1. Kłopotliwe pytania
1.1. Czy wahadłowiec może dolecieć na Księżyc ?
Nie, nie jest to możliwe, gdyż nawet pełny zbiornik ET nie pozwoli na osiągnięcie wymaganej
prędkości, a poza tym jak odpalić powtórnie silniki SSME w kosmosie?
Załóżmy jednak, że ładownia pomieści (najwyżej) 100Mg mieszanki wodór/tlen, co pozwoliłoby
zwiększyć prędkość końcową orbitera ponad pierwszą prędkość kosmiczną o ok. dv=1km/s.
śeby wejść na trajektorię do GEO, potrzeba dv=2.6km/s, żeby oblecieć Księżyc (bez
wchodzenia na orbitę) dv=3.2km/s, żeby polecieć w kierunku Marsa dv=4km/s. Zwiększenie
prędkości o dv=1km/s umieściłoby wahadłowiec na orbicie o apogeum 5000km nad
powierzchnią Ziemi i perygeum w pobliżu powierzchni, np. 200km nad Ziemią, ale z
ukołowieniem orbity byłyby problemy, bo j.w. nie można wielokrotnie odpalać silników SSME.
1.2. Kto był pierwszy w kosmosie ? Może jednak Władimir
Iljuszyn ?
Nic na to nie wskazuje, aby była to prawda.
Wersja sensacyjna powiada, że start Władimira Iljuszyna odbył się na 5 dni przed startem
Jurija Gagarina, ale wystąpiły kłopoty z opuszczeniem kapsuły podczas lądowania (kosmonauta
nie lądował w ówczesnej kapsule Wostok, ale wyskakiwał z niej na spadochronie tuż przed
przyziemieniem) i Iljuszyn doznał poważnych obrażeń ciała, przeżywając jednak. Ponieważ
zdarzenie nie mogło być wykorzystane propagandowo jako pełny sukces, więc fakt ponoć
utajniono.
Sensacyjną wersję można znaleźć na witrynie
Lost Cosmonauts
jednak zwłaszcza USA nie
zarejestrowało aktywności radiowej obiektu kosmicznego w tamtym czasie, ani wywiad nie
doniósł o starcie rakiety z Bajkonuru, więc nie istnieje możliwość bezspornego potwierdzenia
lotu z udziałem Władimira Iljuszyna.
Natomiast odpowiedź na pytanie, dlaczego "wybór" padł akurat na Iljuszyna jest prosta. Był on
postacią znaną w świecie lotnictwa, synem głównego konstruktora samolotów Ił, a poza tym w
okresie, o którym mowa, uległ ciężkiemu wypadkowi samochodowemu, po którym leczył się
blisko dwa lata, m. in. w Chinach.
1.3. Jak przebiega miesiączkowanie u astronautek ?
Po pierwsze, inaczej sprawa się ma w lotach krótkoterminowych (np. taxi flights), a inaczej w
długopobytowych np. na stacji kosmicznej.
Jeśli chodzi o astronautki amerykańskie, to lekarze przygotowujący je do lotu
krótkoterminowego, starają się metodami hormonalnymi uniknąć u nich tego zjawiska w czasie
pobytu na orbicie. Jednak podczas pobytu długiego nie modyfikuje się znacząco zachowania
organizmu, raczej dostosowując zajęcia do wymogów (
Optimal Time In The Menstrual Cycle for
Spacewalks. Rowe W.J. (Letter) Aviation, Space & Environmental Medicine. 72: 770-771,
Strona 1 z 13
2001.
).
Dotychczas jednak na orbicie było niewiele kobiet, które spędziły tam dłużej niż 2-3 miesiące,
więc dane statystyczne mogą być obarczone sporym błędem, a wnioskować można na
podstawie przypadków:
J.Kondakowa - [Rosja, Mir-17, od 1994-10-03 do 1995-03-22 (169d)]
S.Lucid - [USA, Mir-21/22, od 1996-03-22 do 1996-09-26 (188d)]
S.Helms - [USA, ISS-2, od 2001-03-08 do 2001-08-22 (167d)]
P.Whitson - [USA, ISS-5, od 2002-06-05 do 2002-12-07 (185d)]
NASA jeszcze przed projektem ISS nadała badaniu tego zjawiska fizjologicznego wysoki
priorytet, ale widać, że nie sprawia ono na razie astronautkom poważniejszych problemów.
Więcej moża się dowiedzieć z witryny
Femsinspace
prowadzonej przez dra Rowe - lekarza,
selekcjonera załóg NASA - poświęconej w całości kobietom w kosmosie.
1.4. Czy Amerykanie naprawdę byli na Księżycu ?
No cóż, skoro ZSRR uznał w pełni sukces USA, a na dodatek podczas pierwszej wyprawy
Apollo-11, gdy to astronauci spacerowali po Księżycu, o jego powierzchnię roztrzaskała się
bezzałogowa sonda Łuna-15 i Rosjanie mieli cały czas Księżyc na podsłuchu, więc doskonale się
orientowali, co się tam dzieje.
Zwolennicy wersji sensacyjnej dyskredytują wykonane przez astronautów zdjęcia, jako
sfałszowane. Głównym punktem ich ataków jest to, że "nie widać gwiazd na niebie
księżycowym".
Jeśli ktokolwiek oglądał transmisję "na żywo" lub po prostu oglądał filmy z budowy Stacji ISS,
to także zauważy brak gwiazd! Wynika to z faktu skończonej dynamiki luminancji (jasności),
jaką może zarejestrować kamera filmowa bądź klisza fotograficzna. W dzień też nie widzimy
gwiazd, prawda?
