Celtyckie tradycje

background image

Celtyckie tradycje

Irlandczycy, Szkoci i inne celtyckie nacje do dzisiaj, pomimo wielu przeciwności,

zachowali mnóstwo tradycji i ludowych zwyczajów. Co prawda postępująca cywilizacja
zniszczyła wiele z nich, ale potrzeba wyróżnienia się, wyodrębnienia z angielskiej
zwierzchności sprawiła, że wiele z nich przetrwało nadzwyczaj długo, czasem wręcz do
dzisiaj. W każdym zakątku celtyckiego świata odbywają się uliczne parady związane z
jakąś lokalną tradycją, w domach kultywowane są zwyczaje, które przekazywane były
przez wiele pokoleń. Co ciekawe, wiele z tych tradycji ukazuje jedność, która kiedyś
istniała wśród Celtów - w każdym z dzisiejszych krajów zamieszkałych przez ich
potomków odnaleźć można podobieństwa łączące poszczególne święta czy inne okazje do
zabawy bądź zadumy. Co ciekawe, niektóre z tych zwyczajów niejako przeniosły się „na
zewnątrz”, sztandarowym przykładem jest kojarzone z Ameryką Halloween, które ma
swoje odwieczne celtyckie korzenie, także sporo bożonarodzeniowych zwyczajów
spotykanych w anglojęzycznym świecie ma swoje irlandzkie korzenie (to jeden ze
skutków masowej emigracji Irlandczyków na przestrzeni wieków).

W tym dziale staram się przybliżyć irlandzką tradycję na kilku płaszczyznach. Jedną z

nich jest opisanie celtyckiego „Koła Roku” (Wheel of Year) - cyklu dawnych pogańskich
świąt, w którym wyróżnić można cztery główne święta -

Beltaine

,

Lughnassad

,

Samhain

i

Imbolc

- wszystkie one związane były z rocznym cyklem odradzania się i umierania

świata natury. Istniały też oczywiście święta solarne, związane z wędrówką słońca po
niebie, ale odgrywały one nieporównanie mniejszą rolę. Z każdym z tych świąt wiąże się
osobna historia, odrębne zwyczaje do których nawiązania często spotkać można i dzisiaj.

Drugą kwestią są święta współczesne, przede wszystkim

Boże Narodzenie

i Wielkanoc,

które w tak religijnym kraju jakim jest Irlandia, obchodzone są szczególnie uroczyście i
radośnie. Z nimi również wiąże się mnóstwo tradycji i zwyczajów - niektóre z nich są
nowe, przyniesione często z zewnątrz, a część wywodzi się jeszcze ze starej,
mitologicznej wręcz przeszłości. W miarę możliwości, opiszę też i inne tradycje,
niezwiązane z datami kalendarzowymi, takie chociażby jak te związane ze

ślubem i

weselem

. Dopełnieniem całości jest prezentacja kilku, w przyszłości może kilkunastu

bajek i baśni

pochodzących z krajów celtyckich.

Beltaine

Beltaine (czasem zwane Beltane, po szkocku Bealtuinn, po mańsku Shenn da Boaldyn,

po walijsku Galan-Mai) jest jednym z najważniejszych celtyckich świąt. Źródłosłów tej
nazwy jest dosyć niejasny. Na 100% słowo tene oznacza ogień, ale już pochodzenie
drugiej części nazwy jest nieznane - być może pochodzi od imienia boga

Bela

(Belenusa),

galijskiego boga pasterzy (choć inni z kolei twierdzą, że był on bogiem ognia i światła) i
ta wersja jest chyba najbardziej prawdopodobna. Ale możliwe też jest, że pochodzi ona
po prostu od słowa brilliant, czyli „wspaniały” albo też od gaelickiego bil tene, czyli „ognie
szczęścia”.

Przypada ono na 1 maja, a ściśle mówiąc zaczyna się wieczorem ostatniego dnia

kwietnia, gdyż tak jak wiele innych ludów, tak i Celtowie uznawali, że nowy dzień
rozpoczyna się wraz z zachodem słońca. Celtycki rok dzielił się na tylko dwie części:
jasną i ciemną, albo ciepłą i zimną - przez pierwsze pół roku rozpoczętego w czasie
Samhain dominuje księżyc i jego zimny blask; podczas drugiej połowy króluje słońce i

background image

jego ciepłe promienie. Tak jak podczas świąt Samhain tak i w czasie Beltaine granica
pomiędzy światem widzialnym i tajemniczymi zaświatami staje się bardzo cienka i bez
większych problemów można ją przekroczyć.

Jak to wygl

ą

dało...

Według tradycji ogień w domowych ogniskach powinien płonąć nieprzerwanie od czasu

Samhain aż do wigilii Beltaine, kiedy to jest on dokładnie wygaszany. W tym czasie piece
i kominy powinny być dokładnie wyczyszczone aby były gotowe na przyjęcie nowego
ognia, symbolu nowego początku.

Wieczorem druidzi we wszystkich celtyckich krajach rozpalali ognie Beltaine - a był to

prawdziwy wywodzący się z zamierzchłych czasów akt magii, ponieważ ogniska rozpalane
były po to aby sprowadzić słoneczne światło na ziemię. Największe ogniska rozpalane
były ze specjalnie przygotowanego chrustu zebranego przez 3 razy po 3 ludzi z drewna
dziewięciu świętych drzew. Kiedy ogień rozpalił się na dobre ogłaszał tym samym tryumf
światła nad ciemnością na następne pół roku.

Kiedy cały szczyt wzgórza rozjaśniał się ogniem, ludzie dorzucali gałęzie do świeżo

rozpalonego ognia i już płonące obracali nad głowami imitując w ten sposób słoneczne
promienie. Jeżeli ktokolwiek planował długą podróż, skakał trzy razy w tą i z powrotem
przez ogień na szczęście. Kiedy płomienie już przygasły zaczynały przez nie skakać młode
kobiety - po to, żeby sprowadzić sobie dobrych mężów. Nawet ciężarne kobiety
przechodziły przez popioły aby zapewnić sobie spokojny poród. Także dzieci przyłączały
się do wspólnej zabawy. Kiedy ogień w końcu zgasł, żarzące się jeszcze węgle rozrzucane
były wśród wzrastających roślin żeby je chronić przed suszą i chorobami. Każda rodzina
zabierała też odrobinę żaru do domu aby rozpalić od niego ponownie domowe ognisko.
Ponieważ Celtowie byli generalnie ludem pasterskim, Beltaine było porą kiedy bydło
zostawało wypuszczane na swe letnie pastwiska na wyższych zboczach. Stada, dla
oczyszczenia, również były przeprowadzane przez święte ognie Beltaine. W końcu w tym
właśnie dniu młodzi Celtyccy wojownicy sprawdzali swe umiejętności bojowe w
„igrzyskach” Beltaine.

Ale wielkie ogniska to nie wszystko.

Młode kobiety zbierały przez całą noc kwiaty robiąc wianki i wplatając je we włosy.

Zbierały też głóg i inne rośliny do udekorowania domów. Mężczyźni w tym czasie szukali i
przygotowywali tzw.

maypole

, czyli pozbawiony gałęzi pień drzewa (najczęściej z brzozy

lub jesionu) wbity pionowo w ziemię, przyozdabiany następnie wstążkami i zielonymi
roślinami. Na koniec ktoś wspinał się na szczyt i umieszczał tam koronę z kwiatów. Jest
to oczywisty symbol falliczny (o czym pisze też Andrzej Sapkowski w swoim

leksykonie

fantasy

), ale nie tylko - oznacza też symboliczny środek świata i symbolizuje jeszcze

starszy znak

Drzewa

ś

ycia

.

Beltaine było czasem wzrostu i narodzin, czasem nieposkromionej radości, starzy i

młodzi spędzali tę noc w najprzyjemniejszy z możliwych sposobów... Rankiem wszyscy
wracali do domów niosąc naręcza gałęzi głogu (majowego drzewa) i różnych wiosennych
kwiatów, którymi przyozdabiali siebie, swoje rodziny i domostwa. W drodze powrotnej
zatrzymywano się przy każdym domu, zostawiając część kwiatów, otrzymując w zamian
najlepsze jadło i napoje jakie dom mógł zaoferować.
Po chwili odpoczynku tańce i zabawa rozpoczynały się ponownie. Jej uczestnicy
prowadzeni byli przez

Majow

ą

Królow

ą wybieraną spośród młodych, niezamężnych kobiet,

ona z kolei dobierała sobie „małżonka”, nazywanego często

Zielonym Człowiekiem

(od

dawno zapomnianego starego boga dzikich ostępów). Obwożeni byli przez całą wieś na
odkrytym powozie usłanym kwiatami i siedząc na tronie symbolizowali boską parę której
jedność symbolizowała święty związek ziemi i słońca.

background image

Beltaine jest obchodzone również jako znak Wielkich Zaślubin pomiędzy bogami i

boginiami. Beltaine było tradycyjnym czasem zawierania małżeństw. Celtycką specyfiką
było zawieranie próbnych małżeństw, na rok i dzień - jeżeli „małżeństwo” nie sprawdziło
się przez ten czas, mężczyzna i kobieta mieli prawo odejść swoją drogą. Dzieci urodzone
w dniu święta miały ponoć szczególne szczęście w życiu i w dorosłym życiu cieszyły się
wielkim uznaniem.

Zwyczaje...

Co ciekawe, do dzisiaj przetrwało mnóstwo ludowych zwyczajów związanych z tym

świętem - i to w całej Brytanii, co świadczy o sile pogańskich obrzędów. Jak wiadomo,
ostatni festiwal Beltaine odbył się w roku 1895! na wyspie Arran w Szkocji. Oczywiście w
bardzo ograniczonym zakresie, ale zachowane były wszystkie obrzędy związane z
ogniem.

Ognie Beltaine można było spotkać w całej Szkocji aż do połowy XIX wieku. Na

Szetlandach tańczono wokół ognisk i skakano poprzez płomienie, uważając, że gdy
odbędzie się to bez szwanku, ma się zagwarantowane szczęście. Na Szetlandach święto
trwało całe trzy dni.

