K
KO
Oš
šC
CIIÓ
Ó~
~ II J
JE
EG
GO
O S
ST
TA
AN
N
C
Ch
hu
urrc
ch
h A
An
nd
d IIttss C
Co
on
nd
diittiio
on
n
5
56
6--0
08
80
05
5
W
Wiilllliia
am
m M
Ma
arrrriio
on
n B
Brra
an
nh
ha
am
m
Poselstwo, wygoszone przez brata Williama Marriona Branhama w niedzielŸ do poudnia,
5. sierpnia 1956, w Kaplicy Branhama w Jeffersonville, Indiana, USA. PodjŸto wszelkie
wysiki, by dokadnie przenie™ø Poselstwo mówione w j. angielskim z nagra§ na ta™mach
magnetofonowych do postaci drukowanej. Podczas tumaczenia korzystano takŒe z nagra§
na ta™mach w oryginalnym jŸzyku oraz z najnowszej wersji “The Message”, wydanej przez
Eagle Computing w 2001. Zostao opublikowane w penym brzmieniu i jest bezpatnie
rozpowszechniane.
Przetumaczono na jŸzyk polski i opublikowano w 1996. Zostao ponownie skorygowane i
przygotowane do prezentacji w postaci elektronicznej w 2002.
MÓWIONE S~OWO
GUTY 74, 739 55 Smilovice, CZ
tel./Fax: 420 659 432425
E-mail: krzok@volny.cz
http://www.volny.cz/poselstwo
KsiHŒka ta nie jest przeznaczona na sprzedaŒ.
WstŸpny pokaz Ko™cioa
Przed kilku tygodniami miaem wizjŸ, w której staem na
wywyŒszonym miejscu i miaem ogldaø wstŸpny pokaz Ko™cioa. I
zauwaŒyem przychodzce z mojej^ Ja staem bardziej jakby w
tym
kierunku, odwrócony twarz na Zachód, a t drog przychodzia
mia grupa niewiast, naprawdŸ piŸknie ubranych, z dugimi wosami,
spiŸtymi adnie w tyle, ich rŸkawy i sukienki siŸgay schludnie w dó,
i one wszystkie maszeroway, jakby wedug melodii: )Naprzód,
chrze™cija§scy Œonierze, maszerujmy jak do bitwy, idc naprzód z
krzyŒem Jezusa przed sob”. A kiedy one przechodziy koo mnie, ja
staem i byo tam co™ _ pewien Duch, Bóg, i On powiedzia: )Oto
Oblubienica”. I ja spojrzaem, a moje serce byo radosne. I Ona
przechodzia wokoo t drog i przechodzia wokoo poza mnie.
Po pewnej chwili, kiedy Ona odesza do tyu t drog, On
powiedzia: )Teraz przyjdzie na wstŸpny pokaz nowoczesny
ko™ció”. I oto podchodzi ko™ció z Azji. Ja nigdy nie widziaem takiej
ohydnej grupy! A tu przychodz inne ko™cioy z róŒnych narodów.
One wyglday okropnie!
I ja to mówiŸ, poniewaŒ moim obowizkiem przed Bogiem jest
mówiø PrawdŸ. A kiedy On powiedzia: )Tutaj przychodzi teraz na
wstŸpny pokaz ko™ció Ameryki”, je™li widziaem kiedykolwiek
zgrajŸ diabów, to byli oni. Te kobiety byy rozebrane do naga z jak™
szaro wygldajc rzecz, podobn do koloru skóry sonia, i one j
trzymay przed sob, a górnej czŸ™ci odzienia nie miay wcale. I one
wyprawiay takiego rodzaju gupstwa, ta§czyy tak jak te dzieci tutaj
na podwórku, które siŸ krŸc i popychaj, i gra tego rodzaju muzyka.
I gdy ujrzaem t )Miss USA” przychodzc, niemal omdlaem.