Ponadto dokładniejsze obejrzenie zdjęć (np. za pomocą obróbki cyfrowej) pozwala na
odnalezienie na niektórych z nich najjaśniejszych gwiazd, w dodatku prawidłowo
spozycjonowanych na nieboskłonie (dokładniej problem gwiazd na zdjęciach omówiono
dalej
).
1.5. Dlaczego na zdjęciach z Księżyca nie widać gwiazd ?
Gwiazdy są zbyt słabe, żeby było je widać na zdjęciach - zwłaszcza w porównaniu z obiektami
pierwszego planu, zwykle oświetlonymi jak w słoneczny dzień na Ziemi. Podobnie zwykle nie
widać gwiazd na zdjęciach robionych z lampą błyskową nocą na Ziemi.
Dokładniejsza analiza zdjęć księżycowych pozwala dostrzec w tle bardzo słaby obraz
najjaśniejszych gwiazd - można to obejrzeć np. na
tej stronie
.
Strona 2 z 13
1.6. Co jest z tą "twarzą na Marsie" ?
Całe to zamieszanie ma swe źródło w JPL (Jet Propulsion Laboratory), gdzie pewnego dnia
analizowano mniej ciekawe (przeznaczone do późniejszej obróbki) zdjęcia wykonane przez
orbitery marsjańskich sond Viking. Na jednym z nich analityk zauważył górotwór (na terenie
zwanym "Cydonia"), który przy zastanym oświetleniu dawał wrażenie podobieństwa do twarzy
ludzkiej. Opublikowano to jako humorystyczną ciekawostkę, ale sensacjoniści poczuli w tym
swój interes i poczęli się ścigać w wymyślaniu coraz to bardziej niedorzecznych interpretacji, na
hipotezie o mieście marsjańskim kończąc.
Teren Cydonii został poźniej wielokrotnie sfotografowany przez orbiter Mars Global Surveyor,
który uzyskał zdjęcia o kilkukrotnie lepszej rozdzielczości niż wcześniejsze z Vikinga, a ponadto
wykonane zostały one przy różnych warunkach oświetleniowych. Cóż powiedzieć - naukowcy i
każdy rozsądny człowiek, dopatrzy się w nich normalnej formacji powierzchniowej, niczym
szczególnym nie wyróżniającej się (dla geologa), a jak kto ma wybujałą wyobraźnię, to i twarz
Cindy Crowford w tym dostrzeże.
Źle się stało, że jądro akcji filmu "Misja na Marsa" (Mission to Mars) oparto o tę "twarz z
Cydonii", bo obiegowa opinia wyrobiona na takiej podstawie na długo już pozostanie w pamięci
ludzkiej.
Cydonia na zdjęciach NASA
1.7. Czy sonda Fobos-2 wykryła budowle na Marsie ?
Nie ma chyba bardziej sensacjogennej misji na Marsa niż misja dwóch bliźniaczych sond Fobos-
1 i 2 wysłanych na Marsa pod kierownictwem ZSRR (był to projekt międzynarodowy z
większościowym udziałem ZSRR).
Nie dość, że sonda Fobos-1 na krótko przed przybyciem na Marsa zamilkła (bład programisty z
centrum naziemnego), to jeszcze i Fobos-2 został utracony tuż przed osadzeniem go na
księżycu marsjańskim o tej samej nazwie co sonda. Przed utratą łączności z Fobosem-2, zdążył
on wykonać zdjęcie Marsa w podczerwieni i parę ujęć księżyca (Fobosa). Na przykładzie dwóch
zdjęć słabej jakości wysunięto śmiałe hipotezy o budowlach podpowierzchniowych na Marsie i
obecności niezidentyfikowanego obiektu w pobliżu sondy i księżyca.
Rosjanie tłumaczą utratę drugiej sondy tym, że podczas wykonywania manewru
przeorientowania sondy z zakładaną chwilową utratą łączności z Ziemią, doszło do awarii
układów astro-orientacji (szukacz gwiazd), co uniemożliwiło właściwe spozycjonowanie anteny
komunikacyjnej i w przeciągu kilku dni doszło do niekontrolowanego upadku sondy na księżyc -
Fobos lub do osiągnięcia bliżej nie sprecyzowanej orbity wokółmarsjańskiej.
1.8. Czy człowiek eksploduje będąc bez skafandra w
kosmosie ?
Na podstawie teoretycznych symulacji i doświadczeń na zwierzętach wiadomo, że organizm
będący wystawiony na działanie odkrytego kosmosu nie dozna natychmiastowych obrażeń i nie
eksploduje, a krew nie będzie wrzeć i natychmiast nie straci się przytomności.
Mogą zaistnieć zjawiska o drugorzędnym znaczeniu, jak oparzenie słoneczne, opuchlizna skóry,
nabrzmienie tkanek, które pojawią się po około 10 sekundach lub później. Mniej wiecej w tym
samym czasie (10 s) człowiek zaczyna powoli tracić przytomność z powodu braku tlenu i różne
obrażenia wewnętrzne poczynają się kumulować. Śmierć następuje dopiero po około minucie
Strona 3 z 13
lub dwóch.
Eksplozja ciała nie następuje i takoż samo krew nie zaczyna od razu wrzeć, gdyż ciało ludzkie
ma dość dużą pojemność cieplną, a dyfuzja ciepła do próżni jest niewielka (tylko na zasadzie
promieniowania). Utrata przytomności następuje dopiero po wyczerpaniu zapasu tlenu z płuc i
z krwi.
