ŻYCIE CODZIENNE
Odrodzenie (1506-1607)
MIESZKANIE
W XVI wieku znacznie zwiększyła się ilość miast. Nowe miasta zakładano na ziemiach do tej pory
zaniedbanych pod tym względem - na Mazowszu, Podlasiu, Lubelszczyźnie, w województwie sandomierskim a
także na Rusi i Litwie. W większości były to małe miasta prywatne o na wpół rolniczym charakterze. Rozwijały się
także duże miasta - największy Gdańsk osiągnął 50 000 mieszkańców, ludność Krakowa szacuje się na 28 000,
Warszawy na 20 000, a Poznania na 12 000. W związku ze wzrostem liczby ludności nastąpiło zagęszczenie
zabudowy śródmiejskiej kosztem podwórek i zastępowanie budynków drewnianych kamienicami murowanymi.
Dalej od rynku wciąż przeważały jednak domy drewniane, podobnie jak w mniejszych miejscowościach.
Duże miasta powiększały się także kosztem
przedmieść. Zachowywano jednak ścisły gorset
średniowiecznych murów obronnych, za to w
pewnej odległości od nich budowano linie
fortyfikacyjne nowocześniejszego systemu
bastionowego, zyskując w ten sposób teren pod
nową zabudowę. Mniejsze miasta w głębi kraju
rezygnowały z urządzeń obronnych w ogóle
korzystając z dziesięcioleci pokoju i
bezpieczeństwa.
Typowa kamienica mieszczańska wciąż
zachowywała średniowieczny układ funkcjonalny. Najważniejszą jej częścią był parter przeznaczony na warsztat
rzemieślniczy, sklep lub kantor kupiecki, na piętrach znajdowały się pokoje mieszkalne. Nowe pomieszczenia
dobudowywano kosztem podwórek. Dobrobyt mieszczan w XVI wieku wyrażał się przede wszystkim w
przebudowie frontów domów w modnym, ozdobnym stylu renesansowym.
Poprawiło się również wyposażenie mieszkań. Kamienice patrycjuszy przepychem wnętrz dorównywały
siedzibom magnaterii. Ale nawet i mieszkanie średniozamożnego mieszczanina wyposażone było w spory
zestaw różnorodnych mebli: ław, stołów, zydli, skrzyń, łóżek. Dostatni wystrój podkreślało tapetowanie ścian,
ozdobne obicia i kobierce rozkładane na meblach, a także obrazy o treści religijnej, lichtarze, puzderka, a nawet
skromne biblioteczki.
Chałupy chłopskie były dość prymitywnymi budynkami drewnianymi. Większe miały zapewne trzy izby, wiele
jednak było też dwu- lub nawet jednoizbowych. Dach kryto zwykle słomą, podłogę stanowiła ubita ziemia lub
glina. Otwory okienne robiono jak najmniejsze i zapewne przesłaniano je błonami zwierzęcymi. Część chałup
posiadała piece i kominy, ale wciąż dość powszechne było otwarte palenisko, z którego dym wylatywał przez
otwory pod dachem. Umeblowanie składało się wyłącznie z niezbędnych sprzętów, takich jak skrzynie, ławy,
stoły, zydle - wszystkie zwykle własnej roboty. W chałupie takiej nawet w dzień panował półmrok, palenisko nie
zapewniało dostatecznej ilości ciepła, za to produkowało wiele dymu. Na małej powierzchni mieszkało i spało w
ścisku wiele osób.
Dwory drobnej szlachty nie różniły się zbytnio od lepszych chałup. Układano w nich podłogę z desek, ale
1
dach często pokrywała strzecha. Starano się jednak zwykle zorganizować w nich jedno pomieszczenie
reprezentacyjne - doświetlone dużymi oknami, ogrzewane piecem kaflowym. Pomimo pokoju panującego w
Rzeczpospolitej XVI wieku znaczna część szlachty wciąż budowała swe domy tak, żeby zapewnić mieszkańcom
obronę przed ewentualnym atakiem zbrojnym. Wykorzystywano typ średniowiecznej wieży mieszkalnej,
wznoszono także drewniane zabudowania otoczone palisadą i wieżyczkami na rogach. Stopniowo jednak, wraz z
bogaceniem się szlachty, pojawiały się budynki, w których wygoda i funkcjonalność brały górę nad
przeznaczeniem obronnym. Taki model szlacheckiej rezydencji miał stać się wkrótce podstawą dla wytworzenia
się tzw. dworu polskiego.
Wyposażenie szlacheckich domów
składało się zwykle tylko z niezbędnych
sprzętów, takich jak łóżka, skrzynie, stoły,
ławy i zydle. U bogatszych można było
spotkać meble importowane, bądź cieszące
się wysoką renomą gdańskie, lecz ubożsi
zadowalali się miejscowymi wyrobami. W
wystroju wnętrz dużą rolę odgrywały
kobierce i kilimy, którymi ozdabiano ściany i
podłogi. W celach dekoracyjnych
rozwieszano także ozdobną broń, siodła czy rzędy końskie. Na półkach umieszczano
talerze, misy i inne cenniejsze naczynia, czasem pojedyncze książki lub przedmioty
kultu religijnego.
Rodziny magnackie chcąc zapewnić sobie odpowiedni komfort życia
przebudowywały średniowieczne zamki na nowoczesne i luksusowe rezydencje
renesansowe. Wzorem dla nich była rozbudowa Wawelu przez króla Zygmunta Starego. Surowe dziedzińce
gotyckich zamków ozdabiano arkadowymi krużgankami, powiększano okna i drzwi, mury pokrywano tynkami,
dobudowywano całe skrzydła w lekkim, włoskim stylu. Budowano też takie rezydencje od podstaw - np. w
Baranowie, Krasiczynie.