OtóŒ, to jest TAK MÓWI PAN. JeŒeli wierzycie, Œe jestem Jego
sug, to mi wierzcie teraz. Ja bym tego nie mówi za nic w ™wiecie;
na caym ™wiecie nie ma dosyø pieniŸdzy, by mnie skoniø do
mówienia tego, jeŒeli to nie jest prawd. A kiedy ona przechodzia
wokoo, bya to najohydniejsza rzecz, jak ja kiedykolwiek
widziaem. Pomy™laem sobie: )BoŒe, kaznodzieje i my bracia
pracowali™my z takim wytŸŒeniem, by pozyskaø dla Ciebie
OblubienicŸ, a to jest to najlepsze, co potrafili™my uczyniø!” Ona siŸ
krŸcia, trzymaa t rzecz przed sob, jakby hula sukienkŸ, zrobion
ze ›d›be trawy, trzymaa j przed sob, osaniajc w ten sposób
doln czŸ™ø swego ciaa, ta§czya i krŸcia siŸ, jak te dzieciaki czyni
tutaj na tych wulgarnych pokazach, które urzdzaj, ta§czc twista.
Bya to Miss Chrze™cija§stwa Ameryki.
Sowo dajŸ, z pomoc BoŒ, tak wa™nie ona wyglda przed Jego
Obliczem. Ja po prostu^ Mógbym omdleø. Rozmy™laem o
MÓWIONE S~OWO
2
dokadaniu wszelkich stara§, o goszeniu i o przekonywaniu. KaŒda
z nich miaa wosy przyciŸte na pazia i one ta§czyy twista i
flirtoway, trzymajc to przed sob. One przechodziy wokó tego
miejsca, gdzie ja staem z t Nadprzyrodzon Istot. Ja Go nie
mogem ujrzeø. Syszaem Go, mówicego do mnie. On by tuŒ koo
mnie. Lecz kiedy one skieroway siŸ w t stronŸ, one trzymay^ Po
prostu ta§czyy twista i ™miay siŸ, i cigle dalej, i flirtoway w ten
sposób, trzymajc to przed sob. OtóŒ, ja tam staem w Jego
Obecno™ci, jako Jego suga, i ze wszystkiego tego, do czego
dokadaem wszelkich stara§ _ czy to byo to najlepsze, co
potrafiem osignø? Pomy™laem sobie: )BoŒe, na co mi siŸ to zdao?
Do czego to byo przydatne? Wszystko to nawoywanie, proszenie,
przekonywanie oraz te wielkie znaki, cuda i znamiona, które Ty
pokazae™. I jak ja tam staem, odchodziem do domu i pakaem po
goszeniu do nich, i tym podobnie, i na co mi siŸ to zdao? A potem
muszŸ Tobie przedstawiø jako OblubienicŸ co™ takiego, jak to”.
I ja tam staem patrzc, ona przechodzia wokoo i moŒecie sobie
wyobraziø, z tyu nie miaa na sobie niczego, trzymaa t rzecz przed
sob i ona przechodzia wokoo ta§czc przy tym twista, rozrzucajc
swoje ko§czyny ot tak, w swojej^ O, byo to wulgarne, jak ona siŸ
zachowywaa, potrzsajc w kóko swoim ciaem!
Wy powiecie: )Co to znaczy, bracie Branham?” Ja nie wiem. Ja
wam tylko mówiŸ to, co widziaem. A kiedy ona przesza wokoo w
ten sposób, spojrzaem na ni, i och, ja po prostu faktycznie
omdlaem. I odwróciem siŸ. Pomy™laem sobie: )BoŒe, zatem ja
jestem potŸpiony. Nie trzeba mi juŒ próbowaø Œadnego^ Mógbym
po prostu równie dobrze sko§czyø”.
A pani Carl Williams, jeŒeli siedzisz tutaj, ten sen, który mi
opowiadaa™ przed chwil, który miaa™ onegdaj w nocy, który ciŸ
tak martwi _ tutaj to masz. Odebrano mi kierownicŸ z rŸki.
