1 79Maa Apokalipsa, Konwicki(1)


Bohaterem jest literat. Pochodzi z Wileńszczyzny, mieszka na Nowym Świecie. W czasie okupacji walczył w AK. W okresie powojennym należał do partii, ale już dawno z niej wystąpił. Jest autorem kilku książek, które przyniosły mu uznanie oraz odpowiednie miejsce w kulturze polskiej. Od kilku lat nie pisze, a luźne pomysły książkowe chowa do szuflady. Należy do politycznej opozycji, ale utrzymuje z nią dość luźne kontakty. W jego życioiysie umieścił T. Konwicki wiele elementów autobiograficznych. Akcja powieści dotyczy jednego, ostatniego dnia z życia bohatera, który został zobowiązany przez przedstawicieli opozycji politycznej do dokonania samobójstwa przez samospalenie się przed Salą Kongresową na znak protestu przeciw przyłączeniu Polski do ZSRR. Akcja rozpoczyna się refleksjami o śmierci, a kończy samą śmiercią. Zanim bohater dokona samospalenia, odbywa wędrówkę po Warszawie. Rozmyśla, obserwuje, analizuje swoje życie, stosunki z ludźmi. Motyw wędrówki nawiązuje do Boskiej Komedii Dantego, bo bohater odbywa przecież podróż po ziemskim piekle, po różnych jego kręgach. Jest to także jego "mała apokalipsa", zapowiedź końca, zagłady, "małej", bo osobistej, prywatnej. Towarzyszy mu wielbiciel, a jednocześnie pracownik UB, Tadzio Skórko.

O ostatecznej, eschatologicznej problematyce utwory świadczy pierwsze zdanie: "Oto nadchodzi koniec świata. Oto nadchodzi, zbliża się czy raczej przypełza mój własny koniec świata. Koniec mego osobistego świata". Bohater rozmyśla, jak ma się ze światem pożegnać, myśli o swym ostatnim utworze, w którym chciałby wytłumaczyć, jak należy zrozumieć sens egzystencji, sens bytu i życia poza życiem. Ma świadomość, że ostatnia wojna nie tylko zabiła kilkadziesiąt milionów ludzi, ale zburzyła także gmach europejskiej kultury i moralności. Czuje, że jego miasto, jego naród "wyparowuje w nicość". O tym też chciałby pisać. Od wielu lat jest wolny, czuje się wolny. Jest to wolność negatywna, wynika z rezygnacji. Bohater nie pisze, zrezygnował z pokus, ambicji, zaszczytów, by ocalić własną godność, honor. Jest też samotny. W tej właśnie chwili, gdy rozmyślał o końcu swojego świata, zastanawiając się, kiedy on nadejdzie, kto będzie jego zwiastunem, pojawiają się Rysio i Hubert i przynoszą mu decyzję opozycyjnych ugrupowań o dokonaniu samospalenia. Bohater buntuje się, pyta dlaczego właśnie on, uważa, że są więksi, bardziej zasłużeni twórcy, których śmierć wstrząśnie opinią społeczną Polski i świata. Wypowiada wiele gorzkich słów o twórcach, którzy szli pod rękę z reżymem, udając że idą osobno. Przyjaciele jednak nie odpowiadają na jego pytania ani zarzuty, stwierdzając, że ma prawo wyboru. Podają mu też adres, pod który ma się udać po wskazówki techniczne. Bohater rozpoczyna swą ostatnią drogę. Kolejne jej etapy są jak stacje Golgoty, tyle, że pozbawione wzniosłości. Poważne, ostateczne są jedynie refleksje bohatera. Pociesza się, że zawsze może się schować i żyć jak dotąd. Boi się przede wszystkim śmieszności. Zastanawia się, czemu w ogóle słuchał kolegów, czyżby zabrakło mu charakteru, by się przeciwstawić? I od razu snuje dalej myśli, że charakter dzisiaj już się przeżył. Kiedyś, w ptymitywnych czasach walki z przyrodą, był pożyteczny, ale w dzisiejszych, wieloznacznych czasach raczej wielbi się słabość człowieka i brak charakteru. Odwiedza bar mleczny, a potem, mimo wątpliwości, idzie pod wskazany adres. Wciąż nie wie jak postąpić i mówi, że męczy go kac olbrzymi, kac totalny: " Od pewnego czasu miewam kace suche, kace bez powodu, kace same w sobie". W ponurej kamienicy przy ulicy Wiślanej poznaje Halinę, która wręcza mu broszury dotyczące wcześniejszych samospaleń, kanister z rozpuszczalnikiem i obiecuje kupić zapałki w Pewexie, by były pewne i nie zawiodły. Poznaje tam też cudowną dziewczynę, Nadieżdę, ostatnią miłość swego życia. Jej spolszczone imię, Nadzieja, jest symbolem - nawet idący na śmierć pragnie, potrzebuje nadziei, bo pozwala mu ona znieść ostatnie chwile. W wędrówce towarzyszy mu cały czas dwuznaczna postać Tadzia Skórko. Następny etap jego wędrówki to kino "Wołga", okazja do spotkania z opozycją. Kontakty władzy i opozycji też są dwuznaczne. W holu kina odbywał się wernisaż wystawy obrazów byłego członka KC, a w kinie wyświetlano niezależny film Bułata "Transfuzja", choć na afiszach figurował film radziecki. Wszyscy wiedzieli o tym, puszczali do siebie perskie oko i czuli się niezależni i rozgrzeszeni. W rozmowach z kolegami też nie znalazł bohater odpowiedzi na swoje wątpliwości. Wprost przeciwnie, stwierdził, że to wszystko go demobilizuje, pozbawia wiary w sens samobójczego kroku. Czuje się wyobcowany, niepotrzebny i zadaje sobie kolejne pytanie: a może ta śmierć będzie szansą na nieśmiertelność? Przecież od lat nie pisze, stracił wiarę w sens pisarstwa.