Cloutie Well

Ślady obrzędów Beltaine można zauważyć w legendach związanych z „Cloutie Well” -
studni położonej w hrabstwie Inverness w północnej Szkocji. Studnia znajduje się na
wrzosowiskach Culloden i znana jest pod wieloma nazwami, takimi jak Tobar Ghorm
(niebieska studnia) czy Tobar n'Oige (studnia młodości). „Cloutie” znaczy zaś ubranie,
czy raczej łachmany. Stare ubrania są przyczepiane do okolicznych drzew przez
pielgrzymów chcących wypowiedzieć życzenie. Studnie miały dla starożytnych Celtów
specjalne znaczenie, były źródłami szczęścia, mądrości i dobrego zdrowia. Studnia jest
odwiedzana przez Szkotów w pierwszą niedzielę maja, czyli dzień poświęcony słońcu.
Ludzie przybywają na długo przed świtem (według tradycji powinni trzymając się z dala
od studni przed wschodem słońca, ale nikt już tego nie przestrzega). Przed wypiciem
wody ze studni należy najpierw obejść ją trzy razy zgodnie z ruchem słońca i wrzucić
srebrną monetę. Na końcu trzeba powiesić na pobliskiej gałęzi kawałek ubrania (dzisiaj
używa się do tego zwykłych wstążek) i... wypowiedzieć życzenie :)

Tron Artura

Tron Artura znajduje się na wzgórzu dominującym nad Edynburgiem. Jest to tradycyjne
miejsce w którym o wschodzie słońca rozpalane są ognie Beltaine. Do dzisiaj wielu
mieszkańców miasta wspina się tam 1 maja aby obserwować wschód słońca.

Majowa rosa

Wzrost wymaga nie tylko słońca ale i wilgoci. Rosa Beltaine zebrana przed świtem była
uważana za szczególnie wartościową. Ludzie pokropieni majową rosą mieli zapewnione
zdrowie, szczęście a w przypadku młodych dziewcząt, piękno. Do dziś młode dziewczyny
w górskiej Szkocji wychodzą o świcie aby przemyć twarz w rosie. Zaś aby zapewnić
mleczność krów pasterz opiekujący się krowami zanim opadnie rosa powinien sporządzić
linę zrobioną z ogonów szkockich krów i wymówić te słowa:

Bainne an te so shios, bainne an te so shuas, 'nam ghogan mhor fhein

W bardzo wolnym tłumaczeniu: mleko stąd do góry, mleko stamtąd w dół, do mego
wielkiego cebrzyka
- cokolwiek miałoby to znaczyć :)

background image

Beltaine Bannock

Tak często jak rozpalano ogień Beltaine na szczytach wzgórz, tak samo często
przygotowywano specjalne ciasteczka, sporządzone z jajek, mleka i owsa. Robione były
ręcznie od początku do końca, nie mogły przy tym w żadnym momencie spotkać się z
metalem. Jedno z ciasteczek było poczerniane węglem i wymieszane z pozostałymi.
Następnie umieszczano je wszystkie w czapce i wyciągano po jednym. Ten kto trafił na
czarne ciastko musiał trzy razy przeskoczyć przez ognisko - jest to prawdopodobnie
pozostałość po dawnych ofiarach z ludzi poświęcanych bogom. Podobne pochodzenie ma
inny zwyczaj: podczas każdego święta wśród ognisk pojawiał się „głupiec”, którym był
przebrany (najczęściej za kozła) mieszkaniec danej społeczności - wierzono, że to na nim
skupi się całe możliwe nieszczęście, oszczędzając resztę ludzi (na tym właśnie - na
zrzuceniu możliwego cierpienia na kogoś innego - polegała niegdyś istota ofiary).

Elfy (fairies)

Długo utrzymywała się wiara, że w czasie Beltaine elfy, czyli Mniejszy Naród, wychodzą
ze swych podziemnych królestw. Aby zwalczyć ich uroki (elfy były oskarżane o wiele
różnych niecnych rzeczy, np. kradzież mleka) na zagrodach wieszane były jarzębinowe
krzyże a zwierzęta domowe były pokrapiane wodą ze świętych studni. Szczególnie ważne
było, żeby w tym czasie nie płonął w domu żaden ogień - pozostałość po zwyczaju
gaszenia wszystkich ogni w wigilię Beltaine.

Innym zwyczajem, może nie tak zabawnym ale praktycznym było „naprawianie granic”,
co polegało na tym, że obchodzono wzdłuż całą posiadłość i naprawiano każdą usterkę i
uszczerbek w ogrodzeniu wymagający korekty.

I jeszcze parę drobiazgów...

Ludzie mieszkający w pobliżu wody robili (i robią nadal) girlandy lub wieńce z kwiatów
rzucając je potem w strumienie, jeziora lub rzeki błogosławiąc w ten sposób rzeczne
duszki. Sympatycznym zwyczajem jest przygotowywanie „majowego koszyka”
wypełnionego kwiatami i prezentami - ofiarowuje się go potem osobie potrzebującej
opieki, np starszym lub ciężko chorym znajomym.
Elfy i inne magiczne istoty można zobaczyć! O świcie trzeba tylko zrobić pętlę z
jarzębinowego pędu i spojrzeć przezeń na zieloną łąkę :)
Podobno kiedy tego dnia wstaje słońce, ci którzy na to czekają mogą zobaczyć jak
trzykrotnie zatacza kółko i dopiero potem wznosi się wysoko nad horyzont.
Można też przygotować „majowy puchar” - wino lub poncz do którego dorzucone są liście
pachnących kwiatów (np. marzanny) i wypić go razem z ukochaną osobą.

Co

ś

na koniec

To z tego święta pochodzi tak popularne w Irlandii „wearing of the green”, czyli

noszenie na sobie zielonego akcentu - zielone rzeczy nosili już starożytni Irlandczycy na
cześć bogów związanych z płodnością i rozwojem, nowym życiem, odnową i ziemią.

Wiele współcześnie znanych legend nawiązuje do tego święta (między innymi historia

Marion i Robina z Sherwood, czy Artura i Ginewry. W jednej z wersji opowieści, Ginewra
została uprowadzona przez Meliagrance'a właśnie 1 maja, co na pewno nie było
przypadkową zbieżnością dat. Ten dzień odgrywa też znaczącą rolę w wielu innych
celtyckich legendach sięgających wstecz daleko w czasie, tego dnia miedzy innymi
przybył Partholon, przywódca pierwszej inwazji Irlandii. Tego samego dnia mieli też
przybywać Dananejczycy i Milezjanie a w walijskich legendach Gwythur pokonał Gwyna.

background image

Nietrudno dostrzec przyczyny dla którego wczesny kościół chrześcijański zwalczał jak

mógł święto Beltaine. Nie tylko dlatego, że było to święto pogańskich bóstw, ale też
świętowanie swawoli i miłości fizycznej uważane było za grzech śmiertelny. W ramach
chrystianizacji i walki ze świętem, maypole zastąpiono krzyżem który zresztą jako inny
symbol odrodzenia został przez Celtów powszechnie
zaakceptowany.

Wśród mieszkańców Wielkiej Brytanii tzw. May Day jest wciąż

popularnym dniem wypoczynku, choć nie jest obchodzony 1 ale 5
maja. Maypole i mnóstwo kwiatów dalej są obecne w czasie tego
święta, chociaż samo święto, można by powiedzieć
„zdziecinniało”.

Kolorami święta są zwykle: zielony, także żółty, różowy i jasnoniebieski. Do

przystrajania używa się głównie kwiatów róż i innych kwiatów, którymi ozdabia się domy
i siebie. Spożywa się sałatki, owoce, jagody, ciastka owsiane, różne mleczne przetwory i
wina owocowe.

Nazwa Beltaine przetrwała do dzisiaj w języku irlandzkim jako nazwa maja.

Lughnassadh

Lughnassadh to jedno z czterech wielkich celtyckich świąt, wyznaczające zbliżający się

koniec lata, obchodzone zawsze pierwszego dnia sierpnia. Do dzisiaj w porównaniu z
innymi świętami (Beltaine, Samhain i Imbolc) niewiele pozostało do dziś żywych
zwyczajów z nim związanych. Lughnassadh we współczesnym języku irlandzkim nosi
nazwę Lunasa, tak też nazywa się cały miesiąc sierpień. Wśród innych narodów celtyckich
nazywa się je: Lunasdál (w Szkocji), Laa Luanys (na wyspie Man), Gwl albo Calan Awst
czyli sierpniowe święto w Walii. Warto też wspomnieć, że taką nazwę Celtowie
odziedziczyli po dawnych pogańskich czasach, później święto to otrzymało swą
chrześcijańską nazwę Lammas, o czym później.

Wśród różnych regionów Irlandii krążą też nazwy: Lughnasa, Lughnas, Lunasa, Lucaid-

lahm-fada, święto nosi też nieco dwuznaczne miano festiwalu miłości.
Co jeszcze o nazwie: pochodzi ona oczywiście od imienia największego celtyckiego boga,
czyli

Lugha

. Wyzwolił on Irlandię spod władzy ludu Firbolgów pokonując w bitwie ich

wodza, jednookiego Balora. Jednak paradoksalnie nie było to święto poświęcone Lughowi,
ale jego przybranej matce,

Tailtui

(wym. telsza).

Była ona kobietą wywodzącą się z królewskiego rodu Firbolgów. W czasie ich panowania

nad wyspą, Lugh wtedy w wieku chłopięcym, przebywał na królewskim dworze jako
zakładnik i gwarancja pokory ludu Tuatha de Dannan. Tu mała dygresja - dawne życie
Celtów związane było ściśle z plemieniem, wszystko zależało od rodziny i od tego jak
jeden z jej członków traktował innych. Siłę własnej rodziny można było wzmocnić przez
kontakty z innymi rodzinami. śeby pozyskać łąski rodziny królewskiej oddawano jej na
wychowanie syna. A najwyższym honorem było wychowanie królewskiego syna.
Odzwierciedlenie tego widzimy w legendach Okrągłego Stołu - król Artur wychowywany
był przez Hektora z Dzikiego Lasu, czyli tak jak Lugh z dala od rodziny. To właśnie Tailtui
opiekowała się małoletnim przyszłym królem Irlandii. Kiedy Firbolgowie ostatecznie
zostali pokonani, Tailtui została zmuszona do ręcznego wykarczowania i oczyszczenia
wielkich połaci lasu po to aby zwycięski lud mógł uprawiać na tym terenie zboża. Tailtui

background image

nie mogła oczywiście podołać takiemu wysiłkowi i wyzionęła ducha. Kiedy Lugh
dowiedział się o tym wpadł w niesłychany gniew, zagroził, że rzuci klątwę, która sprawi,
że na wykarczowanych polach nie wyrośnie nic poza chwastami. Przezorni ludzie szybko
zebrali plony, a żeby udobruchać swego władcę urządzili wielką fiestę na cześć jego
przybranej matki.