Zatem, pomy™laem sobie po prostu, Œebym móg równie dobrze
zapomnieø o tym; odchodziem. Potem nagle usyszaem je
przychodzce ponownie. I po tej stronie przychodzi ta sama
Oblubienica, która przechodzia wokoo w ten sposób. Tutaj
przychodz te mode panie ponownie, a kaŒda z nich bya ubrana w
swój narodowy strój, skd one pochodziy, jakby ze Szwajcarii,
Niemiec, i tak dalej, kaŒda w nich odziana w tego rodzaju strój,
wszystkie z dugimi wosami, dokadnie tak samo jak tamte na
pocztku. I one przychodziy tutaj, idc w rytmie: )Naprzód
chrze™cija§scy Œonierze, maszerujmy jak do bitwy”. A kiedy one
przechodziy wokoo tego stanowiska przegldu, gdzie my stali™my,
nagle po prostu wszystkie oczy skieroway siŸ w tym kierunku, a
potem wróciy z powrotem; a one szy naprzód maszerujc. A wa™nie
kiedy one zaczŸy siŸ wznosiø prosto do niebios, te inne szy aŒ na
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
3
krawŸd› pagórka i spaday w dó w ten sposób. A te zaczŸy
maszerowaø prosto do góry do niebios. A kiedy one zaczŸy
maszerowaø, zauwaŒyem parŸ modych dziewczt z tyu, (wygldao
na to, Œe to byy moŒe jakie™ obcokrajowe dziewczyny, jakby
Szwedki lub Szwajcarki, czy skd™ ind), one siŸ zaczŸy rozgldaø i
miay^ Ja powiedziaem: )Nie róbcie tego! Nie wychod›cie z
szeregu, dotrzymujcie kroku!” A kiedy tak krzyczaem, powróciem
do siebie w tej wizji i staem tam z moj rŸk wycigniŸt w ten
sposób.
Wybór Oblubienicy,
29. kwietnia 1965
Dedykacja
*Aby go u™wiŸciø, oczy™ciwszy go
k2piel2 wodn2 przez S4owo,
Aby sam sobie przysposobiø ko™ció4
pe4en chwa4y, bez zmazy lub skazy lub
czego™ w tym rodzaju, ale Œeby by4
™wiŸty i niepokalany”.
Efezjan 5, 26 - 27
Poselstwo IK
Ko
o™™c
ciió
ó44 ii jje
eg
go
o sstta
an
n”
” jest czŸ™ci wydrukowanego zbioru
)Ko™ció4”, w skad którego wchodz równieŒ poselstwa IC
Ciia
assn
na
a jje
esstt
b
brra
am
ma
a”
” i IK
Ko
o™™c
ciió
ó44 z
zw
wiie
ed
dz
ziio
on
ny
y p
prrz
ze
ez
z ™™w
wiia
att”
” dostŸpne w tej witrynie.
MÓWIONE S~OWO
4
Ko™ció i jego stan
ƒ
... bardzo rzadki rodzaj choroby dziecka, które ma byø
szczególnie wspomniane w modlitwie dzisiaj do poudnia, wiŸc z
pewno™ci chcemy to wszyscy uczyniø. Lekarze jej nawet nie znaj.
Oni jej dali jak™ nazwŸ, lecz ja sobie my™lŸ, Œe oni po prostu co™
wymy™lili, aby j nazwaø, oni _ oni nie wiedzieli, co to byo. A _ lecz
Chrystus wie, co to jest. Ja wam mogŸ powiedzieø, co to jest. Jest to
diabe, to siŸ zgadza, diabe. Jak mu oni chc daø nazwŸ, no wiecie,
to ich sprawa. Lecz tym wa™nie on jest, rozumiecie, zym duchem.
špiewajmy teraz wszyscy razem, jeszcze raz razem *Tylko Mu wierz”
wszyscy jednogo™nie.
)Tylko Mu wierz, tylko Mu wierz,
Wszystko moŒliwym jest, tylko Mu wierz;
Tylko Mu wierz, tylko Mu wierz,
Wszystko moŒliwym jest^”
„
Pan ciŸ uzdrowi, siostrzyczko. Módlmy siŸ teraz za t dziewczynŸ,
kiedy skonimy nasze gowy.
…
Nasz Niebia§ski Ojcze, widocznie nie mogŸ siŸ z tym uporaø w
moich my™lach. Ta maa dziewczynka umiera tam, ona jest
kochaniem kogo™. Ona jest Twoim stworzeniem, a szatan rabuje jej
mode Œycie. ModlŸ siŸ w Imieniu Chrystusa o to, aby™ Ty
powstrzyma rŸkŸ ™mierci i odpŸdzi z powrotem tego wroga. Ty,
Panie, Który moŒesz sprawiø, Œeby Morze Czerwone stanŸo jak mur
po obu stronach i daø dzieciom Izraela Twoje dziedzictwo i
bezpieczn podróŒ poprzez to morze do obiecanego kraju. BoŒe,
modlimy siŸ dzisiaj, Œeby™ Ty usun do tyu kaŒd przeszkodŸ i
pozwoli temu dziecku Œyø. Byo nam dane, Œeby™my prosili. I jako
grupa ludzi, wierzcych Tobie, prosimy w Imieniu Jezusa o
uzdrowienie tego dziecka. Amen.