Coraz bardziej dojrzewa w nim myśl, że ten ostatni dzień życia będzie jego ostatnim utworem literackim. Pozostaje mu jeszcze ostatnie spotkanie i pożegnanie z Nadieżdą, odwiedziny u umierającego w szpitalu kolegi, spotkanie na działkach z kobietami, które kiedyś kochał. Zatacza coraz mniejsze kręgi wokół Pałacu Kultury, pod którym ma być jego stos. Wkracza na ścieżkę prowadzącą na stos z myślami o tych, co kroczyli nią przed nim. Myśli o Bogu, Bogu miłosierdzia i dobra, który chroni ludzi przed złem wszechświata. Myśli o ludziach, w tych myślach odnajduje siłę i sens swego czynu. W taki oto sposób pesymistyczna powieść kończy się optymistycznie wiarą w sens ludzkiego oporu przeciw złu, obojętności, zniewoleniu. Życie bohatera dobiegło kresu, jego "mała apokalipsa " wypełniła się.

Decyzja bohatera jest próbą przezwyciężenia obojętności, zwątpienia i zła. Towarzyszy jej nadzieja, że ta śmierć nie będzie daremna i jeśli nie ta, to może kolejna przyniesie zmianę. Pojawia się tu więc nawiązanie do mesjanizmu - idei bezinteresownego, niezawinionego cierpienia, które ma moc zbawczą, a także do prometeizmu - jako postawy buntu przeciw złu świata w imię miłości do ludzi, w obronie wartości. Zakończenie powieści pozostawia więc nadzieję na ocalenie i przynosi potwierdzenie znaczenia "elementarnych wartości" dobra, miłosierdzia, wolności.

Czas, miejsce, bohater:

Jest rok 197... - typowe dla Konwickiego rozmazanie czasu, ukazujące możliwości manipulacji politycznej. Miejsce: Warszawa. Cała dotychczas nienaruszalna konstrukcja Warszawy - Pałac Kultury, gmach Komitetu Centralnego PZPR, most Poniatowskiego - zaczynają trząść się w posadach, pisarz wyraźnie je narusza i dąży do ich powalenia. Bohater - typowy intelektualista lat 70. Nosi okulary, jest szary, nijaki, wciąż mylony z kimś innym; to człowiek bez twarzy. Należy do opozycji. Jest pisarzem, ale nie może pisać.

Przebieg akcji:

Opozycyjni współdziałacze odwiedzają naszego bohatera z nakazem misji: oto ma dokonać

przed Pałacem Kultury aktu samospalenia. Ostatni dzień życia bohatera to wędrówka po Warszawie. Tego ostatniego dnia trafia na nieodłączne elementy ludzkiego życia, takie jak miłość (epizod z Nadzieją), wierność (epizod z Pikusiem), wieloznaczność ludzi.

Przestrzeń, którą przemierza bohater, jest metaforą Drogi Krzyżowej. Oto stacje tej męki:

spotkanie z komunistą Sacharem i kalekim akowcem, nieszczęsnym Kobiałką, który choć był

dygnitarzem, usiłował zaprotestować, rozbierając się przed kamerami, reżyserem, pisarzem,

ukochaną kobietą Nadieżdą i kobietami z przeszłości... Ostatni akt miłosny w upadającym

budynku "Szpilek" nabiera szczególnej wymowy pragnienia życia. Znów, często jak w prozie

Konwickiego, pojawia się kawiarnia - Paradyz - w jej piwnicach następuje przesłuchanie bohatera. Czytelnik podąża za bohaterem, śledzi jego spotkania, rozmowy i obserwacje. Po tym ostatnim dniu doświadczeń i rejestracji prawdy o życiu - rozstajemy się z bohaterem, gdy odmierza ostatnie kroki pod Pałac Kultury, by dokonać ostatniego, protestacyjnego całopalenia...

Problematyka:

"Mała apokalipsa" jest powieścią-protestem przeciwko systemowi totalitarnemu. Nie bez chwytów karykaturalnych - autor obnaża paradoksalne skutki życia w totalitarnym ustroju. Obrazowanie to chwilami przypomina świat orwellowski. Świat, w którym niszczy się kulturę - wchodzi w jej miejsce nowa: obowiązująca. Zafałszowana, postępująca anonimowość ludzi, zatarcie granic krajów i systemów, karykaturalne postacie wodzów państw - oto elementy wyśmianej, lecz dobrze skonstruowanej rzeczywistości socjalistycznego państwa. "Mała apokalipsa" jest jakby panoramiczną wizją totalitarnego świata, jego ośmieszeniem, lecz także bolesną krytyką.

Interpretacja utworu:

Jak możemy zinterpretować tytuł utworu Tadeusza Konwickiego - "Mała apokalipsa"?

Rzeczywistość, którą utwór przedstawia, jest światem apokaliptycznym, zbliżającym się ku

końcowi, zapowiadającym upadek - lecz świat ten jest mały, wręcz karłowaty, zatem i apokalipsa jest mała. Na wielką nie stać już żyjących w upodleniu ludzi. To nasza mała, polska apokalipsa. Ale nie tylko. To również wizja upadku świata pogrążonego w totalitarnym systemie.