Jak to dawniej bywało

Tailtui pochowano pod wielkim wzgórzem nazwanym potem jej imieniem. U jego stóp

znajduje się do dzisiaj miasteczko Tailteann (w zangielszczonej formie Teltown) w
hrabstwie Meath. Jakkolwiek tego letniego dnia odbywały się różne lokalne imprezy, to
właśnie w tym mieście odbywały się, powiedzmy, „centralne obchody” Lughnassadh.
Odbywało się tam wiele różnych imprez. Jedną z najważniejszych były wielkie zawody
sportowe, zorganizowane odrobinę na wzór starożytnych greckich olimpiad, na których
młodzi ludzie popisywali swą siłą i umiejętnościami rywalizując w wielu dyscyplinach, z
których bardzo istotne były biegi, ujeżdżanie bydła, hurley, szermierka na miecze oraz
wyścigi konne i na rydwanach. Nawiązywało to do jednego z opowiadań z tzw.
ulsterskiego cyklu mitologicznego, w którym mowa jest o wyścigu pomiędzy królową
Macha i Conorem MacNessą (królowa biegła na własnych nogach, a Conor jechał na
rydwanie) - z zupełnie naukowego punktu widzenia miało to symbolizować tajemniczą
celtycką Zwierzchność przenoszącą do Zaświatów zmarłe dusze.
Jednocześnie odbywał się wielki jarmark, na którym można było wysłuchać wielu pieśni
wędrownych bardów, opowieści przyniesionych z każdego zakątku świata, kupić coś u
kupców ściągających niczym pszczoły do miodu z bliskich i odległych krain a cyrkowcy
dwoili się i troili żeby zabawić gapiów. Jedna z relacji spisana przez naocznego świadka,
średniowiecznego irlandzkiego mnicha mówi co on sam widział: „trąbki, harfy, rogi,
dudziarze, skrzypkowie, pieśniarze, gwałtowny tłum, hałaśliwy, przeklinający,
wrzeszczący i krzyczący...”
Ta irlandzka olimpiada z czasem nabrała wielkiego znaczenia. W festiwalu uczestniczył
sam irlandzki arcykról, czyli Ard Ridh, spisywano wtedy formalne ugody, rozwiązywano
polityczne spory i odbywano sądy.
Jednak podobne targi odbywały się na mniejszą skalę w każdym prawie zakątku
celtyckiego świata, zresztą był to ku temu czas najlepszy, gdyż wtedy właśnie wojownicy
wracali z wojen aby zebrać plony i przygotować ziemię na przyszłe siewy. W jednym z
wielu irlandzkich manuskryptów, XII-wiecznym dokumencie zwanym „Księgą z Leinster
możemy znaleźć dokładny opis jarmarku w mieście Carmun w hrabstwie Leinster.
Odbywał się on raz na trzy lata, zaczynał się 1 sierpnia i ciągnął przez cały tydzień.

Istniał jednak jeszcze jeden aspekt tego letniego święta, kto wie, czy nie najważniejszy:

był to dzień, w którym zawierano wszelkiego rodzaju kontrakty i umowy. Istnieje taka
opinia, że wszystkie zawody które się wtedy odbywały miały na celu wyłonienie
najlepszych pracowników, którzy bez problemu dadzą sobie radę z ciężką pracą na polach
i w obejściu przez cały przyszły rok. Ale, znacznie ciekawszym i bardziej interesującym
faktem było to, że wybierano sobie nie tylko pracowników, czyli jakbyśmy powiedzieli
parobków, ale także... współmałżonków. Tak, był to jeden z dwóch tradycyjnych dni w
którym składano sobie przysięgi wierności. Przy czym oryginalnym celtyckim
wynalazkiem były tzw. próbne małżeństwa, zwane inaczej brehońskimi. Trwały one rok i
jeden dzień - po tym czasie każda ze stron mogła opuścić swego dotychczasowego
partnera i poszukać sobie nowego :) Według zachowanego przekazu wszystko odbywało
się w mniej więcej taki sposób:
Młode kobiety i młodzi mężczyźni ustawiali się naprzeciwko siebie po dwóch stronach
palisady z wyciętymi małymi otworami w sam raz aby można było przecisnąć przez nie
rękę. Po kolei, nie widząc się wzajemnie chłopcy i dziewczęta chwytali się za rękę - od tej
chwili stawali się małżeństwem i mogli żyć razem przez następny rok po to, by sprawdzić
trwałość związku. Jeżeli nic z tego nie wyszło, para wracała po roku w to samo miejsce i
formalnie się rozstawała stając plecami do siebie i odchodząc w przeciwne strony. Co
ciekawe taka forma „zawierania znajomości” przetrwała nad wyraz długo i jeszcze w

background image

XVIII wieku ów „ślubny targ” w Teltown uważany był za skandalizujący a do dzisiaj
angielski zwrot „tailten marriage” oznacza okazjonalny związek miłosny!
Ów zwyczaj składania przysiąg również związany jest z Lughiem, choć może w niezbyt
oczywisty sposób. Otóż jego imię wywodzi się od starego celtyckiego słowa „lugio”,
oznaczającego dokładnie „przysięgę”.
Podczas święta zawieszone powinny być wszelkie waśnie pomiędzy skłóconymi ludźmi, w
taki sam sposób jak to niegdyś uczynili śmiertelni wrogowie - Firbolgowie i Tuatha de
Dannan. Pod wieczór na zakończenie festiwalu rozpoczynała się oczywiście zabawa
taneczna, na której bawiono się w rytm skocznej irlandzkiej muzyki granej na
melodeonie, skrzypcach i flecie. Dość rozpowszechniony był zwyczaj wedle którego
wybierano wśród wszystkich zgromadzonych jedną kobietę, sadzano ją potem na tronie i
ozdabiano czoło koroną letnich kwiatów, a pod nogi rzucano kwietne girlandy. Pozostali
tańczyli wokół niej dotykając girland i odrywając kawałeczki na szczęście.

Odrobina naukowych zawiło

ś

ci

Imię Tailtiu pochodzi od słowa „tailantiu”, czyli mniej więcej „Wielka Postać zrodzona z

Ziemi”, co sugeruje, że pierwotnie była ona personifikacją Ziemi. Tak naprawdę
Lughnassadh jest wtórną nazwą, nadaną historycznie zupełnie niedawno, kiedyś całe
święto znane było jako „Brón Trogain”, co odnosiło się do... porodu i bólu z nim
związanego. Tłumaczenie jest mniej więcej takie, że w tej porze roku ziemia wydaje z
siebie swe pierwsze owoce po to, aby jej dzieci mogły żyć. Religia Celtów, tak jak
Egipcjan i wielu innych narodów opierała się
na cyklu solarnym. Tak więc Lughnassadh
związane było przede wszystkim ze
zbliżającemu się czasowi zbiorów - był to
relatywnie szczęśliwy okres w życiu Celtów,
kiedy oznaki łaskawości bogów widoczne
były gołym okiem. Samo święto jest mocno
związane z pojęciem Zwierzchności, często
identyfikowanej jako białą klacz, przewija się
ona w całej irlandzkiej mitologii. W

kalendarzu z Coligney

święto oddziela od

siebie okresy „Equos”, czyli „czasy koni” i
„Elembrios”, czyli „czasy żądań”. Z końmi
związane są dwie cetyckie boginie:

Rhiannon

i

Epona

- obydwie imiona pochodzą od

galijskiego słowa „rigantona” oznaczającego
„wielką królową”. Co prawda bardzo rzadko,
ale jednak przewija się również wątek
Królewskiego Wesela, czyli Banais Rigi, kiedy
to król niebios poślubiał ziemię po to aby
otrzymać od niej moc niezbędną do sprawowania władzy nad światem. Zaś gry i zawody
ku czci zmarłych były szeroko rozpowszechnione w całej Europie - bardzo możliwe, że
także starożytne greckie olimpiady odbywały się ku pamięci czynów wielkich bohaterów
zmarłych w bitwach. Ofiarowanie części zbiorów bogom i duchom przodków a także
zabawa ku ich czci także było powszechną europejską i światową tradycją.

Patrząc pod kątem zupełnie metafizycznym, święto wiązało się z motywem „zranionego

władcy” - według legendy podczas wielkiej bitwy na równinie Moytura zginęło wielu
wielkich bohaterów, śmiertelnie ranny został także Lugh, bóg światła - od tego dnia jego
blask zmniejszał się z każdym dniem, tak jak dzień stawał się coraz krótszy. Działo się
tak aż do dnia Samhain, kiedy ostatecznie zostaje unicestwiony z rąk Tanista, swego
lustrzanego odbicia, pana anarchii i nieładu. Z drugiej strony Lugh jako bóg żniw (cóż za
wszechstronność :) umiera corocznie wraz z zebraniem plonów - związany silnymi
więzami z boginią ziemi musi udać się w jej objęcia aby nabrać sił i odrodzić się ponownie
wiosną, pokonując ciemności zimy.

background image

W miarę jak mijały stulecia, tradycje związane z świętem Tailte zaczęły się przekształcać
w wydarzenia i obrządki upamiętniające nie tylko Tailtiu i obfite żniwa które ludzie
zawdzięczali jej poświęceniu, ale także pracę jako taką i poświęcenie ludzi którzy z
wysiłkiem starają się zapewnić utrzymanie dla swej rodziny i społeczeństwa.