Przepychowi architektury odpowiadał luksus w wyposażeniu wnętrz. Wraz z wyprawą ślubną królowej Bony
dotarły do kraju meble włoskie o wysokich walorach artystycznych. Wkrótce stały się one przedmiotem
pożądania najbogatszych warstw społeczeństwa polskiego. Na potrzeby magnackich siedzib importowano także
artystycznie wykonane sprzęty z Niemiec i Holandii. Mebli nie ustawiano w komnatach zbyt dużo. Wrażenie
przepychu miała sprawić raczej jakość wyposażenia, gobeliny pokrywające ściany, kobierce, kosztowne
drobiazgi ustawione na stołach i kominkach, obrazy, zegary. Oznaką bogactwa było również dobre oświetlenie
wnętrza. Wielkie okna, złożone z oprawionych w ołów małych kawałków (ok. 14 na 16 cm) niezupełnie jeszcze
przezroczystego szkła, były inwestycją bardzo kosztowną. Natomiast po zmroku, aby porządnie oświetlić spore
pomieszczenia potrzeba było ogromnej ilości świec.
KOMUNIKACJA
Warunki podróżowania w XVI wieku nie uległy większym zmianom w stosunku do średniowiecza. Wciąż
przemieszczano się głównie na piechotę, konno lub wozem. Kobiety z wyższych sfer jeździły tak zwanymi
kolebkami - poprzedniczkami karet, których elegantsze egzemplarze posiadały zadaszenie, szklane okna i
zawieszenie na łańcuchach lub pasach skórzanych. Mężczyźni z tego środowiska jeździli zwykle konno lub
koczem, czyli dużym wozem o wygodnym wyposażeniu skrzyni.
Zdecydowanie wzmógł się ruch na drogach. Związane było to nie tylko z szybkim rozwojem handlu i
potrzebami administracyjnymi kraju. Sprzyjało temu także zacieśnianie więzów pomiędzy poszczególnymi
dzielnicami Rzeczpospolitej, szczególnie po Unii Lubelskiej (1569 r.) oraz niezwykła aktywizacja szlachty, która
pędziła żywot bardzo ruchliwy, niemal co roku tłumnie zdążając na sejmiki, sejmy, elekcje, zjazdy, później także
do trybunałów.
W wieku XVI Polacy zaczęli też licznie podróżować po Europie. Głównymi powodami podróży przestały już
być handel i wojna. Coraz częstsze były wyjazdy w misjach dyplomatycznych w związku ze wzrostem roli
Rzeczpospolitej w polityce międzynarodowej. Zagraniczne uniwersytety, głównie włoskie i niemieckie,
przyciągały młodzież szlachecką i mieszczańską. Chętniej podejmowano też pielgrzymki do sławnych ośrodków
kultu religijnego w innych krajach, a nawet do Ziemi Świętej.
2
Tymczasem drogi pozostawiały dużo do życzenia. Według lustracji z 1569 roku gościńce miały mieć
szerokość 10 łokci (ok. 6 m), co pozwalało na bezpieczne wyminięcie się dwóch wozów. Można jednak
przypuszczać, że rzadko raczej ten rozmiar osiągały. Przypominały raczej zwykłe drogi polne. Nawierzchnia była
lepsza tam, gdzie podłoże było skaliste i woda szybko wsiąkała nie tworząc kałuż. Najgorsze były drogi gliniaste,
które gdzie niegdzie moszczono chrustem lub wykładano drewnianymi dylami, aby poprawić ich przejezdność.
Tylko w pobliżu większych miast wykładano małe odcinki kamieniami polnymi lub balami drzewa.
Rzeki pokonywano w bród, bądź promem, zimą zaś po lodzie. Na Wiśle mosty znajdowały się tylko w
Krakowie i Toruniu. Most zbudowany w Warszawie w 1573 roku wkrótce uległ zniszczeniu, a ostatecznie zniosła
go powódź w 1603 roku.
Podróż zabierała dużo czasu. Obciążony zaprzęg konny pokonywał 30-40 km dziennie. Piechotą zaś można
było przejść w tym czasie kilkanaście kilometrów.
Olbrzymie znaczenie nabrał w XVI wieku transport rzeczny. Jego rozwój związany był z dynamicznym
wzrostem eksportu polskiego zboża i towarów leśnych, które spławiano rzekami do Gdańska i innych portów
morskich. Najważniejsze szlaki spławu wiodły Wisłą, Bugiem i Sanem. Mniejsze znaczenie miały Warta, Pilica,
Nida, Wieprz. Największe porty powstały nad Wisłą - Kraków, Sandomierz, Kazimierz, Warszawa, Płock,
Włocławek i Toruń.
Największe natężenie spławu miało miejsce dwa razy do roku - na wiosnę (wraz z przyborem wód po
roztopach) i na jesieni (zaraz po żniwach). Ładunki transportowano tratwami sporządzonymi z płasko
połączonych bali, bądź łodziami różnych rozmiarów. Po Wiśle pływały nawet dość spore statki, tzw. szkuty,
wyposażone w maszt i żagiel, które mogły wykonywać także krótkie podróże morskie. Zasadniczą siłą napędową
jednostek rzecznych były jednak wiosła. Tylko część łodzi wracała w górę rzeki. Prostsze modele oraz tratwy były
rozbierane i sprzedawane jako drewno. Czas spławu Wisłą wynosił zwykle kilka tygodni, a powrót w górę rzeki
nawet kilkanaście.
Handel międzynarodowy Rzeczpospolitej w XVI wieku odbywał się głównie drogą morską. Najważniejszym
portem był Gdańsk, przez który przechodziło 75-80 % całej wymiany z krajami zamorskimi. Znacznie mniejsze
znaczenie dla handlu Rzeczpospolitej miały port w Elblągu i leżące poza granicami kraju Królewiec i Szczecin.
OBIEG INFORMACJI
W pierwszych latach XVI wieku w Krakowie i
Gdańsku zaczęły powstawać oficyny drukarskie
nastawione na masową produkcję książek. Dużą rolę
w rozwoju drukarstwa odegrała reformacja, która
pierwsza doceniła propagandowe znaczenie druku.