W Centrum Załogowych Lotów Kosmicznych NASA (Johnson Space Center) jest urządzenie
pozwalające symulować warunki prawie bliskie próżni. Testuje się tam np. takie przypadki, jak
przedziurawienie skafandra kosmicznego astronauty. Na podstawie doświadczeń stwierdzono,
że do 15 sekund po dehermetyzacji utrata przytomności jeszcze nie następuje, ale oczywiście
dehermetyzacja to nie nagły skok w przestrzeń kosmiczną i utrata tlenu jest wolniejsza.
W historii lotów kosmicznych nastąpiła już śmierć załogi z powodu dehermetyzacji kabiny, a
działo się to podczas powrotu Sojuza-11
(*)
z orbity. Cała trzyosobowa załoga poniosła śmierć
w wyniku uduszenia, ale oznak wrzenia krwi, czy eksplodującego ciała, nie stwierdzono.
1.9. Dlaczego do tej pory człowiek nie poleciał na Marsa ?
Istnieją trzy powody, dla których tak się stało. Są to kolejno: pieniądze, pieniądze i pieniądze.
A tak poważnie tylko dwa pierwsze są prawdziwe, trzecim jest niedostrzeganie przez polityków
takiego wyzwania, jakim był wyścig pomiędzy USA i ZSRR o pierwszeństwo w załogowym locie
na Księżyc.
1.10. Kto ustawił kamerę obrazującą pierwszy krok człowieka
na Księżycu ?
Ludzie, którzy oglądali transmisję na żywo z pewnością nie zwracali na to uwagi, ale lata
poźniej padło to pytanie. Na pierwszy rzut oka wyglądało to tak, jakby kamerę najpierw
precyzyjnie ustawiono na gruncie Księżyca, a później dopiero sfilmowano "pierwszy" krok.
Jednak, skoro kamerę ustawił astronauta, to znaczyć miało, że "pierwszy" krok nie był tak na
prawdę pierwszy. Zobaczmy, co mają w NASA do powiedzenia na ten temat:
Kamera TV była zamontowana na palecie ze sprzętem naukowym (MESA - Modular Equipment
Stowage Assembly) na zewnątrz lądownika LM. Neil Armstrong po wyjściu na zewnątrz włazu
lądownika, uwolnił z zamocowania tę kamerę, która to zamocowana na wysięgniku opadła niżej
na księżycowy grunt. Jej kalibracja i testowanie zajęło trochę więcej czasu niż przypuszczano,
więc nie od razu po jej zainicjowaniu nastąpił ten "mały krok, ale wielki dla ludzkości" lecz po
parunastu dopiero minutach.
Najbardziej sensacyjne zaś wersje mówią o tym, że astronauci wyszli na Księżyc kilka godzin
wcześniej - nieoficjalnie - i przestraszyli się widząc opodal posadowione UFO, przez co na
właściwą transmisję trzeba było poczekać, ale wynikać ma też to z tego, że właśnie wcześniej
mieli tę kamerę własnoręcznie niby ustawić.
1.11. Dlaczego nie reaktywowano rakiety Energia ?
Strona 4 z 13
To nie jest takie proste, jak "wskrzeszenie" produkcji dobrego samochodu. Rakieta Energia
była przedsięwzięciem na skalę całego ZSRR. Firmy kooperujące przy jej produkcji pochodziły
prawie z całego kraju, a "Jużnoje", jedna z kluczowych, miała siedzibę na Ukrainie. Transport
dużych części składowych Energii (zbiorniki paliwa, kadłub) odbywał się specjalnie do tego celu
zbudowaną flotą samolotów i barek rzecznych. Na koniec montaż w pozycji poziomej
przeprowadzano na kosmodromie Bajkonur w specjalnych halach o ogromnych rozmiarach.
Po rozpadzie ZSRR zakłady kooperanckie zanalazły się w różnych państwach borykających się z
kryzysem polityczno-ekonomicznym czy też wojnami lokalnymi. Specjalizowany park
maszynowy uległ degradacji, jak i infrastruktura montażowo-startowa na Bajkonurze, który
teraz znajduje się w niepodległym państwie - Kazachstanie. Uratować udało się jedynie rakiety
wspomagające Energii, które pochodziły od nowej klasy rakiet nośnych "Zenit", a dzięki
programowi Energia-Buran zoptymalizowano ich konstrukcję i dopracowano bardzo
nowoczesny i wydajny czterokomorowy silnik RD-170. Rakiety "Zenit" użytkowane są do dziś, a
model Zenit 3SL jest wykorzystywany przez międzynarodową firmę
Sea Launch
posiadającą
pływający kosmodrom. Potencjalnie zakłady "Energomasz" zdolne są wytworzyć silniki
kriogeniczne RD-0120 stosowane w module centralnym Energii.
Reaktywacja całej zaś struktury produkcyjno-logistycznej pociągnęłaby podobne koszty, jak
zaprojektowanie nowej rakiety przystosowanej do produkcji w nowych warunkach polityczno-
ekonomicznych Rosji.