Chrześcijańską wersją Lughnasadh było

Lammas

, czyli albo „loaf-mass” (od

staroangielskiego terminu oznaczającego czasy zbioru plonów). Tego dnia do dziś
wypieka się chleb z mąki z pierwszych zebranych ziaren. Następnie ofiarowuje się go w
świątyniach pozostawiając go w bocznych niszach. Lammas pojawiło się po raz pierwszy
w okolicy XI-XII wieku, kiedy kościół pragnąc związać bardziej ludzi ze sobą zaadaptował
do własnych celów wciąż żywe echa pogańskich zwyczajów. W dawnych czasach tego
dnia poddani składali podatki i płacili dziesięcinę.

Zwyczaje

Jednym z zadziwiających zwyczajów, który przetrwał niemalże do dnia dzisiejszego jest

ten każący mieszkańcom wsi przyprowadzenie nad brzeg morza koni i ich kąpiel w
morskiej wodzie.
Lughnassadh było zaliczane do kategorii festiwali ognia, tak samo jak pozostałe trzy
wielkie celtyckie święta. Tak jak i podczas Beltaine rozpalano na szczytach co większych
wzgórz ogromne ogniska - ten zwyczaj obowiązywał w wielu irlandzkich wsiach aż do
końca XIX wieku. W co niektórych regionach zielonej wyspy starsze kobiety wiązały bydłu
czerwone lub niebieskie wstążki na głowach, odmawiając przy tym modlitwy. śeby zaś
pozyskiwane od krów mleko zachowywało zawsze świeżość do udojonego tego dnia
wrzucano kłębek krowiej sierści. Z mleka tego przygotowywano następnie specjalny
twaróg i ser. Pieczywo wypiekane tego dnia w tradycyjny sposób z przaśnej mąki
otrzymywało nazwę „Moilean Maire” i poświęcone było Matce Bożej.
W ogóle warto zauważyć, że pod pewnym względem święto przetrwało do dzisiaj,
aczkolwiek przesunęło się nieco w czasie i związane jest ze świętem Wniebowzięcia NMP,
czyli La Feill Moire. A jeżeli weźmiemy pod uwagę, że przed wprowadzeniem kalendarza
gregoriańskiego przypadało ono niemal dokładnie 1 sierpnia, to wszystko staje się jasne.
Dawni Irlandczycy bez oporów przyjęli nową wiarę i nowe zwyczaje widząc w Marii, Matce
Bożej boginię ziemi Tailtui, przybraną matkę króla Słońca - Lugha.
Wśród celtyckich narodów Europy tradycje związane ze świętem Lughnassadh są czasem
wręcz zaskakująco żywe. Obchodzone jest ono zwykle w pierwszą niedzielę sierpnia, albo
tydzień wcześniej. We współczesnej Irlandii jest to tradycyjny dzień „piknikowy”, kiedy
całe rodziny wyruszają poza miasta, na wieś, na zielone wzgórza w poszukiwaniu...
jagód. Niewielu z nich wie, że czarne jagody były niegdyś symbolicznym darem Matki
Ziemi ofiarowanym ludziom w najgorętszą część roku. No i oczywiście wciąż odbywają się
różnego rodzaju targi i jarmarki - wszędzie tam gdzie dotarli Celtowie.
W tym dniu w miarę możliwości wciąż spożywa się tradycyjne potrawy (dzisiaj co
najwyżej kupione w puszce), takie jak

colcannon

, czyli specyficzny rodzaj placków z

gotowanych ziemniaków, cebuli, czosnku i ogórka z dodatkiem dużej ilości masła i
podawanych z gorącym mlekiem. Na deser spożywa się

boxty

, czyli „inną formę

ziemniaka” - są to swego rodzaju ciasteczka smażone na tłuszczu. No i oczywiście nie
można się obejść bez jagód, czyli fraocháin - ważne jest tutaj, aby zebrać je samemu. Z
zebranych owoców robiło się czasem jagodziane wino, polecane zwłaszcza zakochanym,
gdyż podobno... miało w sobie siłę przyspieszania zamążpójścia bądź ożenku :)




background image

Samhain

Samhain (czyli koniec lata, albo święto gasnącego słońca) było starym irlandzkim

świętem, a zarazem nazwą pierwszego miesiąca celtyckiego roku. Był miesiącem,
ogłaszającym nadejście czasów chłodu i ciemności. Samo święto trwało aż dziewięć dni
jak żadne inne nie rozpalało tak wyobraźni Celtów, i tak już pełnej nadnaturalnych sił
życia i śmierci. Jak wszystkie celtyckie święta, i to było obchodzona na trzech
płaszczyznach. Na poziomie materialnym był to czas na przygotowywanie zapasów na
nadchodzącą zimę, gromadzenie ludzi i bydła rozproszonego po wzgórzach i dolinach,
czas powrotu do zimowych osad a także najlepszy okres na wzmocnienie nadszarpniętych
więzów rodzinnych i towarzyskich. Ten aspekt święta był bardzo praktyczny i potrzebny,
nawiązywał do celtyckiej filozofii religijnej, mówiącej o tym, że wszyscy są częścią
wielkiego ducha klanowego, przywoływanego właśnie w tej porze roku.

Bycie samotnym lub opuszczonym w tym dniu oznaczało wystawienie duszy na

zagubienie w bezładnych Zaświatach. Dzisiaj istota tej części święta zatraciła swe
znaczenie dla większości potomków starożytnych Celtów. Na ten aspekt należy spojrzeć z
punktu widzenia członków szczepu dla których zły sezon znaczył długi okres głodu, ciężką
zimę, której wielu z nich może nie przetrwać.

Z drugiej strony był to czas wewnętrznego skupienia dla ludzi. Dla tej wojowniczej rasy

śmierć nigdy nie oddalała się zanadto, nie była takim tragicznym wydarzeniem, jakim
jest dzisiaj. To co było bardzo ważne dla tych ludzi to śmierć z honorem i życie w pamięci
klanu i bycie wspominanym na wielkim święcie

Fleadh nan Mairbh

(święto zmarłych),

które odbywało się w wigilię Samhain.

Był to najbardziej magiczny dzień w roku, w tym dniu śmierć nie istniała. Podczas nocy,

wielka tarcza Skathach ochraniająca świat żywych zostawała opuszczana, pozwalając aby
zanikła bariera pomiędzy dwoma światami i żeby siły chaosu wtargnęły do naszej
rzeczywistości. Nawet dzisiaj słyszy się opowieści o tym jak nagle rzeczy, bydło i
inwentarz domowy przemieszczają się z pola na pole czy też jak „coś” próbuje rozbić
okna w domach.

Wtedy duchy zmarłych i tych członków klanu, którzy się jeszcze nie urodzili spacerowali

swobodnie pomiędzy żyjącymi. Na ich cześć były przygotowywane jedzenie i rozrywka. W
ten sposób klan był jednocześnie przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Ten aspekt
święta nigdy nie został całkowicie wykorzeniony przez chrześcijaństwo i przetrwał do
dzisiaj w postaci święta Halloween. Dla większości ludzi został przyjęty jako istotę święta
Samhain.

I na końcu, trzeci poziom kosmicznego święta, wschód Plejad, zimowych gwiazd,

ogłaszał przewagę nocy nad dniem, ciemnej połowy natury rządzonej przez
rzeczywistości księżyca. W ciągu trzech dni poprzedzających miesiąc Samhain, Lug - Bóg
Słońce, okaleczony w

Lughnassadh

(inne z ważnych celtyckich świąt) umiera z rąk

Księżyca, swojego drugiego wcielenia, które jest Panem Anarchii. Lugh przechodzi przez
granice światów pierwszego dnia Samhain. Nowy bóg jest skąpym władcą, pomimo, że
świeci jasno na zimowym niebie, nie daje ziemi ani trochę swego ciepła. Nie potrafi
ocieplić północnego wiatru, który jest oddechem Staruchy,

Cailleach Bheare.

Widzimy w

tym odwieczną walkę pomiędzy światłem i ciemnością, siłami wzrostu i zagłady, życia i
śmierci, ale nigdy dobra i zła. Pomiędzy tymi dwoma istotami, Słońcem i Księżycem leży
porządek wszechrzeczy, który stanowi oparcie dla całego życia w naszym świecie.
Cykliczna harmonia dominacji każdej ze stron oznacza, że ani życie ani śmierć nie może
dzierżyć trwałej władzy nad światem.

background image

Tradycje

Jedno z tych celtyckich „świąt ognia” jest dzisiaj

obchodzone w Burghead w Szkocji, 11 stycznia każdego
roku (Nowy Rok według starego, juliańskiego, kalendarza).
Znany jest pod nazwą „burning of the clavie”, posiada
wiele wspólnego ze świętem Samhain.
Mianem „clavie” określane były niegdyś beczki po
śledziach, wypełnione smołą i suchym drewnem. Dzisiaj są
to metalowe beczki po whisky, impregnowane kreozotem.
Beczka jest przybita do pojedynczego pala - co roku
używane są te same gwoździe. Clavie jest zapalana od
torfu z paleniska jednego z domów w Burghead przez
wybranego wcześniej

Króla Clavie

. Następnie dziesięciu

ludzi (najczęściej rybaków) robi z płonącą beczką rundę
wokół ulic miasteczka, od czasu do czasu zatrzymując się
przy domach w których mieszkali zasłużeni dla osady ludzi
aby ofiarować ich mieszkańcom część tlącej się zawartości
beczki, mającej przynieść szczęście na cały nadchodzący
rok.
Ludzie przechodzą do kamiennego ołtarza w starym forcie na wzgórzach Doorie, clavie
zostaje ustawiona na ziemi i dodaje się doń więcej smoły i drewna, tak że wkrótce całe
zbocze pokrywa się blaskiem płomieni, po czym wszyscy rozchodzą się do domów.

W Irlandii i Brytanii ludzie do dziś wierzą, że tego dnia dusze zmarłych wracają na

ziemię do wszystkich miejsc jakie znali za życia. Pokój w którym mieszkała zmarła osoba
nie może tego dnia być zamiatany ani wycierany z kurzu, bo można przy okazji wymieść i
duszę; należy też zostawić dla niej jedzenie. Należy też przykryć wszystkie naczynia z
wodą, żeby dusza przypadkiem się w nich nie utopiła. Nie można do niej mówić ani w
żaden inny sposób przeszkadzać; poza tym nie można zamykać żadnych drzwi w domu,
przez które zmarła osoba często przechodziła. Wszystkie te warunki muszą byc
spełnione, inaczej... można poczuć na sobie gniew zmarłych.

