Huf Sfinks - tajemnice historii, 7 CUDÓW ŚWIATA, Giinter Kle


Giinter Kle

7 cudów świata

Wielka gra. Finałowe pytaniaKrople potu ściekają po czole Kandydata, nadszedł czas nafinałowe pytanie teleturnieju. Nie będzie ono łatwe nawet dlanajlepszego z uczestników, który do tej pory szczęśliwie poko-nywał kolejne przeszkody.Absolutna cisza, prowadzący quiz celebruje moment pełen na-pięcia. "Które budowle" - przesadnie artykułuje słowa, gdyżteraz gra toczy się o wszystko - "Które budowle określa się odstarożytności mianem siedmiu cudów świata? Proszę wymienićprzynajmniej pięć z nich!"Kandydat gorączkowo zastanawia się nad odpowiedzią. Siedemcudów świata - ostatni raz słyszał o nich jeszcze w gimnazjum.Wśród widzów rodzą się setki odpowiedzi: Chiński Mur, KrzywaWieża w Pizie, wieża Eiffla, Hagia Sophia w Stambule - ale nieo te obiekty chodzi."Piramidy egipskie!" - kandydat przerywa spekulacje. Oczy-wiście, teraz wszyscy przypomnieli sobie - piramidy w Gizie.Nawet z kosmosu można dostrzec te potężne budowle gołymokiem.Czas upływa, prowadzący stara się pomóc: "żaden z pozo-stałych cudów już nie istnieje"."Latarnia morska w Aleksandrii i Kolos Rodyjski"."Brawo! Świetnie!" Słynne znaki nawigacyjne, widoczne jużdla starożytnych żeglarzy. Latarnia znalazła się zresztą naliście cudów dopiero we wczesnym Średniowieczu.Pozostałe obiekty, których szukamy, są starsze, bardziejklasyczne" - podpowiada jeszcze prowadzący.Wieża Babel" - sukces uskrzydla kandydata, ale tym razemodpowiedź nie jest prawidłowa."Niestety, nie. W czasie gdy powstawała lista najwspanial-szych budowli, wieża nie istniała już od dość dawna. Ale pozo-stańmy w Babilonie"."Może Mury Babilonu?" - zgaduje finalista. Nie jest całkiempewien, także jury kręci głowami. Odpowiedź zostaje jednakuznana, wszyscy oddychają z ulgą, publiczność bije brawo.- "Właściwie - wtrąca prowadzący - Mury Babilonu nienależały do klasycznych cudów, choć niektórzy autorzy zaliczalije do nich. Inne arcydzieło wszakże utrwaliło się silniej w świa-domości naszych przodków, a mianowicie - zawiesza głos - Wi-szące Ogrody Semiramidy!".- "Zostało 15 sekund - potrzeba nam jeszcze chociaż jed-nego obiektu. Podpowiem: chodzi o swego rodzaju niezwykłemiejsce pochówku".Wieńce, nagrobki, kwiaty, kaplice co jeszcze? Mauzolea! kan-dydat omal nie podskakuje:- "Antyczne mauzoleum"."Tak jest! Mauzoleum w Halikarnasie, w Azji Mniejszej, naterytorium dzisiejszej Turcji. Król Mauzolos zbudował je za życia,~by uwiecznić swą potęgę; ta budowla również zniknęła już daw-no z powierzchni ziemi. Wszystko przemija, los nie oszczędzanawet arcydzieł".Oklaski publiczności, zwycięzca te-leturnieju na drżących nogach podnosisię z krzesła. Udało się, wygrał!"A dwa ostatnie obiekty?" - do-pomina się prezenter. Musi doprowa-dzić program do końca, a czas ante-nowy już minął. Zmęczony triumfatorz zakłopotaniem wzrusza ramionami.- "Otóż numer sześć to świątyniaArtemidy w Efezie. Zaś siódmy cudwn..." - prowadzący pytająco spog-ląda na publiczność i odczytuje od-powiedź: "Posąg Zeusa, stworzonyprzez rzeźbiarza Fidiasza ponad400 lat temu w greckiej Olimpii".ponownie oklaski, uczestnicy gratulu-ją sobie, koniec teleturnieju.Zapomniane cuda?2"Siedem cudów świata" - to ogólne, zbiorowe pojęcie znanejest wszystkim, trudniej jednak przypomnieć sobie poszczegól-ne obiekty. Nie tylko uczestnicy teleturniejów mają problemyz wyliczeniem wszystkich - a przecież był to kiedyś kanonwiedzy Europejczyka.Wydaje się, iż w dzisiejszych czasach o budowlach nie myślisię w kategorii "cudów". Może dlatego, że śmiałe konstrukcje jużdawno stały się codziennością? Oto potężne betonowe ścianywspierają się na pozornie filigranowych, stalowych podporach,olbrzymie fasady z kruchego szkła wznoszą się na setki metrów.Jakże ciężkie i niezgrabne - choć jednocześnie niezwykle fas-cynujące - wydają się piramidy w porównaniu ze szklanymiwieżowcami towarzystw ubezpieczeniowych!Piramida jest dość prostym rozwiązaniem architektonicznym.Bloki kamienne układa się zgodnie z zasadami siły ciążenia.Dowodzi tego prosty eksperyment: Ziarenka piasku sypanez dłoni na ziemię układają się właśnie w kształt piramidki.W czasach, gdy potężne dźwigi potrafią z dokładnością centy-metra umieścić we właściwym miejscu nawet gigantyczne plat-formy wiertnicze - zbudowanie piramidy z 50-tonowych gła-zów nie robi specjalnego wrażenia. Czyżby epoka "cudówświata" bezpowrotnie minęła?Chyba nie całkiem, pozostaje bowiem ich historyczne zna-czenie. Podobnie jak rozwój nowoczesnych silników nieumniejsza znaczenia wynalazku maszyny parowej, tak samoowe arcydzieła nie stają się banalne dlatego, że później po-wstały obiekty większe i wspanialsze.Poza tym jest coś jeszcze. Mit. Przy pobieżnym zetknięciu sięz losami siedmiu cudów świata doznajemy wrażenia, że ideaziemskich cudów jest głęboko w nas zakorzeniona i dlatego wieluz nas uważa, iż potrzeba jej określenia wynika z ludzkiej natury.Badając dzieje siedmiu cudów świata poznajemy historię światarealnego ich epoki, dalsze ich zaś losy stają się dla nas symbolemludzkich dążeń do doskonałości.sic transit gloria mundi"Wszystko jest w rzeczywistości o wiele bardziej skompli-kowane - a przy tym przecież zupełnie proste!" - tak przywitałmnie Michael Pfrommer, archeolog z uniwersytetu w Trewirze,który już od dłuższego czasu prowadzi badania nad historiąsiedmiu cudów."Właściwie było ich dziesięć, jeżeli nie jedenaście albo nawetcały tuzin. Na niektórych wczesnych listach pojawiał się pałackróla Cyrusa, wzniesiony z kolorowych kamieni i złota przez ar-tystę o imieniu Memnon. Mowa jest także o "ołtarzu z rogów"na greckiej wyspie Delos i stubramnych Tebach. Poeta Marcjaliszaliczał do szacownego grona rzymskie Koloseum, a Pliniusznawet cały Rzym. Byli zapewne przekonani o nieprzemijalnościtych dzieł i miejsc. Często jednak z rzeczy uważanych przez ludziza wieczne, nie pozostaje zupełnie nic".Profesor wygłosił przy okazji wykład na temat religii. Pięknydowód doczesności wszelkich ludzkich dokonań. Nieodparcieprzywodzi to na myśl strofy barokowego poety Andreasa Gryp-hiusa:"Widzisz, gdzie tylko spojrzysz, marność na tej Ziemi.Co jeden dziś zbuduje, zburzy jutro inny,Gdzie dzisiaj stoją miasta, zostaną tylko łąki,Na których pastereczka igrać będzie ze swą trzodą".Wyprawy Aleksandra Wielkiego, Cesarstwo Rzymskie czy ko-munistyczny "raj" - nic nie oprze się nieubłaganemu upływowiczasu, jak pokazuje to historia.Dworski architekt okresu baroku, wiedeńczyk Johann Fischervon Erlach' na początku XVIII w. przedstawił w serii sztychównajwspanialsze dokonania budowniczych. Na siedmiu miedzia-nych płytach wykonał precyzyjne wizerunki - tak, jak podpo-wiadała mu wyobraźnia. Michael Pfrommer wręczył mi stos re-produkcji rycin Fischera oraz jeszcze bardziej fantazyjnychszkiców żyjącego ponad 150 lat wcześniej niderlandzkiego ma-larza i grafika Maartena van Heemskercka2z. "Szczególnie Heem-skerckowi chodziło nie tyle o archeologiczną rekonstrukcję czyhistoryczną dokładność - wyjaśnia profesor - lecz o ożywieniemitu".Jego prace - pełne aluzji do źródeł mitycznych stanowią częśćtej samej tradycji dokumentu i fantazji, która tak skutecznie oży-wia przeszłość. Stąd biorą się początki europejskiej wyobraźni:z syntezy mitu, archeologii i wielkich ambicji.Im bardziej zacierały się fizyczne, namacalne ślady cudów,tym więcej otaczało je legend. Dominowała w nich zawszepewna liczba łącząca obiekty w jedną, tajemniczą całość: liczbasiedem.Magiczna siódemkaGdy w roku 79 n.e. wulkan Wezuwiusz, oddalony zaledwie200 km od Rzymu, zasypał Pompeje rozżarzonymi popiołami,setki ludzi zginęło w piekle ognia, lawy i trujących gazów. Tragi-czne dla mieszkańców wydarzenie okazało się dla późniejszycharcheologów szczęśliwym zbiegiem okoliczności.Na ścianie amfiteatru w Pompejach