1.12. Co z seksem w kosmosie ? Były takie przypadki ?
Jak dotąd ani źródła amerykańskie, ani rosyjskie nie potwierdziły tego. Zresztą kobiety w
większej liczbie zaczęły dopiero latać w kosmos w epoce amarykańskiego wahadłowca, ale były
to krótkie misje, góra 10-12 dniowe z mocno napiętym harmonogramem zajęć, czyli bez czasu
wolnego. No i wahadłowiec też nie stwarza zbyt intymnej atmosfery. Piersze poważniejsze
pogłoski pojawiły się po zakończeniu lotu STS-47 w roku 1992, gdy w składzie załogi znalazło
się małżeństwo (Mark Lee i Jan Davis), a dotyczyły one tego, że być może NASA potajemnie
eksperymentuje w tej materii. Oficjalnie NASA nie przyznała się do tego. Sami zaś astronauci i
kosmonauci uważają, że intymne związki pośród załogi są mało prawdopodobne, zwłaszcza
podczas długopobytowych misji na stacji kosmicznej, gdyż załogantów cechują najczęściej silne
wzajemne więzi przyjacielskie i duża wzajemna odpowiedzialność. Oto co powiedział w
wywiadzie dla "Rossijskiej Gaziety" kosmonauta Musabajew, uchodzący za człowieka nie
stroniącego od kobiet na Ziemi:
"Kategorycznie nie, nie było takich przypadków, choć zdarza się mnóstwo jałowych dyskusji
wokół tego. Śmiejemy się, bo wręcz nie mamy okazji na to, a Amerykanie to bardzo
zdyscyplinowani ludzie".
Podobnie wypowiadał się i Walery Poljakow, Siergiej Krikalow i Shannon Lucid.
Nieco zaś zamieszania wprowadził Michael Foale, który zadeklarował swą gotowość wraz ze
swoją żoną, do podjęcia takich eksperymentów w ramach ISS. Wypowiedź ta miała miejsce w
roku 1999 i uznana została przez NASA za bardzo niefortunną oraz do dnia dzisiejszego
wycofano wszelkie wzmianki o niej. Na koniec opinia juz emerytowanego astronauty
amerykańskiego Michaela Collinsa (Gemini-X, Apollo-11) podana w oryginale jako cytat z jego
książki "Liftoff":
A "lucky couple" living in the future will experience these "new sensations", a space Kamasutra
has yet to be written.
Tak, i naszym zdaniem możliwosci kosmicznej Kamasutry wydają się być nieograniczone
niczym wszechswiat.
Jeśli gdziekolwiek spotkacie odniesienie do niby oficjalnego dokumentu:
[Nasa Pub. 12-571-3570], który opisuje ponoć "doświadczenia" na wahadłowcu, to jest to po
prostu internetowy żart.
Strona 5 z 13
1.13. Czy podczas lotu STS-48 sfilmowano UFO z pokładu
wahadłowca ?
Całe zamieszanie rozpoczęło się po opublikowaniu filmu, na którym to wokół wahadłowca
"tańczą" jakieś świecące punkciki, a jeden z nich wykonuje manewr prawie pod kątem
prostym. Film ten powstał, gdy astronauta filmował przestrzeń kosmiczną podczas
manewrowania wahadłowcem, kiedy to używa się silniczków korekcyjnych rozpylających ze
swych dysz gazy do przestrzeni kosmicznej. Gazy te najczęściej skraplają się tworząc
wspaniałe feerie świetlne, gdy oglądane są pod optymalnym kątem względem Słońca. Jednakże
znaleźli się tacy "naukowcy", którzy na swój sposób tłumaczyli te sfilmowane zjawiska, a
jedynym wytłumaczeniem było - UFO (rozumiane jako obcy, załogowy/sterowany pojazd
kosmiczny).
Nie oznacza to, że astronauci i kosmonauci nigdy nie spotkali się w przestrzeni kosmicznej z
niezidentyfikowanymi zjawiskami świetlnymi, czy innymi fenomanami obserwacyjnymi, choćby
i w atmosferze ziemskiej zachodzącymi, ale bez gruntownego zbadania danego zjawiska,
wnioskowanie nie może być ostateczne i jednoznaczne.
1.14. Czy Łajka badzo cierpiała ?
Chodzi o pierwszą żywą istotę wysłaną w kosmos - psa (suczkę) o imieniu Łajka (rasy Łajka;
pierwotnie nazywała się Kudriawka, a tuż przed lotem przezwano ją na Łajka - stosownie do
rasy, gdyż, jak wieść niesie, mocno szczekała - zwłaszcza na S.P.Korolowa).
Prawdą jest, że zgodnie z planem nie przewidywano sprowadzenia psa na Ziemię, bo
eksperyment polegał na monitorowaniu zachowania się organizmu żywego przez dłuższy czas
na orbicie podczas lotu w statku kosmicznym. Zapasów tlenu maksymalnie wystarczyć miało
na około 10 dni, a jedzenia i wody na nieco krócej. Pierwotne publikacje ZSRR podawały, że
pies przeżył kilka dni, ale już na początku lat 90-tych XX w. podano, że Łajka zakończyła życie
w kika godzin po osiągnięciu orbity, głównie z przyczyn złej/niedostatecznej osłony termicznej
statku. Podanie takiej wersji w latach 50-tych nie było możliwe na fali propagandy sukcesu
ZSRR, gdyż oznaczałoby to błędy w konstrukcji "niezawodnych" wytworów socjalistycznego
społeczeństwa.
Trudno określić, czy pies cierpiał i jak cierpiał, ale w końcu nasza cywilizacja dziennie dokonuje
tylu aktów uśmiercania zwierząt w celach konsumpcyjnych czy laboratoryjnych, że robienie
sensacji z losu pierwszej żywej istoty w kosmosie, wydaje się być pozbawione głębszego sensu.
Później, podczas lotu Sputnika-6 w wyniku niewłaściwego wejścia kapsuły powrotnej w
atmosferę ziemską, uśmiercone zostały dwa inne psy - Pchełka(Pszczółka?) i Muszka.
1.15. Czy lepiej wysyłać w kosmos bezzałogowe sondy czy
statki załogowe ?
Pytanie to jest tak samo źle postawione, jak dociekanie, który samochód jest lepszy: terenowy
Strona 6 z 13
czy wyścigowy.
