jaselka 2007


AKT I

NARRATOR I: Pan Bóg już stąpił do nas na ziemie,

Chcemy więc uczcić Go przedstawieniem,

I jako dawny obyczaj każe,

Jasełka Chcemy nieść Jemu w darze…

Dziś w świecie modne są udziwnienia,

Lecz my normalni - nic się nie zmienia;

Będzie więc Herod i aniołowie,

Diabły, pasterze i 3 królowie…

Lecz byście się tu nie zanudzili,

Żeśmy realia uwspółcześnili…

Co z tego wyszło - wnet zobaczycie…

Ufam, ze końca tu dosiedzicie…

No, czas zaczynać, a w pierwszym akcie,

Światy dwa staną tutaj w kontakcie…

Anioły widzieć będziem z diabłami,

Jak to się stało? - zobaczcie sami…

ARCH. GABRIEL: - Michał!, Rafał!!

Szybciejże, bracia, moc pracy czeka,

Bóg przecież dzisiaj w postać człowieka

Już ma się wcielić, roboty masa!

ARCH. MICHAŁ: - Czego tak wrzeszczysz, jest już i Rafał!

ARCH. GABRIEL:- Czego tak wrzeszczę? Bo się guzdrzecie!

Trza jeszcze tyle zrobić na świecie!...

ANIOŁEK: - Hallo!!

ARCH RAFAŁ: - A co ty tutaj robisz, mój drogi?

My się spieszymy, nie właź pod nogi!

ANIOŁEK: - Ale ja właśnie chciałbym wam pomóc…

Nie chcę tak siedzieć bezczynnie w domu!...

ARCH MICHAŁ: - Nie marudź, mały, zmykaj do nieba,

Dzięki za pomoc, ale nie trzeba…

ARCH. GABRIEL: - Ej, młody, nie rób tu miny takiej,

Chyba nie płaczesz?! No, bądź chłopakiem!...

ARCH. RAFAŁ: A może weźmy z sobą małego?

Sprytny jest - w szopce zda się do czego…

ANIOŁEK: - Tak, proszę! Weźcie! Ja wam pomogę!

Co trzeba, zrobię!

ARCH. MICHAŁ:- Lecz przecież w drodze

Nie zdążysz, mały, lecieć za nami!

ANIOŁEK: - Ja będę szybko machał skrzydłami!

Przecież przed sobą was będę widział…

Ja na WF-ie wyprzedzam Mig-a…

ARCH. MICHAŁ: - No, dobra, krzyknij, jakbyś zostawał…

Ale uważaj, bo drogi kawał

Lecieć będziemy „strefą niczyją”…

Tam można diabły spotkać!... Tam biją… !

ARCH. RAFAŁ: E tam, już nie strasz go, o Michale,

Dawno tam diabłów nie widać wcale…

ARCH. MICHAŁ: Dobra, już, dobra, ale uważaj…

Na ziemi w szopce będziesz pomagał,

A teraz w drogę, bo późno strasznie…

ARCH. RAFAŁ: - Trzymaj się, młody, w locie nie zaśnij, (hehe)

(odliczają - 3, 2, 1 FIRE!!!!)

ANIOŁEK: - Matko, jak poszli!, jak to zrobili?!

Palenie skrzydeł se urządzili?!...

(krzyczy) Hej, zaczekajcie, ja nie Kubica!!!...

Ale… usłyszą… pusta ulica…

A gdzież ja jestem, o Matko Boska!

Toż ja myślałem, że droga prosta!

Co ja mam zrobić?... mój Boże drogi…

Nie wiem, gdzie jestem! Zmyliłem drogi!...

Ale… Ktoś jest tu!! (krzyczy): Hej!!! CZEKAJ!!!

Możesz mi pomóc?

Chyba zgubiłem drogę do domu…

ROKITA (wersja - diabeł): A kim ty jesteś?! Skąd się tu wziąłeś?...

ANIOŁEK: - Ja z nieba lecę, jestem aniołem.

Miałem na ziemię trafić, lecz teraz

Boję się strasznie i chcę do nieba…

ROKITA: - Aniołem mówisz?... Ot, to zagwostka!

Chcesz, bym ci pomógł w niebo się dostać? Hihihi…

ANIOŁEK: - Czemu się śmiejesz? O co tu chodzi?

I kim ty jesteś?! Czy coś mi grozi?!...

(zaczyna płakać)

Trzeba posłuchać było aniołów…

Mówili, żeby nie ruszać z domu…

ROKITA: - No, nie płacz… nie płacz… Już ci pomogę!

Zaraz ci szybko pokażę drogę.

ANIOŁEK: - A kim ty jesteś?

ROKITA: - Ech… - nie chcesz wiedzieć…

Ważne, że pomóc chcę ci w potrzebie…

ANIOŁEK: - Ale… nie jesteś ty diabłem chyba?