Głównym bohaterem powieści jest literat pochodzący z Wileńszczyzny, a w czasie trwania akcji mieszka na Nowym Świecie. Podczas II wojny światowej był członkiem AK. Miał również mały epizod partyjny, ale dawno już do Patrii nie należy. Bohater jest autorem kilku książek, ale od dawna nic nie wydał, a swoje rękopisy chowa do szuflady. Akcja książki rozgrywa się w ostatnim dniu życia bohatera, kiedy to opozycja zobowiązuje go do popełnienia samobójstwa. Bohater ma dokonać aktu samospalenia przed Pałacem Kultury w Warszawie na znak protestu przeciwko przyłączeniu Polski do ZSRR. Na początku powieści bohater snuje rozważania na temat śmierci, swojej ostatniej powieści, w której chciałby wszystko wytłumaczyć, opisać sens ludzkiej egzystencji, o własnej samotności i końcu świata. Wtedy pojawiają się Rysio i Hubert, którzy przynoszą mu decyzję opozycji o dokonaniu samospalenia. Początkowo bohater nie rozumie powodów tej decyzji, uważa, że jest wielu bardziej zasłużonych pisarzy, którzy mogą się spalić, a ich śmierć będzie dotkliwsza i znacznie bardziej wpłynie na świat, mocniej wstrząśnie opinią publiczną. Wtedy Rysio i Hubert podają mu adres, pod który ma się udać i otrzymać wszystkie wskazówki. I bohater odbywa wędrówkę po Warszawie, która przypominać ma wędrówkę Dantego po piekle. Towarzyszy mu Tadzio Skórko, postać dość dziwna i niejednoznaczna, ponieważ z jednej strony jest on wielbicielem talentu głównego bohatera, a z drugiej pracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa. Najpierw literat odwiedza bar mleczny, a potem udaje się pod wskazany adres. Bohater wciąż nie podjął decyzji, jak postąpi, treść książki stanowią jego rozważania na temat wzniosłości, śmieszności, honoru, sensu życia i śmierci. Trafia do kamienicy przy ulicy Wiślanej, w której poznaje Halinę. Kobieta wręcza mu kanister, broszury o samospaleniach i mówi, iż kupi zapałki w Pewexie, bo są pewniejsze. Widzi tam także ostatnią kobietę, w której się zakochuje, Nadieżdę. Potem trafia do kina „Wołga”. Tam spotyka się z opozycyjnymi kolegami, ale te rozmowy do niczego nie prowadzą. Bohater czuje, że jest niepotrzebny, samotny, nie widzi sensu własnej śmierci, ale też zastanawia się, czy przypadkiem nie jest to sposób na nieśmiertelność. Zdaje sobie sprawę z tego, że już nic nie pisze i nie napisze, więc może akt samospalenia będzie czymś, co go upamiętni, ocali jego imię. Kolejnym etapem jest restauracja „Paradyz”, w której spotyka się m.in. z Cabanem, jednym z przywódców opozycji. Ten zwolnił bohatera z obowiązku popełnienia widowiskowego samobójstwa, ponieważ bohater wysunął szereg zarzutów w kierunku opozycji. Bohater czuje się jak królik doświadczalny, ma świadomość własnej małości, przeciętności, wie, że nic dotąd nie zrobił, aby wyróżnić się spośród tłumu. W piwnicach kawiarni jest również przesłuchiwany przez UB. Myśl o dokonaniu samobójstwa zaczyna stawać się powoli bardzo realna. Potem literat odwiedza jeszcze Nadieżdę, by pożegnać się i po raz ostatni ją zobaczyć. Ma już świadomość tego, co zrobi, wie, że to ostatni dzień jego życia. Odwiedza umierającego kolegę w szpitalu, spotyka się z kobietami, które kiedyś kochał, odwiedza przyjaciela Jana. Droga bohatera przypomina drogę na Golgotę, a jednocześnie zatacza on kręgi wokół Pałacu Kultury. Pod koniec dnia idzie w stronę miejsca samospalenia, myśląc jedynie o miłosierdziu Boskim, Bogu, dobru, podpala się i jego życie dobiega końca. Zakończenie powieści nie ma jednak charakteru pesymistycznego, ponieważ czytelnik widzi sens w buncie bohatera przeciwko zniewoleniu przez system totalitarny, złu tego świata, ludzkiej obojętności.

Geneza

Mała apokalipsa jest powieścią kultową, ponieważ kiedy została wydana w 1979 roku w tzw. drugim obiegu, była konfiskowana przez bezpiekę, potem, już w wolnej Polsce, stała się bestsellerem. Tadeusz Konwicki pokazał w niej nie tylko polityczny absurd Polski Ludowej, ale również szarą, beznamiętną, przytłaczającą rzeczywistość i zniewolone społeczeństwo, które często nie potrafi odróżnić dobra od zła. Oprócz tego Konwicki wypowiedział się na temat opozycji, którą ukazał dość negatywnie. Mała apokalipsa to koniec świata głównego bohatera, ale także koniec świata wolności.

Znaczenie tytułu

Tytuł powieści Konwickiego można rozumieć na kilku płaszczyznach. Słowo „apokalipsa” odnosi się naturalnie do biblijnego końca świata i zagłady czekającej ludzkość. Można jednak rozumieć ten tekst metaforycznie: jako zagładę rzeczywistości - paradoksem jest to, że w dzień niepodległości kraju ogłasza się tryumfalnie, iż Polska przystąpi do ZSRR. Początkowo absurdalna wydaje się konieczność dokonania samospalenia głównego bohatera przed Pałacem Kultury. Jednak w całej tej rzeczywistości opartej na destrukcji, kłamstwie politycznym, niemożności porozumienia się akt ten jest chyba jedynym sensownym wydarzeniem. Główny bohater dokonuje wyboru, decyduje się dobrowolnie na śmierć, nie jest przez nikogo zmuszany i tym samym różni się od zniewolonych opozycjonistów, pracowników UB i wszystkich innych ludzi, którzy przyklaskują systemowi. Świat polskiego totalitaryzmu zostaje przez Konwickiego skrytykowany, a książka stanowi protest przeciwko tej rzeczywistości.

jako zagładę świata głównego bohatera - akcja rozgrywa się w ostatnim dniu jego życia. Nadchodzi kres jego egzystencji, a więc można powiedzieć, że jest to prywatna apokalipsa. Zresztą potwierdzają to słowa:

Oto nadchodzi koniec świata […]. Koniec mojego osobistego świata. Ale zanim mój wszechświat rozpadnie się w gruzy, rozsypie się na atomy, […] czeka mnie jeszcze ostatni kilometr mojej Golgoty…

Mam wrażenie jakby ten kraj naprawdę umierał […]. Nasza nędza współczesna jest przezroczysta jak szkło i niewidzialna jak powietrze […]. Nasza nędza to łaska totalnego państwa, łaska, z której żyjemy.