W drugiej połowie XVI wieku na terenie
Rzeczpospolitej i jej krajów lennych działało 55 oficyn
wydawniczych w 24 miejscowościach. Szacuje się, że
w ciągu tego stulecia łączny nakład opublikowanych
przez nie książek wyniósł ok. 4 miliony egzemplarzy.
Oprócz książek wydawano także tak zwane gazety
ulotne, czyli jednorazowe, krótkie druki informujące o
różnych wydarzeniach. Warto odnotować, że już w
1513 roku wydano pierwszy druk w języku polskim -
"Raj duszny" w przekładzie Biernata z Lublina.
W większych miastach działały przedsiębiorstwa
księgarskie oferujące zarówno druki polskie, jak i
sprowadzane z zagranicy. Znacznie też wzrosła liczba
księgozbiorów prywatnych. Biblioteki przedstawicieli miejskich elit intelektualnych
liczyły około 100 tomów, ale zdarzało się, że i parę razy więcej. Bardzo bogaty księgozbiór króla Zygmunta
Augusta obejmował ok. 4 tysięcy pozycji.
W XVI wieku nastąpił także znaczący rozwój pisanego języka polskiego. W pewnej mierze przyczyniła się do
tego działalność językoznawcza: opracowanie wyczerpującego słownika łacińsko-polskiego przez Jana
Mączyńskiego (1564) i pierwszej gramatyki języka polskiego (Piotr Sartorius, 1568). Największe znaczenie miał
tu jednak rozkwit literatury polskiej, która wytworzyła nowożytną normę poprawności językowej i funkcjonalną
ortografię.
W końcu XVI wieku obok głównego obiegu słowa drukowanego pojawił się nurt skierowany do warstw gorzej
wykształconych, nieuczestniczących w intelektualnym życiu kraju. Druki skierowane do odbiorcy z niższych
warstw społecznych były publikowane jak najtańszym kosztem, niewielkie objętościowo, przeznaczone do
sprzedaży na targach lub jarmarkach. Poruszały kwestie zrozumiałe dla niewykształconych umysłów, często
operowały humorem lub dosadnym językiem. Ich treść rozpowszechniano także dzięki głośnemu czytaniu - w ten
sposób teksty drukowane zaczęły docierać do analfabetów.
W okresie odrodzenia i reformacji wielkie znaczenie zaczęto przywiązywać również do kunsztu oratorskiego.
Zarówno protestanci jak i katolicy za główne narzędzie propagowania wiary uznali żywe słowo. Wierni
przynajmniej raz w tygodniu wysłuchiwali kazania, które dla wielu z nich było podstawowym źródłem wiedzy o
świecie. Słynni kaznodzieje potrafili przemawiać przez kilka godzin bez znudzenia słuchaczy. Przeciwnie - ich
kazania wywoływały żywiołowe reakcje. Ceniono także świeckich oratorów, którzy potrafili wygłosić długie,
zajmujące mowy okolicznościowe.
Duże znaczenia dla usprawnienia obiegu informacji miało powstanie poczty. W 1558 król Zygmunt August
powołał Pocztę Królestwa Polskiego, przewożącą zarówno przesyłki, jak i ludzi. Pierwsze połączenie prowadziło
3
z Krakowa przez Wiedeń i Graz do Wenecji. Trasę tę przesyłki miały pokonywać nie dłużej niż 10 dni, natomiast
z Krakowa do Wilna przez Warszawę - w ciągu 7 dni. Stopniowo rozwijano też połączenia pomiędzy innymi
miastami Rzeczpospolitej.
UBIÓR
Na tle dość jednolitej mody
średniowiecznej ubiory męskie w
szesnastowiecznej
Rzeczpospolitej były bardzo
różnorodne. Już od początku
stulecia wyodrębniają się dwa ich
zasadnicze typy. Po pierwsze -
strój inspirowany modą
zachodnioeuropejską,
początkowo włoską, później
hiszpańską i niemiecką. Drugi typ czerpał ze wzorów wschodnich za
pośrednictwem mody węgierskiej i litewsko-ruskiej.
Strój męski oparty na modzie zachodniej składał się z sajanu, czyli
dopasowanego kaftanu, rozklinowanego od pasa w dół. Później pod wpływem
mody hiszpańsko-niemieckiej sajan został zastąpiony przez tzw. wams - kaftan
obcisły i wywatowany w taki sposób, by podkreślał modną aktualnie linię sylwetki. Do tego noszono pończochy i
spodnie - krótkie, bufiaste, lub dłuższe, sięgające do kolan. Charakterystyczna dla stroju hiszpańskiego była
biała kreza z cienkiego płótna ułożona wokół szyi. Głowę przykrywano filcowym beretem lub kapeluszem. Jako
okrycie wierzchnie noszono różne rodzaje płaszczy, najczęściej luźne szuby podbite futrem.
Ubiór inspirowany modą wschodnią inaczej kształtował sylwetkę mężczyzny. Strój miał być długi, dość luźny,
powłóczysty, podkreślający dostojeństwo jego użytkownika. Moda ta wykształciła wiele rodzajów okryć, które
miały wkrótce wytworzyć narodowy strój polski. W XVI wieku ubiór taki składał się z koszuli, kaftana spodniego i
wierzchniego, oraz okrycia zewnętrznego (istniały różne typy, takie jak hazuka, giermak, czy delia). Do tego
zakładano portki i wysokie buty, a na głowę wysoką futrzaną czapkę.
Odzież kobieca w mniejszym stopniu niż
męska podlegała wpływom zagranicznej
mody. Co prawda wąska grupa kobiet na
dworze, część najzamożniejszych
szlachcianek i miejskich patrycjuszek śledziła
nowinki mody włoskiej czy francuskiej, lecz
zasadniczo występowały dwa podstawowe
typy strojów kobiecych. Pierwszy to barwne
suknie o dość wymyślnym i zmieniającym się
kroju. Drugi zaś to prostsze, zwykle
dwuczęściowe ubiory odsłaniające kołnierz i
rękawy koszuli. W obydwu przypadkach spódnice sięgały ziemi, czasem
rozszerzane były za pomocą wszytych w nie specjalnych obręczy, tak zwanych
fortugałów. Kobiece okrycia wierzchnie przypominały natomiast formą męskie
szuby.