ROKITA: - Jestem, nie jestem… nie ma co gdybać…

ANIOŁEK: - Bo Michał mówił, żeby uważać,

Bo jak mnie złapią…

ROKITA: - Możesz nie gadać?!

Jak nas usłyszą moi koledzy,

Masz przerąbane!... Możesz mi wierzyć!...

(pokazując,… powoli na horyzoncie pojawia się diabeł Boruta)

Leć do tej chmury, potem na lewo.

I stamtąd prosto już będzie niebo…

ANIOŁEK: - Matko Najświętsza! Tyś diabeł chyba!...

I chcesz mi pomóc?

ROKITA: - Mówiłem, Spływaj!!...

Nie ma już czasu!!... Już!!... Ani chwili!

Nie chcę, by inni cię zobaczyli…

ANIOŁEK: - Już lecę… Bardzo, bardzo dziękuję!

Może i ja kiedyś cię uratuję…

ROKITA: - Poleciał w końcu!... ale gaduła!

Lecz, z drugiej strony… - miła gębula…

Więcej niech drogi złej tu nie szuka…

(diabeł Borta już za nim, odwracając się spostrzega go, ten wszystko już słyszał i widział)

O, w mordę jeża!!... diabeł Boruta!!...

DIABEŁ BORUTA: - Ja chyba śnię tu! Na diabła rogi!

Anioł zabłądził, pomylił drogi…

AZAZEL: Mieliśmy w garści białasa tego!

A tyś pokazał mu, gdzie jest niebo?!!

ROKITA: - Ale to jeszcze malec był przecie…

D. BORUTA: - Tłumaczyć będziesz się ty przed szefem!

Znalazł się, kurna, drań z Caritasu!!...

Cierpliwy byłem… - ale do czasu!!

Lecz się za ciebie weźmiem, kolego

(łapie go za ucho, prowadzi)

od dziś już „zero tolerancji dla dobrego”!!!

(wchodzi Lucyfer)

Jest i Lucyfer… posłuchaj, szefie…

Wieści ci niosę - pewnie chcesz wiedzieć,

Że mały biały durny aniołek

W strefie niczyjej pomylił drogę…

AZAZEL: I w sumie wpadł już w diabelskie sidła…

Mały był jeszcze… bez szans się wyrwać!

LUCYFER: - Wspaniała wieść to! Wręcz wyśmienita!

Dawaj go!! Użyjem bata

Jak ja nie cierpię aniołów głupich!

Każę mu zaraz skrzydła wyłupić!…

D. BORUTA: Lecz widzisz, szefie… ten młody diabeł

Zepsuł nam „nieco” naszą zabawę!...

AZAZEL: Widzisz… on pomógł jemu w potrzebie…

Pokazał drogę… anioł już w niebie!...

LUCYFER: - Coś ty powiedział? Puścił anioła?!!

Przecież czyn taki o pomstę woła!!!

Wiesz, coś uczynił?!! - zdradziłeś piekło!!!

ROKITA: Ale to było wszak jeszcze dziecko!

LUCYFER: - Jak ja cię zaraz przywalę w ryło!...

Ściąć skrzydła, rogi, i won na ziemię!

Tak to się karze zdradzieckie plemię!!!...

ROKITA: - I dobrze!... dosyć mam zła i piekła!!..

LUCYFER: - Patrz go! - to bestia jakaś zaciekła!

Cóż to za buta!! - tak do mnie mówić!!

Precz z moich oczu! I won! - do ludzi!!...

BORUTA: - Chodź ze mną, zdrajco…

AZAZEL: (nieomal czule, z ironią) - jesteś pod „dobrymi” skrzydłami…

AKT II

NARRATOR II: Tak to w złym świecie dobroć się karze…

Lecz czy do końca? - to się okaże…

Teraz akt drugi… - już miedzy swemi…

- Twardo będziemy stąpać po ziemi…

Pasterze oto już po dniu pracy…

Tam, przy ognisku siedzą biedacy…

Każdy zmęczony, o spaniu marzy…

Lecz znając życie… coś się wydarzy…

KUBA: - No, siądźmy Maćku w końcu po pracy…

Jak dobrze mają wszyscy rodacy,

Co w biurach siedzą… ot, osiem godzin,

A potem laba, i witaj w domu…

MACIEK: - Ech, nie tak prosto bydła pilnować…

Od wschodu po zmierzch trzeba harować…

KUBA: - Tyle, ze studiów nie kończyć trzeba…

Taki pożytek jest z tego chleba…

MACIEK: - A co tam studia, w Brytanii kraju,

To i bez studiów jak zarabiają…

KUBA: - Ale wyjeżdżać na świata koniec?...

