowość ludzi, zatarcie granic krajów i systemów, karykaturalne postacie wodzów państw - oto elementy wyśmianej, lecz dobrze skonstruowanej rzeczywistości socjalistycznego państwa. "Mała apokalipsa" jest jakby panoramiczną wizją totalitarnego świata, jego ośmieszeniem, lecz także bolesną krytyką.
Interpretacja utworu:
Jak możemy zinterpretować tytuł utworu Tadeusza Konwickiego - "Mała apokalipsa"?
Rzeczywistość, którą utwór przedstawia, jest światem apokaliptycznym, zbliżającym się ku
końcowi, zapowiadającym upadek - lecz świat ten jest mały, wręcz karłowaty, zatem i apokalipsa jest mała. Na wielką nie stać już żyjących w upodleniu ludzi. To nasza mała, polska apokalipsa. Ale nie tylko. To również wizja upadku świata pogrążonego w totalitarnym systemie.
Głównym bohaterem powieści jest literat pochodzący z Wileńszczyzny, a w czasie trwania akcji mieszka na Nowym Świecie. Podczas II wojny światowej był członkiem AK. Miał również mały epizod partyjny, ale dawno już do Patrii nie należy. Bohater jest autorem kilku książek, ale od dawna nic nie wydał, a swoje rękopisy chowa do szuflady. Akcja książki rozgrywa się w ostatnim dniu życia bohatera, kiedy to opozycja zobowiązuje go do popełnienia samobójstwa. Bohater ma dokonać aktu samospalenia przed Pałacem Kultury w Warszawie na znak protestu przeciwko przyłączeniu Polski do ZSRR. Na początku powieści bohater snuje rozważania na temat śmierci, swojej ostatniej powieści, w której chciałby wszystko wytłumaczyć, opisać sens ludzkiej egzystencji, o własnej samotności i końcu świata. Wtedy pojawiają się Rysio i Hubert, którzy przynoszą mu decyzję opozycji o dokonaniu samospalenia. Początkowo bohater nie rozumie powodów tej decyzji, uważa, że jest wielu bardziej zasłużonych pisarzy, którzy mogą się spalić, a ich śmierć będzie dotkliwsza i znacznie bardziej wpłynie na świat, mocniej wstrząśnie opinią publiczną. Wtedy Rysio i Hubert podają mu adres, pod który ma się udać i otrzymać wszystkie wskazówki. I bohater odbywa wędrówkę po Warszawie, która przypominać ma wędrówkę Dantego po piekle. Towarzyszy mu Tadzio Skórko, postać dość dziwna i niejednoznaczna, ponieważ z jednej strony jest on wielbicielem talentu głównego bohatera, a z drugiej pracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa. Najpierw literat odwiedza bar mleczny, a potem udaje się pod wskazany adres. Bohater wciąż nie podjął decyzji, jak postąpi, treść książki stanowią jego rozważania na temat wzniosłości, śmieszności, honoru, sensu życia i śmierci. Trafia do kamienicy przy ulicy Wiślanej, w której poznaje Halinę. Kobieta wręcza mu kanister, broszury o samospaleniach i mówi, iż kupi zapałki w Pewexie, bo są pewniejsze. Widzi tam także ostatnią kobietę, w której się zakochuje, Nadieżdę. Potem trafia do kina „Wołga”. Tam spotyka się z opozycyjnymi kolegami, ale te rozmowy do niczego nie prowadzą. Bohater czuje, że jest niepotrzebny, samotny, nie widzi sensu własnej śmierci, ale też zastanawia się, czy przypadkiem nie jest to sposób na nieśmiertelność. Zdaje sobie sprawę z tego, że już nic nie pisze i nie napisze, więc może akt samospalenia będzie czymś, co go upamiętni, ocali jego imię. Kolejnym etapem jest restauracja „Paradyz”, w której spotyka się m.in. z Cabanem, jednym z przywódców opozycji. Ten zwolnił bohatera