Pod wpływem mody zachodniej elegantki nosiły różne typy beretów czy
toczków, jednak większość kobiet używała tzw. podwik. Podwiką nazywano białą
lub żółtawą chustkę, która osłaniała głowę i szyję ukazując jedynie twarz.
Dopiero na podwikę zakładano właściwe nakrycie głowy - futrzany kołpak.
Bielizna osobista, zarówno kobieca jak i męska, obejmowała przede wszystkim koszule. Kobiety pod
właściwym ubraniem nosiły także płócienne lub barchanowe spódnice, zaś mężczyźni - płócienne gacie.
Pończochy nosili głównie mężczyźni do strojów zachodnioeuropejskich, które odkrywały łydki. Do wysokich
butów stopy owijano onucami. Powoli zaczęła rozpowszechniać się bielizna nocna - koszule, szlafmyce, czepki.
Pojawiły się także chusteczki do nosa.
Opisane powyżej główne tendencje w modzie męskiej i kobiecej odnoszą się głównie do szlachty, środowiska
dworskiego i bogatszych mieszczan. Jednak także uboższe warstwy społeczne w ramach swych możliwości
finansowych starały się realizować któryś z aktualnych modeli ubioru. Mieszkańcy utrzymującego ożywione
kontakty zagraniczne Gdańska nosili chętnie stroje zachodnie - holenderskie lub niemieckie. Mieszczanie Lwowa
bardzo szybko przyswoili sobie ubiór inspirowany wzorami wschodnimi. Oczywiście nie wszystkich było stać na
kryzy z drogich koronek czy delie podbite szlachetnym futrem, ale zachowywali ogólną formę modelowego
ubioru. Nawet chłopi, którzy przeważnie sami zaspokajali swoje potrzeby odzieżowe, ulegali wpływom
szlacheckiego stroju narodowego kompletując ubiory odświętne.
UBIÓR
Galeria
4
HIGIENA I ZDROWIE
Renesansowy stosunek do ciała zmienił także obyczaje higieniczne.
Zaczęto bardziej dbać o wygląd zewnętrzny i estetykę, jednocześnie zaś
ogólne wzbogacenie społeczeństwa pozwoliło na lepszy dostęp do wody,
środków czyszczących, urządzeń kąpielowych.
W XVI wieku w wielu miastach polskich zbudowano sieci
wodociągowe. Oblicza się, że w latach 1500-1650 ponad 60 miast w
Rzeczpospolitej korzystało z wodociągów, chociaż przez jakiś czas.
Najwięcej było ich w Małopolsce, prawdopodobnie dlatego, że na terenach
podgórskich można było wykorzystać w nich naturalne warunki terenowe,
podczas gdy na nizinach trzeba było budować kosztowne urządzenia
mechaniczne do podnoszenia wody. Dbano również o właściwą lokalizację
ujęć wody - np. w Poznaniu w 1521 roku zdecydowano się sprowadzać ją z jeziora odległego o 7,5 km.
Rury wodociągowe wciąż wykonywano głównie z drewna, tylko na łączeniach i łukach stosując fragmenty
żelazne lub ołowiane. Wodę doprowadzano do studni ustawionych w miejscach publicznych, czasem na
podwórka, a wyjątkowo tylko do mieszkań. Jak wynika ze skarg mieszkańców, ilość dostarczanej wody była
często niedostateczna, a konserwacja urządzeń kosztowna.
5
Niemniej jednak woda stawała się bardziej dostępna i wzrastała liczba łaźni miejskich. Podstawę kąpieli była
parówka - na rozpalone kamieni lano wodę i chłostano się rózgami brzozowymi, na koniec zaś oblewano się
zimną wodą. Zakres usług w łaźniach miejskich obejmował również masaże, nacieranie gorzałką i maściami,
proste zabiegi lekarskie, strzyżenie i golenie. Łaźnie parowe budowano także przy dworach szlacheckich, a
nawet na wsi. Natomiast w drugiej połowie XVI wieku w najzamożniejszych domach mieszczańskich i
szlacheckich pojawiły się prywatne łazienki wyposażone w miedziane wanny.
Jednak codzienne zabiegi higieniczne ograniczały się zwykle do opłukania dłoni i twarzy, oraz uczesania
włosów. Do mycia stosowano głównie ług, rzadziej mydło krajowej produkcji. Warstwy bogatsze mogły pozwolić
sobie na importowane mydło oliwkowe, specjalne wody do płukania jamy ustnej (zapewne napary ziołowe) i
proszek do zębów.
Pojawiła się moda na używanie kosmetyków - początkowo w kręgach dworskich, później także wśród
najzamożniejszych mieszczan i wykształconej zagranicą szlachty. Do upiększania stosowano różnego rodzaju
maści, olejki, barwiczki, puder i pachnidła.
Szlachta i zamożni mieszczanie zaczęli zwracać więcej uwagi na czystość odzieży. Co prawda ubrania
zewnętrzne prano bardzo rzadko, jednak używano więcej bielizny i starano się zachować schludność
przynajmniej widocznych fragmentów koszul.
Potrzeby naturalne załatwiano w ustępach, umieszczanych na zewnątrz zabudowań mieszkalnych, zwykle
jednak chadzano w krzaki lub za stodołę. W najbogatszych domach korzystano w nocy z urynałów.
Problemem w miastach, zwłaszcza większych, było usuwanie
nieczystości. Ścieki odprowadzano odkrytymi rynsztokami, a czasem
także zbiorczymi kanałami podziemnymi. Uprzątnięcie i wywóz śmieci
należało do właścicieli domów i warsztatów, tylko nieliczne miasta
organizowały miejskie służby oczyszczania, które zwykle dbały tylko o
okolice ratusza. Miasta tonęły zatem w odpadach, śmieciach i błocie.