Nie!, wolę ja już zostać tu w domu…

MACIEK: - Ano tak, Kubo… już na tej ziemi

Kości my złożym z ojce swojemi…

KUBA: - A młodzi mówią, ze my idioci,

Z głodu pomrzemy tu… patrioci…

MACIEK: - Ech, szkoda gadać, takie to czasy…

Lecz cóż to, Kubo, są za hałasy?

KUBA: - Nie wiem, ja, Maćku… Ktoś jakby płacze?...

Czy coś się stało?... pójdę - zobaczę…

Hej!... jest ktoś tutaj?... Niechaj zobaczę…

O Dobry Boże!! Ktoś ty?! Co, płaczesz?!...

Co ci się stało?!... Maćku kochany,

No popatrz, popatrz, kogoś tu mamy…

MACIEK: - Na wielkie nieba! To jakiś młodzik!...

Co ci jest chłopcze?... O co tu chodzi?...

Czemu ty płaczesz?... Chodź do ogniska,

Niech ci się chociaż przyjrzymy z bliska…

KUBA: - Głodnyś ty może? Posiłek marny…

Lecz zapraszamy… - MAĆKU!.. to czarny!!...

MACIEK: Cichaj!! - Bo jeszcze nas aresztują!

Od czasów Beger wszystko filmują!...

Ty nie mów: „czarny”, ani: „poganin”…

To jest, kolego… „afroamerykanin”!!!...

KUBA: - Racja!... Przepraszam, panie murzynie!

Znaczy się… afroamerykaninie!...

ROKITA (wersja - człowiek): - Nie jestem murzyn, drodzy panowie…

A nawet gdyby… to ja też człowiek!...

KUBA: - Pewnie, ze człowiek.!.. Bzdury gadamy…

My nie skinchedzi… wszystkich kochamy!...

MACIEK - … hmm… - chłopcze drogi…

Co cię sprowadza w te nasze progi?...

: - I czemu płaczesz, jeszcze nam powiedz?

Czyżby cię skrzywdził jakiś zły człowiek?...

ROKITA: - Moi kamraci mnie wyrzucili…

I na ostatek, jeszcze pobili…

Za to, żem trochę serca okazał,

I zgubionemu drogę pokazał…

KUBA: - Cóżesz ty mówisz!... A to niecnoty!!...

Jakieś bandziory!! Kawał hołoty!!...

MACIEK: - Trza będzie zgłosić to do stolicy!

Już im minister ziobra policzy!...

KUBA: Ale to potem, chodź bracie teraz,

Gościnność - mówią - bramą jest nieba!

MACIEK: - No i dość pytań! - siadaj tu z nami…

Bezpiecznyś tu, jak… zając z żubrami!

KUBA: - Nikt cię nie skrzywdzi… oto posiłek,

Częstuj się… śmiało!... musisz mieć siły…

:(na stronie) Musiał być głodny… ależ zażera!...

ROKITA: - Dzięki wam, mili moi panowie!

Przyznam, ze nieźle podjadłem sobie…

Dobrzyście ludzie! - i być tu wolę,

Niźli w tym smętnym piekielnym kole!...

A tak straszyły mnie diabły wredne,

Że tu na ziemi już szybko szczeznę…

Że mi już tutaj nikt nie pomoże…

MACIEK: - Cóżesz ty pleciesz, mój Dobry Boże!

Jakie szatany, i jakie koło?

Puknij się, młody, ty może w czoło?

KUBA: - Cichajże, Maciek, wszak go obili!

Pewnie mu klepkę w głowie zruszyli…

Ja również z tego rozumiem mało…

Musi, zdzielili go przez łeb pałą!...

MACIEK: - Połóż się, połóż, bracie kochany,

I śpij spokojnie! - my tu czuwamy…

ROKITA: - Spanie, mówicie?... A co to znaczy?... (ziewa)

Nigdy nie spałem… (ziewa), chciałbym zobaczyć…

Ja diabłem byłem, nie wiem, co znaczy…chrrr (zasypia, pochrapuje)

MACIEK: - oj, dostał nieźle ten nasz biedaczek…

KUBA: - Sen mu potrzebny! - byłem ja kiedyś

W szpitalu w mieście w jakiejś potrzebie…

Bo mnie filipińska choroba dopadła

A głowa bolała jakby była w środku imadła

Lekarz przyjemny, mądry, uczony,

Pyta mnie - gdzie ja ubezpieczony?...

„prywatnie, czy też to w NFZ-cie”?

Ja mu - „prywatnie? - nie, nigdy w świecie,

Przecież to drogo… Nie stać mnie na to”…

Więc mi mój doktor dał radę taką:

„skoro tak - mówi - tak, panu powiem,

Śpij se pan dużo, bo sen… to zdrowie”…

No i faktycznie! - spałem i spałem,

Aż tę chorobę przechorowałem!...