ktoś wyrył, zanim nadeszłakatastrofa, napis - wyraz uwielbienia dla jednego z gladiatorów."Zwyciężyłeś we wszystkich walkach, to jeden z siedmiu cudówświata!". Jakże często mało znaczące drobiazgi informują o his-torycznej rzeczywistości. Takie napisy na ścianie dowodzą le-piej niż dziesiątki źródeł literackich, że pojęcie "siedmiu cu-dów" znane było już 2 000 lat temu i to nawet przeciętnemuobywatelowi. Podobnie jak dziś, używano go jako "znaku jako-ści".Nic dziwnego, że częste użycie tego określenia doprowa-dziło do trudności w odróżnianiu cudów "prawdziwych" od"przysłowiowych". Wszystkie listy wspaniałości tego światamiały jedną cechę wspólną: obejmowały siedem pozycji.Cyfra ta pełniła niezwykłą rolę już w kulturach starszych odgreckiej. W Babilonie 3 i 4 były "liczbami życia". Trójka sym-bolizowała zalążek życia, rodzinę, ojca i matkę. Czwórka re-prezentowała żywioły: ogień, wodę, ziemię i powietrze. Sió-demka zawierała w sobie oba wymiary i obejmowała tymsamym całą tajemnicę istnienia.Siedem bram broniło Teb, przeciwko którym wyruszył Te-zeusz na czele siedmiu bohaterów. Rzym zbudowano na sied-miu wzgórzach. Biblia mówi, że siódmego dnia Bóg odpoczy-wał po stworzeniu świata. Noe czekał siedem dni, zanimwypuścił z Arki gołębia, by sprawdzić czy opadły już wodypotopu. Siedem chudych lat nastało w Egipcie po siedmiutłustych.Siódemka jest kluczem w Objawieniu św. Jana: mowa tamo siedmiu świecznikach, gwiazdach, tyluż trąbach Sądu Osta-tecznego i księdze z siedmioma pieczęciami. Chrześcijaniedrżą przed siedmioma grzechami głównymi, katolicy uznajątyle właśnie sakramentów, jerozolimską świątynię rozświetlasiedmioramienny świecznik. Można by jeszcze długo tak wy-liczać. W końcu rytm naszego życia wyznacza w dużym stop-niu siedmiodniowy tydzień.Nawet przysłowiowe siódme niebo, w którym bujają zako-chani, ma swój początek w starożytności. Arystoteles, filozofi nauczyciel Aleksandra Wielkiego, wyobrażał sobie ok. 350 r.p.n.e., że sklepienie świata zbudowane jest z siedmiu prze-zroczystych sfer, na których osadzone są planety, Słońcei Księżyc, obracając się wokół Ziemi. Siódma sfera miała- według Arystotelesa - obejmować cały wszechświat.Szczególną pozycję liczby siedem można uzasadnić takżenaukowo. Mówiąc językiem matematycznym: siódemka niemoże być ani iloczynem, ani ilorazem innych liczb całkowi-tych z zakresu 1-10, czyli nie da się jej uzyskać ani przezmnożenie, ani przez dzielenie pierwszych dziesięciu liczbcałkowitych.Z psychologicznego punktu widzenia siedem - to ilość"w sam raz", ani za dużo, ani za mało. Wybór jednej, dwóchczy trzech najważniejszych budowli ludzkości byłby zbyt trud-ny. Lista dłuższa niż 10 pozycji traciłaby z kolei na znaczeniu.Można sobie wprawdzie wyobrazić tuziny wspaniałych budyn-ków - ale nie tuziny cudów świata!Latarnia morska, ogród na tarasach, świątynia, dwa miej-sca pochówku i dwa posągi - tworzą razem przedziwnyświat ludzkich osiągnięć. Można do niego odnieść słowarzymskiego pisarza Pliniusza z I w. n.e., dotyczące piramid:"Dzięki takim dziełom ludzie wznoszą się ku bogom - albobogowie zstępują między ludzi".Kryształy na pustyniSpróbujmy to sobie wyobrazić: Wielka Piramida Cheopsa, którąfaraon kazał zbudować między 2551 a 2528 r. p.n.e., ma 137,2 mwysokości. Pierwotnie, z nie uszkodzonym wierzchołkiem, mie-rzyła prawdopodobnie 145,75 m. Ponad dwa miliony blokówwapiennych piętrzy się na powierzchni 229 x 229 m, przy czymodchylenie długości boków podstawy od ideału nie przekracza

20 cm. Można przyjąć, że na skalistym podłożu spoczywa ok.6,4 miliona ton ciosanych głazów. Odpowiada to mniej więcejwadze 200000 załadowanych ciężarówek z przyczepami.Egipcjanie zdołali przemieścić tak ogromną masę kamieni, niedysponując nowoczesnymi dźwigami i podnośnikami hydraulicz-nymi. Nic dziwnego, że dopatrywano się w tym ingerencji istotpozaziemskich. Naukowcy udowodnili jednak, że obyło się bezich pomocy; cały sekret tkwił w odpowiednich rozwiązaniachtechnicznych. Wiele na ten temat spekulowano. Ostatecznie- jeśli chodzi o metodę transportowania olbrzymich bloków dogóry - wszystkie teorie zakładające użycie ramp stają pod zna-kiem zapytania. Gdzie i w jaki sposób usunięto po zakończeniubudowy masy piasku i żwiru? Czy mijające się grupy robotnikównie przeszkadzały sobie nadmiernie? Archeolodzy odnaleźlibyprzecież jakieś resztki tych pochylni. Bardziej prawdopodobnejest, że głazy podnoszono do góry centymetr po centymetrze,podważając je długimi drągami i deskami. Stopnie piramidy wy-korzystywano przy tym jako stacje pośrednie. Dużą zaletą tejmetody była możliwość pracy ze wszystkich stron budowli jed-nocześnie.Egipcjanie, wznosząc piramidy, budowali jednocześnie swojepaństwo. Piramidy - owoc zdumiewającego trudu - są teżpierwszym przykładem narodowej solidarności w historii świata.Rząd kamiennych, stożkowatych budowli, wzniesionych na pus-tynnej równinie, symbolizował mozolnie wypracowane porozu-mienie z bogami. Twórcom piramid udało się rzeczywiście sięgnąćgwiazd i, jak podejrzewał Filon, fortuna uśmiechnęła się do nich.Ponad 4 000 lat później Napoleon wykorzystał pobudzającąmoc, która emanowała z arcydzieła ludzkich rąk: "Żołnierze, pa-miętajcie, że z wierzchołków tych piramid patrzy na was 40wieków" - zawołał z patosem, kiedy podczas kampanii egipskiejsposobili się do bitwy w cieniu Wielkiej Piramidy. Najwyraźniejte gigantyczne grobowce należą do niewielu rzeczy na świecie,nie poddających się przemijaniu. Przyglądając się dokładniej,zauważymy jednak, że ząb czasu i tu zostawił swe ślady. Po-zbawione granitowego podkładu i do połowy zasypane nawie-wanym wciąż z pustyni piaskiem niektóre z nich powoli zamie-niają się w ruiny.Zniszczone marzenIASzybciej niż obce wojska, politycy i turyści nadeszli rabusiegrobów. Już pod koniec trzeciego tysiąclecia p.n.e. dobrali siędo skarbów faraonów, niesłychanych ilości złota i dzieł sztuki.Włamanie do największego sejfu świata nie było łatwe - anitechnicznie, ani psychologicznie. Przede wszystkim potrzebnebyły silne nerwy, ze względu na krążące pogłoski o klątwie fa-raona.Najpierw złodzieje musieli ominąć kapłanów i strażników pat-rolujących całą okolicę - chyba że byli z nimi w zmowie. Potemodnaleźli położony na wysokości 15 m, dokładnie zamurowanyotwór wejściowy i wtargnęli do wnętrza. Zastali tam nie ukoń-czoną, pustą komorę grobową. Gdzie podział się skarb? Czyżbydroga donikąd, architektoniczna pomyłka - czy też wymyślnyfortel? Do dziś archeologowie łamią sobie nad tym głowy.Owa "fałszywa komora" przyczyniła się z pewnością do po-wstania historii, według których na intruzów czekał labiryntkorytarzy bez wyjścia. Rabusie poradzili sobie jednak, przebi-jając szyb łączący istniejące rzeczywiście systemy korytarzy, coświadczy o sprycie i zawziętości w dążeniu do zdobycia złota.W ten sposób umiejętnie ominęli wielotonowe bloki zamykają-ce przejście, których nie sforsowaliby bez nowoczesnych ma-szyn wiertniczych.Ta ciężka praca w nadzwyczaj trudnych warunkach postępo-wała bardzo powoli. Zdobycie upragnionych bogactw trwałomiesiącami, latami, a nawet przez dziesięciolecia. W koryta-rzach pozbawionych światła - ze względu na oszczędnośćtlenu - wśród unoszącego się wszędzie kamiennego pyłu każ-dy oddech przychodził z trudem.W końcu jednak rabusie stanęli pośród skarbów i musieli z koleizmierzyć się z problemem przetransportowania ogromnych ilościzłota. Nigdy już od tego czasu nie widziano mumii Cheopsa.Zniknęło też kilkutonowe wieko olbrzymiego sarkofagu z czarnegogranitu.Właśnie to brakujące wieko (być może wcale nie istniało?) orazpozbawione wszelkich ozdób ściany komory przyczyniły się donieustających spekulacji. Czyżby mumia faraona nigdy nie spo-czywała w tym miejscu? Może istnieje inna, nie odnaleziona dodziś krypta we wnętrzu piramidy?