SENNIK WSPÓŁCZESNY

Powieść ta, uznawana za najdoskonalszą artystycznie w twórczości pisarza i jedną z najważniejszych, jakie ukazały się po wojnie, przez samego Konwickiego została nazwana "grą do czytania". Można ją poprzez jej strukturę łączyć z powieścią Julio Cortazara Gra w klasy, którą to ten argentyński pisarz nazywał"modelem do składania". Co ważne obie wyszły w roku 1963, przez co polski utwór należy traktować jako w pełni oryginalny.

Zestawienie w Senniku... trzech planów narracyjnych i ich rozczłonkowanie, sprawia w pierwszej chwili odczucie nieuporządkowania powieści. Jednak kompozycja oparta jest o żelazne zasady wzajemnych powiązań znaczeniowych. Oddaje ona proces myślenia głównego bohatera Pawła, który mówi: "To co dotychczas przeżyłem, to garstka kamieni wydobytych z dna rzeki. Będę je już na zawsze układał w coraz to nowe konstelacje i szukał sensu, który tym rządzi". Można tę powieść odebrać jako próbę wyjaśnienia własnej biografii przez głównego bohatera, tego co go kształtowało i determinowało jego dalsze wybory.

Wracając do budowy powieści, składa się ona z trzech bloków epizodów, z których każdy podzielony jest na mniejsze dziejące się trzech różnych czasowo odcinkach, dodatkowo jeszcze podzielonych i umieszczonych nie chronologicznie.

A

- narracja 1 os. czasu przeszłego,

-epizod akcji współczesnej,

- stanowi próbę realizacji zamierzenia bohatera,

sformułowanie problemu,

sytuacji wewnętrznej

WYWOŁUJE → B

B

- narracja 1 os. czasu

teraźniejszego

-wprowadzenie w węzłowy moment biografii bohatera,

WSPOMNIENIE,OPOWIEŚĆ → C

C

- narracja 2 os. czasu przeszłego,

- epizod zawsze wcześniejszy od B

- w odczuciu bohatera ten moment jego życia łączy się z B i zapowiada D

D

- narracja 1 os .czasu teraźniejszego

KONTYNUACJA B

- punkt kulminacyjny, - rozwiązanie B,

- moment decydujący o dalszym życiu bohatera.

E

- narracja 1 os. czasu

przeszłego,

KONTYNUACJA A

- pokazuje jaką odpowiedź na D przynosi współczesność,

-podsuwa ocenę D i komentuje obecny stan bohatera.

Najbardziej na życiu Pawła zaważyły wydarzenia z epizodów B i D, stąd też przedstawiane są w czasie teraźniejszym, gdyż są obecne w życiu bohatera silniej niż epizody A i E. Z kolei do epizodów C Paweł potrafi się spokojnie odnieść, przez co pisane są one w drugiej osobie, jakby postać, do której się on zwraca była już mu daleka, w pewnym sensie odrębna.

Dla pełnego zrozumienia Sennika współczesnego ważne jest zajęcie się kwestią realności świata przedstawionego. Paweł budzi się w pierwszych zdaniach powieści jakby ze snu będącego wynikiem próby samobójczej. Jednak w całym utworze możemy znaleźć fragmenty mówiące o tym, że wcale on z niego nie wyszedł. Wciąż powtarza, że jest chory, co objawia się gorączką, majakami, jak na przykład "Pokraczne zwidy wywaliły się hurmem z mętnej toni lustra, inne przylgnęły do okna mętne szczerząc kły, a ja uciekałem przed nimi (...) już bliski ujawniającej się jawy, lecz ciągle jeszcze zanurzony w cieniach złego snu". Można więc uznać, że epizody dziejące się w dolinie Soły są relacją z jego śnienia, bądź do czego uprawniałby nas tytuł powieści, z poszukiwań świadomości. "Sennik" jako książka jest zbiorem wyjaśnień snów. W sensie metaforycznym, takim wyjaśnieniem życia z okresu partyzantki i późniejszej jej wpływu na losy i postawy bohatera, byłby świat przedstawiony w tej powieści. To tak jakby chęć samobójstwa Pawła wywołała w nim konieczność poznania przeszłości i właściwego jej zrozumienia. "Wstałem i znowu ruszyłem w drogę. Musiałem iść. Żeby nie śnić strasznych snów, żeby serce nagle nie dygotało dusznym przypomnieniem, żeby uwolnić się od tego ciężaru, ulepionego przez lata".

Sennik współczesny jest również swoistym zespołem wielu odniesień intertekstualnych, najważniejsze i najliczniejsze związane z romantyzmem omówię później, teraz tylko wspomnę o Boskiej komedii Dantego. Dolina Soły, w której dzieją się współczesne wydarzenia, jest otoczona wielkimi borami, w których Paweł nawołuje swojego dawnego towarzysza Korwina. Krąży on po lesie przyciągany do niego jakaś siła. To z tą przestrzenią związane są jego najbardziej dramatyczniejsze epizody z życia. Mówi: "Wkrótce znalazłem się w posępnym borze świerkowym. Było tu ciemno. Drzewa szumiały przejmująco". Dalszą częścią tego opisu mogłyby być słowa

"W życia wędrówce, na połowie czasu,

Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi,

W głębi ciemnego znalazłem się lasu".

Jak Dante, Paweł schodzi kolejno w coraz głębsze kręgi swojej pamięci, wybierając z własnego życia dramatyczne momenty. Chce on skonfrontować siebie z nimi, by w ten sposób uzyskać spokój ducha, odnaleźć "niemylną drogę".

Tak bohater, w czasie działalności partyzanckiej noszącego pseudonim Stary, wstępuje w sprawiającą silny ból psychikę. Materię, która składa się na jej kondycję najlepiej pokazać patrząc na epizody z jego życia w porządku chronologicznym, który jest odwrotny do przedstawionego w powieści. Bohater bowiem w kolejnych retrospekcjach zanurza się w mniej coraz głębiej.