MACIEK: - Więc i my śpijmy, nie ma co zwlekać,

Jutro wszak ciężki dzionek nas czeka…

- Dobranoc…

KUBA: - Dobranoc…

NARRATOR II: Spaliby sobie smacznie do rana…

Lecz… noc nie mogła ta być przespana…

Bo Bóg się zrodził w Betlejem, w żłobie,

Budzą pasterzy więc aniołowie…

ARCH. GABRIEL: - Wstańcie pasterze! Czas się wypełnił!

Bóg na świat przyszedł, Słowo swe spełnił!

ARCH. MICHAŁ: - Co jest, nie słyszą?! Zbudźcie się, śpiochy!

(wrzeszczy) WSTAWAĆ, PASTERZE! - NIE RÓBCIE WIOCHY!!

KUBA (przerażony, budząc się): Co to?! Kto to?! Policja?!!!

- Panowie władza, nic my nie pili!

Tego czarnego też nie my zbili!...

MACIEK: - My go przyjęli i nakarmili…

ARCH. RAFAŁ: - Policja? Czarny? Czyście zgłupieli?!!

Wszak my jesteśmy z nieba anieli!...

KUBA & MACIEK i KAZIK - Aaaaaa….

ARCH. GABRIEL: - Wieść wam niesiemy, Bóg na świat przyszedł

Mesjasz się zrodził, by dać wam życie!

KUBA: - A dyć to prawda?!! O, Bogu chwała!

Toć cała ziemia tu go czekała!

MACIEK: - Hosanna!, tyle żeśmy wzdychali,

Wieki tęsknili, wypatrywali…

KUBA: - Co mamy robić, o aniołowie?!

Jak uczcić Boga w ludzkiej osobie?...

ARCH. MICHAŁ: No właśnie, po to my was budzimy,

I w środku nocy do was lecimy…

Idźcie, uczcijcie go swym pokłonem,

Tu, pod Betlejem - stajnia Mu domem…

MACIEK: - Pewnie, że pójdziem - w tej to godzinie,

Pokłon oddamy Bożej dziecinie…

KUBA: - Dary też Jemu z serca oddamy…

Tylko, że, Maćku…, my nic nie mamy…

ARCH. GABRIEL: - Nieważne dary, serca Mu dajcie,

Kolędę jaką też zaśpiewajcie…

ARCH. RAFAŁ: - My już lecimy… wy nie zwlekajcie,

Ale czem prędzej razem ruszajcie!... (odlatują)

MACIEK: - Dobrze, anieli, tak i się stanie!

Chodź z nami, czarny, nie czas na spanie!

ROKITA: - Nie śpię, ja archaniołów widziałem…

I, że śpię, tylko… tak udawałem…

Ja się ich trochę, też… przestraszyłem…

Przecież mówiłem… ja diabłem byłem…

MACIEK (na stronie): - Jeszcze nie przeszło mu, biedakowi…

Dobrze już, potem nam to opowiesz…

KUBA: - A teraz prędko, ruszajmy w drogę,

Bo toć Betlejem za Wasilkowem!...

KAZIK: Kawałek drogi do przejścia mamy,

Nie guzdraj, bracie, ino ruszamy!

MACIEK: - Lecz jeszcze zdradź nam, jak się nazywasz

Nie będziem „czarny” ci mówić chyba…

To jest Kuba a Ja jestem Maciek…

A jak Cię zowią, nasz czarny bracie?

ROKITA: - Ja już nie „czarny”, jakby kto pytał…

A zwą mnie prosto… Nelly… Rokita…

AKT III

NARRATOR III: Teraz się zacznie tutaj akt III,

Strzeżcie się starcy, bójcie się, dzieci!

Będzie w nim Herod ze śmiercią gadał,

Diabły też będą… oj, biada, biada…

(wpada śmierć)

ŚMIERĆ: - No, siema, Herod, Mordo ty moja !...

HEROD: - A kim ty jesteś? To jakieś czary?

Jakżeś tu weszła?

ŚMIERĆ: - No wiesz, co?! Stary!...

Śmierć przecież jestem, co ty, nie czaisz?

Przyszłam cię tutaj życia pozbawić…

Zbieraj się szybko, bo nie mam czasu!

HEROD (wrzeszczy): STRAŻ!!!

ŚMIERĆ: Przestańże wrzeszczeć, oszczędź hałasu!

Hałas źle działa mi na psychikę…

A w tej robocie bez niej żeś nikim!...

Nikt mnie nie kocha, nikt nie napisze…

(pociąga nosem) Więc chyba mogę chociaż mieć ciszę!!

HEROD: - Ale ja przecież wiecznie żyć miałem!

-Dekret królewski o tym wydałem!

ŚMIERĆ: - Swój dekret wsadź se w … kieszeń, kolego!

Dla mnie rozkazy wydaje niebo!

HEROD: - Nie mogę umrzeć tutaj, jak prostak!