Jeśli dostępne by były wymagane środki finansowe, to z pewnością miałoby sens wysyłanie
ludzi do badania planet Układu. Skoro jednak środki te są w dużej mierze ograniczone, to
trzeba znaleźć "złoty środek". Wielkim zwolennikiem eksploracji kosmosu za pomocą sond był
Carl Sagan, a jednocześnie był on zaciekłym krytykiem załogowego programu lotów
kosmicznych NASA. Według jego koncepcji, NASA winna zrezygnować z lotów załogowych w
ogóle, a wygospodarowane w ten sposób fundusze przeznaczyć na budowę licznej floty sond
kosmicznych, eksplorującej tzw. "inne światy".
Słabość tego pomysłu polega na tym, że NASA jak i każda inna budżetowa instytucja, ma
przydzielane pieniądze podług potrzeb. Skoro jednak potrzeby jej by się zmniejszyły w wyniku
rezygnacji z lotów załogowych, to i finansowanie uległoby znacznemu uszczupleniu, nie
pozwalając w znaczący sposób zwiększyć intensywności badania kosmosu.
Obecnie można szacować, że koszt w miarę zaawansowanej misji badawczej na Marsa to około
300 mln. USD, a do planet zewnętrznych 400 mln. USD. Wyrafinowana technicznie sonda
kosmiczna jak Cassini kosztuje zaś 1.5 mld. USD, a doliczając wyniesienie w kosmos i obsługę
misji, koszty te mogą finalnie osiągnąc pułap 3 mld. USD. Wyprawa na Marsa projektu
MARPOST (czyli bez lądowania ludzi na powierzchni) to 10 mld. USD, a cykl eksploracyjny wg
koncepcji R. Zubrina to około 40 mld. USD. Jak pokazały przypadki z ostatnich lat, gdy wiele
sond kosmicznych nie osiągnęło zaplanowanych celów (Mars'96, Mars Orbiter, Mars Polar
Lander, Beagle-2...), nawet wysyłanie dużej liczby sond kosmicznych nie daje oczekiwanych
rezultatów naukowych, a sporo interesujących kwestii planetologicznych pozostaje nadal
otwartych.
Na obecne czasy optymalne wydaje się przyjęcie koncepcji poszukiwania za pomocą sond
kosmicznych problemów, do rozwiązania których planować się będzie w przyszłości bardziej
wyrafinowany cykl wypraw załogowych, tak, aby cele stawiane przed daną misją załogową były
na tyle dobrze określone, na ile to da się uczynić, opierając się na danych z rekonesansu
bezzałogowego. Taki sposób badania kosmosu skróci znacznie okres oczekiwania na rezultaty
naukowe i pozwoli wyselekcjonować naprawdę istotne, z punktu widzenia ludzkości, cele
eksploracyjne, nie ograniczające się jedynie do biernego badania. Z punktu widzenia
marketingowego także o wiele większe wrażenie zrobi na ludziach załogowa misja np. na
Marsa, niźli nawet najlepszej jakości transmisja TV z bezzałogowego łazika czy innego pojazdu
badawczego, przyczyniając się tym do zainteresowania ludzkości problematyką eksploracji
kosmosu i drzemiących w nim potencjalnych korzyści.
Jeśli idzie nam tylko o zdobywanie wielkiej ilości surowych danych pomiarowych do ich
naukowego analizowania na Ziemi, to oczywiście automaty są tanie i efektywne (choć ich
zdolności np. sprawnego poruszania się po powierzchni planet są nadal mocno ograniczone, a
opóźnienia transmisji sygnałów radiowych praktycznie wykluczają zdalne sterowanie w czasie
rzeczywistym na dystans większy, niż odległość do Księżyca).
Jeśli natomiast celem eksploracji ma być zainstalowanie poza Ziemią trwałych ludzkich kolonii i
infrastruktury techniczno-przemysłowej (a są to rzeczy niezbędne dla długofalowego
przetrwania ludzkości i ziemskiego życia w ogóle), to da się to tylko osiągnąć przez forsowanie
przede wszystkim lotów załogowych. Automaty będą wówczas pełniły funkcję pomocniczych
narzędzi do zebrania niezbędnych wstępnych danych o warunkach u celu podróży lub
przydatnych w wyręczaniu ludzi w rutynowych i dobrze uwarunkowanych zadaniach.
1.16. Czy na Księżycu przeżyła ziemska bakteria ?
Choć wydaje się to na pierwszy rzut oka nieprawdopodobne, ale odpowiedź na to pytanie jest
twierdząca.
W kwietniu 1967 roku na powierzchni Księżyca wylądowała amerykańska sonda Surveyor-3.
Działała ona na jego powierzchni przez dwa tygodnie, przesyłając m. in. ponad 6 tysięcy
Strona 7 z 13
obrazów TV.
Dwa i pół roku później, w listopadzie 1969 roku w odległości 180 metrów od Surveyora
wylądowała załoga statku księżycowego wyprawy Apollo-12. Podczas drugiego spaceru
astronauci Conrad i Bean wymontowali z próbnika kilka elementów, celem sprawdzenia na
Ziemi wpływu na nie warunków kosmicznych.
Po zbadaniu w LRL (Lunar Receiving Laboratory - Laboratorium Odbioru Materiałów
Księżycowych) kamery Surveyora okazało się, że w jej niehermetyzowanym wnętrzu
przebywała przez cały czas kolonia bakterii z gatunku Streptococus mitis. Bakterie te
występują w ludzkim gardle i najprawdopodobniej stamtąd dostały się do kamery wraz z
oddechem jednego z techników, montujących sprzęt do próbnika. Po umieszczeniu kolonii na
pożywce, zaczęła się ona normalnie rozwijać, a wnikliwe badania nie wykazały żadnej mutacji.