Najwcześniejszym wydarzeniem jest jeszcze przedwojenne opuszczenie przez Pawła rodzinnej miejscowości. Czuje on wtedy, że zdradza swoich kolegów, którzy w odwecie rzucają w niego kamieniami. Staje się wtedy opuszczonym i samotnym. Później już po egzaminach spotyka po raz pierwszy w swoim życiu Cara, który jest nauczycielem w jego szkole. Od najwcześniejszych więc lat, Paweł jest "obcym wśród swoich", wśród kolegów z miasteczka, wśród uczniów nazywających go "wsiowym kacapem". Stąd też bierze się później jego indywidualizm w partyzantce, brak chęci podlegania jakimkolwiek instrukcjom, sam chce panować nad swoim losem. W tym samym bloku retrospekcji widzimy, jak zostaje wyrzucony z oddziału Orkana, "za nieustanne łamanie dyscypliny wojskowej, za samowolę i nie respektowanie rozkazów przełożonych". Stara się zaznaczyć swoją obecność wśród innych, być silnym i nie dopuszczać już więcej do własnej krzywdy. To jednak jak poczyna ze swoim losem ściąga na niego swoiste przekleństwo, z którym już po wojnie będzie próbował walczyć. Zresztą niezbyt szczęśliwie, gdyż obraz ścigających go z widłami chłopów powtarza się później w ataku na niego baptystów z miasteczka.

W drugim w kolejności cyklu wspomnień widzimy jego początki w partyzantce. Nie chcąc być tylko bezwolnym uczestnikiem działań wojennych, wręcz napada na niemieckiego oficera w miasteczku i już z pewną renomą wstępuje do oddziału. Wtedy odnosi pierwszy swój sukces w walce, sam idzie do miasteczka i wysadza granatami łaźnię pełną Niemców. Czyni to jednak już po tym, jak w czasie strzelaniny przypadkowo zabija młodego Pysia. Ten epizod w kolejności C2, opowiada Stary Musi, partyzantce, która prowadzi go do domu zdrajcy, komunisty, który wydał grupę Kmicica, innego dowódcy partyzantów. Wyrok zlecił mu Korwin, który z podwładnego z czasem stał się dowódcą Starego - Pawła, i przyjął go po roku do swojej grupy. Z Korwinem wiąże się pewna charakterystyczna sytuacja odwetu na Starym, za wcześniejszy rozkaz, który ten zlecił mu, a mianowicie zastrzelenie Niemców w czasie wcześniejszego napadu na pociąg. Teraz to Korwin wydaje mu rozkaz zabicia zdrajcy. Okazuje się nim Car, najprawdopodobniej brat Korwina, znienawidzony prze niego za "bolszewizm". Możemy domyśleć się tego w momencie, gdy w domu przy torach rozpoznaje go Musia: "Czynię parę kroków (...) odsłaniając mężczyznę przed wzrokiem Musi. - O Boże - słyszę raptem jej głos. Stoi przed nieznajomym i wpatruje się weń szeroko otwartymi oczyma. - O Boże". Sam Stary w mężczyźnie dostrzega Cara. Strzela do niego niecelnie i szybko ucieka z miejsca wydarzeń. W całym tym epizodzie przewija się motyw piania koguta, w kontekście biblijnym mający jasną wykładnię.

W pierwszym ciągu przypomnień, rozpatruje on swoja winę zdrady w najsilniejszych jej przejawach (u Dantego to właśnie zdrajcy, jak Judasz, czy Brutus, cierpieli najcięższe męki). W epizodzie B1 i D1 Paweł wspomina jak po wojnie wstępował do partii komunistycznej. Pytano go w czasie przesłuchania o pseudonimy kolegów z kompani. Paweł krzyczy wtedy, że nie chce nikogo zdradzić. "Nie mogę nikogo zdradzić, bo się nigdy później nie uwolnię, bo będę się z tym tułał aż do śmierci". Jednak już samo zdecydowanie się na zerwanie z działalnością partyzancką, wszak antyradziecką, i staranie się o partyjną legitymację, staje się w konsekwencji dla niego wystarczającym symptomem zdrady, jeśli nie samych kolegów, to ideałów, które w czasie wojny wyznawali. Dodatkowo czynił to w pełni świadomie, motywy odnajdziemy zaś w słowach jednego z komunistów "Pcha ich - do wstąpienia - naturalne ujęcie żywiołu życia w karby, który wywyższa silnych i bezwzględnych, który budzi w człowieku egoizm". Widzi wiec wtedy w tym wyborze ratunek dla okaleczonej przez wojnę duszy. Na tę zdradę nakłada się wcześniejsza, "prywatna", kiedy chcąc ostrzec sąsiada, Cara, powoduje, że zostaje aresztowana jego matka i prawdopodobnie zabita przez Rosjan. Później Car pomaga mu, gdy ten chce iść w zamian za matkę do więzienia. Jednak to na nim potem Paweł wykonuje wyrok śmierci, co również jest w jego późniejszym odczuciu zdradą, raz, że strzelał do człowieka, któremu zawdzięczał życie, dwa - czynił to z założenia niecelnie, co powodowało niewykonanie rozkazu i nielojalność wobec dowódcy.

Paweł nawołując w lesie Korwina, swojego dowódcę z lasu, chce jakby wytłumaczyć się z tych czynów, odpokutować za nie, wziąć karę i oczyścić sumienie. Korwin jednak nie odpowiada. Dawnych czynów nie można już bowiem wymazać, tkwią one mocno w pamięci i historii i nic nie zatrze śladu ich znaczeń. Na marginesie należy zaznaczyć, że Korwin to ten jedyny, który nie zdradził ideałów pokolenia Pawła i jako Huniady nadal, siedemnaście lat po wojnie mieszka w lesie i grozi partyjnym działaczom, jak dawnemu ubekowi Dobasowi-Dębickiemu. Na to, żeby łączyć Korwina z Huniadym pozwala chociażby to, że jako postać historyczna Huniady, wojewoda węgierski z piętnastego wieku, pieczętował się herbem Korwin i pod takim też nazwiskiem znani byli jego synowie.