Innym zwyczajem, jest tradycja robienia „tumpshie”, czyli latarni z... rzepy. Czubek

dużej rzepy jest odcinany a środek wydrążany; następnie wycina się w ściance
„czaszkopodobną” twarz. Na końcu zapalana jest w środku świeca. Dzisiaj wszyscy chyba
znają ten zwyczaj, tylko z użyciem dyni. Symbolika twarzy śmierci, dusz które odeszły na
tamten świat pozostaje ciągle silna.

Ciemność która nadchodzi rozjaśnić może światło i ogień, stąd mamy ognie Halloween,

rozpalane na szczytach wzgórz we wszystkich celtyckich krajach. Fizyczne granice świata
porządku mogą być przywrócone przez obnoszenie zapalonych pochodni wzdłuż granic
posiadłości. W Perthshire świąteczny ogień rozpalany jest z wrzosów i janowca

przybranych lnianym płótnem, zatykany na wysokim palu
i obnoszony potem po ulicach.

Jak wspominałem, w Samhain krążą po świecie duchy

zmarłych a także mieszkańcy sidhe, sluagh. Na
Hebrydach, mary na których było wynoszone ciało
zmarłego pali się, aby sluagh nie mogli użyć ich
ponownie do wykradzenia duszy. Także wyprawienie się
tego dnia poza obręb osady grozi porwaniem przez
groźnych mieszkańców Zaświatów. Stąd pewnie bierze
się zwyczaj „zmiany oblicza”. Młodzi ludzie zakładają
dziwaczne maski lub malują na czarno twarze zanim tego

background image

dnia wyruszą w podróż, wszystko po to aby nie zostać rozpoznanym i „zabranym” przez
duchy.

W Irlandii wierzono, że wszelka nie zebrana do tej daty żywność nie nadawała się już

do spożycia - wiszące jeszcze na gałązkach jagody i inne owoce miły być opluwane i
niszczone przez fearies. śeby zapobiec dalszym zniszczeniom, zostawiano im w
miseczkach wodę i jedzenie, a drzwi, dzieci i domowe zwierzęta spryskiwano wodą
święconą.

Imbolc

W celtyckim kalendarzu, święto

Imbolc

(albo rzadziej Oimelc) obchodzi się 1 lutego, i

poswięcone jest Brigidh (Brigid or Bride), bogini która w poźniejszych czasach stała się
chrześcijańską świętą. Obchodzone jest kiedy zima, której uosobieniem jest stara kobieta
Cailleach, musi ustąpić miejsca pani wiosny, Bigidh - świeżość wzrasta w siłę każdego
dnia wraz ze słońcem święcącym coraz wyżej i wyżej, pokrywając ziemię na powrót
zielenią.
Obydwie nazwy święta nawiązują do pory, w której owce zaczynają dawać mleko, co
oznacza powrót dających życie sił wiosny. W późniejszych latach, kościół zastąpił to
święto dniem Candlemas czyli dniem Matki Boskiej Gromnicznej, obchodzonym 2 lutego,
czyli dzień później. Potężny wizerunek Brygidy, przynoszącej światło, odciskał swoje
piętno zarówno na chrześcijańskich, jak i pogańskich obrzędach. Na większości obszaru
Wysp Brytyjskich, luty jest najzimniejszym i najtrudniejszym do życia miesiącem. W
starej Szkocji, okres ten nazywany był Faoilleach, miesiącem wilków, albo marbh-mhins,
czyli miesiącem śmierci.
Jednak pomimo tego, że ta pora roku była tak zimna i martwa, małe acz uparte oznaki
nowego życia zaczynały się pojawiać: rodziły się jagnięta, a deszcz przynosił ze sobą
świeżą trawę. Kruki zaczynały budować swoje gniazda a lelki jak powiadano zaczynały
śpiewać czystszym głosem. W Irlandii, ziemia była już gotowa przyjąć nowe ziarna,
rodziły się cielęta a rybacy zaczynali wyglądać niecierpliwie końca zimowych burz, żeby w
końcu znowu wypłynąć na łowiska.

Kuszące jest wyobrażenie sobie tej delikatnej

bogini wczesnej wiosny dokładnie tak jak na
słynnym obrazie szkockiego artysty, Johna
Duncana - "The Coming of Bride": młodej
dziewczyny otoczonej wianuszkiem dzieci. Lecz
poza jej dziewczęcą niewinnością leży potęga
potężnego niegdyś bóstwa, Brighid, której imię
znaczy "wywyższona", królowej i bogini-matki
wielu europejskich plemion. Znana jest również
jako Brigid, Bridget, Brighid, Brighde, Brig lub
Bride, niektórzy językoznawcy rozważają nawet
pochodzenie jej imienia od sanskryckiego słowa
brihati, określającego boskość. X-wieczny
glosariusz Cormaca opisuje ją jako córkę Dagdy,
"wielkiego boga" ludu Tuatha de Danaan.
Określona jest tam jako "kobieta mądrości, bogini,
którą adorują poeci, ponieważ jej protekcja była bardzo wielka i bardzo sławna".
Ponieważ celtyccy poeci, filidzi, zaangażowani byli też w przepowiadanie przyszłości,
Brygid uważana była jako znakomite źródło inspiracji i natchnienie wyroczni.

background image

Mówiono, że ma dwie siostry: Brygid the Physician oraz Brigid the Smith (nie będę
tłumaczył obydwu przydomków, gdyż trudno znaleźć ich zgrabne odpowiedniki w naszym
języku), ale uważa się generalnie, że wszystkie trzy są aspektami jednej bogini poezji,
leczenia i rzemiosła. W innym miejscu opisywana jest jako patronka wszelkich zawodów
ważnych dla celtyckich społeczności: barwienia tkanin, tkania i warzenia piwa. Bogini
regeneracji i obfitości, uwielbiana jako ta, która dostarcza bogactw natury dla dobra
ludzi. Ściśle wiąże się ją z bydłem hodowlanym i udomowionymi zwierzętami. Miała dwa
woły Fea i Feimhean, których imiona przeniosły się na równinne obszary w hrabstwach
Wicklow i Tipperary. Była również strażniczką Torc Triath, króla dzików, który z kolei
oddał swe imię równinie Treithirne w Tipperary. Te trzy totemiczne zwierzęta miały
ostrzegać ludzi swym głosem, kiedy Irlandii groziło niebezpieczeństwo. Niektóre
irlandzkie rzeki noszą jej imię, tak jak różne miejsca aż do Brevonshire w Walii, Brechin
w Szkocji i miasta Bregenz w Austrii, które było stolicą ludu Brygantów. Główną ich
boginią była Brigantia, o której sądzi się, że była jeszcze innym aspektem Brigid. Inni
Brygantowie, najsilniejszy politycznie związek plemion w celtyckiej Brytanii, swe siedziby
mieli w dzisiejszej północnej Anglii, gdzie nazwy własne miast i innych obiektów
geograficznych wciąż niosą echo obecności ich bogini-matki.

Z nadejściem chrześcijaństwa, potężna energia pogańskiej bogini zaowocowała

powstaniem najbardziej wielbionej świętej, drugiej zaraz za świętym Patrykiem. Ta
transformacja dokonała się prawie literalnie w Drumeague w miejscu zwanym "górą
trzech bogów". W tym miejscu kamienna głowa Brygid była czczona jako potrójne
bóstwo, lecz z nadejściem chrześcijaństwa została ukryta w neolitycznym grobowcu.
Później została odkryta w miejscu swego "pochówku" i umieszczona w lokalnym kościele,
w którym została "kanonizowana" jako "święta Brygida z Knockbridge". Pomimo iż
powstało wiele legend związanych z tą postacią, nie ma żadnych danych świadczących iż
była ona postacią historyczną. Świadectwa umieszczone w jej żywotach ukazują to, co
James Frazer nazywa "boginią w wyświechtanym płaszczyku". Więcej o świętej Brygidzie
przeczytacie na na

tej stronie

.

Ś

wi

ę

ta Brygida ze Szkocji

W Szkocji Brygida znana była jako "Bride" i tak jak jej pogański pierwowzór panowała

nad ogniem, patronowała sztuce i wszystkim pięknym rzeczom. Jako że zapowiadała
przyjście wiosny, legenda głosiła, że była akuszerką przy narodzinach Chrystusa.
Nazywana była mianem Muime Chriosd, opiekunką Chrystusa, a on sam był "Dalda
Brede", wychowankiem Bride. Z tej przyczyny wzywana była w czasie porodu. Szkockie
kobiety wzywały Brygid również podczas rozpalania domowego paleniska. Palenisko było
nie tylko źródłem ciepła i pośrednio dobrej strawy, ale symbolizował moc słońca
sprowadzoną na ludzki poziom i przedstawioną jako ogień.

Ś

wi

ę

to Brigith

Rzecze się: "od święta Brighid każdy dzień jest coraz dłuższy a noc krótsza". Pomimo

tego, że odnosi się to raczej do zimowego przesilenia, uważano, że to właśnie ta bogini
sprowadza jasność na świat. W wigilię Le Fheill Bhreghde, stara kobieta, Cailleach,
wyrusza w podróż ku magicznej wyspie na której wśród lasów znajduje się cudowna
studnia młodości. Z pierwszym blaskiem świtu, wypija łyk wody wypływającej ze żródełka
i przemienia się w Bride, młodą i piękną kobietę, która posiada moc przywracania zieleni
nagiej ziemi. Inna wersja tej historii mówi, że Bride jest młodą dziewczyną trzymaną w
niewoli przez Cailleach całą zimę wśród zaśniezonych zboczy Ben Nevis. Zostaje
uratowana przez syna Cailleach, który oczywiscie zakochał się w Bride i uciekł z nią,
mimo wysiłków matki, wysyłającej za nimi śnieżne zamiecie.