Sprzyjało to roznoszeniu się chorób zakaźnych, które stanowiły wówczas
wielkie zagrożenie dla życia. Wybuchające co parę lat epidemie dżumy i
innych chorób zakaźnych dziesiątkowały ludność, a ówczesna
medycyna była wobec nich bezsilna. Na przełomie XV i XVI wieku
pojawiła się także kiła, która wówczas była nieuleczalną chorobą w
krótkim czasie zabijającą chorego.
W XVI wieku w większych miastach w Rzeczpospolitej rozpowszechniły się cechy chirurgów, którym
przysługiwało prawo operowania schorzeń wewnętrznych, podczas gdy cyrulikom pozostawiono zabiegi
powierzchniowe, takie jak złamania lub zwichnięcia. Chirurgia potrafiła już przeprowadzić skutecznie pewne
operacje, np. usunąć zaćmę lub kamienie z pęcherza. Wiele jednak było w ówczesnej medycynie szarlatanerii i
błędnych teorii, które zastosowane w leczeniu nierzadko szkodziły choremu. Tak ocenić można na przykład
rozwijającą się wtedy jatrochemię. Wprowadziła ona do lecznictwa środki chemiczne - nieskuteczne, albo wręcz
trujące.
Lepsze rezultaty w terapii zapewniało ziołolecznictwo, uprawiane nie tylko przez medyków obsługujących
najbogatsze warstwy społeczne, lecz także znachorki, które leczyły lud wiejski, uboższych mieszczan, a nawet
część szlachty.
Szpitale, które w tym okresie zakładano przy niemal wszystkich parafiach miejskich i w wielu wiejskich, były
w rzeczywistości przytułkami dla osób starych, niedołężnych i ubogich, a nie zakładami leczniczymi. W
większych miastach organizowano czasem szpitale dla chorych zakaźnie (zwykle tymczasowe w okresie
epidemii), ale chodziło raczej o ich odizolowanie, niż wyleczenie.
ODŻYWIANIE
W XVI wieku powiększył się zestaw dostępnych produktów spożywczych. Nastąpiło to dzięki rozwojowi
handlu i urozmaiceniu krajowej produkcji. Niemniej jednak podstawą jadłospisu pozostały wyroby zbożowe.
Chleb jadano głównie żytni razowy. Pieczywo pszenne pojawiało się tylko na najbogatszych stołach. Ważną rolę
w jadłospisie odgrywały różne kluski i kasze.
Popularne było także mleko i jego przetwory - masło i ser. Dużo jadano roślin strączkowych, przede
wszystkim groch, rzadziej bób. Spożywano także warzywa: kapustę, rzepę, cebulę, marchew, pasternak. W
wyniku ożywionych kontaktów z Włochami pojawiły się także rzodkiewki, jarmuż, szparagi, sałata i kalafiory.
Warzywa te rozpropagowane zostały przede wszystkim przez ogrodników królowej Bony, na której zamówienie
hodowano te nieznane wcześniej w Polsce rośliny.
Z owoców jadano głównie miejscowe śliwki, jabłka i gruszki, a także
wiśnie i czereśnie. Importowano także owoce południowe: pomarańcze i
cytryny.
Spożycie mięsa zależało od zamożności. Im człowiek był bogatszy, tym
większy był udział w jego diecie białka zwierzęcego. W warstwach
najzamożniejszych jego konsumpcja znacznie przewyższała potrzeby
organizmu i zdrowy rozsądek. Chłopi i biedota miejska natomiast jadali
mięso tylko od święta, czasem ledwie parę razy do roku.
Najpopularniejszym gatunkiem mięsa była wołowina, spożywano także
wieprzowinę, rzadziej cielęcinę, baraninę i różne odmiany dziczyzny.
Powszechnie jadano również drób. Zwyczajnym sposobem przyrządzenia
mięsa było gotowanie lub pieczenie. Jedynie na dworze królewskim, u
magnatów i najzamożniejszych mieszczan podawano wędliny i pasztety.
6
Używano wiele importowanych przypraw takich jak pieprz, szafran, imbir,
goździki, liście bobkowe, cynamon, kwiat i gałka muszkatołowa. Popularne były
przyprawy i zioła krajowe, na przykład kminek, gorczyca, piołun, czy chrzan.
Kuchnia polska tych czasów uchodziła w Europie za szczególnie ostrą i
aromatyczną.
Podstawowym napojem było piwo o niewielkiej (2-3%) zawartości alkoholu.
Stale wzrastał import wina, jednak trafiało one tylko na bogate stoły. Od początku
XVI wieku rozpowszechniała się wódka, wyrabiana z żyta, pszenicy i śliwek.
Obfitość posiłków zależała oczywiście od zamożności. Szczegółowe badania
ukazały jednak, że w XVI wieku wyżywienie zdecydowanej większości mieszkańców
Rzeczpospolitej było wystarczające ilościowo, a także zadowalające jakościowo.
Niski status społeczny nie oznaczał ciągłego niedożywienia, a okresowe
nieurodzaje nie wywoływały głodów tak tragicznych w skutkach jak w średniowieczu.
Chłopi jadali na ławach, ze wspólnej misy drewnianej lub glinianej, posługując
się drewnianymi łyżkami. W domach mieszczańskich i szlacheckich zasiadano przy
stołach, nierzadko przykrytych obrusem. Używano misek i talerzy z cyny lub srebra,
rzadziej ceramicznych lub szklanych. Zastawa składała się czasem nawet z
kilkunastu typów naczyń. Jadano palcami i łyżkami metalowymi lub drewnianymi.
Noże stołowe i prymitywne formy widelców pojawiały się tylko na dworach
królewskich lub magnackich.