†
Dzisiaj przychodzŸ do was znowu z wdziŸcznym sercem w
Imieniu Pana Jezusa. Ja przyszedem do domu po prostu trochŸ
wcze™niej z Louisiany. Pomy™laem sobie, Œe moŒe je™li siŸ dostanŸ
tutaj przed niedziel, mógbym mieø niedzieln szkoŸ. A potem
pogoda _ byo tam tak okropnie gorco, Œe my™my^ to by byo
agodne, chodne dzisiaj do poudnia w porównaniu z tym w
Louisianie. Czowiek by w Louisianie nie potrafi siedzieø w takim
budynku jak ten bez wentylatora _ musiao by byø klimatyzowane
powietrze, inaczej by™cie pomdleli.
‡
A wiŸc ja przychodzŸ, Œebym po prostu mia dzie§ albo dwa
odpoczynku, zanim odjadŸ teraz niebawem do Pónocnego
Saskatchewan w nastŸpnym tygodniu, a jest to tam na górze koo
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
5
Prince Albert. Tak daleko prowadz drogi na tym ™wiecie _ z drugiej
strony. Rozchodzi siŸ To po caym ™wiecie _ tam gdzie nie ma juŒ
Œadnych dróg, a tym razem idziemy wycznie do Indian i Eskimosów
w odlegej guszy w gŸbi kraju. Mamy wiŸc wielu ludzi, którzy bŸd
na tym zgromadzeniu z caej Kanady. Niektórzy z nich przyjd aŒ z
samego Zachodniego WybrzeŒa, jak mówi, przyjad. I ja naturalnie
pragnŸ waszych modlitw, Œeby Bóg spotka siŸ z nami i da nam
nadzwyczajne, obfite, wspaniae zgromadzenie ku Jego chwale.
UpynŸo juŒ okoo cztery lub piŸø lat od czasu, kiedy byem w
Kanadzie. I mam tam kilku naprawdŸ wspaniaych przyjació, którzy
s bardzo miymi lud›mi.
ˆ
A wiŸc oni s bardzo wierni wobec zboru. Bez wzglŸdu na to, jak
jest zimno, oni siŸ okryj kocem i usid na bobsleju, i jad konno
trzydzie™ci mil, by siŸ dostaø do zboru. Oni pojad przez zaspy
™nieŒne i wszystko moŒliwe, modzi i starzy. Oni siŸ wszyscy
zgromadzaj razem. Jedna rodzina zbierze siŸ i oni wyruszaj razem
i id. Jest to _ to wa™nie ofiara, któr oni ponosz, sprawia, Œe oni
maj tak duŒo z naboŒe§stwa. Je™li nie jest ponoszona ofiara, to
ludzie nie maj wiele z naboŒe§stwa. Musicie temu rzeczywi™cie
po™wiŸciø uwagŸ i uczyniø co™, co rani naprawdŸ bole™nie _ musicie
odoŒyø na bok niektóre sprawy i zatrzymaø pracŸ, i uczyniø to
wzglŸdnie tamto, by siŸ dostaø do zboru i pokazaø Bogu, Œe Go
miujecie i ponosicie ofiarŸ, by tam pój™ø _ wa™nie wtedy macie co™
z tego.
‰
Jest to tak samo, jak w wypadku moich dzieci. Billy Paul _
my™laem, Œe bym^ Ja nie otrzymaem niczego, kiedy byem
dzieckiem. Matka kupia zazwyczaj jedn paczkŸ cukierków i
odmierzaa je nam _ kaŒdemu dwa lub trzy. Na šwiŸta BoŒego
Narodzenia otrzymali™my moŒe jak™ ma trbkŸ albo may
kapiszonowy pistolet, czy co™ podobnego. A ja widziaem inne dzieci
ze sankami, rowerami i tym podobnymi rzeczami, w dobrych
ubraniach, w ciepych kurtkach. I ja _ ja, to po prostu sprawiao, Œe
siŸ czuem tak ›le i powiedziaem sobie: )JeŒeli kiedykolwiek bŸdŸ
mia moje wasne dzieci, uczyniŸ dla nich wszystko, co bŸdŸ móg”.