Nadejście Bride swiętowane było w Highlandach i na Wyspach gorącymi modlitwami i

pieśniami. Spośród wielu, do dzisiaj przetrwało zaledwie kilka - "Płaszcz Bride", "Modlitwa
Bride" - porzucone muszelki na zapomnianym brzegu tradycji. Jednak dzięki pracy

background image

etnografów udało się zapisać kilka dawnych zwyczajów związanych z dniem świętej
Brigidth. W wigilię święta Bride młode dziewczęta skręcały ze snopków ludzką postać i
ozdabiały ją kolorowymi muszelkami i błyszczącymi kryształkami, razem z
przebiśniegami, prymulkami i innymi wczesnymi kwiatkami oraz zielonymi roślinami.
Szczególnie wyróżniającą się ozdobę umieszczano w miejscu serca, nazywając ją
"gwiazdą przewodnią Bride", nawiązując rzecz jasna do gwiazdy betlejemskiej. Figurka
nazywana była Brideag, małą Bride, i obnoszona wokół w procesji młodych dziewcząt
ubranych na biało i z rozpuszczonymi włosami, uosabiając ducha czystości i młodości.
Każdy dom, który odwiedziły, musiał płacić im "daninę" w postaci kwiatów, bułeczek, sera
czy masła, odwdzięczając się Bride wobec jej hojności w obdarowywaniu pożywieniem.
Po obejściu wszystkich domów, wracały do tego, z którego wyszły i przez całą noc
przygotowywały ucztę na następny dzień. Młodzi chłopcy wkrótce przychodzili stukając do
drzwi i pozwalano im wejść za opłatą dla Bride - razem spiewano pieśni, tańczono i
bawiono się aż do nastania świtu. Z pierwszym światłem jutrzenki, wszyscy chwytali się
za ręce i śpiewali hymn ku czci Bride i rozdawali to co zostało z posiłku wśród biednych
mieszkańców osady.

Bo

ż

e Narodzenie

Postaram się w tym miejscu przybliżyć Wam nieco świąteczny klimat w Irlandii. Jest to

trochę trudne zadanie, gdyż nie polegam tym razem na własnych doświadczeniach, a
jedynie na różnych materiałach, jakie można znaleźć w internecie. Za wszelkie
przekłamania serdecznie przepraszam, ale nie wydaje mi się, żeby było tak strasznie źle.
A więc do dzieła.

Zarówno same święta jak i przygotowania do niego mają wyjątkowo religijny charakter

- chyba jeszcze bardziej niż w Polsce - a jednocześnie bardzo rodzinny. I tak samo
większość zwyczajów związanych z tym okresem czasu ma swoje źródła we wsiach i
małych miasteczkach - część z nich jest już prawie zapomniana, a wśród miejskich rodzin
przetrwały, tak jak u nas w symboliczny sposób jedynie niektóre zwyczaje.

Święta w Irlandii zaczynają się wcześnie, zwykle od wysłania świątecznych kartek i

ozdobienia sklepowych witryn na początku grudnia. Dzieci często odliczają dni do świąt
według adwentowego kalendarza. Drzewka świąteczne, czyli nasze choinki można kupić
w ciągu całego grudnia. Przyozdabia się je kolorowymi lampkami, bombkami i innymi
świecidełkami. Niektórzy na czubku umieszczają anioła, inni gwiazdę. Dom ozdabiany jest
girlandami, świecami oraz gałązkami ostrokrzewu i wierzby. Nad drzwiami wiesza się
wieńce, czasami też jemiołę. Często można spotkać żłóbki symbolizujące Boże
Narodzenie, w większej postaci można je spotkać w kościołach.

Tuż przed świętami przygotowuje się ciasta, puddingi i coś co się nazywa „mince pie”

(czyli zapiekane w cieście mięso). W przedświątecznych dniach często pije się grzane
wino, zwłaszcza po śpiewanych zimnymi wieczorami kolędach. Ludzie często wychodzą
na dwór i śpiewając kolędy zbierają pieniądze na różne dobroczynne cele. (Wielu ludzi w
Irlandii używa ciepłej whisky na rozgrzewkę).

W wigilię dzieci wystawiają skarpetki, czasem poszewki od poduszek na brzeg swoich

łóżek, w nadziei, że rano znajdą w nich prezenty. Dorośli idą w tym czasie na nocną
mszę, czyli naszą Pasterkę, robią to zarówno katolicy jak i protestanci. Niektórzy
rozpakowują prezenty już w środku nocy! Dzieci zaglądają do skarpetek rano, tradycyjnie

background image

znajdując jabłko w palcach i pomarańczę w pięcie. Bardzo często są tam także
czekoladowe monety i małe zabawki.

Do świątecznej kolacji zasiada się często już o 3 po południu. Nie ma jakichś

specyficznych dań przygotowywanych na tę okazję, ale prawie zawsze znajdzie się na
stole wędzony łosoś z chlebem sodowym, sałatka z krewetek lub inne rybne dania.
Główne danie jest bardzo tradycyjne: indyk, szynka, sos borowinowy, chleb, parówki,
ziemniaki i warzywa. Na deser je się świąteczny pudding z brandy lub rumem i inne
smakołyki, w tym owe „mince pie”. Na stole znajdują się też krakersy do przegryzania
dań obiadowych. Świąteczne ciasto kroi się tuż przed posiłkiem.
Niektóre rodziny spożywają posiłek dopiero wieczorem, podając jako główne danie
przyprawioną wołowinę. Jest ona przyprawiana kilka dni wcześniej, potem gotowana i
ściskana. Może być podawana na ciepło, chociaż normalnie spożywa się ją na zimno.

Drugiego dnia świąt rozdaje się podarunki ludziom, z których usług korzysta się przez

cały rok: mleczarzom, listonoszom, ludziom wywożącym śmieci, itp., zwykle są to
pieniądze, dawniej nazywano je prezentami na „boxing day” (od pudełek, w których je
ofiarowywano).

W czasie świąt często wystawiane są dziecięce pantomimy. Zaczynają się w dniu św.

Szczepana, w drugi dzień świąt. Co ciekawe, wszystkie postacie żeńskie grane są przez
chłopców, i na odwrót. Przystojnym księciem zostaje dziewczynka, Kopciuszkiem czy
Królową Śniegu chłopiec. Macochą i złymi siostrami są zawsze chłopcy. Wystawia się
zwykle klasyczne bajki, Kopciuszka, Śpiącą Królewnę, Kota w butach. Każdego roku w
Dublinie wystawia się przynajmniej dwie pantomimy.
Oficjalnym dniem kończącym święta jest 6 styczeń, święto Trzech Króli.

Przygotowania do

ś

wi

ą

t

Przede wszystkim robi się wielkie porządki, zupełnie jak u nas, dzieci tradycyjnie wysyła

się po gałązki jemioły, wierzby, wawrzynu, ostrokrzewu i innych zielonych jeszcze roślin.
Potem robią z nich roślinne girlandy. Poza tym naszywa się listki ostrokrzewu i kolorowe
skrawki papieru na lniane płotno tworząc przy tym ozdobne motywy.

Zgodnie z miłą tradycją pocałowana pod dekoracjami z jemioły dziewczyna otrzymuje

od chłopców prezenty. Zwyczaj znany skądinąd i u nas :)

Zanikła już prawie tradycja zgodnie z którą ludzie mieszkający na wsi przynosili różne

dobra wytworzone przez siebie ludziom z miasta, za co ci odwdzięczali się im tym
samym. No i oczywiście, obowiązkowo wręcz należy przygotować „poitin”, czyli rodzaj
ziemniaczanego bimbru, na święta musi go zostać przynajmniej kwarta.

Wigilia

Przede wszystkim w miarę możliwości na wigilię wraca się do domu, do rodziny nawet z

bardzo daleka. Pracę kończy się najpóźniej w południe, żeby być w domu przed
zmierzchem, zgodnie z powszechnym zwyczajem przygotowuje się prezenty dla bliskich -
wielu Irlandczyków na emigracji wysyła „list z Ameryki”, zawierający pozdrowienia dla
rodziny pozostałej w Irlandii, tradycyjnie zawiera trochę gotówki.

Po południu przeprowadza się ostatnie przygotowania do wigilijnej kolacji. Przygotowuje

się gotowaną wołowinę, najpopularniejszą świąteczną potrawę (zwłaszcza w hrabstwach
północnych); kiedyś tylko w bogatych rodzinach, a teraz powszechnie przygotowuje się
danie zwane „fowl” (dosł. ptactwo, drób). Składa się nań kurczak lub gęś, boczek i
baranina, ciasto, pudding i ciasteczka. Obowiązkowo przygotowuje świąteczny pudding.
W hrabstwie Wexford przygotowuje „cutlin pudding” - porridge, czyli swego rodzaju

background image

owsiankę z dodatkiem pszenicy, cukru, suszonych owoców i przypraw. Formuje się toto w
kulę wielkości piłki futbolowej i gotuje. Jeszcze inną potrawą przygotowywaną głównie w
Donegalu jest ciasto w kształcie łóżeczka, przyozdabia się je kawałkami ciasta mającymi
reprezentować siano w żłobie.

Po zapadnięciu zmroku zapala się wigilijne świece. Duże świece umieszcza w

lichtarzykach zrobionych z rzepy lub w cebrzykach wypełnionych otrębami lub mąką, a
wszystkie przyozdabia się jemiołą. Pozostawia się je płonące przez całą noc, gasząc je
dopiero tuż przed pierwszą mszą. Jedna duża świeca - Mor na Nollag (czyli dosłownie
„wielka bożonarodzeniowa”) jest czasem wystawiana na zewnątrz. W wielu domach ku
czci świętej Rodziny zapala się trzy świece, często w trójramiennym świeczniku. Co
ważne - największą świecę powinna zapalić najmłodsza w domu osoba. Jeśli główna
świeca zgaśnie z jakiejkolwiek przyczyny, jest to traktowane jako zły znak - może wróżyć
śmierć głowy rodziny. Płonąca świeca powinna stać przy każdym oknie. Dla każdej
zmarłej od ostatnich świąt w rodzinie osoby zapala się specjalną świecę. Dzieci podnosi
się wysoko do góry, by mogły zobaczyć wszystkie palące się ogniki.