Tęsknota za wiecznościąCzegóż już nie próbowano, by wyjaśnić tajemnicę! Geologowieusiłowali zlokalizować nieznane komory przy pomocy ultradźwię-ków. Miniaturowe roboty badały szyby wentylacyjne. Wykony-wano próbne wiercenia, angażowano nawet różdżkarzy - wszyst-ko na próżno. Mimo to pojawiało się coraz więcej plotek - orazturystów, którzy przecież uwielbiają tajemnice. Wydaje się, żewszystkie marzenia ludzkości skupiły się w tym szczególnymmiejscu. Fascynacja potężną minioną kulturą stała się dla mnieoczywista, kiedy znalazłem się w Muzeum Egipskim w Kairzewśród mumii królewskich, kolekcji bezcennej wartości artystycz-nej i naukowej - pochodzących z wykopalisk i znalezisk.Tajemnica faraonów zaś dotyczy rzeczy ostatecznej - śmiercii jej pokonania. Autorzy powieści grozy i horrorów czerpali stądnatchnienie. Dopatrywano się w piramidach kopalni danych as-tronomicznych, ich rozmiary miały kryć w sobie zapomnianą,tajemną wiedzę. Niektórzy widzieli w gigantycznych budowlachnawet drogowskazy lub miejsce startu dla pojazdów istot poza-ziemskich. Odległość między Ziemią a Słońcem, którą starożytniEgipcjanie potrafili podobno dokładnie obliczyć, da się rzekomoodczytać z wymiarów Wielkiej Piramidy. Próbując to udowodnić,bez końca mnoży się długość boków razy pole podstawy, rezultatdzieli przez długość korytarzy i odejmuje od rozmiaru skalnychbloków - aż w Końcu pojawi się odpowiedni wynik. Oto, jak

znakomicie można żonglować liczbami!3Naszemu zracjonalizowanemu światu brakuje tajemnicy. Odtamtego czasu Zachód zorganizował ludzką wiedzę w jedenakademicki system, a także zaplanował i rozparcelował samświat.Mimo posiadanej profesjonalnej wiedzy, wielu naukowców i in-żynierów nie docenia możliwości prostych technologii, stosowa-nych przez budowniczych piramid. Ich cudowność wynika przedewszystkim z przyczyny, dla której w ogóle powstały.Oczywiście, precyzyjne ociosanie milionów głazów to wspa-niałe osiągnięcie - głównie dzięki wytrwałej pracy. Transportciężkich bloków po śliskich rampach z drewna i rzecznego szlamuoraz spławianie budulca Nilem nie były również drobnostkami,lecz zadaniem trudnym - aczkolwiek możliwym do rozwiązania.Podstawowy problem takiego przedsięwzięcia stanowiła mobili-zacja robotników i jej utrzymanie przez dziesięciolecia. W budo-wie piramid nie uczestniczyli zapewne niewolnicy, a raczej wolnichłopi egipscy, zaszczyceni udziałem we wznoszeniu pomnikaNieśmiertelnego. Podczas trzech - czterech miesięcy, kiedy Nilwystępował z brzegów i zalewał pola, i tak nie można było upra-wiać roli. Wspólna praca przy piramidach dostarczała wówczasśrodków do życia. Miała ona też wymiar ideologiczny.Egipcjanie postrzegali się dzięki niej jako część potężnego i wy-branego narodu. Patrząc na dzieło swych rąk, widzieli w nimsiebie - i byli z tego dumni.Oryginał czy imitacjaPo 4 500 lat i po 150 pokoleniach, które następowały po sobie,piramidy mają prawo być uznane za najstarsze i najpotężniejszeświadectwo ludzkich osiągnięć. Trudno przewidzieć, czy kiedykol-wiek ręka ludzka wzniesie coś bardziej trwałego. Wszystko jednakprzemija. Zniknęły już wapienne płyty, w których niegdyś odbijałosię słońce, przypominające podświetlone od wewnątrz kryształy.Wraz z upadkiem państwa faraonów piramidy szybko stały siękamieniołomami dostarczającymi materiały budowlane.kiedy kometa Halleya-Boppa, widoczna niedawno na naszymniebie, pojawiła się w pobliżu Ziemi 4 210 lat temu, jej blask jużraz ogarnął stożkowate obiekty na egipskiej pustyni. Być możeza kolejne 4 210 lat kometa ponownie zabłyśnie nad tymi cudamiświata. Grobowce faraonów z pewnością zmienią się przez tenczas jeszcze bardziej. Stracą wiele ze swej okazałości, idealnekształty zetrze piasek pustynnych burz - a prędzej być może- stopy turystów. Pozostałości kamiennych budowli przypomną,co potrafi uczynić czas. Chyba że - i to wyjście jest bardziejprawdopodobne - Konserwatorzy zabytków i menadżerowie biurturystycznych wypowiedzą walkę upływającemu czasowi i stop-niowo przekształcą oryginał w imitację.Gorączka podróżyNiewiele wiemy o niejakim Antypatrze z Sydonu4, jego postaćrozpływa się we mgle historii. Niewątpliwie jednak musiał posia-dać niemałą odwagę i wytrzymałość.To on właśnie zestawił w II w. p.n.e. pierwszą kompletniezachowaną listę cudów świata - a być może nawet widział jewszystkie. Podobnie, jak jego poprzednik, Filon z Bizancjum,który opracował swego rodzaju przewodnik po cudach świata.Naukowcy uważają jednak, że owo dzieło powstało w rzeczy-wistości znacznie później, a tylko przypisano je antycznemuarchitektowi Filonowi.Z pewnością jednak byli w starożytności ludzie gotowi znosićtrudy niebezpiecznych podróży - szczególnie w okresie po pod-bojach Aleksandra Wielkiego, kiedy to znacznie rozszerzył sięznany ówcześnie świat. Podróżnicy ci podejmowali ryzyko, o ja-kim nawet nie śniło się dzisiejszym turystom.Wystarczy spojrzeć na opisy wypraw mitologicznych bohate-rów: Tezeusz, na przykład, napotkał na swej drodze całe za-stępy potworów i rozbójników. Odyseusz z kolei potrzebowałdziesięciu lat, by powrócić do domu, prześladowali go cyklopii syreny, nie wspominając już o gwałtownych sztormach i po-myłkach nawigacyjnych.Te wszystkie historie świadczyły o niebezpieczeństwach, z ja-kimi musiał się liczyć antyczny turysta. Jakże zagadKowy, groźny,lecz zarazem fascynujący musiał być dla niego świat! Każde skrzy-pnięcie drzewa, błysk ognia, powiew wiatru kryły w sobie tajem-nice. Bogowie ożywiali przyrodę, otaczali opieką, ale i grozilizagładą. Podróże oznaczały pełnię życia, lecz niekiedy takżeśmierć.Niezależnie od wszelkich zagrożeń starożytni czuli się zjed-noczeni z kierowanym przez bogów światem. Świadomość zależ-ności od mocy pozaziemskich mogła ośmielać do prawdziwieszaleńczych przedsięwzięć, jakich nie wyobrażamy sobie dzisiaj,starannie analizując ryzyko. Antyczny podróżnik, choć wystawionyna wiele niebezpieczeństw, ufał jednocześnie w swą szczęśliwągwiazdę. Potrafił też zachwycać się, co można zauważyć w wer-sach Antypatra z Sydonu, powracającego z wyprawy:"Widziałem mur, po którym przejechać może rydwan wokółwyniosłego Babilonu i Zeusa nad Alfejosem, i wiszące ogrody,i kolosalnego Heliosa, i olbrzymie budowle piramid, i potężnygrobowiec Mauzolosa. kiedy jednak ujrzałem pałac Artemidy,wznoszący się wysoko w chmury, tamte wszystkie stały się poprostu błahe. Powiedziałem więc do siebie: "Spójrz, poza Oli-mpem słońce nie widziało jeszcze nic, co by można z tymporównać".Zwraca uwagę fakt, że Antypater wymienia w swym utworzemury Babilonu - obiekt nie pojawiający się na późniejszychlistach - pomija natomiast latarnię morską na Faros. Jest todecydująca wskazówka co do czasu powstania pierwszej listycudów świata. Potężne ceglane mury Babilonu były na ustachwszystkich jeszcze w IV i III w. p.n.e., latarnia na Faros powstałanatomiast dopiero ok. 280 r. p.n.e. Dzieło Antypatra opiera sięwięc na źródłach z okresu, gdy mury jeszcze stały, latarnia zaśjeszcze nie istniała. Z drugiej strony, lista nie może być o wielestarsza od aleksandryjskiej wieży, ponieważ autor wspominaKolosa Rodyjskiego. Posąg ten został natomiast zbudowany nie-całe 12 lat przed powstaniem latarni. Tym samym datę stworzenianajstarszej listy cudów świata można umiejscowić pomiędzy 292a 280 r. p.n.e. Antypater, który przyszedł na świat sto lat później,posłużył się być może tym wczesnym źródłem. Czyżby wyprawa,o której pisał w swym utworze, odbyła się tylko w fantazji? A możew ogóle niesłusznie przypisano mu autorstwo?Poszukując historycznych śladów, napotkamy wiele kwestii niewyjaśnionych, wiele fantazji i marzeń. któż jednak wątpiłby w rze-czowość słów rozpoczynających dzieło Filona z Bizancjum:"By zaspokoić poznanie wszystkich cudów, trzeba przewęd-rować przez świat i znieść trudy tej podróży, a gdy ci się to uda,stwierdzisz, że się postarzałeś i zbliżyłeś do śmierci"~.Poszukiwanie cudów świata - zadaniem całego życia?Drogi i muryWskazówka prędkościomierza dochodzi do 100 km/h - i tojuż od wielu godzin. Za oknami naszego samochodu migają typo-we atrybuty niemieckich autostrad: ochronna barierka i czarno-białe słupki w 50-metrowych odstępach. Widok tak znajomy, żenie zwróciłby naszej uwagi, gdyby nie to, iż wokół rozciąga sięnieskończona pustynia. Nie ma w niej nic z czaru piaszczystychwydm - zamiast tego brzydki żwir.Przekraczamy jordańsko-iracką pustynię z zachodu na wschód,drogą z Ammanu do Bagdadu. Odkąd Irak został obłożony em-bargiem, nie ma innej możliwości dotarcia do kwitnącej niegdyśstolicy państwa i odwiedzenia niedalekiego legendarnego Babi-lonu. Od siedmiu lat, w ramach międzynarodowych sankcji, za-mknięte jest międzynarodowe lotnisko w Bagdadzie oraz granicez nieprzyjaźnie usposobionymi - Syrią i Iranem.Jesteśmy prawie sami na tej komfortowej autostradzie, którąniegdyś w lepszych czasach wybudowały niemieckie firmy. W od-dali widzimy cysterny z ropą, zmuszone do jazdy starą szosąw kierunku