OtóŒ, ja bym by ochotny chodziø o godzie, by siŸ wystaraø o co™ dla
moich dzieci. A kiedy Œyem^ Kiedy Billy by jeszcze maym
chopcem, wystaraem mu siŸ o trójkoowy rowerek i ja bym mu
przyniós wszystko. A Meda by zrobia wszystko, po™wiŸciaby swe
wasne odzienie i inne rzeczy, by mu co™ daø. Lecz czy wiecie, co
zaczŸli™my stwierdzaø? Wystaraem mu siŸ o trójkoowy rowerek
oraz o may uk i strzay, i tym podobnie. Zastaem go jednak z yŒk
czy z patykiem, grzebicym gdzie™ na podwórku. Rozumiecie?
Powiedziaem sobie: )NastŸpny nie bŸdzie taki”. Rozumiecie? JeŒeli
czowiek da komu™ co™ prosto do rŸki, oni tego nie chc. Tu chodzi o
co™, za co trzeba ponie™ø ofiarŸ!
MÓWIONE S~OWO
6
Š
I na tym wa™nie polega zbawienie. Jest to cakowita ofiara. Tak
jest, bracie Roy. Jest to _ jest to ofiara, któr musisz ponosiø kaŒdego
dnia, co™ uczyniø, by siŸ bardziej przybliŒyø do Boga i uczyniø co™. I
ja wiem, Œe to jest ofiara, któr ponosicie wy wszyscy dzisiaj do
poudnia, siedzc w tym gorcym budynku. Kiedy siedzimy tutaj,
skierujmy nasze my™li na t najwiŸksz OfiarŸ, która bya
kiedykolwiek dana rodzajowi ludzkiemu do wykonania, któr by
Jezus Chrystus, kiedy On otrzyma polecenie, by przyj™ø na tŸ ziemiŸ,
aby umrzeø zamiast nas. Nie tylko to, lecz Jego dusza zstpia do
pieka i bya tam trzy dni i noce, a trzeciego dnia On wsta z
martwych i teraz wystpi na wysoko™ci, i siedzi po prawicy Boga w
Niebiosach, i wstawia siŸ za nas na podstawie naszego wyznania o
Jego pojednaniu i Jego asce, która bya przewidziana dla nas.
‹
OtóŒ, tam w górze, tam na pónocy, dokd my idziemy, tam
bŸdzie wielu ludzi, naprawdŸ ubogich, rzeczywi™cie ubogich, którzy
bŸd musieli sprzedaø jedn ze swoich krów, dwie lub trzy ze swoich
owiec, czy co™ podobnego, Œeby mogli przybyø na zgromadzenie.
Stary Eskimos przyniesie prawdopodobnie kilka ze swoich skór,
które rzeczywi™cie potrzebowa dla swojej rodziny i sprzeda je, aby
mu siŸ to kalkulowao. Handlarz Indianin bŸdzie musia uczyniø to
samo. Zatem, moŒemy siŸ przynajmniej modliø za tych ludzi,
nieprawdaŒ? I modlimy siŸ, Œeby im Bóg da t wielk rzecz.
ƒ‚ OtóŒ, jest gorco i ja was nie chcŸ trzymaø zbyt dugo. I ja chcŸ
tego poranka, zanim bŸdziemy siŸ modliø za chorych, Œeby™my
skupili nasze my™li na )Ko™ciele i jego stanie”. A teraz _ odczuwam,
Œe przed kilku dniami byo mi dane w Shreveport, Louisiana
Poselstwo dla Ko™cioa i ja _ ja wierzŸ, Œe ono dotyczy stanu
Ko™cioa. I my staniemy z tym dzisiaj do poudnia przed obliczem
Boga, i modlŸ siŸ, i proszŸ Boga, Œeby nam dopomóg. Nie zamierzam
podchodziø do tego tak samo, lecz proszŸ Boga, Œeby nam dopomóg
w tym czasie, w którym Œyjemy. A tuŒ, zanim^ To jest wielka stara
Biblia, lecz wa™nie w niej leŒy tre™ø Zywota Wiecznego.
ƒƒ I pamiŸtajcie, to Sowo jest Bogiem, Bóg nie jest niczym innym
niŒ Swoim Sowem. A my nie jeste™my niczym wiŸcej, niŒ nasze
sowa, a jeŒeli czynimy^ Oczywi™cie, nuŒe, ty i ja z innym
stanowiskiem^ nastawieniem, bowiem my moŒemy _ my moŒemy
powiedzieø: )O, ja uczyniŸ pewn rzecz” i my to my™limy w naszych
sercach, lecz mog powstaø okoliczno™ci, Œe nie potrafimy uczyniø
tego, co powiedzieli™my, Œe uczynimy. Lecz Bóg tak nie moŒe czyniø,
bowiem On jest niesko§czony i On wie wszystko, i wszystko, co
kiedykolwiek byo i co bŸdzie. Zatem On nie moŒe czego™
wypowiedzieø, jeŒeli On nie wie, Œe potrafi za tym stanø.