Drzwi w święta pozostawia się otwarte na wypadek niespodziewanych gości a przy stole

zostawia się puste nakrycia dla trzech osób i miskę wody, którą mogą pobłogosławić
podróżni - wody tej używa się do leczenia. Przed samą kolacją zamiata się jeszcze
podłogę.

Wigilia jest dniem postnym, spożywa się głównie dania rybne - dorsze, sztokfisze w

białym sosie i ziemniaki. Post kończy się tuż przed północą. Kroi się świąteczne ciasto,
pije herbatę, poncz, rozdaje dzieciom słodycze i owoce. W miarę możliwości po kolacji
rodzina zbiera się przy kominku. Dzieciom przypomina się, że na każdej igiełce liścia
ostrokrzewu - tej nocy i każdej następnej - stoi anioł. Powiada się, że żadna modlitwa
odprawiona tego dnia nie pozostanie bez odpowiedzi. Każdy kto umrze tego dnia pójdzie
prosto do nieba.

Tradycyjnie odwiedza się groby zmarłych, zostawiając na nich drobne pęczki gałązek

wieczniezielonych roślin. O północy oddaje się jeden wystrzał ze strzelby.

Na wsi zwierzęta karmi się kukurydzą lub otrębami, przyozdabia budynki gospodarskie

zielonymi gałązkami i dodatkowymi latarniami. Dzieci zaczepiają na krowich rogach
wianki z ostrokrzewu. Powiada się, że koguty pieją tego dnia o niezwykłych porach -
szczęśliwym znakiem jest usłyszeć go o północy. Zimna pogoda z mrozem lunb śniegiem
oznacza łagodną zimę i brak chorób. Kiedy w wigilię pada śnieg, w niebie oskubuje się
gęsi z pierza. Uważa się, że wigilia przynosi szczególne szczęście podczas nowiu.

Bo

ż

e Narodzenie

Pierwszy dzień spędza się w domu w ciszy i skupieniu. Nie odwiedza się domów innych

ludzi. Bardzo wcześnie odwiedzane są kościoły, najlepiej zdążyć na mszę przed
wieczorem, często na zabiera się na szczęście wiązkę słomy z kościelnego żłóbka.

W wielu miasteczkach odbywają się mecze hurlingu - narodowego sportu Irlandczyków,

w których bierze udział ogół mieszkańców. Mecz zwyczajowo rozpoczyna się już u bram
kościoła. Inną raczej zanikłą już tradycją jest świąteczne polowanie na zające i turnieje
strzeleckie.

Przed obiadem wypija się dla zdrowia trzy łyki słonej wody, po posiłku cały dom zbiera

się razem grając, śpiewając i opowiadając opowieści. Nasłuchuje się też cykania
świerszcza za kominem - jest to bardzo dobry znak na przyszłość.

background image

Tak jak u nas po domach chodzą kolędnicy, którym za występy daje się przeróżne

drobiazgi bądź pieniądze.
No i oczywiście śpiewa się kolędy.

Z drugim dniem świąt związana jest ciekawostka - w Irlandii wierzy się, że kiedy święty

Stefan przebywał w ukryciu, mały ptaszek - strzyżyk - zdradził jego kryjówkę. święty
został pochwycony i stracony. Dlatego też ten dzień ten zwany jest „dniem polowania na
strzyżyki”. Dawniej w tym czasie te niepozorne ptaszki były celem na który polowali
mniejsi i więksi chłopcy. Dzieci zbierają także ptasie gniazda śpiewając przy tym „ptasią
pieśń”, taką jak ta (kto chce niech czyta):

The wran, the wran,the king of all birds,
St. Stephen's day was cot in the furze
Although he is little his family's grate,
Put yer hand in yer pocket and give us a trate.
Sing holly,sing ivy-sing ivy,sing holly,
A drop ust to drink it would drown melancholy
And if you dhraw it ov the best,
I hope in heven yer sowl will rest,
But if you dhraw it ov the small
It won't agree wid de wran boys at all

Obnoszą potem gniazda z krzykiem między domami, zbierając do nich pieniądze, które
tradycyjnie należy wydać jeszcze tego samego dnia. Chłopcy często przebrani są w
dziwaczne stroje lub przynajmniej przyozdabiają ubranie kolorowymi wstążkami. Noszą
też ze sobą małe drewniane strzyżyki (czy w ogóle małą ptasią figurkę) - kiedy zostaną
źle potraktowani, palą ją pod drzwiami niegościnnego gospodarza, co przynieść ma dla
niego nieszczęście na cały rok. Po całym dniu strzyżyk jest zakopywany w ziemi z
jednopensową monetą. Oczywiście, żeby mieć szczęście wystarczy obdarować tylko jedną
grupę „kolędników”. Ostatnimi czasy w całej zabawie biorą udział też dziewczęta.
Zwyczaj ten nie jest praktykowany w północnej Irlandii, w Munsterze zaś chłopcy często
są dowodzeni przez Kapitana, ubranego w wojskowy strój i noszącego miecz. Często
towarzyszy mu ubrany w kobiece stroje błazen z baranim pęcherzem na patyku.
Wszystkie te zwyczaje były bardzo długo kojarzone z najniższą klasą społeczną,
polowania na ptaki zaś zostały zakazane w połowie XIX wieku.

background image

Drugi dzień świąt często traktowany jest jako dzień postny, dla zrównoważenia

wcześniejszego „obżarstwa”. Jednocześnie jest to dzień zabaw i przeróżnych gier.

Ś

lub i wesele

Ceremonia ślubna we współczesnych krajach Zachodu posiada więcej podobieństw niż

różnic. Powszechnie zaobserwować można biały strój panny młodej, obrączki, tort
weselny, kwiaty, muzykę którą gra się młodej parze - wszystko to są uniwersalne
zwyczaje. Ale skąd wszystkie te tradycje przyszły? Skąd wziął się zwyczaj przenoszenia
panny młodej na rekach przez próg domu? I dlaczego panny młode noszą kwiaty? Oto
kilka bardziej znanych zwyczajów oraz próby ich wyjaśnienia. Wiele z nich ma kilka
różnych źródeł, ale te które tu przedstawiam są najbardziej znane. Czasami trzeba cofnąć
się w czasie o kilka stuleci, więc ich pochodzenie nie jest jasne, wiadomo tylko, że mają
swe źródło w starożytnych przesądach i pogańskich wierzeniach.

IRLANDZKIE PRZES

Ą

DY

W XVIII i XIX wieku Irlandczycy wierzyli, że jeżeli promień słońca padnie na pannę

młodą, przyniesie to szczęście młodej parze. Szczęście przynosiło też pianie koguta o
poranku w dzień ślubu albo ujrzenie trzech srok. Po ceremonii zaślubin ważne było, aby
to mężczyzna, a nie kobieta pierwszy składał życzenia nowożeńcom. Niektóre inne
przesądy to:

Dobrze, aby w obrączkę wbudowany był birthstone, nawet jeżeli powszechnie
kamień ten był uważany jako przynoszący nieszczęście.

Kolczyki które nosi panna młoda w dniu ślubu będą jej przynosić szczęście zawsze
później.

Szczęście przynosi również przypadkowe podarcie sukni ślubnej w dniu ślubu.

Dobrze, jeżeli welon założy pannie młodej kobieta, która szczęśliwie wyszła za
mąż; źle jeżeli panna młoda założy go sama.

Dobrze być obudzonym w dniu ślubu przez śpiew ptaków.

Kiedy panna młoda wychodząc na dwór do ślubu spojrzy w słońce, będzie miała
piękne dzieci.

WYBÓR DATY

W Irlandii dniem uważanym za szczególnie szczęśliwym do ożenku jest ostatni dzień w

roku. Z kolei Childermas Day lub Wszystkich Świętych są dniami wyjątkowo pechowymi.
Stary przesąd głosi, że maj to miesiąc szczególnie niesprzyjający ślubom, a to przez
skojarzenie z Marią, Matką Boską - pomimo tego jest to jeden z najpopularniejszych
"ślubnych" miesięcy zarówno w Irlandii jak i w Ameryce. Szczęśliwy dzień jest słoneczny,
deszczowy - pechowy. Także Boże Narodzenie i Nowy Rok są dobrymi dniami. A jeżeli
chodzi o dni tygodnia, to stare powiedzenie mówi, że w poniedziałek bierze się ślub dla
pieniędzy, we wtorek dla zdrowia, we czwartek dla Boga, w piątek na straty, środa to
dzień najlepszy, a niedziela to żaden dzień.

RZUCANIE KWIATÓW

Zwyczaj, wedle którego panna młoda rzuca bukiet kwiatów gościom stanu wolnego

sięga XIV wieku i prawdopodobnie pochodzi z Francji. Kobieta, która złapie kwiaty

background image

pierwsza wyjdzie za mąż. Odpowiednio, kiedy kwiaty złapie mężczyzna, pierwszy się
ożeni.

CO

ś

STAREGO, NOWEGO, PO

ś

YCZONEGO I NIEBIESKIEGO

Po angielsku te cztery słowa stanowią rymowankę, która jest skróconą wersją

wierszyka pochodzącego z epoki wiktoriańskiej: something old, something new,
something borrowed, something blue and a silver sixpence in your shoe
. Czasami słowo
"stary" reprezentuje więzi łączące pannę młodą z jej rodziną i starym życiem. Zazwyczaj
panna młoda nosi jakiś element rodzinnej bizuterii, czasem także suknię ślubną swej
matki lub babki. Noszenie czegoś nowego oznacza dobry los i powodzenie w nowym życiu
panny młodej. Najczęściej nowa jest suknia ślubna, ale nowa może być jakakolwiek część
stroju.

Założenie czegoś pożyczonego, czegoś, co było już noszone przez szczęśliwą panną
młodą na jej ślubie ma przynieść szczęście w małżeństwie. Może to być część stoju
ślubnego, chusteczka albo biżuteria. Noszenie czegoś niebieskiego nawiązuje do czasów
biblijnych, kiedy kolor niebieski reprezentował czystość i doskonałość. Z tego powodu
suknie ślubne były ongiś niebieskie, dzisiaj pozostała z tych czasów jedynie niebieska
obwódka na dole sukni ślubnej. Srebrna sześciopensówka w lewym bucie panny młodej
jest symbolem zamożności. Ma przynieść nie tylko majątek materialny ale też bogactwo
szczęścia i radości na całe życie w małżeństwie. W późniejszych czasach sześciopensówkę
zastąpiła irlandzka moneta pięciopensowa. Obecnie przyszedł czas na euro, co wielu
parom nie wydaje się już być tak romantyczne jak wcześniej.