W latach 90-tych XX w. wysunieto jednak konkurencyjna hipotezę, że istnieje
prawdopodobieństwo dostania się tych bakterii do kamery już podczas badań laboratoryjnych,
a świadczyć o tym może analiza dokumentacji i procedur sterylizacyjnych, jakie stosowano
wówczas w tym laboratorium. Niektóre fazy obchodzenia się z próbkami i eksponatami budzą
wiele wątpliwości obecnych audytorów.
Tak więc tylko z pewną dozą prawdopodobieństwa można uważać, że bakterie te przeżyły na
Księżycu.
Z innych zaś eksperymentów wynika, że zdolność przetrwania niektórych prymitywnych
ziemskich organizmów (bakterie, wirusy) może znacznie przekraczać to, czego mogły
doświadczyć w.w. bakterie, niejako potwierdzając wersję pierwotną.
1.17. Czy jakaś sonda rozbiła się na Marsie z powodu
pomylenia jednostek ?
Często się to myli ludziom i twierdzą, że sonda zamiast wylądować na Marsie rozbiła się, a
powodem było pomylenie jednostek. Po części jest to prawda, a było to tak:
Pierwszą sondą była "Mars Climate Obiter", która pod koniec września 1999 miała wejść na
orbitę Marsa. Manewr ten wykonywano po dokonaniu obliczeń przez specjalizowany zespoł
kierowania lotem, które służyły do zaprogramowania sondy. Dane techniczne silników sondy
(ich ciąg) były specyfikowany w funtach (jak to w USA), a obliczenia w NASA robi się w
układzie SI i nastapiła pomyłka(!) tych funtów z niutonami, co spowodowało wykonanie złego
manewru satelizacji sondy i najpewniej spłonęła ona w gęstszych obszarach marsjańskiej
atmosfery. Doszło nawet wówczas do bijatyki szefa misji z kierownikiem sekcji nawigacyjnej.
Zaraz po niej leciał lądownik "Mars Polar Lander", który miał wylądować w obszarach
biegunowych w grudniu 1999. Niósł on na sobie dwa penetratory DeepSpace-2, mające za
zadanie wbić się w grunt i dokonać jego analiz.
Co się stało z sondą tak naprawdę do dziś nie wiadomo, mimo wytężonej pracy specjalnej
komisji, która jedynie podała PRAWDOPODOBNE przyczyny awarii sondy - możliwy błąd
oprogramowania, występujący w tzw. sytuacjach pozanominalnych, który mógł spowodować
przedwczesne wyłączenie silników hamujących (ale wystąpienie tego błędu nie było pewne na
100%). Nie wyjaśniono, dlaczego penetratory DS-2 oddzielone (gdyby planowo to się stało) od
lądownika jeszcze w kosmosie, także zawiodły. Przyczepiono się do "papierka" odnośnie
zasilających je baterii i to wszystko. NASA nie ma nawet potwierdzenia, gdzie i czy w ogóle
sonda się rozbiła, bo planowo wyłączała ona telemetrię danych po przełączeniu się jej
komputerów na program wejścia w atmosferę i lądowania!
Strona 8 z 13
1.18. Gdzie się podziały misje Apollo od 2 do 6 ?
Oczywiście misje te nigdzie nie zaginęły, choć z ich numeracją jest trochę zamieszania.
Otóż w chwili startu NASA nadawała ładunkowi orbitalnemu jedynie nazwę AS-RNN, co
tłumaczyło się jako:
Apollo Saturn, R oznaczało typ rakiety nośnej (2 - Saturn IB, 5 - Saturn V), a NN numer misji.
Kolejne (ale dodajmy od razu że nieoficjalne) numery w ramach programu Apollo zaczęto
nadawać statkom 201 i 202 (203 numeru nie otrzymał, był bowiem jedynie balastem, a lot był
poświęcony wypróbowaniu modyfikacji rakiety nośnej). W związku z tym trzy pierwsze loty
miały następujące, oficjalne oznaczenia:
Apollo-1 - AS-201 (1966-02-26) lot balistyczny CSM; Saturn IB
Apollo - AS-203 (1966-07-05) lot orbitalny balastu; Saturn IB
Apollo-2 - AS-202 (1966-08-25) lot balistyczny CSM; Saturn IB
Według tej numeracji oznaczenie Apollo-3 miało być nadane statkowi AS-204, w którym 1967-
01-27 w trakcie symulowanego odliczania zginęła trzyosobowa załoga. Nazwa ta funkcjonowała
nieoficjalnie przez kilka lat, a kolejne misje oznaczane były jako:
Apollo-4 - AS-501 (1967-11-09) lot orbitalny CSM; Saturn V
Apollo-5 - AS-204 LM-1 (1968-01-22) lot orbitalny LM; Saturn IB
Apollo-6 - AS-502 (1968-04-04) lot orbitalny CSM; Saturn V
Tymczasem po latach NASA zaczęła stosować dla misji Apollo-3 wyłącznie nazwę AS-204,
motywując to tym, że lot nie odbył się. Po kilku latach starań i walki z biurokracją NASA wdowy
po dowódcy załogi, V.I. Grissomie, Agencja w końcu przemianowała misję na... Apollo-1,
jednocześnie wycofując tę nazwę z misji AS-201. Dopiero statki od Apollo 7 (pierwszy lot
załogowy) do Apollo 17 (ostatnia misja księżycowa) nosiły kolejne numery, lecz liczne zmiany
zasad do dziś powodują wiele nieporozumień.