Mów, czego pragniesz, i co chcesz dostać?

Wszystko ci oddam! Masz, bierz - nie liczę!...

- pis już nie rządzi - nikt się nie dowie

Jam prawie Bogiem!...

ŚMIERĆ: - Prawie… robi różnicę!...

No, co ty, stary! Po co mi tyle?

(śpiewa) nie dbam o kasę, nie dbam o bilet,

Ściskając w ręku… (przerywa)… a to się rozmarzyłam się!...

No, nie zagaduj mnie tu już więcej.

Nie chcę ja złota, nie chcę pieniędzy!

Patrz - i dziewiąta już prawie bije…

Pora ci, koleś, urżnąć tę szyję!...

HEROD: - Czekaj! Dziewiąta? - toć ósmej nie ma…

Za wcześnie!

ŚMIERĆ: - Która? - to jakaś ściema!...

HEROD: - Nie, ja zegary mam znakomite!

Są sterowane przez satelitę!...

ŚMIERĆ: - No, to już nie wiem, o co tu chodzi…

Moja klepsydra… też spoko chodzi…

A, wiem już! (uderza się w czoło), Koleś! - Nie zaczaiłam

Że czas się zmienił!... no, przeoczyłam!...

Roboty tyle, urwanie głowy…

I… zapomniałam, że czas zimowy…

Więc, stary, jeszcze godzinkę mamy,

Wyluzuj, zapal… se pogadamy…

HEROD: - Dzięki, nie palę… uff, było blisko!...

Powiedz mi, czemu umrzeć mi przyszło?...

ŚMIERĆ: - Wiesz… ja dokładnie to ci nie powiem…

Nie mogę… ale… jest już z nami Bóg - Człowiek…

On świata Królem!... przyszedł na ziemię,

Tu, jako dziecko …tu, pod Betlejem…

(telefon do niej dzwoni) przepraszam, moment…

Hallo?... Robota?... co? Pomieszali?

I zamiast corhydronu podali?!...

No, ale numer, niezła zadyma..

Jasne, że będę… tak - mam godzinę…

Gdzie lecieć? Polska?

Wiem, o co chodzi…

Na pogotowiu bywam tam w Łodzi…

(do Heroda) Dobra, kolego, w Polsce afera,

I śmierć niestety, musi się zbierać…

Więc masz godzinkę… potem tu wracam,

I cię szybciutko o główkę skracam… :)

Na razie bywaj…

HEROD: - Uff… Było blisko!

Lecz można zmienić jeszcze to wszystko!

Tylko co zrobić? Co zrobić teraz?!

Ten król, to dziecko… jasna………!...

DIABEŁ BORUTA: - Nie wiesz, co zrobić? Prosta jest rada..

Dziecię po prostu zabić wypada…

HEROD: - A kto to znowu?! No, bez przesady!

D. BORUTA: - Diabeł Boruta… diabeł Azazel….

Dobra, posłuchaj, bo czas cię nagli,

Radę ci dobrą podadzą diabli!

D. AZAZEL: - Każ zabić tego króla małego,

Sam będziesz rządził, gdy braknie jego!

HEROD: - Ha! - pomysł przedni! Lecz problem mamy!

Jakże to dziecko my rozpoznamy?

Śmierć powiedziała, ze pod Betlejem…

Lecz które dziecko? - ja oszaleję!!!...

D. AZAZEL: - Jest na to sposób - można go dostać,

Gdy wszystkie dzieci zabić dasz rozkaz!

HEROD: - To nierealne! - tego rozkazu

Nikt nie wykona - mówię od razu…

D. BORUTA: - Nas zapominasz! My pomóc chcemy!

Tylko cyrograf mały spiszemy,

Że prawo do twej duszy my mamy!

Podpisz, i wszystko!... zaraz ruszamy…

HEROD: Zgoda!, tak zróbcie!

D. BORUTA: - Dawaj autograf! (podpisuje)

D. AZAZEL: - (głośno) To my lecimy! (cicho) ale on głupi!

My zło uczynim, na nim się skupi!

HEROD: - Więc kwestia rządów już zapewniona!

Bezpieczna dalej moja korona!...

AKT IV

NARRATOR IV: - W akcie ostatnim już czas na finał:

Będą Królowie, Święta Rodzina,

Diabły, anioły… niezła zadyma…

(może ktoś inny) Cicho!... bo już się to rozpoczyna!...

KACPER: - Bracie Melchiorze, już czasu tyle

Idziemy razem, ani przez chwilę

Nie pomyślałeś, ażeby wrócić?

MELCHIOR: - Wrócić? No Kacprze - nie jestem głupi!

Teraz, gdy blisko już Władca Świata,

Ja mam z powrotem do żony wracać?

Poczeka trochę, nic się nie stanie…

Tylko na dobre to wyjdzie dla niej!...