Ucztowanie było jedną z ulubionych ówczesnych rozrywek. Bez okolicznościowej uczty nie mogły obyć się
żadne uroczystości rodzinne, zawodowe czy polityczne. Cudzoziemcy podkreślali polską gościnność i
wystawność biesiad. Zaskakiwała ich obfitość posiłków i alkoholu oraz długość biesiad - trwały czasem nawet po
7-8 godzin. Niezłą opinię miała polska kuchnia, zwłaszcza polewki, pieczenie, dziczyzna, ryby, kasze i grzyby.
Uznanie w oczach zagranicznych gości budziła także jakość podawanych trunków.
Na dworach królewskich czy magnackich, a nawy w domach średniozamożnej szlachty ustalił się rytuał
ucztowania. Stoły ustawiano w podkowę, nakrywano cienkimi, białymi obrusami, czasem haftowanymi. Kobiety
siedziały przy osobnym stole, lub rzędem po jednej stronie wspólnego stołu. Nie brały jednak udziału w
najbardziej hucznych biesiadach. Dania podawano na półmiskach. Przed każdym biesiadnikiem stawiano talerz,
jednak nóż, a nierzadko nawet łyżkę, każdy przynosił z sobą. Każdy gość otrzymywał natomiast ręcznik do
wycierania rąk podczas jedzenia. Przed ucztą myto ręce w specjalnie podanych naczyniach. Do stołu zasiadano
z nakrytą głową. Czapki i kapelusze zdejmowano tylko do toastów, lub wtedy, gdy dla ochłody głowę odkrył
gospodarz, albo jakiś szczególnie dostojny gość. Toasty rozpoczynał gospodarz wznosząc puchar, który
przechodził potem z rąk do rąk. Każdy toast pito z innego pucharu. Obowiązkiem gospodarza było także
zachęcanie gości do jedzenia. Potrawy i półmiski bogato przybierano. Modne było dowcipne maskowanie potraw
tak, aby nie można było poznać jakie to danie.
Podobnie wykwintne były uczty w domach miejskiego patrycjatu. Także ubożsi mieszczanie starali się
urządzać wystawne przyjęcia. Spotykało się to jednak z oporem władz miejskich, które wydawały przepisy
przeciw zbytkom ograniczające liczbę gości, ilość dań i czas trwania biesiad. Nawet najubożsi chłopi urządzali
chrzciny i wesela obfite w jadło i napoje. Uczta weselna na wsi trwała zwykle dwa dni, ale u bogatszych kmieci
nawet tydzień.
ROZRYWKI
W życiu człowieka wypełnionym pracą od wschodu do zachodu słońca
niewiele było czasu na rozrywki. Tym większe było znaczenie świąt
dorocznych i innych wydarzeń cyklicznych, takich jak huczne wesela,
chrzciny itp. Dostarczały one okazji do różnorodnych rozrywek, jednakże
istotnym ich składnikiem była oprawa religijna.
Pewne znaczenie rozrywkowe miały także niektóre formy
zorganizowanych kontaktów międzyludzkich, na przykład działające w
miastach bractwa kurkowe, czyli strzeleckie. Miały one cel praktyczny -
przygotowanie mieszczan do ewentualnej obrony miasta przed wrogiem,
ale dawały przede wszystkim pretekst do spotkań towarzyskich.
Zarówno w miastach, jak i na wsi wielką rolę odgrywały karczmy.
Gospoda była miejscem wspólnej zabawy lokalnej społeczności.
Spożywanie alkoholu (zwykle piwa) stanowiło nieodłączny element takich
spotkań, wytworzyły się nawet rozbudowane zwyczaje i rytuały picia. W
karczmach uprawiano także gry hazardowe (np. kości, karty) i tańczono przy muzyce. Zespoły przygrywające w
gospodach składały się zwykle ze skrzypiec, basetli (był to basowy instrument smyczkowy) oraz dud (czyli
instrumentu stroikowego ze zbiornikiem powietrza w skórzanym worku). Podobne, lub nawet te same kapele
towarzyszyły też zabawom szlacheckim. Wśród wyższych warstw niezwykle popularna była także przejęta z
Zachodu lutnia jako strunowy instrument solowy. Na dworach królewskich i możnowładczych spotkać można było
zawodowe orkiestry o rozbudowanym składzie, w których występowali wybitni nieraz muzycy.
Tańce ludowe, jak wynika ze współczesnych opisów, odznaczały się dużą dynamiką i spontanicznością. W
środowisku dworskim i magnackim w XVI wieku przyjęły się natomiast tańce włoskie - bergamaska, galarda,
padwan, które wymagały wyuczenia się odpowiednich ruchów i figur.
Znane i popularne były rozmaite gry. Karty zaczynały dorównywać popularnością grze w kości. Wśród
wyższych warstw modne były szachy. Jan Kochanowski ułożył nawet na ich cześć poemat, zaś Jan Ostroróg
7
wydał podręcznik gry pt. Nauka o
szachach.
Za niepoważne uchodziły
natomiast gry ruchowe - kręgle,
piłka, czy palant (zabawa
zespołowa polegająca na odbijaniu
piłki szerokim kijem lub rakietką).
Uważano je za dobre dla
młodzieży, ewentualnie plebejów -
kręgielnie były organizowane
głównie w miastach. Szlachta
gorszyła się zainteresowaniami
króla Zygmunta III, który chętnie
grywał w kręgle lub piłkę. Warstwy
szlacheckie z zabaw ruchowych
uznawały przede wszystkim wyścigi konne, szermierkę, strzelanie z łuku
lub broni palnej i podobne sporty "rycerskie". Wciąż bardzo popularne
było polowanie. Zimą szlachta urządzała kuligi z udziałem wielu sań
sunących od dworu do dworu. Stopniowo zaczęły natomiast zanikać
turnieje rycerskie.
Magnateria organizowała "zwierzyńce", w których dla rozrywki trzymano dzikie zwierzęta, np. łosie,
niedźwiedzie, wilki. Często łączyło się to z organizowaniem walk zwierząt, które popularne były również na
placach miejskich.