Na marginesie należy dodać, że również kolejne cztery statki typu Apollo nie otrzymały
numerów, a nazywano je zgodnie z programami lotu: Skylab-2, 3 i 4 oraz ASTP (Apollo Soyuz
Test Project).
1.19. Ponoć astronauci startując z Księżyca zostawili swe
skafandry ?
Niby skomplikowany problem, bo lądownik LM nie miał śluzy powietrznej, ale rzecz sama się
rozwiązuje, gdy dotrzemy do prawdy.
Wyrzucono nie całe skafandry, a jedynie przenośne systemy podtrzymywania życia, czyli te
olbrzymie "plecaki". Poza tym astronauci byli cały czas w skafandrach, zasilanych bezpośrednio
z systemow LM-a.
1.20. Dlaczego astronauci Skylaba często mieli brody (nie golili
się) ?
Strona 9 z 13
No wlaśnie... spojrzmy na takie np. zdjęcie jak
ci brodaci astronauci - Carr i Pogue
.
Istnieje co prawda bardzo racjonalne wytłumaczenie tego zjawiska oparte o ludzkie lenistwo,
ale mniemamy, że przyczyniły się do tego także inne sprawy:
TV prawie w ogóle nie interesowała się Skylabem i stąd transmisje z jego pokładu były
mniej niż sporadyczne, więc astronauci nie musieli się pokazywać na ekranach
telewizorów niczym gwiazdorzy,
astronauci byli przesądni - stwierdzono koincydencje awarii aparatury (zwłaszcza
klimatyzacji) i golenia brody,
stacja nie gosciła na swym pokładzie kobiet.
Nadmienić trzeba, że astronauci i kosmonauci ze współczesnej ISS są zawsze nienagannie
ogoleni!
1.21. Kto to był Porfirij Jebanow ?
Związana z nim legenda sięga czasów Związku Radzieckiego, Zimnej Wojny i wyścigu obu
mocarstw (USA, ZSRR) do umieszczenia na Księżycu swych astronautów/kosmonautów. Jeden
z planowanych, acz ryzykownych wariantów „podboju” Księżyca, zakładał wysłanie nań statku
kosmicznego wyposażonego w prymitywny lądownik - taki wariant pokazuje amerykański film
fabularny „Odliczanie” („Countdown”; reż. Robert Altman 1968r.) nakręcony przed misją
Apollo-11. Załoga tego lądownika ograniczona miała być tylko do jednego człowieka, a na
domiar złego niemożliwy był bezpośredni powrót na Ziemię - zmuszony był on czekać na
dostarczenie w późniejszym czasie modułu powrotnego, którym to dopiero wróciłby do domu.
Rosjanie w swoim gronie ochrzcili żartobliwie takiego ochotnika nazwiskiem „Jebanow”, którego
znaczenia chyba tłumaczyć nie trzeba. W tamtym czasie w amerykańskiej prasie pojawiały się
też przeróżne spekulacje na temat wyścigu kosmicznego pomiędzy mocarstwami i nieostrożni
dziennikarze umieszczali czasem nazwisko „Jebanow” w domniemanych składach radzieckich
załóg księżycowych, co wywoływało zrozumiałe rozweselenie w środowisku astronautycznym
ZSRR. W późniejszym czasie (lata 70-te XX w) krążyła dowcipna historia, jak to amerykańscy
astronauci Aldrin&Armstrong nie mogli wystartować z powrotem na Ziemię (misja Apollo-11), a
pomógł im przebywający już od jakiegoś czasu na Księżycu radziecki kosmonauta - nie kto
inny, jak Porfiri Jebanow, na dodatek obywający się zupełnie bez skafandra, bo chadzający po
Księżycu nago.
W latach 70-tych XX wieku podczas spotkania kosmonautów radzieckich z astronautami
amerykańskimi, Gieorgij Greczko wprost zapytał Buzza Aldrina, jaki jest jego pogląd na
krążące plotki o dzielnym radzieckim kosmonaucie. Aldrin nie pojął dowcipu (nie znał przecież
rosyjskiego) i począł formalnie odpowiadać, że nie znaleziono tam żadnej formy życia
organicznego, a co dopiero żywego człowieka. Nie trzeba chyba pisać, jakie były echa tej
wypowiedzi wśród Rosjan.
Tak więc dziś możemy porównać dzielność naszego bohaterskiego kosmonauty z postaciami
znanymi z różnych filmów fabularnych obsadzanych „mocnymi mężczyznami”, ale daleko im do
Jebanowa ...
1.22. Dlaczego czasami, ale planowo, przerywa się odliczanie
do startu rakiety ?
Strona 10 z 13
Czasami podczas odliczania do startu możemy zobaczyć lub usłyszeć komunikat typu: "T-minus
20 minutes and holding". Nie musi to oznaczać, że coś złego się stało i odliczanie zostało
wstrzymane, a jedynie, że trwa planowa przerwa w odliczaniu. Zazwyczaj takich przerw, o
różnym czasie trwania (od 10 do kilkudziesięciu minut) jest kilka i dają one szansę ekipie
naziemnej na rozwiązanie ewentualnych problemów, jakie powstają w trakcie odliczania. W
czasie takich przerw przeprowadza się też np. głosowanie kierowników poszczególnych grup
startowych nad kontynuacją procesu startowego.
W przypadku wahadłowca takie przerwy mają miejsce np. w T-6h (2 godziny), T-20m (10
minut) i w T-9m (długość przerwy definiowana dla konkretnego lotu).
1.24. Dlaczego rosyjskie rakiety nie startują 24 października ?
O tej dacie przypomniano sobie podczas przygotowań do startu pierwszej załogi ISS. Dla
Amerykanów data ta była dobra jak każda inna, a Rosjanie odpowiedzieli: "24 oktiabrja
rosijskije rakiety nie startujut" i koniec dyskusji!