ƒ„ A Abraham, kiedy on mia sto lat, on powoa do istnienia te
rzeczy, których nie byo. Ja to teraz mówiŸ, by dodaø odwagi tym, za
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
7
którymi siŸ bŸdziemy modliø _ chorym. Abraham powoa do
istnienia te rzeczy, których nie byo, liczc na to, Œe Ten, Który da t
obietnicŸ, potrafi j wykonaø, wzglŸdnie dotrzymaø to, co On
obieca. Zatem, kiedy Bóg rzek Abrahamowi, kiedy on mia sze™ø-
^ siedemdziesit piŸø lat, a Sara miaa sze™ødziesit piŸø lat, Œe oni
bŸd mieø dzieciŸ, no wiecie, to byo zupenie niemoŒliwe. A on temu
uwierzy i spodziewa siŸ tego niemowlŸcia, i uwaŒa przez okres
dwudziestu piŸciu lat tak, jakby juŒ mia to niemowlŸ, zanim to
niemowlŸ w ogóle przyszo na ™wiat. A Abraham mia juŒ sto lat, gdy
siŸ urodzio to niemowlŸ, a Sara miaa dziewiŸødziesit _ bowiem on
Mu uwierzy. I on powoa do istnienia to, czego jeszcze nie byo.
ƒ… OtóŒ, to jest dla chorych i cierpicych, za których siŸ bŸdziemy
modliø. Bez wzglŸdu na to, jakie s twoje kopoty, czy twoje^
jakiego rodzaju masz dolegliwo™ci, jak ›le siŸ czujesz _ kiedy
przyjmiesz Chrystusa, Jego Sowo, wtedy traktujesz te rzeczy, które
s, jakby ich nie byo, jeŒeli one s w sprzeczno™ci do BoŒego Sowa.
NuŒe, Bóg rzek: )Modlitwa wiary uzdrowi chorego”. OtóŒ, jeŒeli Bóg
tak powiedzia, to sprawa zaatwiona. Zatem wyobra›my to sobie w
naszych my™lach, w nadziei, i postŸpujmy, jakby to juŒ zostao
uczynione. Gdy to przyjmiemy, jest to juŒ po prostu dokonane.
Ġ Zbawienie polega na tym samym. My w nie wierzymy,
przyjmujemy je, wierzymy w nie w naszych sercach, przychodzimy
przed Boga i przyjmujemy Chrystusa jako naszego osobistego
Zbawiciela, i przyjmujemy Go. JeŒeli jeste™ tutaj dzisiaj do poudnia
i jeste™ grzesznikiem nie zbawionym jeszcze, a chcesz zostaø
uzdrowiony _ jeste™ chory, najpierw szukaj Pana. Przyjmij Go jako
swego Zbawiciela, potem ta dolegliwo™ø zaraz ustpi. Cokolwiek to
jest, skieruj tylko ca swoj my™l (o wszystkim co masz) na tego
zdrowego MŸŒczyznŸ, Jezusa Chrystusa, a wszystko inne bŸdzie w
porzdku.
ƒ‡ Zachowajcie to teraz w waszych my™lach, bowiem ja
powiedziaem tych kilka sów dla tych, którzy s chorzy i cierpi, Œe
bŸdŸ dzisiaj rano przemawia do zboru i o jego stanie. Odczuwam
bowiem, Œe chociaŒ Boskie uzdrowienie jest cudowne, lecz kiedy
byem w Shreveport, miaem tylko trzy naboŒe§stwa uzdrowieniowe,
kiedy tam byem, trzy, albo moŒe cztery najwyŒej z jedenastu dni.
Bardziej koniecznH rzeczH jest gosiø duszom ludzkim, niŒ po™wiŸcaø
tak duŒo czasu na Boskie uzdrowienie. ChociaŒ ci ludzie, którzy s
chorzy i w potrzebie _ Bóg moŒe ich uzdrowiø. I zostao to juŒ
potwierdzone dla ™wiata wokoo, Œe On to czyni. Lecz gówn rzecz
obecnie jest dusza, która nigdy nie umrze. Ciao umrze. Lecz dusza
nigdy nie umrze i my musimy byø na tym poziomie, i byø w
naleŒytym porzHdku z Bogiem.