W miastach rozrywki dostarczały także widowiska publiczne - pochody przebierańców w karnawale,
widowiska z okazji uroczystych wjazdów władców, świąt państwowych, zjazdów dostojników itp. Na przykład w
1583 roku z okazji zaślubin Jana Zamojskiego z synowicą króla Stefana Batorego zorganizowano na rynku
krakowskim wielki pochód maszkar. Otwierał go wóz, na którym umieszczono pokaźną figurę słonia z wieżą na
grzbiecie oraz przebierańców - "murzynów"; na następnym wozie jechał sam Mikołaj Zebrzydowski jako Saturn
otoczony żywym zegarem utworzonym przez dzieci ubrane na biało i czarno. Na kolejnych wozach można było
ujrzeć inne postacie mitologiczne: Dianę, Jowisza, Minerwę, Kupidyna. Pochód zamykał wóz zaprzężony w dwa
wieloryby (tzn. ucharakteryzowane konie), na którym wyłaniała się z muszli bogini miłości - Wenera. Takie
widowiska oszałamiały przepychem i stwarzały możliwość dłuższego oderwania się od pracy. Nierzadko przy
okazji organizowano publiczne poczęstunki i urozmaicone festyny.
RODZINA
W XVI wieku świadomość szerokich związków o charakterze rodowym miała już mniejsze znaczenie niż w
średniowieczu. Podstawową jednostką społeczną była mała rodzina w kształcie zbliżonym do obecnego. Jedynie
szlachta przywiązywała dużą uwagę do związków krwi.
Małżeństwa zawierano zwykle w obrębie własnego stanu. Zdarzały się jednak związki międzystanowe.
8
Spotykane były małżeństwa między przedstawicielami szlachty (nawet bogatej) a
zamożniejszego mieszczaństwa. W związki rodzinne mieszczanie wchodzili również
z warstwą chłopską. Najrzadsze były związki małżeńskie między szlachtą a
chłopstwem, choć takie również się zdarzały. Na wsi społeczne ograniczenia w
doborze małżonka były jeszcze potęgowane przez prawne. Zawarcie małżeństwa
między poddanymi z dóbr należących do różnych właścicieli wymagało zgody obu
panów. Często w takich wypadkach najprostszym rozwiązaniem była po prostu
ucieczka ze wsi.
Rodzina nosiła
wówczas bardzo
ważny charakter
ekonomiczny. Wśród
szlachty motywami
zawarcia
małżeństwa były
zwykle kalkulacje na
temat prestiżu społecznego
i podstaw
majątkowych zakładanej
rodziny. Miłość nie
odgrywała żadnej roli,
przeciwnie -
uznawano ją za
zwieńczenie
małżeństwa i powinność
małżonków
względem siebie. Było to
zupełnie inne
rozumienie miłości niż
obecnie. Podobnie
kształtowały się stosunki
wśród bogatego
mieszczaństwa.
W środowiskach
rzemieślniczych i
chłopskich dochodził inny ważny czynnik - rodzina była jednocześnie
jednostką produkcyjną. Jednym z podstawowych zadań małżeństwa było wspólne prowadzenie warsztatu lub
gospodarstwa. Istniało ścisłe powiązanie pomiędzy założeniem rodziny a posiadaniem warsztatu produkcyjnego
- ograniczona ilość takich warsztatów ograniczała również ilość rodzin. Dlatego też stosunkowo wiele osób
pozostawało w stanie wolnym. Część z nich w ogóle nie miała ekonomicznych możliwości założenia rodziny,
część zaś zakładała rodziny późno, dopiero wtedy, gdy odziedziczyła warsztat lub rolę. Można zatem powiedzieć,
że posiadanie rodziny było przywilejem osób dysponujących warsztatem pracy.
Taka sytuacja ograniczała przyrost naturalny. Zwykle związki zawierano i tak dość późno, gdyż w wieku
powyżej 20 lat, przy czym wiek mężczyzny zbliżał się do 30. W ówczesnych warunkach oznaczało to, że
nowożeńcy mieli za sobą już co najmniej kilkuletni okres dorosłego życia. Biorąc pod uwagę, że umierano dość
młodo, to przeciętny czas trwania małżeństwa musiał był raczej krótki, rzadko przekraczał 10-15 lat. Wielu
mężczyzn (rzadziej kobiet) zdążało owdowieć kilkakrotnie.
Ze względu na znaczną śmiertelność dzieci rodziny były
dość małe. Badania wykazują, że w przeciętnej rodzinie w XVI
wieku było 2-3 dzieci, mimo że kobiety rodziły wielokrotnie.
Więcej potomstwa przeżywało w rodzinach zamożnych, dlatego
też obowiązywała prawidłowość, że im wyższy był status
materialny rodziny, tym była ona większa.
Głową rodziny był ojciec, któremu całkowicie posłuszna
miała być zarówno żona, jak i dzieci (nawet dorosłe, o ile nie
opuściły domu). Dzieci bardzo wcześnie włączały się do pracy
w warsztacie rodzinnym. Oprócz szlachty na edukację synów, i
to krótką, mogły pozwolić sobie tylko najbogatsze rodziny
chłopskie i zamożniejsze mieszczańskie.
PRACA
Pokój panujący w kraju i koniunktura gospodarcza (głównie popyt na polskie zboże
na rynkach Europy zachodniej) spowodowały znaczącą zmianę zatrudnień stanu
rycerskiego. Było to zresztą ukoronowanie procesu, który rozpoczął się już w
początkach XV wieku. W XVI stuleciu przeciętny szlachcic zajmował się przede
wszystkim swoim gospodarstwem rolnym, nie zaś rzemiosłem wojennym. Nie znaczy
to, że dla szlachty praca fizyczna przestała być hańbiąca - tylko najuboższa,
wyśmiewana szlachta zagrodowa obrabiała pole własnymi rękami. Rolnicze
zatrudnienia szlachcica polegały na nadzorze i organizowaniu produkcji. Za zajęcia
godne uchodziły także służba wojskowa, i ewentualnie kariera duchowna. Natomiast
rzemiosło i handel były uznawane za prace nie licujące z godnością szlachcica.