Ś

LUBNE STROJE

Biała suknia śluba tak mocno wrosła w tradycję, że wielu ludzi ni potrafi wyobrazić

sobie niczego innego. Jednak to stosunkowo nowy zwyczaj na celtyckich ziemiach. Ślub
Anny z Bretanii spopularyzował biały strój w roku 1499. Jednak jeszcze w XIX wieku
kolorowe suknie były często spotykane na wiejskich weselach. Wcześniej kobieta
zakładała po prostu swoją najlepszą suknię. W odległych czasach to niebieski, a nie biały
reprezentował czystość i dlatego czasami dzisiaj panna i pan młody noszą niebieskie
opaski na dole swych ślubnych strojów.

WELON

Pochodzenie welonu jest niejasne, ale uważa się, że używano go znacznie wcześniej niż

inne elementy ślubnego stroju. Jedna tradycja głosi, że pochodzi z czasów kiedy pan
młody zarzucał chustę na głowę swej wybranki - (on schwytał ją, ona złapała jego). Inna
z kolei twierdzi, iż zwyczaj pochodzi z czasów aranżowanyh małżeństw, kiedy trzymano
twarz panny młodej w ukryciu aż do czasu ceremonii zaślubin, aby pan młody nie mógł
wycofać się z małżeństwa dlatego, że nie podobało mu się jej oblicze. Wtedy to ojciec
panny młodej oddawał ją panowi młodemu, który podnosił welon i oglądał ją po raz
pierwszy. Według jeszcze innej teorii, welon miał chronić pannę młodą przed złymi
duchami i urokami, które unosić się miały w powietrzu w dniu ślubu.
Różne te czynniki wyewoluowały w zwyczaj, wedle którego welon zasłania twarz panny
młodej przez cały czas ceremonii ślubnej do czasu aż zostaje ogłoszone małżeństwo -
wtedy dopiero pan młody podnosi welon i całuje swą świeżo poślubioną żonę.

HONKING HORNS

Inną starą tradycją w niektórych częściach Irlandii jest oddawanie salw ze strzelb i innej

broni palnej w powietrze podczas przejścia pary młodej. Rzecz jasne w ciągu kilku
ubiegłych stuleci zdarzały się nawet tragiczne przypadki. Uderzanie w klaksony
samochodowe podczas procesji powrotnej z kościoła zastępuje oddawanie strzałów.

background image

PRZENOSZENIE PANNY MŁODEJ PRZEZ PRÓG

Jak się wydaje, są dwa wyjaśnienia tej tradycji, według której pan młody własnoręcznie

przenosi swą wybrankę przez próg domu. Po pierwsze to sposób na ochronę panny
młodej przed złymi duchami, które czają się pod progiem. Drugie wyjaśnienie sięga
czasów Rzymskich, kiedy wierzono, że jeżeli nowopoślubiona panna młoda potknie się
przechodząc przez próg domu pana młodego, przyniesie to pecha i zaszkodzi
małżeństwu. Tak więc przeniesienie panny młodej przez próg zapobieże takim
nieszczęściom. Nie jest jednak jasne co się stanie, jeżeli to pan młody potknie się lub
upuści swą małżonkę.

TRZECI PALEC, LEWA R

Ę

KA

Tradycyjnie pierścionej zaręczynowy i obrączka noszone są na trzecim palcu lewej ręki.

Choć jednak pochodzenie tego zwyczaj u nie jest precyzyjnie określone, jednak są dwa
powszechne przekonania co do tego. Jeden nawiązuje do XVII wieku, kiedy podczas
kościelnego ślubu ksiądz podczas ceremonii ślubnej dotykał trzech pierwszych palców
lewej ręki (wliczając kciuk) mówiąc "w imię Ojca, Syna i Ducha świętego)". Druga
tradycja nawiązuje do staroegipskiego wierzenia, wedle którego palec noszący obrączkę
jest poczatkiem "vena amoris", żyły miłości, która prowadzi aż do serca, co znaczy, że
mając pierścień na tym palcu ma się go najbliżej serca.

OPUSZCZANIE MIEJSCA

Ś

LUBU

W minionych stuleciach irlandzka panna młoda wracała z nowym mężem do domu inną

drogą niż ta którą przybyła do kościoła z ojcem. Zwyczaj ten mógł się narodzić jako
próba uniknięcia 'pranks', który często kończył się kidnapingiem, ale symbolizuje również
nową drogę życia, którą obrała.

BANNS

Banns of marriage były wymagane na obszarach pod brytyjską władzą, wliczając w to

Walię, Szkocję i Irlandię. Zawierało ogłoszenie w kościele na trzy tygodnie przez datą
ślubu. Miało to zapobiec małżeństwom zawieranym w pośpiechu i dawało czas na reakcję
wszystkim zainteresowanym. Także i dzisiaj wedle obowiązującego w Irlandii prawa
istnieje obowiązek poinformowania o ślubie na trzy miesiące przed jego planowanym
terminem.

BRIDESMAIDS, BESTMAN

Skład 'opiekunów' panny młodej ma wiele pochodzeń, jedno z nich wywodzi się z

czasów anglo-saskich. Kiedy mężczyzna chciał zdobyć żonę, potrzebował do tego
towarzyszy - bridesmen lub brideknights. Mieli oni za zadanie upenić się, że panna młoda
pójdzie do kościoła a potem do domu pana młodego. Także i ona miała kobiety do
pomocy - bridesmaids albo brideswomen.

HANDFASTING

W niektórych miejscach i w niektórych czasach wydaje się, że znaczyło to zaręczyny a

w innych właściwe małżeństwo. Wielu interpretuje to jako próbne małżeństwo lub krok
poza zaręczyny lecz nie tak trwały jak małżeństwo. Często powtarza się, że handfasting
na rok i dzień powinien normalnie prowadzić do właściwego małżeństwa, ale jeżeli
obydwie strony zdecydują się odejść, związek zostaje anulowany. Handfasting jest
pozostałością czasów przedchrześcijańskich i dawnych reguł zawierania małżeństw.
Dzisiaj jest to rodzinna część ceremonii ślubnej, podczas której osoba prowadząca
uroczystość pyta "Kto wydaje tę kobietę za mąż?" i zabiera rękę panny młodej z ręki jej

background image

ojca i przekazuje panu młodemu. W dawniejszych czasach kapłan zawijał ręce młodej
pary w końcówkę swej stuły dla zaznaczenia potrójności małżeństwa: mężczyzna i
kobieta połączeni przez Boga. Z Bożą łaską w czasach pojawić się ma inna trójca: matka,
ojciec i dziecko. Celtowie zawsze byli dobrzy w obserwowaniu potrójności w naturze.
Symboliczne związanie razem w małżeństwo wyewoluowało z wiązania złączonych rąk
sznurem albo ozdobnym materiałem zrobionym specjalnie na tę okoliczność.

PIERWSZE

Ń

STWO NA PARKIECIE

Na wieczornych uroczystościach młoda para tradycyjnie tańczy pierwsza walca. Jednak,

jako że taniec towarzyski nie jest oecnie zbyt popularny, tańczy się zwykle do ulubionej
romantycznej piosenki. Podczas tańca zwyczajem jest, że pan młody tańczy ze swoją
teściową a potem ze swą matką i odpowiednio panna młoda z teściem i ojcem. Na
parkiecie podczas pierwszego tańca pojawiają się również świadkowie. Po pierwszym
tańcu do tańca zapraszani są wszyscy goście.

PROPOZYCJA ROKU PRZEST

Ę

PNEGO

Prawo każdej kobiety do zaproponowania jako daty ślubu 29 lutego w roku

przestepnym sięga wstecz setki lat, kiedy to angielskie prawo oficjalnie nie uznawało tego
dnia. Stąd powstało przekonanie, że małżeństwo tego dnia nie ma legalnego statusu.

RZUCANIE CONFETTI

Pochodzenie rzucania konfetti poprzedza czasy chrześcijańskie - pochodzi z

pogańskiego zwyczaju obsypywania młodej pary ziarnami zbóż życząc im "owocnego"
związku. Wierzono, że żyzność nasion zostanie przeniesiona na parę na którą spadną.
Rzucanie ziarnami ryżu ma to samo symboliczne znaczenie. Słowo 'confetti' ma we
włoskim ten sam rdzeń co 'konfekcja' i znaczyło do opisania "słodkości" - ziarna i
orzechów pokrytych cukrem rzucanych w nowożeńców w opisanym wcześniej celu. W
czasach nowożytnych ziarno i orzechy zostały zastąpinone małymi kawałkami papieru,
jako tanie substytuty, ale słowo confetti pozostało. Pomimo żywotności tej tradycji, grozi
jej wymarcie, jako że wiele urzędów cywilnych jak i kościołów zakazało jej stosowania.





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Celtyckie tradycje, Nauka, Mitologia
Celtyckie tradycje 2
Gierek B Miejsce wątków seteriologicznych w tradycji celtyckiej
Tradycyjne metody nauczania w medycynie 2
Tradycyjne polskie posiłki
Tradycyjne źródła wiedzy turystycznej
Bitcoin tradycyjny portfel
Leksykon mitologii celtyckiej Bogowie
Metamorfozy - opracowanie, DZIENNIKARSKA, Dziennikarstwo, Tradycje kultury europejskiej
Scenariusz Tradycje Wielkanocne
Celtyckie symbole, Religioznawstwo
Proza 20-lecia jako tradycja literacka dla powojnia, Polonistyka, 08. Współczesna po 45, OPRACOWANIA
Dzieje Apostolskie - streszczenie, Polonistyka, Tradycje antyczne i biblijne
Tradycja Kościoła na temat jedności i nierozerwalności małżeństwa - doktryna i praktyka, Sem 1, TMR3
MANKAMENTY TRADYCYJNEGO OCENIANIA, dla dzieci, arkusze,kwestionariusze,testy

więcej podobnych podstron