Z kolei wydarzenia dotyczące nocnego wykonania wyroku pojawiają się w chwili, gdy Paweł przystępuje do rozmowy o nich ze spotkanym w miasteczku Józefem Carem. I on kryje się przed nim ze swoja tożsamością, stara się nie wracać do przeszłych wydarzeń, przez co nie daje Pawłowi uspokojenia i możliwości rozliczenia się z przeszłością,. Paweł zaś ostatecznie chciałby "zamknąć to wszystko, co od lat czekało na rozwiązanie". Przy założeniu, iż on sam projektuje wydarzenia, rozmowy toczące się w czasie przedstawionym, w miasteczku, zrozumiałym staje się to, że raz dopuszcza możliwość, że wreszcie spotyka Cara, a raz, że ten zaprzecza swojej tożsamości. Wskazuje mu on wtedy / Paweł sam dochodzi do wniosku, że raz krzywdząc kogoś, znajduje się w sytuacji, jak ją nazywa Car, że "w każdym człowieku będziesz widział tych, których skrzywdziłeś". To właśnie w tej rozmowie widać najlepiej, jak Paweł, stwórca tego świata, układa przeżycia "w coraz to nowe konstelacje".

Bohater, w miasteczku, do którego trafia, a które jeszcze omówię dokładniej, zachowuje prawie w każdej sytuacji obojętność, powtarzając przy tym, że jest chory. Nie musi to dziwić, po tym jak dowiadujemy się o klęskach jego kolejnych wyborów, działań. Nawet, kiedy już "siedemnaście lat po wojnie" próbuje rozdzielić walczących partyzanta i hrabiego, drugi raz interweniuje w czasie powodzi, chcąc powstrzymać tłum przed zniszczeniem maszyn. Zostaje za to ukarany odizolowaniem, co jest ukoronowaniem jego wszelakich prób zespolenia się, włączenia w rzeczywistość, nawet tę imaginowaną.

Paweł znajduje się dowiem w dolinie w poczuciu, które następująco formułuje: "W swoim życiu zatoczyłem wielkie koło i na powrót pewne rzeczy stały się dla mnie ważne. Może nawet ważniejsze niż wtedy, kiedy się rodziły. Bo teraz poza anegdotyczną wartością poszukuje w nich jakiś znaczeń, jakiegoś sensu, który stanowi o porządku naszego bytowania". Znajduje się on w miejscu przełomowym dla siebie, stara się podsumować dawne swoje losy i jednocześnie znaleźć coś, co pozwoliłoby mu na normalną egzystencję.

Jak wspominałem, budzi się on w miasteczku pozornie tylko realnym. Poza tym, że rzecz dzieje się w świadomości narratora, obraz miasteczka jest już przez pisarza, Tadeusza Konwickiego, ciekawie budowany. Ukształtowane jest ono na zasadzie nałożenia się na zapamiętany z dzieciństwa kraj litewski, spokojną, rajska dolinę, wielu zmieniających ten stan elementów. Po pierwsze dolina otoczona jest przez groby setek pomordowanych ludzi, wszelkich narodowości i armii. Te groby przypominają o tym, że wojny toczyły się i toczyć się będą zawsze i biografia Pawła jest nie tylko kolistą w sensie indywidualnym, ale i historycznym. Pojawia się przy tym zagadnienie pamięci o ofiarności i poświeceniu powstańców. Poza tym, że bohater rozlicza się sam ze swoja zdradą, jest jeszcze bardziej ogólny moment ukazania tego zagadnienia. Partyzant z rozgoryczeniem zwraca się do Pawła per "nieznany przechodniu" i nakazuje mu patrzyć na jego protezę ręki straconej w czasie leśnych walk. Paweł przy tym pisze coś palcem na piasku, co przywodzi na myśl słowa Chrystusa, "że kto pierwszy jest bez grzechu....". Mozę to oznaczać, że w zapominaniu uczestniczą wszyscy, którzy starają się uwolnić od tego garbu pamięci i odpowiedzialności za nią. Jak wiemy Paweł próbuje zmierzyć się z przeszłością. Na piersiach nosi zaś powstańczy krzyż z 1863 roku, na miejsce wyrzuconego w czasie wojny nieśmiertelnika, z datą wstąpienia do oddziału. Wyrasta on w ten sposób ponad problemy tyczące się tylko jednego pokolenia.

Mniej przy tym ważne staje się to, czy Soła płynie na północ czy południe, czy Podjelniaki i Zajelniaki są w Polsce, czy na Litwie, skoro wiemy, że ten krajobraz ma znaczenie głównie symboliczne. Można uznać taki zabieg za chwyt podobny do tego, jaki zastosował przy pisaniu Pana Tadeusza Adam Mickiewicz, tworzący świat tylko pozornie realistyczny. Przy tej okazji chciałbym pokazać przynajmniej część powiązań Sennika współczesnego z twórczością romantyzmu. Powrót Pawła do wydarzeń z przeszłości, próba zmierzenia się z nimi to chwile powrotów Gustawa do świata żywych, Jacka Soplicy i jego wielkiej spowiedzi przed Gerwazym. Łatwiej zrozumiałą staje się tajemniczość bohatera, jego niechęć do ujawniania swojej biografii ludziom z miasteczka, jeżeli zwrócimy uwagę na podstawową cechę kształtowania postaci literatury romantycznej, jaką miała być jej tajemniczość. By nie być gołosłownym oto jeden z konkretnych już zestawień obrazu z powieści Konwickiego i Dziadów Adama Mickiewicza.

Paweł wraca do domu po nocnym ukrywaniu się przed szaulisami i nie wie jeszcze że zabrali oni jego matkę: "Zobaczyłeś otwartą na ścieżaj furtkę. Wstąpiłeś do swego domu i tu ocknąłeś się nagle wśród wywróconych sprzętów, rozrzuconej odzieży, rozlanego mleka. - Mamo - powiedziałeś sennie. Nikt nie odpowiedział. (..) - Mamo odezwij się. Wszedłeś do pokoju tak samo rozbebeszonego jak kuchnia".

Adam Mickiewicz w IV części swojego dramatu, dziejącej się podobnie jak kluczowy moment powieści - wyrok na Cara, w Wigilię, tak pisze o powrocie błąkającego się Gustawa, do domu rodzinnego:

"Niedawno odwiedzałem dom nieboszczki matki,

Ledwie go poznać mogłem! już ledwie ostatki!