Jordanii, by chronić nawierzchnię autostrady. Pomimotakiego ograniczenia już teraz dostrzec można oznaki uszkodzeńna "cudzie nowoczesnego drogownictwa", istniejącym przecieżdopiero od 7 lat. Ślady erozji, nigdy nie naprawiane szczelinyi pęknięcia wypalone słońcem w asfaltowej nawierzchni. jak długomoże wytrzymać nie konserwowana budowla? Dziesięć lat w ta-kich warunkach to już całkiem długi okres.Nowoczesna autostrada do Bagdadu dowodzi tego równie dob-rze, jak legendarne mury Babilonu, wymieniane na wcześniejszychlistach cudów świata. Wzniósł je wielki Nabuchodonozor, którypanował w państwie babilońskim od 605 do 562 r. p.n.e."Czego nie uczynił żaden król przede mną, ja uczyniłem" - ka-zał wypisać pismem klinowym na cegłach. "Otoczyłem 4 000łokci ziemi potężnym murem".Biblia zna Nabuchodonozora jako tego, który zdobył i znisz-czył Jerozolimę, pojmał lud Izraela w niewolę babilońską. Księ-ga nad księgami opisuje króla i jego naród w przepełnionychnienawiścią tyradach. Słowa Pisma Świętego brzmią nieprzeje-dnanie i mściwie: "Powstanę przeciw nim - wyrocznia PanaZastępów - i wygładzę Babilonowi imię i resztę, ród też i po-tomstwo - wyrocznia Pana. Przemienię go w posiadłość je-żów i w bagna. I wymiotę go miotłą zagłady - wyrocznia PanaZastępów"~ (Księga Izajasza 14, 22-23).Tak nieubłaganie prorokował Izajasz - i okazało się, że miałrację. Rzeczywiście z Babilonu, "najpiękniejszego pośród kró-lestw", jak przyznawał sam Izajasz, nie pozostało nic pozaarcheologicznymi znaleziskami wydobytymi na światło dzienneprzez niemieckiego uczonego, dr Roberta Koldeweya z Niemie-ckiego Towarzystwa Orientalistycznego, na początku naszegostulecias. Zakurzone pole ruin, Gdzie "Szakale nawoływać siębędą w ich pałacach i hieny, wyjąc w ich przepysznych gma-chach"~ (Księga Izajasza, 13, 22).Nie pomógł nawet cud świataCo się stało z potężnymi murami, które miały chronić bogac-two miasta? Dlaczego nie zapobieGły upadkowi? Według staro-żytnych opisów, były tak imponujące, że historyk Herodotw V w. p.n.e. nie mógł wyjść z podziwu. Mury miały być takszerokie, że mógł po nich przejechać czterokonny zaprzęg.Zbudowano je z wypalanych cegieł.Koldewey odkrył podczas swoich prac mur 18-kilometrowejdługości, który czynił z Babilonu najpotężniejszą twierdzę tamtychczasów. Wały chroniące śródmieście były ponad 17-metrowejgrubości, mur zewnętrzny osiągał 27-30 m. Podobnie - wyso-kość tej olbrzymiej budowli. Techniczna konstrukcja nie miałasobie równych, prawdziwe arcydzieło techniki fortyfikacyjnej.Niepokonana, zdawałoby się, przeszkoda dla agresorów okazałasię jednym z największych niewypałów w historii.Nowoczesna iracka autostrada, po której "toczymy się" w nie-zmienionym tempie powoli się rozpada, podobnie jak mury Ba-bilonu, które uległy zagładzie, gdy zabrakło sensu ich istnienia.Niecałe ćwierć wieku po śmierci Nabuchodonozora pod muramimiasta stanęły wojska Cyrusa Wielkiego, pierwszego władcy Im-perium perskiego. Prawdopodobnie na rozkaz kapłanów bramyzostały szeroko otwarte i Cyrus wkroczył do miasta, witany przezludność jako wyzwoliciel i nowy król. Nie doszło więc do wy-próbowania skuteczności umocnień. W końcu deszcze, burze,piach i trzęsienia ziemi dały się we znaki bardziej niż niejednooblężenie. Nikt nie uważał za stosowne reperować fortyfikacji,skoro zniknęli wrogowie. Później skreślono mury z listy cudówświata, zastępując je nowym obiektem: latarnią morską w Alek-sandrii.Jeszcze jedna budowla, kandydująca do miana cudu, zniknęław tym czasie z powierzchni ziemi: wieża Babel. Wzniósł ją nafundamentach jeszcze starszej ceglanej baszty ojciec Nabucho-donozora - ku czci babilońskiego boga Marduka. Biblia zdys-kredytowała ją jako symbol ludzkiej pychy i arogancji. Wieżamiała 60-90 m wysokości, a do jej zagłady przyczynił się komarmalaryczny, który ukłuł prawdopodobnie Aleksandra Wielkiego.Macedoński wódz planował bowiem odbudowę kultowej wieżyakurat wtedy, gdy złożyła go malaria. Zdążył jeszcze zarządzićdemontaż starych murów, lecz odbudowy już nie zaczęto. Kiedypowstawały pierwsze listy cudów świata, po wieży Babel pozostałtylko wielki otwór w ziemi - stopniowo zasypywany i odkrytyponownie dopiero przez Koldeweya.Raj na ziemiTylko jedna ze wspaniałości starożytnego Babilonu obroniłamiejsce na spisach cudów: Wiszące Ogrody Semiramidy. Są naj-piękniejszym, najcudowniejszym ze wszystkich cudów, każdykto wymienia siedem cudów zaczyna właśnie od nich, choć mającharakter najbardziej niekonkretny i ulotny.Być może fantastyczna historia Semiramidy i wizja jej ogro-dów, stworzona przez Filona dwa tysiące lat temu przetrwakolejne tysiąclecia. Może w przedstawieniu tej pięknej kobietyw środku zielonego raju tkwi wieczna obietnica? Legenda o księ-żniczce Semiramidzie i jej ogrodzie to historia przekazywanaz ust do ust, za każdym razem bogatsza o nowe elementy. SamNabuchodonozor miał - według tej legendy - założyć tarasyz bajecznymi ogrodami dla swojej żony, medyjskiej księżniczki,tęskniącej do zielonych wzgórz ojczyzny. Jednak źródła histo-ryczne nie wspominają o żadnej Semiramidzie w otoczeniuNabuchodonozora. Prawdopodobnie chodzi tu o mityczną asy-ryjsko-babilońską królową-matkę Sammuramed z VIII w. p.n.e.,która w trakcie powstawania legendy weszła w rolę właścicielkiogrodów.Cóż zaś powiedzieć o Wiszących Ogrodach, których realnaegzystencja jest dosyć wątpliwa? Niewykluczone, że istniałyjednak w babilońskim kręgu kulturowym, chociaż być może niew samym mieście Babilon. W londyńskim British Museum prze-chowywany jest z numerem inwentarzowym 124 939 asyryjskikamienny relief. Ukazuje on akwedukt z kamienia, doprowa-dzający wodę do zadrzewionej plantacji. Rozmieszczeniedrzew przypomina rzeczywiście wznoszący się tarasowo krajo-braz. Czyżby więc Wiszące Ogrody?Asyryjczycy, twórcy reliefu, władali Mezopotamią, zanim ba-biloński książę Nabopolassar wzniecił w VII w. p.n.e. powstaniei zadał im druzgocącą klęskę. Płaskorzeźba pochodzi z asy-ryjskiej metropolii - Niniwy, położonej prawie 500 km na pół-noc od Babilonu. Być może system nawadniania ogrodów za-stosowany został właśnie w Niniwie - tylko legenda przeniosłago do Babilonu.Zadziwiające jest, jak wiele archeologowie potrafią odczytaćz nielicznych kamiennych pozostałości. Albo przynajmniej wydajeim się, że potrafią. koldewey odkopał na początku naszego stu-lecia zaledwie fundamenty i piwnice, na podstawie których pró-bowano rekonstruować wygląd budynków. Również z obiektu,uznanego przez niemieckiego uczonego za resztki WiszącychOgrodów, nie pozostało nic więcej niż dawne podziemia. Murysiedmiometrowej grubości wskazywały, że wspierała się na nichniegdyś potężna budowla. Na tej podstawie Koldewey przypusz-czał, iż właśnie w tym miejscu Babilończycy wznieśli tarasy przy-kryte ziemią, aby zasadzić kwiaty i drzewa. "Znalazłem WisząceOgrody" - telegrafował entuzjastycznie do Berlina. Ogrody te,jakoby położone przy jednym ze skrzydeł południowej częściokazałego pałacu Nabuchodonozora, były podtrzymywane wy-soKim, kamiennym sklepieniem, miały być wyposażone w pomy-słowy system irygacyjny, czerpiący wodę z płynącej na tyłachpałacu rzeki Eufrat.Wyjaśnienie byłoby całkiem sensowne, gdyby nie nadzwyczajwątła podstawa archeologiczna. Oprócz ciężkich, kamiennychsklepień i wielkich arkad, które, jak przekonywał Koldewey, pod-trzymywały tarasy z bajecznymi ogrodami, nic więcej nie znale-ziono.Legendarny raj Semiramidy musiałby poza tym - gdyby uwie-rzyć Koldeweyowi - mieć wielkość zaledwie ogródka działko-wego: trapezu o długości boków pomiędzy 23 a 34 metry. Dosyćskromne wymiary jak na cud świata!Bardziej przekonywające jest przypuszczenie, iż Wiszące Ogro-dy - o ile w ogóle istniały - leżały w pobliżu Eufratu. Tamjednak również nie pozostało nic, co mogłoby udowodnić tętezę. Zdrowy rozsądek, względy praktyczne i współczesne kry-teria estetyki przemawiają, jak się twierdzi obecnie za lokalizacjąWiszących Ogrodów bliżej rzeki. "Aby nie mogły tworzyć sięw Eufracie mielizny - pisał Nabuchodonozor - kazałem zbu-dować dużą zaporę z cegieł. Jej fundament osadzić w wodzie,a wierzchołek wysoko, jak leśne góry".Na asyryjskim reliefie z VIII w p.n.e. widzimy sztuczne, tara-sowe wzgórze. W obrębie murów wszelkie rodzaje drzew, owo-ców i mnóstwo cienia. Melodyjnie szemrząca woda spływa w dółdo rosnących na tarasach sadów, w powietrzu unosi się wonna,chłodna wilgoć z fontann, dopóki nie zniszczy jej słoneczny żar.Nikt od czasów Koldweya nie znalazł w Babilonie ani jednegopatyczka, ani kamienia pochodzącego ze starożytnych ogrodów.Dla mnie Wiszące Ogrody Semiramidy pozostaną najpiękniej-szym i najtrwalszym cudem świata z jednego powodu: byłyczymś więcej niż tylko budowlą. Były i są magiczną legendą,

oszałamiającym zjawiskiem dla każdego, kto spragniony i wy-czerpany nadchodził z pustyni. Raj, którego rzeczywisty wymiaristniał chyba tylko w ludzKiej wyobraźni, będzie trwał wiecznie,dopóki ludzie będą potrafili marzyć.