Wiąże się to z historycznie pechową datą, gdyż dnia tego często wybuchały rakiety na
kosmodromie, psuły się systemy etc ... na przykład:
W 1960 roku w Bajkonurze na wyrzutni nr 41 podczas przygotowań do startu pocisku ICMB
(Inter Continental Ballistic Missile) R-16 wystąpio przypadkowe zainicjowanie zapłonu drugiego
stopnia rakiety w trakcie jej tankowania. Wybuch zniszczył wyrzutnię w ciągu kilku sekund, a
śmierć poniosło od 60 do nawet 200 ludzi włącznie z marszałkiem Niedeliniem (dane co do
strat w ludziach są rozbieżne, gdyż program był tajny).
Kolejny wypadek miał miejsce w 1963 roku i tyczył się także rakiety R-16. Śmierć poniosło 7-u
techników, gdyż rozszczelnił się zbiornik z materiałami pędnymi i trujace substancje (
"trupi
jad"
- UDMH + N
2
O
4
) poraziły pracujących ludzi.
1.25. Gdzie urzędowo zaczyna się kosmos ?
Najprawdopodobniej dotąd jeszcze nie ma wyraźnego zapisu w prawie międzynarodowym,
które definiowałoby pułap graniczny od którego zaczyna się przestrzeń kosmiczna.
Od lat jednak funkcjonują stare definicje:
według USAF jest to granica 50 mil,
według FAI jest to granica 100 km.
1.27. Dlaczego w pojazdach kosmicznych nie stosuje się
Strona 11 z 13
współczesnych procesorów ?
Wielu, zwłaszcza młodych ludzi, często się dziwi, dlaczego tak drogie urządzenia jak sondy
kosmiczne (od 100 mln. do 1,5 mld. USD) nie są wyposażone w najnowsze "cuda" techniki
komputerowej, czyli szybkie procesory, ogromne pamięci, superpojemne dyski, co na pierwszy
rzut oka pozwoliłoby znacznie poszerzyć ich funkcjonalność.
Sensacje potegują też takie wiadomości, że marsjański "rover" misji "Pathfinder"
wykorzystywał mikroprocesor Intel 80C85 z zegarem 2 MHz(!), a kosztująca ok. 400 mln. USD
wyprawa serwisowa do kosmicznego teleskopu Hubble'a wymieniła systemy mikrokomputera
pokładowego oparte o procesor Intel 80386 na nowsze - bazujące na Intel 80486! O co tu
chodzi?! W znakomitej większości czytający ten tekst Internauci nie stosują takich
archaicznych maszyn, a niektórzy nawet nie pamiętają, że takowe kiedyś w ogóle były!
Powodów stosowania takich wstecznych rozwiązań jest wiele, a wymienimy najważniejsze:
1. współczesne procesory konsumują sporą moc (często ponad 70W), a blokada
powszechnego stosowania energii jądrowej w kosmosie powoduje, że jedynym
bezdyskusyjnym źródłem energii pozostaje energia słoneczna, która niestety
przetwarzana jest na energię elektryczną ze sprawnością rzędu 10%; duże moce
elektryczne tracone w układach elektronicznych stanowią także kłopot dla systemów
chłodzenia, wszak w kosmosie jedyną metodą pozbycia się nadmiaru energii cieplnej jest
radiacja,
2. tak złożone układy elektroniczne jak współczesne procesory nie są w 100%
przetestowane, gdyż czas wdrażania coraz to nowszych modeli skraca się w wyniku
działania konkurencji rynkowej - nawet można powiedzieć, że często zawierają one błędy
wykrywano dopiero po paru latach od ich debiutu rynkowego,
3. proces technologiczny w jakim zostały one wykonane powoduje, że elementy
tranzystorów (bramek logicznych) składają się często tylko z kilku warstw atomowych, co
powoduje małą odporność takich struktur na kwanty promieniowania kosmicznego,
4. duże upakowanie tranzystorów na jednostce powierzchni daje duży przekrój czynny dla
bezpośrednich i wtórnych kwantów promieniowania, z czego może wynikać duże
prawdopodobieństwo zakłócenia funkcjonowania wielu podsystemów procesora na raz.
Z powodów wyżej wymienionych optymalnym rozwiązaniem stało się wykorzystywanie dobrze
przetestowanych procesorów (i układów peryferyjnych) wykonanych w technologii
odporniejszej na promieniowanie kosmiczne, wybieranej także pod kątem niskiego poboru
mocy oraz stosowanie takich rozwiązań sprzętowo-programowych, które pozwalają
zminimalizować powstanie błędów oprogramowania wynikłych z nieprawidłowego wykonywania
kodu, bądź generowania już nieprawidłowego kodu. Stawka jest wysoka - na Marsa czy
Saturna nie pośle się póki co serwisu.
1.28. Dlaczego anteny telewizji satelitarnej skierowane są
zawsze w kierunku (w przybliżeniu) południowym ?
Ponieważ satelity telekomunikacyjne retransmitujące programy TV umieszczane są na orbicie
geostacjonarnej
(GEO)
, która znajduje się około 36 000 km ponad równikiem. Równik znajduje
się na południe od Polski, tak więc anteny satelitarne również muszą być skierowane na
południe.
Oczywiście w przypadku krajów leżących na półkuli południowej (np. Australii) anteny
skierowane są na północ!
Strona 12 z 13
Aktualizacja: 2008-04-21 21:30
FAQ-System 0.4.0, HTML opublikowal: (STS)
Strona 13 z 13