Kędy spojrzysz, - rudera, pustka i zniszczenie!".

To zresztą, jak ważna dla Konwickiego była twórczość Mickiewicza pokazuje jego ekranizacja tego dramatu, zatytułowana "Lawa".

Ciekawym dla mnie jest jednak zestawienie powieściowego miasteczka z balladą Mickiewicza Świteź. Nie chodzi tu tylko o zgodność realiów,

"Świteź tam jasne rozprzestrzenia łona,

W wielkiego ksztalcie obwodu,

Gęstą po bokach puszczą oczerniona,

A gładka jak szyba lodu",

to, że romantyczne jezioro jest jakby spełnieniem zapowiedzianego zatopienia miasteczka przez spiętrzone tamą wody Soły. Ten wątek ma bowiem trochę inna wymowę. Otóż w balladzie Mickiewicza odnajdujemy kwiatki nazywane "cary" rosnące na brzegach doliny,

"Na miejscach, które dziś piaskiem zaniosło,

Gdzie car i trzcina zarasta".

Z wiersza wiemy, że są to zamienieni przez Boga mieszkańcy miasta, których w ten sposób ustrzegł On przed śmiercią, w odpowiedzi na tak sformułowaną modlitwę:

"Panie! - zawołam - nad pany!

Jeśli nie możem ujść nieprzyjaciela,

O śmierć błagamy u ciebie,

Niechaj nas lepiej twój piorun wystrzela

Lub żywych ziemia pogrzebie".

W ten sposób na brzegach rzeki pojawiły się kwiaty, strzegące od tego czasu spokoju nad jeziorem i wymierzające karę wszelkim w nie ingerencjom.

Ludzie w miasteczku skupiają się z kolei wokół Józefa Cara.. Zagrożeni przez zatopienie doliny, wznoszą modły do Boga:

"O Boże, Boże, usłysz nasze prośby!

Ty, co mną, a ja Tobą jestem,

Ty, co dałeś mi początek,

Ty, co moim będziesz kresem".

W końcu sami postanawiają zapanować nad zapowiedzianym, przez obecność robotników i maszyn, kataklizmem i chcą zepchnąć te urządzenia do rzeki. Jednak świat powieści Konwickiego, to nie miejsce na jasne i wyraźne rozgraniczenia moralne i absolutne w swoich wyrokach sądy. Zresztą nad modlącymi się ludźmi pojawia się głowa przypominająca potwora raczej, niż miłosiernego Pana: "Obłok rozżarzony po brzegach, pęczniał w dziwnym kolistym ruchu, aż ułożył się w kształt brodatej głowy z otwartymi do krzyku ustami". Paweł w końcu przychodzi do doliny po pomoc, odnalezienie drogi życiowej. Jednak żaden z jej mieszkańców nie może mu pokazać satysfakcjonującej ścieżki. Każdy z ludzi cos ukrywa i sam musi z tym walczyć. Hrabia Pac, jest obrazem oportunisty, chcącego się dostosować jak najlepiej i najbezpieczniej do czasów, w jakich przyszło mu żyć. Sam radzi to Pawłowi, że nie ma nic lepszego jak "przeciętność". Regina, porzucona żona dyrektora, swój nocny płacz głuszy w wieczornych zabawach, kiedy zaś na dobre chce rozpocząć nowe, lepsze życie, nie może w nim się odnaleźć i wraca do doliny. Korsakowie z pozoru tylko są spokojnym rodzeństwem hołdującym zasadzie "módl się i pracuj". Wieczysta dziewica Malwina, nawet w podeszłym wieku potrafi się jeszcze znacząco rumienić i nie wzbraniać przed pieszczotami hrabiego, zaś jej brat nagle przebija te skorupę obłudy i krzyczy, jak to zaliczał wszystkie burdele i ich pensjonariuszki. Tak to każda z postaw reprezentowanych przez tych ludzi zostaje odrzuconą przez Pawła, do nikogo się on nie przyłącza.

Zostaje więc zmierzyć mu się z Józefem Carem i jego żona Justyną. Jego nazwisko wyjaśnia Judith Arlt w swojej książce Mój Konwicki, jako konglomerat Stalina z carską Rosją. Nie wydaje mi się to jednak w żaden sposób uzasadnione. Owszem Car reprezentuje ideologie, ale trochę w inny sposób niż widzi to autorka książki, gdzie jest więcej cytatów i wspomnień, niż przepisanych ze ściągi dla maturzysty własnych spostrzeżeń.

Otóż jeśli już jesteśmy przy kwiatach, to warto by zająć się ich "mową". Carami na Litwie nazywane były szczególne rośliny zielne o właściwościach silnie odurzających. Należał tu miedzy innymi znany lepiężnik, czyli dziewięćsił, oraz tojad. Według legend miał się w nich ukryć szatan, strącony z nieba, bądź Chrystus, chroniący się przed siepaczami. Stąd też niejednoznaczna sylwetka moralna Józefa Cara, z jednej strony dawnego zdrajcy, a z drugiej obecnego przewodnika ludzi, prowadzącego ich do Boga, nazywanego przez nich "czarnym Chrystusem". Odurza on ludzi, kieruje nimi, potrafiąc doprowadzić ich nawet do stanów bliskich szaleństwu, jak w scenie ataku na Pawła. Z drugiej strony w małych dawkach tojad i dziewięćsił mają właściwości uspokajające i w ludowej medycynie były wykorzystywane jako leki dla chorych na padaczkę, na którą jak wiadomo cierpiał sam Car. To właśnie wyciągu z dziewięćsiłu "kłującej roślinki o kolcach jak w zielonym kasztanie", proponuje na odjezdnym Pawłowi partyzant, jako lekarstwo na wszelkie kłopoty duszy, lęki i strachy. To w większej dawce proponuje i sam Car, kiedy chce włączyć Pawła do modlitw nad brzegami rzeki. Jednak wszelkie ideologie, zwracanie się do poza realnych rozwiązań, są już w tym momencie Pawłowi obce. Jego wybór wyraża się w modlitwie, którą kieruje nie do "Ojca naszego", lecz do ojca, takiego jakiego zapamiętał z dzieciństwa i jaki był mu obrazem prawdziwego i jedynego spokoju jaki dane było mu doświadczyć. To tęsknota do ojca, ostoi, prywatnej, jedynie bliskiej i prawdziwej. Paweł nie zgadza się więc na pozorny tylko spokój wewnętrzny Józefa Cara, głoszenie pokoju, kiedy tak naprawdę jest on przywódcą, autorytetem, łatwo obiecującym ludziom to co chcą usłyszeć, przed wojną piszącym antyfideistyczne (rewolucyjne) książki.