kolos Rodyjski był cudem świata, którego trwałość możnaporównać z wytrzymałością źle zbudowanego domu z "wielkiejpłyty". Posąg boga Słońca królował nad miastem Rodos krócejniż trwa przeciętne życie człowieka - mianowicie 66 lat. W roku226 p.n.e. trzęsienie ziemi przewróciło konstrukcję, niszczącprzy okazji wiele domów - donoszą kroniki. Jeszcze 800 latpóźniej napotkać można było rozrzucone szczątki - fragmentyz brązu i kamienia. Według historycznych źródeł, pozostałościte miały robić większe wrażenie niż sama statua. Nic dziwnego,biorąc pod uwagę rozmiary kolosa: Nawet rosły mężczyznaz trudem mógł objąć kciuk figury". Sztych Maartena van Heemskercka z roku 1572 jest wprawdziewytworem fantazji, daje jednak pewne wyobrażenie o ruinach.Odłupana głowa wygląda niczym dzieło sztuki współczesnej: dzi-wacznie i irytująco. Być może miejscowi dlatego właśnie tak długonie uprzątnęli rozbitych części, traktując je jako atrakcję dla tu-rystów.Jeśli wierzyć legendzie, Helios był patronem wyspy. Według an-tycznego mitu, przy podziale Ziemi między olimpijskich bogówzapomniano o bogu Słońca. Na pociechę Zeus podarował mu wyspęRodos, rajski kawałek lądu, wydobyty przez Gromowładnego z głębinmorza.Starożytni autorzy zanotowali liczne szczegóły dotyczące posągu- na przykład: miał 33 metry wysokości, do jego konstrukcji zużyto15 ton brązu i 9 ton żelaza, twórca dzieła umocnił je od wewnątrzza pomocą żelaznych rusztowań i kwadratowo ciosanych kamieni.Nie wiadomo jednak do dziś, gdzie dokładnie znajdowała się statuai jak wyglądała. Można na ten temat tylko spekulować. Dużąpopularnością cieszyła się teza, według której kolos stał w roz-kroku nad zatoką na Rodos, u wejścia do portu, a w wyciągniętejręce trzymał pochodnię, spełniając tym samym rolę latarni mor-skiej. Wizerunki tak ustawionego posągu mają w sobie coś hu-morystycznego, np. na sztychu Fischera von Erlacha czubek ma-sztu wpływającego żaglowca niemal zawadza o "męskość"Heliosa.Pomysł ukazania posągu jako postaci stojącej wziął się z rela-cji średniowiecznych podróżników, zwłaszcza pielgrzymów, któ-rzy zatrzymywali się tu w drodze do Ziemi Świętej. Pod osłonąmurów rodyjskich gigantyczny posąg opiekuńczego boga niczymtalizman strzegł wejścia do portu o czym wspominało wielu po-dróżników.Historia tego posągu nie jest, i być nie może, prawdziwym od-zwierciedleniem starożytnej rzeźby. Realizacja takiego projektuprzekraczałaby możliwości antycznej techniki. W jaki sposób bu-downiczy cudu, Chares z Lindos, miałby wznieść pod ostrym kątemdziesięciometrowe metalowe nogi posągu z obu stron mola, niedoprowadzając do ich przewrócenia? Jak można było usypaćwokół figury pochylnie z piasku, jeżeli stałaby nad wodą? Czym

wyjaśnić milczenie starożytnych autorów na temat tak spek-takularnego ustawienia Kolosa? Najwyraźniej praca rzeźbiarzanawed- niezbyt ich interesowała. Sensacja polegała na wielkości posągu,a nie na artyzmie jego wykonania. Wyglądał oGólnie niezbytelegancko, miał na pewno "trzecią nogę": filar lub specjalnieprzedłużoną fałdę odzieży, chroniącą go przed przewróceniemsię w przód lub w tył. Czy nie pozostał żaden ślad po gigantycz-nym posągu?' ?Jest późne popołudnie. Słońce zalewa portowe molo złotą po-światą. Na tle granatowego nieba ostro odróżniają się zarysy od-restaurowanego zamku joannitów i wspaniałego kościoła św. Jana.Teraz, pod koniec kwietnia lekki południowy wietrzyk przynosi jużsubtelny zapach lata. Turystyczna promenada nie jest jeszczeprzepełniona, przy kieliszku czerwonego wina można przywołaćobraz starożytnego Rodos. Oto widzimy wielką machinę oblężnicząkróla Syrii Demetriosa Poliorketesa, gdy w roku 305 p.n.e. 3 000żołnierzy przesuwało ją pod mury miasta. Wieża ta, zwana "Helio-polis", liczyła 30 metrów wysokości, wyposażona była w katapulty,tarany i miotacze kamieni. Zanim zajęła pozycję, zapadł wieczóri pewni łatwej zdobyczy napastnicy postanowili przełożyć szturmna dzień następny. Zrozpaczeni Rodyjczycy modlili się do Heliosao pomoc. Obiecali postawić ku jego czci posąg - większy odstraszliwej machiny.Helios nie odrzucił kuszącej propozycji. Za pośrednictwem wyro-czni poradził, aby wykopać przed wieżą rów i zamaskować gogałęziami. Gdy następnego ranka popchnięto wieżę kilka metrówdalej, wpadła w rów, uderzając w wały obronne. Zaklinowała siępomiędzy rowem a murami miasta, zaś z powodu ogromnegociężaru nie można jej było ruszyć. Wrogie oddziały wycofały się- a Rodyjczycy spełnili obietnicę. Narodził się cud świata, głoszącyprzez 66 lat zwycięstwo boga Heliosa - zaś kolejne 900 lat prze-trwały jego szczątki. Dopiero w roku 654 n.e. wszystko zostałowywiezione. Bogaty kupiec nabył metalowy złom i przetranspor-tował go do Syrii najpierw na statkach, potem na 980 wielbłądach.Na Rodos nie pozostało nic.Siedząc w ulicznej kafejce, zastanawialiśmy się, jak łatwo byłoby"zidentyfikować" jeden z licznych kamieni na dnie portu jako częśćKolosa. Równie łatwo byłoby nadać temu "odkryciu" rozgłos w me-diach. Zapotrzebowanie na sensację jest tak duże, że zaburzapoczucie rzeczywistości. Przypominam sobie wiadomość, któraprzed kilku laty obiegła światową prasę: W basenie portowymRodos znaleziono czarny kamień z wyrytymi znakami, które wska-zywały na antycznego rzeźbiarza. "Kolos Rodyjski odnaleziony!","Sensacyjne odkrycie" - krzyczały z pierwszych stron gazet tytuły.Później rzekomy fragment posągu okazał się zwykłym bloKiemkamiennym, na którym pogłębiarka portowa zostawiła zadrapania.Oto, jak łatwo wzbudzić zainteresowanie opinii publicznej.Tajemnice morskich głębinPanuje przekonanie, iż głębiny morskie kryją tajemnice, któremożna wydobyć na światło dzienne dzięki odwadze i nowoczes-nej technice. Być może historie o zatopionych statkach pełnychsrebra i złota każą kojarzyć archeologię podwodną ze współ-czesnym poszukiwaniem skarbów.Francuz Jean-Yves Empereur należy do archeologów, którzy,zafascynowani tajemnicami podwodnego świata, zamienili szpa-del na maskę do nurkowania. Od lat bada zatokę, nad którą leżyAleksandria, metropolia starożytnego Egiptu. Jego odkrycia by-wają całkiem spektakularne - jednakże lokalizacja i mozolnewydobywanie pozostałości cywilizacji antycznych to jedno, zaśich naukowa identyfikacja - to co innego.Jakiej budowli przypisać bowiem ruiny na dnie morza? Ktozada sobie trud przejrzenia archeologicznych doniesień z Alek-sandrii, zdziwi się: raz odnaleziono rzekomo resztki pałacu Kleo-patry, innym razem grób Aleksandra Wielkiego, to znowu ruinylatarni z Faros. Wszystkie legendarne wspaniałości antyku zdają

się grupować wokół Aleksandrii. Jaka jest tego przyczyna?Wymienione obiekty rzeczywiście znajdowały się w tym mieś-cie. Ponieważ poziom Morza Śródziemnego podnosił się w ciąguostatnich 2 000 lat, należy przyjąć, iż znaczna część dawnej met-ropolii leży obecnie pod wodą. Z drugiej strony, Aleksandria jużw III i IV stuleciu n.e. została całkowicie zniszczona przez na-jeźdźców. Zanim morze zalało budynki, zamieniły się one w dy-miące zgliszcza. Podczas uprzątania gruzów i odbudowy miastazabytkowe elementy uległy rozproszeniu i wymieszaniu. Pozo-staje więc na następne dziesięciolecie trudny problem identyfi-kacji poszczególnych fragmentów. Dopóki nie zostanie onrozwiązany, należy z rezerwą traktować sensacyjne wieści z Alek-sandrii.Jeżeli chodzi o jeden z cudów świata, latarnię morską na Faros,sytuacja wygląda dość korzystnie. Źródła donoszą bowiem, iżwieża, której budowę zakończono w 279 r. p.n.e., przetrwała ażdo wczesnego Średniowiecza. Najwyraźniej wszyscy docenialikorzyści płynące z posiadania znaku nawigacyjnego o wysokościok. 120 m. Nie oszczędziły jednak budowli trzęsienia ziemi w VIIIi w XIV w. n.e. Według przekazów egipskich, latarnia na Faroscałkowicie zawaliła się w roku 1375. Większość kamienia zezwalonej wieży wykorzystywano jednakponownie. W sto lat później wojowniczywładca Mameluków Burdżi al-Aszraf Sajfad-Din Kait bej rozkazał zbudować twier-dzę na fundamencie wieży. To ta samapiękna budowla, powiększana, udosko-nalana, zbezczeszczana przez jej niedo-szłych zdobywców, która stoi do dziśw zatoce, w pobliżu pełnego zgiełku mia-sta. W masywnych murach fortu tkwiniejeden kamień pochodzący z "cuduświata".Latarnia morska jako cud świata? Arrian,historyk rzymski opowiada nam, że Alek-sandria została zaprojektowana w formiepłaszcza macedońskiego. Na obu krań-cach wyspy znajdują się dwie zatoki, prze-dzielone groblą biegnącą od wyspy Farosdo lądu tak, że ukształtowanie całościprzypomina płaszcz z kołnierzem, które-go część naturalną tworzy miasto z dłu-gimi murami.Cezar napisał, że bramą do Egiptu jest Faros, że górująca nadAleksandrią latarnia morska symbolizuje charakter tego handlo-wego miasta i jego niezwykły porządek urbanistyczny, przenie-siony przez Aleksandra Wielkiego ze starożytnego Wschodu.Aleksandria była pierwszą prawdziwie światową metropoliąantyku, z ogromną biblioteKą, instytucjami naukowymi i wielo-języczną mozaiką mieszkańców. Wielkie miasto i latarnia morska,wskazująca drogę do niego - te dwa elementy składały się napojęcie "cudu"."Niezmierna fascynacja leży u podłoża poszukiwań jednegoz cudów świata" - opowiadał z błysKiem w oczach Jean-YvesEmpereur, gdy wraz z nim wypływaliśmy na wody zatoki. Fas-cynacja ta oznaczać może jednak także niebezpieczny brak roz-wagi, archeologiczną gorączkę, trudną do wyleczenia. ~Ruiny nadnie morza zyskują inne znaczenie, gdy widzi się w nich pozo-stałości starożytnej legendy. Czy liczne kamienie ukryte w wodachzatoki rzeczywiście pochodzą z Faros? - to musi dopiero roz-strzygnąć nauka.Narodziny bogówNiektóre z cudów świata na pierwszy rzut oka nie mają z sobąnic wspólnego - np. posąg i budynek. Po dłuższym namyślepojawia się jednak nagle nieoczekiwane podobieństwo. Taki właś-nie przypadek przedstawiają: statua Zeusa w Olimpii i świątyniaArtemidy w Efezie.Pozłacany posąg Zeusa w greckiej Olimpii liczył 12 metrówwysokości, a napis umieszczony pod stopami boga służył kupoświadczeniu autorstwa Fidiasza jako twórcy posągu: "Feidias,syn Charmidesa, Ateńczyk, mnie tu wykonał"'3.Wiemy ze źródeł antycznych, iż posąg symbolizował w oczachwiernych rzeczywistą obecność ojca~bogów. "Podziwiamy pozo-stałe sześć cudów, ale przed tym jednym klękamy ze czcią"'4pisał Filon z Bizancjum w swoim przewodniku.Starożytni autorzy donosili, iż Fidiasz ukończywszy swoje dzie-ło, prosił władcę bogów, by dał znak, czy podoba mu się jegoposąg. I wtedy natychmiast rozległ się grzmot, a w posadzceświątyni, pod stopami mistrza, ukazała się rysa. Pęknięcie tokapłani zasłonili później piękną brązową wazą i pokazywali tylkowybranym przybyszom jako niezbity dowód boskiej aprobaty.