KACPER: - Ja także wracać nie myślę wcale…

Przewodnik drogę zna doskonale…

BALTAZAR: - No, jak ma nie znać, jest żydem przecież…

KACPER: - Oj, Baltazarze, za głośno pleciesz!

Wszak lepiej mówić… „Izraelita”…

Bo wyjdzie, żeś jest antysemita!

BALTAZAR: - Ja?! - w życiu!, ale w jasełkach chyba

Potrzebna zawsze jest rola żyda!

MELCHIOR: - Icek! Jeszcze daleko?

ICEK: - Do onej szopki? - nie, tu, za rzeką…

MELCHIOR: - Dobrze prowadzisz, powiem ja tobie…

ICEK: - Nu… wszak za darmo tego nie robię!...

MELCHIOR: - Cóż… prawdę mówiąc, to bierzesz sporo!...

ICEK: - Nu, ale dzieci mam piętnaścioro!

I żonce tez trza coś czasem kupić…

Jaśnie Pan może extra coś rzuci?...

MELCHIOR: - Chyba ci extra kopa wypłacę!...

KACPER: - Patrzcie, znów gwiazda zaczęła świecić!!!

Zaraz ujrzymy już Boże dziecię!...

MELCHIOR - Lecz cóż to?!... stajnia?!... Jacyś pasterze?!...

Biedni rodzice?!... no…, mówiąc szczerze…

Myślałem, ze tu ujrzę pałace…

Służbę z aniołów że tu zobaczę…

ICEK: - Lecz to już tutaj, to prawda czysta!

A o mnie mówił… materialista…

Widzisz… ja Pismo znam przecież trochę…

Mówią…, dla Jahwe złoto jest prochem…

KACPER: - Rację masz, Icek! Szybko, Melchiorze,

Choć nie w pałacu - to Dziecię Boże!...

Więc już nie mędrkuj, o Baltazarze,

Chodź - złożym pokłon, i Jemu w darze

Mirrę i złoto… trochę kadzidła…

MELCHIOR: - Chciałeś aniołów?... no! - ten ma skrzydła!...

BALTAZAR: - Lecz cosik bracie… on jakiś mały…

MELCHIOR: - Nie rób przykrości !- sczerwieniał cały!...

ANIOŁEK: - Może nie jestem ja jeszcze duży,

Lecz Panu Bogu chcę wiernie służyć, o!!!

I dla Maryi, i dla Józefa!!!

Chcecie dać dary? - trzeba poczekać!

Bo teraz pokłon dają pasterze!

BALTAZAR: - Każe nam czekać?! No, ja nie wierze!...

ANIOŁEK: - CICHO!!!

KACPER: - Wszak już miłości jest prawo w świecie…

Wszyscy przed Bogiem my równi przecie…

KUBA: - Mesjaszu, Boże, my ludzie prości,

Nie mamy czym Cię tutaj ugościć…

Lecz przyjmij, Panie, choć serca nasze,

I dary skromne.. - ot ser i kaszę…

Nic więcej, Boże, my już nie mamy

Ale ci siebie samych składamy…

MARYJA: - Wstańcie, kochani, wystarczy serce…

Jemu nie trzeba wcale nic więcej!

Patrzcie, jak do was się tu uśmiecha…

Nie chciał mi zasnąć… - wciąż na was czekał…

JÓZEF: - Zostańcie jeszcze tu chwilę z nami,

Jak zwą was, bracia nasi kochani?

MACIEK: - Kuba i Maciek, a skoro pytasz-

To jest nasz nowy… Jaśko Rokita…

ANIOŁEK: - Kurcze, no albo mi się wydaje,

Albo ja tego gościa poznaję!...

JÓZEF: - Świetnie, lecz teraz spocznijcie sobie..

Niechże i pokłon dadzą królowie!...

MELCHIOR: - Kacper, Baltazar, Melchior… nasz Boże,

Świat niczym wielkim przyjąć nie może

Tego, co wszystko stworzył z niczego…

KACPER: - Ogarnąć Ciebie nie może niebo!

Więc - także nasze - serca weź w darze…

BALTAZAR: - A, ze dać dary obyczaj każe…

Więc, choć dla Ciebie, to jest jak błoto,

Lecz przyjmij mirrę, kadzidło, złoto…

MARYJA: - Miliście bardzo Synowi Memu!

Liczy się przecież: chęć służyć Jemu,

Wie, żeście wierni, zna wasze męstwo!

Da wam swe Boskie błogosławieństwo…

JÓZEF: - No i wy także zostańcie z nami…

Miło nam przecież być tu z królami…

ICEK: - No więc, i ja też z pokłonem stanę,

A co mi szkodzi! Może dostanę

Ja także Boże błogosławieństwo?