Także i Justyna jest kuszącą bohatera mieszkanką doliny. Patrząc na nią poprzez dalsze znaczenie "carów' - kwiatów, uzyskujemy jej szerszy obraz niż tylko prostą kusicielkę do grzechu. Jako żonę Cara, można ją nazwać cesarzową, a taką też była nazwa belladonny, wilczej jagody na Litwie, zaliczanej, jak i dziewięśćsił, do roślin określanych jako car'-zele, car'-trava. Przypisywano jej właściwości czarodziejskie (Paweł w Justynie widzi wszak "czarownicę"), uważano za niebezpieczną dla rozumu i duszy, gdyż miała właściwości silnie erotyzujace, podniecające. Jagody belladonny nazywane zaś bywały "jabłkami miłości". Justyna w tym rozumieniu jest dla Pawła droga wiodącą go w uspokojenie w miłości zmysłowej. Kusi go właśnie "jabłkami", sprawia swoim zachowaniem, że chce więcej i więcej. Jednak to, co inna kobieta - Regina, czyni z innego partyzanta, w jaki sposób staje się on wręcz narkomanem jej ciała, ustrzega Pawła w ostatecznym pogrążeniu się w zmysłach. Pamiętając jego momenty z Reginą, w każdej późniejszej chwili pieszczot z Justyną widzi tę scenę. "Opadliśmy na plecy, a ja poprzez swoje rozpaczliwe pieszczoty dostrzegałem już pierwszy zarys tego stromego wzgórza, ścieżki czerwonej od igliwia i szamoczącego się jak ryba na piasku partyzanta". Każdy z czterech epizodów, kiedy próbują się kochać jest też zbudowany z tych samych elementów językowych, składających się na obraz wzajemnego przyciągania się i odrzucania. W końcu i ona Justyna go opuszcza, nie odpowiadając na jego potrzebę choćby "kęsa uczucia", okazuje się tylko złudnym mirażem.

Tak też dochodzimy do zakończenia powieści, kiedy to Paweł opuszcza pierwszym pociągiem dolinę, już po tym jak skonfrontował się z większością swoich win, grzechów, krzywd i "kompleksów". Może już on ją opuścić, lecz nie jako zwycięzca, a tylko człowiek, który ma świadomość, że żadna z dawanych mu przez świat wartości nie jest w stanie go zadowolić, wszystkie bowiem są w jakiś sposób kalekie, niepełne i skazane na zagładę, jak cała dolina mająca być zatopioną. Pozostaje mu tylko, jak określił to Józef Car "zachować twarz wobec własnej pustki" i przyjąć na siebie rolę tułacza, jadącego pociągiem pośród grobów pamięci. Zakończenie powieści tylko pozornie może być optymistyczne. Bohater łudzi się, że oto "za chwilę obudzę się, wydźwignę z dusznego snu, (...) pełnego majaków i widziadeł ułomków zdarzeń przeżytych i zmarnowanych, wyobrażonych i niespełnionych, snu skrwawionego pamięcią, rozpalonego gorączką przeczucia, że w tej wrzącej toni nocy wypełznę resztą sił na brzeg jawy i wstanę do zwyczajnego powszedniego życia z jego zwykłymi troskami, z jego potocznym trudem, z jego tak dobrze znaną, bliską znojnością". Jednak przeciwwagą dla tych myśli są "uciekające do tyłu podkłady i kanciaste kamyki szutru (...) dywan królewski kuszący odpoczynkiem i wytchnieniem". Wydaje mi się, że nie na darmo w ostatnim obrazie w tej powieści widzimy worek podróżny bohatera trzęsący się "na samym skraju pomostu okryty już grubą warstwą prochu. Zbliżą się on "coraz bardziej do brzegu, za którym była pusta jama między wagonami". Tak zawieszone na granicy zakończenie, jak ten worek na skraju pomostu, pozostaje dla mnie otwartym i niedopowiedzianym.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
24. Maa Apokalipsa, Konwicki
PRL w zwierciadle „Małej apokalipsy” T Konwickiego
PRL postrzegana i oceniana z perspektywy Małej Apokalipsy T Konwickiego
Konwicki T , Mała Apokalipsa (streszczenie)
Interpretacja tytułu powieści Tadeusza Konwickiego pt Mała Apokalipsa
1 Mala Apokalipsa Tadeusza Konwickiego
24. II Konwicki, Mala apokalipsa
ma B3a+apokalipsa+tadeusza+konwickiego+jako+groteskowa+powie 9C E6 77LI5XOOSIKX6AMEARO3AK22X2BXLNIUR
konwicki mala apokalipsa
Bohater Małej apokalipsy Tadeusza Konwickiego
Dlaczego Konwicki nazwał swoją powieść polityczną właśnie Małą Apokalipsą
Interpretacja tytułu powieści Tadeusza Konwickiego pt Mała Apokalipsa w świetle treści i problematyk
Mała Apokalipsa Tadeusza Konwickiego jako groteskowa powieść polityczna
Mała Apokalipsa Tadeusza Konwickiego jako groteskowa powieść polityczn1
Wyjaśnij znaczenie tytułu powieści Konwickiego Mała Apokalipsa
Mała Apokalipsa Tadeusza Konwickiego jako groteskowa powieść polityczna
Konwicki Mała apokalipsa
Konwicki T , Mała Apokalipsa (streszczenie i opracowanie)
konwicki mała apokalipsa

więcej podobnych podstron