Przyjęto, że Fidiasz ukończył posąg Zeusa około roku 438 p.n.e.,to znaczy w trzecim roku osiemdziesiątej piątej olimpiady. Jak, wyglądał Zeus Fidiasza? Siedzący mocno na tronie bóg ze szczup-

płym, ale masywnym torsem, o dobrze umięśnionym brzuchu i pier-siach, ze złotą szatą zarzuconą na lśniący, silny bark z kościsłoniowej. Dla Fidiasza posąg był dziełem życia; powierzał munajintymniejsze sprawy."Kocham Pantarkesa"'5-wyrył na palcunogi Zeusa. Często spędzał samotnie noce przed wielką statuą.Co też chciał jej zawierzyć?Czy Fidiasz nie był najgenialniejszym z artystów? Stworzył prze-cież-w roku 438 p.n.e.- najpiękniejszy ze wszystkich posągów- Pallas Atenę na ateńskim Akropolu. W Atenach oskarżono goo kradzież kości słoniowej z węża umieszczonego obok AtenyPartenos. W Olimpii zaś posądzono go o przywłaszczenie sobiezłota przeznaczonego na szatę Zeusa. Nie wytoczono mu nigdyoficjalnego procesu, oskarżono go tylko o bezbożność, bo ukradłwłasność bogów.Jak więc ostatecznie oceniano Fidiasza? Ukazując Grekom w dwóch gigantycznych posąGach swoją nową i potężną wizjębogów, wywołał w nich w pierwszym momencie zażenowanie, bodoznali uczucia, że ich samych także uczynił twórcami bogów, zająwszy miejsce w połowie drogi między niebem i ziemią. Zeus Fidiasza siedział na wysokim tronie wysadzanym drogimi kamie- potomnych.niami i ozdobionym płaskorzeźbami i malowidłami przedstawiają-cymi sceny z mitologii. Bóg w lewej dłoni dzierżył berło zdobione metalami. Ptakiem siedzącym na berle jest orzeł. W prawej dłonitrzymał Nike z kości słoniowej i złota. Na jego głowie spoczy-wał wieniec z Gałązek oliwki. Ze złota są również sandały boga i płaszcz. Na płaszczu są wyrzeźbione postacie zwierzęce, spośródkwiatów - lilie. Starożytni od królów po pospólstwo oddawaliniekłamaną cześć Zeusowi Fidiasza. Był dla nich symbolem wznios-łości i równowaGi, a jednocześnie budził w nich wcale niemały lęk.Właśnie z powodu igrzysk olimpijskich przybył do Olimpiiten najsławniejszy rzeźbiarz swojej epoki. Zlecono mu bowiemwykonanie posągu władcy bogów, który miał stanąć w głównejświątyni, centrum najsławniejszych greckich igrzysk. Jakkolwiekw sporach między Ateńczykami, Spartanami, Tebańczykamii Kreteńczykami często lała się krew, co cztery lata milkł szczękoręża. Wtedy ze wszystkich zakątków kraju przybywali młodzimężczyźni, aby zmierzyć swe siły u stóp Wzgórza Kronosa,w świętym okręgu.Pierwsze igrzyska olimpijskie odbyły się prawdopodobniew 776 r. p.n.e. Trzysta lat później - za czasów Fidiasza - olim-piada była już wielkim wydarzeniem, z setkami zawodowych spor-towców, licznymi widzami i sporymi nagrodami pieniężnymi.Fidiasz zbudował najpierw własną pracownię, odpowiadającąwymiarom wnętrza świątyni, ustawioną dokładnie w tym samymkierunku tak, iż światło porannego słońca wpadało tam pod kątemidentycznym jak w świątyni. Wewnątrz ustawiono podobne rzędykolumn. Wraz z uczniem przystąpił do pracy. Najpierw sporządziłszkielet z gipsu, drewna i skomplikowany układ rusztowania,który pokrył następnie płytkami z kości słoniowej. Szatę, włosyi sandały wykonano ze szczerego złota. Naukowcy obliczyli, żena same złocenia zużyto ponad tonę drogocennego kruszcu.Przy dzisiejszej cenie złota kosztowałoby to 20 milionów marek!Oczy węża stanowiły dwa kamienie szlachetne wielkości pięści.Czemu miały służyć tak wielkie nakłady środków? komu po-trzebna była inwestycja w posąg przeznaczony dla małej wioski,z dala od większych miast? Powód był szczególny. W samymcentrum świętego okręgu, w gaju Altis, stały świątynie Zeusai jego żony Hery oraz świątynie wybudowane i ozdobione wysił-kiem wielu miast, i wreszcie ołtarz Zeusa - ogromny, archaicznykopiec. Zwycięzcy, nagrodzeni i uwieńczeni oliwnym wieńcem,byli zapraszani na ucztę wydawaną przez kapłanów Zeusa i fun-dowali posągi bogom. Niektóre z tych posągów wykonali naj-znakomitsi rzeźbiarze greccy. Według jednego z mitów, w za-mierzchłej przeszłości mieszkał tu praojciec bogów - Kronos.Ponieważ wyrocznia przepowiedziała mu, że jeden z synów maodebrać mu władzę, miał zwyczaj pożerać każde nowo narodzonedziecię, ku rozpaczy swej żony - Rei. Tym sposobem w gardzieliojca zniknęło pięć córek i pięciu synów. Zamiast szóstego - Ze-usa - Rea podała mu kamień owinięty w pieluchy, który szybkopożarł. Zeus, wychowany potajemnie na Krecie, dorósłszy, wy-stąpił do walki z ojcem i zmusił go do zwrócenia połkniętegorodzeństwa i oddania władzy. Zamieszkał na Olimpie i stał siępanem nieba. Tak rozpoczęła się kariera władcy bogów. Na pa-miątkę swego zwycięstwa ustanowił najświętsze ze wszystkichigrzysk - igrzyska olimpijskie.Turysta odwiedzający dziś te miejsca nie oprze się wrażeniu,jakie sprawiają ruiny gigantycznych kolumn świątyni, zburzonejostatecznie przez trzęsienie ziemi w VI wieku n.e. Jednak świę-ty przybytek ucierpiał mocno o wiele wcześniej. Chrześcijańskicesarz Teodozjusz II wydał w 392 r. edykt wprowadzający su-rowe kary za składanie pogańskich ofiar i zakazał obchodzeniawszelkich obrzędów pogańskich, w tym również igrzysk olim-pijskich.Trudno ustalić dokładnie, co stało się z posągiem. Albo zostałrozebrany przez rabusiów, albo przewieziony w końcu V w. dokonstantynopola, gdzie prawdopodobnie spłonął w pożarze, któ-ry strawił połowę miasta. W każdym razie nigdy już nie widzianoowego cudu świata.Piekło płomieNIFidiasz był jedynym artystą, który uczestniczył w powstawaniudwóch spośród cudów świata. Stworzył bowiem do świątyni Ar-temidy w Efezie słynne "Zranione Amazonki", po których nie madziś ani śladu. Jakkolwiek imię Fidiasza trwale łączy się z historiącudów świata, jeżeli chodzi o Artemizjon, kto inny bardziej zapadłw pamięć potomności: niejaki Herostratos, szewc z Efezu. Jegoczyn to przypadek zaiste niezwykły, zapierające dech w piersiachszaleństwo. Zbiorek Pamiętne czyny i słowa napisany w pierw-szych dziesięcioleciach n.e. przez Waleriusza Maximusa zawieraopis tego niesłychanego wydarzenia, datowanego na rok 356p.n.e.:"Znaleziono bowiem człowieka, który podpalił świątynię Ar-temis efeskiej, aby imię jego - po zniszczeniu przepięknejbudowli - znane się stało na całym świecie. Na torturachprzyznał się w każdym razie do takiego szaleństwa! MieszkańcyEfezu zdecydowali więc mądrze, że wspomnienie o tym od-rażającym człowieku zniknęło na zawsze".W Każdym razie pożar ten zapewnił mu nieśmiertelność. Grecyużywali później epitetu Herostraton dla określenia rozgłosu, inninatomiast nazywali go szaleńcem "nikczemnym i podłym". Niemożna wykluczyć innych motywów czynu Herostratosa, którewówczas skrzętnie ukrywano. Jest całkiem prawdopodobne, żenależał on do jednego z konkurencyjnych klanów kapłańskichi działał kierowany zazdrością lub pragnieniem zemsty. Takieprzypuszczenie nie jest pozbawione podstaw. Aby obrócićw proch i pył masywną kamienną