MARYJA: - No pewnie, Icku - popatrz, Maleństwo,

Ufnie do ciebie rączki wyciąga…

(w międzyczasie pojawia się śmierć)

ŚMIERĆ: - Wszyscy szczęśliwi? - no, dla mnie bomba!...

Ja pokłon Bogu też oddać pragnę,

Ale do tego wieści mam marne…

Właśnie skosiłam złego Heroda.

Myślę, nikomu nie jest go szkoda…

Chciał zwiać, i schował się gdzieś z kretesem,

Lecz namierzyłam go GPS-em…

Lecz jeszcze tyle zeń wydusiłam,

Że zło wam grozi… potem zabiłam…

Diabłom ten huncwot zaprzedał duszę!

Więc pomyślałam, że ostrzec muszę!...

Idą tu diabły i chcą was zabić!

Sorki, lecz muszę was już zostawić…

Bo w okolicy mam moc roboty…

Ale ostrzegam… b ę d ą k ł o p o t y !... (wychodzi)

JÓZEF: - Co, diabły idą? Co my zrobimy?

Przecież się sami nie obronimy!

Aniołów więcej nam tu potrzeba!

Wezwij ich! - niechaj przybędą z nieba!

ANIOŁEK: - Tak, ja już pędzę, już dzwonię właśnie…

Gorącą linią na 112-cie…

„Hallo, tu szopka! Diabły nam grożą!

Przyślijcie zaraz eskadrę Bożą”…

Będą tu zaraz, już wylecieli!...

Szybciej, no szybciej, bracia anieli!!!

JÓZEF: - Lecz nim dolecą, bronić się trzeba!

Będziemy bronić tu Króla Nieba!

Królowie, Icek - wy z przodu stańcie!

Pasterze - obok żłóbka zostańcie!

Aniołku - staniesz tutaj, na skrzydle!

Nie przejdą łatwo bestie obrzydłe!...

BALTAZAR: - Wszyscy będziemy Go tutaj bronić,

A jeśli trzeba… zginiem w obronie!...

(wlatują diabły)

D. BORUTA: Słyszysz, Azazel?! Oni chcą śmierci!

I bardzo dobrze! - będziecie pierwsi!

Może i biegle mieczem władacie,

Lecz naszej mocy rady nie dacie!

D. AZAZEL: - a z pasterzami ja się uwinę!...

Ty zaś wykończysz Świętą Rodzinę!

ICEK: (wychodzi do przodu) - Po co ten pośpiech - nie bądźcie głupi!...

Dziś jest promocja - chcecie coś kupić?!

Rogi, podkowy?... Nie chcecie zmienić?

Wszystko markowe - i w świetnej cenie!...

(do towarzyszy) Towaru tego ja nijak nie mam,

Lecz chwilę chociaż ich tu zatrzymam…

ROKITA: - Aniołku! - chodź tu - ja wiem, co robić!

Popatrz ty na mnie, przypomnij sobie!

ANIOŁEK: - Wiem, kto ty jesteś!

ROKITA: - Potem wyjaśnię!

Wiem, co trza zrobić - niech ich grom trzaśnie!

Weź szybko wodę, leć do Dzieciątka,

Niechaj jej dotknie tu Jego raczka…

Woda się stanie święconą! - właśnie

Tego się diabły boją najstraszniej!

D. BORUTA: - No, gdzie te rogi, gdzie te podkowy?!!

D. AZAZEL: - Chce nas oszukać! Więc trup gotowy!

ANIOŁEK: - Zostaw go! Precz, diabelska przybłędo!

Co, chcesz oberwać? To stawaj ze mną !

D. BORUTA: Popatrz, to mała pokraka z nieba!

Zaraz inaczej tu będziesz śpiewał!

ANIOŁEK: - Ja będę śpiewał?! Pewnie, ze będę!

Lecz wpierw piekielną wygnam przybłędę!

D. BORUTA: Aaaaa!... Od rogów palę się do ogona!

D. AZAZEL: Na Lucyfera! Woda Święcona!

ANIOŁEK: Uciekać mi stąd! Ha!! Diabelskie męstwo!...

KACPER: - Patrzcie, uciekli, HURRA, zwycięstwo!

WSZYSCY: HURRA itd…(chwilkę)

MELCHIOR: - Vivat, Bohater! W górę go, w niebo!...

ANIOŁEK: - Nie, to nie ja!... To pomysł jego!...

(wpadają Archaniołowie)

ARCHANIOŁ 1 - JESTEŚMY!

ARCHANIOŁ 2 - CO JEST?

ARCHANIOŁ 3 - Coś wam tu grozi?

JÓZEF: - Nic już - lecz w sumie, to jeśli chodzi

O wasze tempo, toście… no właśnie…

Nieco spóźnieni… jak F-16…

ARCHANIOŁ MICHAŁ: - Chmury dziś nisko - wciąż nas zwalniały…

JÓZEF: - Dobra, już dobra!, Aniołek mały

Nas uratował!