Dopuszczalny był tylko obrót płodami rolnymi i leśnymi, najlepiej pochodzącymi z
własnych dóbr.
Kupiectwo uznawano za rzecz z natury szkaradną gdyż "bez matactwa być nie
może" (jak pisał S. Orzechowski w
Policyi Królestwa Polskiego
). W środowiskach
mieszczańskich (zwłaszcza protestanckich) starano się dowartościować wykonywaną pracę przypisując wielką
wartość pracowitości i przedsiębiorczości. Ta koncepcja miała jednak niewielki wpływ na wyobrażenia społeczne.
9
Nawet dla samych mieszczan bardziej atrakcyjna była szlachecka skala wartości. Bogate mieszczaństwo chętnie
przybierało ziemiański styl życia i sarmacką ideologię, nawet w takich miastach jak Gdańsk czy Toruń, których
dobrobyt przypisywano pracowitości ich protestanckich mieszkańców.
Średnia szlachta posiadała
zwykle wieś, lub nawet kilka, choć
zdarzali się także posiadacze
zaledwie części wsi. Praca
szlachcica polegała na organizacji
gospodarstwa folwarcznego,
prowadzeniu go, oraz na
sprzedaży wytworzonych
produktów rolnych. Zasadniczą różnicą między zajęciami szlachcica a
chłopa - gospodarza było to, że szlachcic własnymi rękami roli nie uprawiał.
Na Mazowszu, Podlasiu, w Łęczyckiem i na Pomorzu Gdańskim
występowała jednak także tzw. szlachta zagrodowa, która w ogóle nie miała
poddanych i sama obrabiała swą ziemię.
Najczęstszą formą organizacji gospodarstwa szlacheckiego był
wszakże folwark, który korzystał głównie z bezpłatnej pracy pańszczyźnianej świadczonej przez chłopów, a w
mniejszym stopniu także z pracy najemnej tzw. czeladzi, zwykle niezbyt licznej. Zajęcia szlachcica nie
ograniczały się jednak tylko do nadzoru nad folwarkiem. Dążność do powiększania majątku (a ilość posiadanej
ziemi w społeczeństwie feudalnym określała z reguły także wysokość dochodu), powodowała ciągłe procesy
spadkowe lub graniczne z sąsiadami. Pochłaniały one wiele czasu i uwagi, podobnie jak uczestnictwo w życiu
politycznym.
Życie chłopa wypełnione było pracą od świtu do zmierzchu. Zajęcia rolnicze były wyjątkowo żmudne i
czasochłonne. Najwięcej wysiłku wymagało wielokrotne oranie pola, zbiorów dokonywano natomiast w wielkim
pośpiechu w obawie przed niekorzystnymi warunkami pogodowymi. Trzeba było nie tylko uprawiać własną
ziemię, lecz również pracować na pańskim. Pewien wysiłek należało także włożyć w sprzedaż ewentualnych
nadwyżek produkcji.
Gospodarstwa chłopskie miały charakter rodzinny, ale większe z nich nie mogły obejść się bez czeladzi i
sezonowej pracy najemnej. Praca pańszczyźniana była obowiązkiem wszystkich chłopów posiadających działki
w dobrach ziemskich. Mocą tzw. statutu toruńsko-bydgoskiego z 1520 roku wprowadzono obowiązek odrabiania
pańszczyzny w wysokości przynajmniej jednego dnia tygodniowo z łanu (czyli pełnowymiarowego gospodarstwa
kmiecego). Początkowo pańszczyzna kształtowała się w wysokości 1-2 dni z łanu, ale w drugiej połowie XVI w.
przeważnie wynosiła już 3 dni z łanu. Pańszczyzny zwykle nie odrabiali osobiście sami kmiecie. Aby
zadośćuczynić tej powinności utrzymywali po prostu własnym kosztem dodatkową siłę roboczą. Do pracy na
pańskim trzeba było przychodzić z własnymi narzędziami - szczególnym obciążeniem dla gospodarstw
chłopskich była konieczność utrzymywania dodatkowego sprzężaju, czyli zwierząt pociągowych (zwykle wołów).
Praca w miastach organizowana była przez cechy, czyli
organizacje grupujące rzemieślników jednej gałęzi produkcji w
formie stowarzyszeń towarzyskich i samopomocowych o silnym
charakterze dewocyjnym. Cechy regulowały kwestie jakości,
ilości i cen wykonywanych wyrobów oraz zasady ich
wytwarzania, w tym czas pracy, płace itp. Kontrolowały one
także proces nabywania umiejętności zawodowych. Kupcy
wiązali się natomiast w analogiczne organizacje zwane
gildiami.
W XVI wieku cechy coraz bardziej się specjalizowały. W
niektórych gałęziach produkcji powstawały osobne organizacje
cechowe dla poszczególnych etapów wytwarzania lub stylistyki
wyrobu. Na przykład tworzono oddzielne cechy słodowników i
browarników, lub krawców "polskich" (czyli szyjących ubiory o kroju narodowym) i "niemieckich" (szyjących wedle
wzorów importowanych z Zachodu).
Stopniowo coraz większe znaczenie miało pojawienie się produkcji pozacechowej, uprawianej przez tzw.
"partaczy", to jest rzemieślników nie zrzeszonych. Pochodzili oni głównie z szeregów tych czeladników, którym
zamknięto drogę do mistrzostwa cechowego w ramach ograniczeń korporacyjnych. Uprawiali więc oni swoje
zajęcie nielegalnie, korzystając z ochrony szlachty i duchowieństwa na terenie jurydyk, czyli wyłączonych spod
władzy miejskiej fragmentów miast. Poza tym pewne nowe rzemiosła rozwijające się w XVI wieku pozostawały
bez organizacji cechowej - np. drukarstwo i jedwabnictwo.
10