budowlę, dwukrotnie większąod świątyni Zeusa w Olimpii, konieczne było dobre przygotowa-nie. Niewiele zdziałałby mały ogień podłożony pod jedną ze 127marmurowych kolumn 20-metrowej wysokości, na których wspie-rał się dach. Sprawca musiał zgromadzić we wnętrzu duże ilościłatwopalnych materiałów - np. słomy. Dokonać tego mógł tylkoktoś, kto wchodził i wychodził z budynku, nie wzbudzając żadnychpodejrzeń.Herostratos zniszczył jedną z największych w owych czasachświątyń. Zbudował ją ku czci bogini Artemidy Król krezus z Lidiiw roku 550 p.n.e. W jej wnętrzu stanął wspaniały alabastrowyposąg bogini płodności, umalowany, zdobiony złotem, srebremi drewnem hebanowym. Posąg Artemidy, znaleziony przez an-Gielskiego architekta Johna Turtle Wooda w 1863 r., kapłani za-kopali przypuszczalnie tuż przed splądrowaniem miasta i spale-niem wielkiej świątyni Artemidy przez Gotów w III w. n.e.Pochodzi on jednakże z nowej świątyni, wzniesionej 100 lat popożarze pierwszej, nie wiemy więc, jak wyglądała pierwotna Ar-temis. Rzeźba z licznymi piersiami i ciężką biżuterią stała się[ kwintesencją doskonałego wizerunku bogini, symbolizującegopłodność i pełnię życia.Żyć w ludzkiej pamIęCI...Ów Mauzolos musiał być bezwzględnym realistą, choć niepozbawionym wyobraźni. jako satrapa karii, kawałlca ziemi na połu-dniowym zachodzie dzisiejszej Turcji, nosił wprawdzie dźwięczniebrzmiący tytuł, ale w gruncie rzeczy jego władza sprowadzała siędo namiestnictwa w imieniu Imperium perskiego. Mauzolos",żyjący w IV w. p.n.e., oceniał trzeźwo swoją sytuację: Z pew-nością nie przejdzie do historii jako poeta albo filozof, ani teżdzięki niezwyKłym dokonaniom strategicznym. Jednocześnie czułsię zobowiązany uczynić coś nadzwyczajnego, bowiem wywodziłswoje pochodzenie od boga Słońca - podobnie jak faraonowie.jako syn Heliosa nie mógł przecież poprzestać na przeciętnymżywocie.Aby nadać swojemu małemu państwu jakieś znaczenie, zastąpiłdotychczasową stolicę nowym miastem; Halikarnas, to dzisiejszeBodrum, wspaniała metropolia nad brzegiem Morza Śródziem-nego.Ukoronowaniem tej demonstracji siły miał stać się grobowiecwładcy. Dla Greków odpychający był sam pomysł, że ciała zmar-łych spoczywają w centrum miasta zamieszkanego przez ży-wych. Grobowce królów i zwykłych ludzi stawiali oni poza bra-mami miast, a cmentarze często znajdowały się przy drogach.Wyjątek czyniono, gdy zmarły był ważną osobą dla miastai mógłby stać się jego orędownikiem u bogów. Stawiając sobiegrobowiec w centrum tętniącego życiem miasta, Mauzolos po-stępował zgodnie ze zwyczajami Greków i kontynuował miej-scową tradycję. Wiele starszych miast karii miało w centrumtakie mistyczne grobowce. Mauzoleum było największym gro-bowcem tamtej epoki, a przetrwawszy wiele lat, stało się wzo-rem dla tysięcy później wzniesionych grobowców, które otrzy-mały w spadku po nim nazwę.Budowla miała robić wrażenie nie tyle swoją wielkością, codoskonałością wykonania. Zlecenie na projekt tego dziełaotrzymali: architekt Pyteos i rzeźbiarz Skopas, mistrzowiew swoim fachu. jeszcze w piętnaście wieków po zakończeniuprac Eustachiusz z Tessalonik potwierdzał pogląd starożytnegopodróżnika Antypatra: "Mauzoleum było i jest prawdziwymcudem!".Łącząc w sobie grecką rzeźbę i architekturę, dało Grekom nowyrodzaj wielkości. Król Mauzolos natomiast otrzymał grobowiecwywodzący się w prostej linii z lokalnych pomników wcześniej-szych władców, wzniesionych na wybrzeżu morskim, gdzie tra-dycyjne grobowce na wysokich cokołach miały kształt domostwz dachami w formie piramid. Na cokole o rozmiarach 33 na 39metrów spoczywał kamienny czworościan 22-metrowej wysoko-ści, na nim dopiero stała właściwa świątynia otoczona 36 kolum-nami. Zwieńczenie budowli stanowił dach w kształcie piramidyoraz marmurowa kwadryga sięgająca 50 metrów nad powierz-chnię ziemi. Odpowiadało to wysokości dwudziestopiętrowegowieżowca! Syn Heliosa chciał dosięgnąć słońca, jak niegdyś fa-raonowie.Król nie dożył ukończenia dzieła, dzięki któremu jego imięweszło do historii. Wprawdzie zainicjował budowę już na po-czątku swojego panowania, lecz po 24 latach, w chwili jegośmierci w 352 r. p.n.e., ambitne przedsięwzięcie nie było jesz-cze doprowadzone do końca. Pracami kierowała przez następ-ne dwa lata małżonka zmarłego.kiedy brytyjscy archeolodzy pod kierownictwem sir CharlesaNewtona odnaleźli w roku 1857 miejsce, gdzie stał niegdyś gro-bowiec, i usunęli wzniesione tam tureckie chaty, natrafili na skro-mne resztki, które raczej rozczarowują zwiedzających. Rycerzez zakonu joannitów dokładnie wyburzyli Mauzoleum. Wykorzystalinawet najmniejsze fragmenty murów do rozbudowy fortecy Pet-ronia, górującej dziś jeszcze nad portem Bodrum'~.Przeoczyli tylko jeden element: kunsztownie wykonany mar-murowy fryz rzeźbiarza Skopasa, przedstawiający walkę Grekówz Amazonkami, o wysokości 90 centymetrów i prawie 20-met-rowej długości, który dzisiaj stanowi jeden z najcenniejszycheksponatów British Museum w Londynie.kaprysy historii dotyczą nie tylko trwałości rzekomo "wiecz-nych" budowli. Dość wiarygodna legenda głosi, iż Mauzolos wcalenie został pochowany w swoim monumentalnym grobowcu. We-dług niej, jego żona a zarazem siostra, Artemizja, zrozpaczonapo przedwczesnej śmierci męża i brata, wystawiła mu okazałygrobowiec z białego marmuru, a potem wypiła wino, do któregowsypała jego prochy, i umarła z żalu za ukochanym panem i bra-tem. Dzięki temu postępkowi zyskała ogromną sławę w Średnio-wieczu, stając się symbolem wiernej i oddanej żony, heroinąuwiecznioną na wielu gobelinach, których pogodny charakterzgrabnie tuszuje niestosowność kazirodczego związku.Krytyczną opinię na temat składania ciał umarłych w potężnychświątyniach wygłosił już rzymski pisarz Waleriusz Maximus, mniejwięcej na przełomie ery starożytnej i nowożytnej. W swym pod-ręczniku dla mówców opisał spotkanie Mauzolosa z filozofemDiogenesem w krainie zmarłych.Diogenes: I cóż ty się tak nadymasz, Kararyjczyku? Z jakiegotytułu żądasz, by cię tutaj bardziej czcili niż innych?Mauzolos: Dla blasku korony królewskiej, Synopejczyku! Bonajprzód byłem królem całej Karii, władałem także częścią Lydii,zhołdowałem niemało wysp i podbiłem znaczną część Jonii i ażo Milet się oparłem. Dalej byłem piękny, rosły i w wojnie dziarski.A co najważniejsze, w Halikarnasie mam ku swojej czci wzniesionygrobowiec olbrzymi, taki, jakiego nie ma żaden inny zmarły, cu-downej wprost piękności, z rumakami i ludźmi, wykonanymiw prawdziwie mistrzowski sposób z prześlicznego marmuru, któ-remu niełatwo i świątynia jakaś mogłaby dorównać. Czy myślisz,że nie mam powodu być z tego dumny?Diogenes: Jaką zaś ty, mój kochany, możesz mieć z niegokorzyść, nie jestem w stanie wyrozumieć, chyba tę tylko, żeprzywalony tak potężnymi głazami większy niż my musisz dźwi-gać ciężar.