ANIOŁEK: - To pomysł jego!

ARCHANIOŁ GABRIEL: - No, młody, dumne jest z ciebie niebo!

I tobie dzięki też!... HEJ!!! To diabeł!!!

Chwytaj, Rafał, damy mu radę!

ARCHANIOŁ RAFAŁ: - Zobacz, se zgolił rogi i skrzydła,

To jest dopiero bestia przebrzydła!

ANIOŁEK: - Puśćcie go! Szybko! To on mi pomógł!

Kiedy zgubiłem drogę do domu!

Z wodą święconą też pomysł jego!...

Puśćcie go zaraz!!! Chodź tu, kolego…

ARCHANIOŁ MICHAŁ: - Lecz jak to?! Co to! Toć szatan przecie!

ROKITA: - Ja już nie diabeł… odkąd żem w świecie,

Człowiekiem jestem… Mnie wyrzucili…

Skrzydła wyrwali… no i obili…

Rogi też ścięli… - Lucyfer kazał,

Za to żem jemu wtedy pomagał…

KUBA: - Więc byłeś diabłem?! To się zdarzyło?!

MACIEK: - Myśmy myśleli, że ci odbiło…

ARCHANIOŁ RAFAŁ: - I my też byśmy przeprosić chcieli,

Wybacz, lecz żeśmy wszak nie wiedzieli…

MARYJA: - Dobrze już, dobrze, chodź, chłopcze, do mnie!

Jestem ci wdzięczna szczerze! Ogromnie!

A za ten pomysł święconej wody,

Bóg nie poskąpi ci swej nagrody…

ARCHANIOŁ MICHAŁ: - (przez telefon) Hallo! Rozumiem! I tak się stanie!

Rozkaz przekażę, Boże i Panie!

Nasz Ojciec z nieba taką ma wolę!

W nagrodę stajesz się Jego aniołem!

Masz oto skrzydła! I bądź już z nami!

ANIOŁEK: No, ale super!!! Będziemy kumplami!!

ROKITA: EXTRA!, Lecz czarnym aniołem będę?

ANIOŁEK: Może się umyj, to szybko zbledniesz!...

ARCHANIOŁ GABRIEL:

Wszystkim nasz Ojciec też błogosławi,

Kochajcie Jego, a On was zbawi!

Byliście mężni w próby godzinie,

Więc łaska Jego was nie ominie!

ARCHANIOŁ RAFAŁ: -

Raz jeszcze wszyscy wraz zaśpiewajmy,

Bożemu Synowi pokłon oddajmy

KOLĘDA (1 zwrotka)

MARYJA: - Chodźcie tu wszyscy do Syna mego,

Tu, miedzy nami, jest teraz niebo…

NARRATOR IV: - I taki koniec naszych jasełek,

Najwięcej na nich wygrał diabełek,

Co się nawrócił, został aniołem,

I wszedł do nieba takim sposobem

Więc morał taki niech nam zostanie

- czas się nawracać, panowie i panie,

Bo choć nam nieraz mylą się drogi,

To miłosierny nasz Pan ubogi…

To bajka tylko, lecz w życiu trzeba

Ze wszystkich sił swych chcieć wejść do nieba!

I kiedyś wszyscy tak tam staniemy…

Gloria Bogu śpiewać będziemy.

OBSADA

Narrator:

Monika Fik

Gabriel -Dorota Drozdowska

Michał - Patrycja Choćko

Rafał - Karolina Szymczuk

mały Aniołek - Karolina Hanusiak

Lucyfer - Emilia Radzewicz

Borut - Ola Seluk

Azazel - Gosia Surowiec

Rokita, (Nelly)- Natalia Fik

Kacper - Kasia Cywoniuk

Melchior - Iza Car

Baltazar - Emilia Jaskółka

żyd Icek - młody vel Łukasz Targoński

Herod - Łukasz Targoński

Śmierć, - Ola Łapińska

Józef - Piotr Polecki

Maryja - Aneta Jabłońska

Kuba, - Paulina Przastek

Maciek - Daria Sosnowska

Kazik - Aleksandra Bychowska



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jasełka 2007 - 08, jasełka - scenariusze
Jasełka 2007
JASEŁKA 2007(1), Uroczystość z okazji
jaselka 2007
JASEKA 2007, Scenariusze zajęc - przedszkole, Jasełka
PDOP 2007
Prezentacja KST 2007 new
Podstawy MN 2007
Prezentacja JMichalska PSP w obliczu zagrozen cywilizacyjn 10 2007
Chłoniaki nieziarnicze wykład 2007
Zaburzenia widzenia obuocznego A Buzzeli 2007
Wyklad I SFP 2007

więcej podobnych podstron