z obowiązku popełnienia widowiskowego samobójstwa, ponieważ bohater wysunął szereg zarzutów w kierunku opozycji. Bohater czuje się jak królik doświadczalny, ma świadomość własnej małości, przeciętności, wie, że nic dotąd nie zrobił, aby wyróżnić się spośród tłumu. W piwnicach kawiarni jest również przesłuchiwany przez UB. Myśl o dokonaniu samobójstwa zaczyna stawać się powoli bardzo realna. Potem literat odwiedza jeszcze Nadieżdę, by pożegnać się i po raz ostatni ją zobaczyć. Ma już świadomość tego, co zrobi, wie, że to ostatni dzień jego życia. Odwiedza umierającego kolegę w szpitalu, spotyka się z kobietami, które kiedyś kochał, odwiedza przyjaciela Jana. Droga bohatera przypomina drogę na Golgotę, a jednocześnie zatacza on kręgi wokół Pałacu Kultury. Pod koniec dnia idzie w stronę miejsca samospalenia, myśląc jedynie o miłosierdziu Boskim, Bogu, dobru, podpala się i jego życie dobiega końca. Zakończenie powieści nie ma jednak charakteru pesymistycznego, ponieważ czytelnik widzi sens w buncie bohatera przeciwko zniewoleniu przez system totalitarny, złu tego świata, ludzkiej obojętności.
Geneza
Mała apokalipsa jest powieścią kultową, ponieważ kiedy została wydana w 1979 roku w tzw. drugim obiegu, była konfiskowana przez bezpiekę, potem, już w wolnej Polsce, stała się bestsellerem. Tadeusz Konwicki pokazał w niej nie tylko polityczny absurd Polski Ludowej, ale również szarą, beznamiętną, przytłaczającą rzeczywistość i zniewolone społeczeństwo, które często nie potrafi odróżnić dobra od zła. Oprócz tego Konwicki wypowiedział się na temat opozycji, którą ukazał dość negatywnie. Mała apokalipsa to koniec świata głównego bohatera, ale także koniec świata wolności.
Znaczenie tytułu
Tytuł powieści Konwickiego można rozumieć na kilku płaszczyznach. Słowo „apokalipsa” odnosi się naturalnie do biblijnego końca świata i zagłady czekającej ludzkość. Można jednak rozumieć ten tekst metaforycznie: jako zagładę rzeczywistości - paradoksem jest to, że w dzień niepodległości kraju ogłasza się tryumfalnie, iż Polska przystąpi do ZSRR. Początkowo absurdalna wydaje się konieczność dokonania samospalenia głównego bohatera przed Pałacem Kultury. Jednak w całej tej rzeczywistości opartej na destrukcji, kłamstwie politycznym, niemożności porozumienia się akt ten jest chyba jedynym sensownym wydarzeniem. Główny bohater dokonuje wyboru, decyduje się dobrowolnie na śmierć, nie jest przez nikogo zmuszany i tym samym różni się od zniewolonych opozycjonistów, pracowników UB i wszystkich innych ludzi, którzy przyklaskują systemowi. Świat polskiego totalitaryzmu zostaje przez Konwickiego skrytykowany, a książka stanowi protest przeciwko tej rzeczywistości.
jako zagładę świata głównego bohatera - akcja rozgrywa się w ostatnim dniu jego życia. Nadchodzi kres jego egzystencji, a więc można powiedzieć, że jest to prywatna apokalipsa. Zresztą potwierdzają to słowa:
Oto nadchodzi koniec świata […]. Koniec mojego osobistego świata. Ale zanim mój wszechświat rozpadnie się w gruzy, rozsypie się na atomy, […] czeka mnie jeszcze ostatni kilometr mojej Golgoty…
Mam wrażenie jakby ten kraj naprawdę umierał […]. Nasza nędza współczesna jest przezroczysta jak szkło i niewidzialna jak powietrze […]. Nasza nędza to łaska totalnego państwa, łaska, z której żyjemy.