Nowe cuda świataNie pragniemy już dziś przyozdabiać niepowtarzalnej przyrodyimponującymi, błyskotliwymi cudami, znakami działalności człowieka,jak tego chciały pokolenia współczesne Filonowi. Wierzymy teoriom dotyczącym podstawowych praw natury, rozszerzamy zasięg tychpraw i zmuszamy, by działały na naszą korzyść.Prawdziwe cuda powinny być niezwykłe. Współczesna technikaspowodowała zaś możliwość dowolnego niemal powielania budo-wli, zniknęła ich wyjątkowość. Czy dlatego największe nawetprzedsięwzięcia budowlane straciły swój czar? A może dlatego, iżnajpiękniejsze pałace nie są w gruncie rzeczy niczym innym niżtylko zbiorem kamieni, wśród których kiedyś będzie hulał wiatrhistorii.Poprosiłem zaprzyjaźnionego nauczyciela, aby zapytał swychuczniów, co rozumieją pod pojęciem "cudów świata". Młodzieżmówiła o postępie w medycynie i w technice komputerowej, wy-mieniała osiągnięcia ekologów i procesy pokojowe na świecie.Zainteresowanie wzbudzały fenomeny natury: Sahara, bieguny, lasytropikalne. Młodych ludzi fascynowały loty kosmiczne, lecz takżedziałalność Matki Teresy. Prawie wcale nie pojawiały się na liściecudów budowle, a jeżeli nawet, to nie reprezentacyjne świątyniei grobowce. To właściwie dobry znak.Przypisy' Johann Bernhard Fischer von Erlach napisał pierwszą w Europie Za-chodniej historię sztuki Entwurff einer historischen Architektur. OpubliKo-wana w Wiedniu w 1721 roku pięknie wydana książka z prawie dziewięć-dziesięcioma rycinami na podwójnych stronach przedstawiała panoramicznewizerunki architektonicznych cudów świata. Współzawodnicząc ze staro-żytnymi, Fischer von Erlach chce prześledzić, jaka była dokładnie technikastarożytna. Opis latarni morskiej na Faros zawiera nie tylko informacje do-tyczące tej wieży i istoty światła, lecz również logiki tej konstrukcji. Siedemcudów przeszło transformację od cudownych wizji do racjonalnych kon-strukcji.2z Maarten van Heemskerck - niderlandzki malarz i grafiK. Tworzy serięszkiców przedstawiających siedem cudów, a właściwie jego wyobrażeniaowych cudów. Na rysunkach, pełnych nostalgii i niejasnych wspomnień napół zapomnianych legend rzymskich, oglądamy mistyczne monumenty jakbyna przeźroczach. Drukowane wydania tych szkiców odniosły taK wielki suK-ces, że sławne od Włoch do Szwecji było Kopiowane i odtwarzane wielo-krotnie przez całe stulecia. W sto lat po śmierci Hemskercka najsłynniejszepracownie tkackie z Brukseli użyły jego rysunków jako kanwy do serii olb-rzymich gobelinów, wywołujących podziw złocistymi wizerunkami siedmiucudów świata. Kosztowały wtedy więcej niż oryginalne obrazy Rafaela czyTycjana.3 Twórcą "mistyki Wielkiej Piramidy" był londyński księgarz John Taylor,który w wydanej w 1859 roku książce stwierdził, że Wielka Piramida zostaławzniesiona nie jako grobowiec, lecz jako pomnik pradawnych jednostekmiary. Później Piazzi Smyth, znany uczony, dostrzegł w tych jednostkachnajróżniejszego rodzaju dane, a nawet doszedł do wniosku, że w piramidzietej zostały zaszyfrowane całe losy ludzkości i jej przyszłe dzieje. Wielu uczo-nych przepowiadało z Wielkiej Piramidy ważne wydarzenia historyczne. Du-chowny anglikański W. Wynn przepowiedział na przykład, że w 1936 r. armiacara Wszechrosji zdobędzie Jerozolimę. Inni przepowiedzieli z niej pierwsząi drugą wojnę światową: pierwszą na rok 1913, drugą - na 1927. Dowodynaukowe i doświadczenia praktyczne spowodowały, że zaczęto zapominaćo tej mistyce. Pojawiła się jednak na nowo w 1968 r. w postaci "kosmo-nautycznej" po ukazaniu się książki szwajcarskiego hotelarza Ericha von Da-nikena Wspomnienia z przyszłości.4 Antypater z Sydonu (II w. p.n.e.), autor wielu epigramów z WieńcaMeleagra, który obejmował utwory współczesnych mu i dawniejszych uło-żone alfabetycznie - wśród nich wiersze Archilocha, Safony, Mojro, Simo-nidesa i in.5 Antypater, Antologia Palatyńska, IX, 581 przekład za J. E. Romer, Siedemcudów świata, przeł. Wiktoria Melech.5 Filon z Bizancjum, O siedmiu cudach świata; przeł. Jerzy Łanowski,w: Szlakiem siedmiu cudów starożytności, W-wa 1961.6 Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Wyd. Pallotinum, Poznań- Warszawa 1980.8 Robert Koldewey - architekt, archeolog i historyk sztuki ( 1855- 1924), żebymieć środki do życia, pracował jako nauczyciel w szkole zawodowej w Zgorzel-cu, gdzie wygłaszał wykłady o kanalizacji. Zorganizował pierwszą naukowąekspedycję archeologiczną na Środkowym Wschodzie (1889 r.). przez dwa-dzieścia lat kierował wykopaliskami w Babilonie, dzięki którym poznano rozpla-nowanie starożytnego miasta - świątynie, pałace, domy, magazyny, drogiświętych procesji, bramy, mosty, i potężne otaczające je mury, które podwzględem długości były na drugim miejscu po Wielkim Murze chińskim.~ Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Wyd. Pallotium, Poznań- Warszawa 1980.10 Nic nie wywarło takiego wrażenia na wojsku Aleksandra i jego biografach,jak Babilon nad Eufratem, mimo że byli przygotowani na to, co zobaczą,przez entuzjastyczne, choć nie zawsze ścisłe, opisy wcześniejszych historykówgreckich. Sami Grecy stworzyli potem legendę o mitycznej królowej Semira-midzie, ambitnej, kochającej złoto, namiętnej, a więc pełnej cech im bliskich,która zbudowała najpotężniejsze w dziejach miasto. Babilon stał jakby w po-łowie drogi między sennym marzeniem a przebudzeniem chrześcijańskim.Było to miasto na Krańcu świata, miasto setek bogów i starożytnych bohater-skich królów.~ ~ Szczególnie niezwykła jest marmurowa głowa, jeden z najpiękniejszycheKsponatów muzeum miasta Rodos. W gęstych loKach wykutych głębokow marmurze, widać tworzące krąg otwory, wyżłobione w regularnych od-stępach, z których kiedyś sterczały spiżowe lub srebrne bolce. To ślad posymetrycznie rozłożonych wokółgłowy Heliosa promieniach aure-oli. Mamy zatem przed sobą He-liosa: młodego mężczyznę z obró-coną głową, kręconymi włosami,żywą piękną twarzą - nowy typwizerunku, wyrosły z rzeźby trady-cyjnej. Głowa marmurowego po-sągu jest tak obrócona, jakby ktośuderzył boga lekko w ramię. Ka-mienne oczy wpatrują się dalekow horyzont, loki zdają się powie-wać na wietrze. Lśniąca, jakby pół-przeźroczysta powierzchnia mar-muru przypomina ludzką skórę.Wydaje się, że gdyby na marmurzeusiadła mucha, bóg parsknąłby ni-czym koń.12 Archeolodzy zwabieni legen-dami i nadmorskim położeniemtwierdzy św. MiKołaja na Rodoslicznie zwiedzali ją przez ostatniesto lat. Byli zaskoczeni dużą ilościąstarożytnych marmurów wmuro-wanych w ściany z piaskowca wewszystkich punktach, które wyma-gały wzmocnienia: w oknach i pro-gach drzwi, w bramach i na sta-nowiskach dział. Na wielu z nichwidnieją wyryte różne inskrypcje.Jeden z archeologów, Albert Gab-riel sugeruje, że z marmurowychbloków, odkrytych później, skon-struowany był fundament anty-cznego Kolosa, a pozostałe mogłytworzyć wnętrze tej konstrukcji.Jest to, być może, jakiś namacalnyślad po dawno zaginionej rzeźbie.13 Pauzaniasz, Wędrówki poHelladzie, ks. 5, X, przeł. J. Niemir-ska-Pliszczyńska.14 Filon z Bizancjum, O siedmiucudach świata, przeł. Jerzy Łanow-ski, w: Szlakiem siedmiu cudówstarożytności.15 Pantarkes, chłopiec z Elidy.Odniósł zwycięstwo w konkurencjichłopięcej w mocowaniu się naosiemdziesiątej szóstej olimpia-dzie.16 Sama bogini miała szczególny związek z pieniędzmi. Pierwsza na świeciezłota moneta, z wyrytymi na niej symbolami Artemidy-Kybele, została wybitasto pięćdziesiąt lat wcześniej z kruszcu wydobytego z rzeki Paktolos kołoSardes. Archeolodzy odnaleźli znaczną ich liczbę, również te najstarsze,w szczelinach popękanych podłóg świątyni."Mauzolos z karii rządził perską prowincją znajdującą się na terenie dzisiej-szej południowo-zachodniej Turcji, w pobliżu wyspy Rodos. W czasach AleKsan-dra ten region był najważniejszy w świecie greckim, stanowił też centrum światasiedmiu cudów, gdyż trzy spośród nich zbudowano w odległości stu sześćdzie-sięciu kilometrów jeden od drugiego na tym samym pięknym wybrzeżu mors-kim. W ciągu długich lat swych rządów zawierał rozsądne sojusze z innymimiastami tego regionu, aż do czasu, gdy prowincja, którą zarządzał, wzrosław taką potęgę, że zagroziła nawet Atenom. Mauzolos zatrudniał najlepszychówczesnych architektów i rzeźbiarzy i trzymał ich przy sobie całymi latami.18 British Museum Baedeker przyznał trzy gwiazdki rzeźbom z Mauzoleumw HaliKarnasie. Wśród fragmentów tej słynnej budowli są m.in.: koło z rydwanuMauzolosa, głowa i zad jednego z gigantycznych rozmiarów koni zaprzężo-nych do rydwanu Mauzolosa; figura kobiety znaleźona w ruinach; posągMauzolosa zrekonstruowany z 77 fragmentów; tors kobiety, osiem lwów,fragment jeźdźca w stroju perskim." Kawalerowie rodyjscy, mnisi zakonu, którego celem było wspieraniei ochrona ubogich pielgrzymów chrześcijańskich, pocięli mury ze ścian Mau-zoleum na kawałki, rozbijali na miejscu niezwykłej piękności rzeźby, użylifryzów z Mauzoleum jako elementów dekoracyjnych murów twierdzy. Przezkilkaset lat fryz przedstawiający walkę Amazonek z Grekami podniecał war-towników strzegących bram twierdzy. Herb Plantagenetów na Wieży Angiel-skiej ozdabiały lwy zabrane z antycznego grobowca. Rzeźby zdobiące murytwierdzy podziwiało w ciągu stuleci wielu podróżników aż do 1840 roku,kiedy to lord Stradford de Redcliffe poprosił sułtana o zgodę na przewiezienieich do Anglii.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Huf Sfinks - tajemnice historii, CHINY, MAGIK NA SMOCZYM TRONIE
Huf Sfinks - tajemnice historii, Marco Polo, FANTASTYCZNE PODRÓŻE MARCO POLO
Huf Sfinks - tajemnice historii, Fryderyk II, FRYDERYK II
Huf Sfinks - tajemnice historii, Bursztynowa komnata, W POSZUKIWANIU BURSZTYNOWEJ KOMNATY
Huf Sfinks - tajemnice historii, HUNOWIE, HUNOWIE PODBIJAJĄ EUROPĘ
Huf Sfinks - tajemnice historii, RASPUTIN, RASPUTIN -,
Huf Sfinks - tajemnice historii, RAMZES, Hans-Christi
7 CUDÓW ŚWIATA
SIEDEM CUDÓW SWIATA STAROŻYTNEGO ppt
7 cudów Swiata i Polski, pomniki
7 cudów świata, referaty-budownictwo
7 cudów świata starożytnego,3i,2 i 8 zrobione, mała poprawka
Siedem cudów świata
7 CUDOW SWIATA NOWA WSG
JĘZYKI OBCE, HISTORIA WSPÓŁCZESNEGO ŚWIATA ARABSKIEGO

więcej podobnych podstron