ƒˆ Ja to czŸsto mówiem. Ja pragnŸ, Œeby wszystko zostao
MÓWIONE S~OWO
8
uczynione, bowiem kiedy przyjdŸ do rzeki w owym poranku, nie chcŸ
tam mieø Œadnych kopotów. PragnŸ mieø mój bilet w mojej rŸce,
czekajc, aŒ zostanie zawoane moje imiŸ. I ja pragnŸ powiedzieø, jak
Pawe wówczas, bracie Creech: )Ja Go znam w mocy Jego
zmartwychwstania”. Mianowicie kiedy On zawoa spo™ród
umarych, ja powstanŸ z prochu ziemi. Ja Go pragnŸ znaø w mocy
Jego zmartwychwstania.
ƒ‰ Zatem, teraz, On, Który jest Autorem tej KsiŸgi _ sko§my po
prostu na chwilŸ nasze gowy i serca do Niego.
ƒŠ BoŒe, nasz Ojcze, my przychodzimy do Ciebie obecnie, by
poprosiø, Œeby™ Ty otworzy Swoje Sowo dla nas. My by™my mogli
odwracaø stronice, lecz tylko Duch šwiŸty moŒe nam otworzyø to
Sowo. WiŸc otwórz Je nam dzisiaj do poudnia, Ojcze, i daj nam
niezmiern obfito™ø Twojej aski. My czekamy na Ciebie. A niechaj
Duch šwiŸty wejdzie w to Sowo i poda Je przez usta czowieka do
ludzkich serc, i niechaj On Je we›mie i umie™ci w kaŒdym sercu
dokadnie tak, jak tego potrzebujemy. A kiedy zako§cz siŸ te
naboŒe§stwa i my bŸdziemy gotowi, by powróciø do naszych domów,
skonimy pokornie nasze gowy i oddamy Ci dziŸki i chwaŸ za
wszystko to, czego nauczyli™my siŸ od Ciebie i co Ty uczynie™ dla
nas. Prosimy o to w Imieniu Chrystusa. Amen.
ƒ‹ BŸdziemy czytaø Sowo w ew. ™w. Jana 1. rozdzia _ wy, którzy
macie Biblie i chcieliby™cie czytaø razem ze mn, albo zanotowaø to
sobie jako tekst. I bŸdziemy czytaø ten tekst ze Sowa, a potem siŸ
módlmy, Œeby Duch šwiŸty wzi kontekst z tego Sowa i poda go
nam. My Je moŒemy czytaø, my, którzy umiemy czytaø, moŒemy Je
czytaø, ale tylko Bóg moŒe ujawniø ten kontekst. Ten tekst moŒe
zostaø przeczytany, bowiem Ono jest Jego Sowem, lecz potem musi
byø podany kontekst przez Boga. Zatem, ew. Jana 1. rozdzia i
rozpocznijmy od 28. wersetu i czytajmy do 32. wcznie.
*To dzia4o siŸ^ za Jordanem, gdzie Jan chrzci4.
Nazajutrz Jan ujrza4 Jezusa, id2cego do niego, i rzek4: Oto
Baranek BoŒy, który g4adzi grzechy ™wiata.
To jest ten, o którym powiedzia4em: Za mn2 idzie m2Œ,
który by4 przede mn2, bo pierwej by4 niŒ ja.
I ja go nie zna4em; lecz dlatego przyszed4em, chrzcz2c
wod2, aby by4 objawiony Izraelowi.
Jan ™wiadczy4 teŒ, mówi2c: Widzia4em Ducha, zstŸpuj2cego
z nieba jakby go4ŸbicŸ, i spocz24 na nim”.
PragnŸ to przeczytaø jeszcze raz _ ten ostatni werset, 32. werset.
*Jan
™wiadczy4
teŒ,
mówi2c:
Widzia4em
Ducha,
zstŸpuj2cego z nieba jakby go4ŸbicŸ, i spocz24 na nim”.
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
9
„‚ Niechby teraz Pan doczy Swoje bogosawie§stwa do Sowa.
PragnŸ, Œeby™cie siŸ starali zrozumieø kaŒde sowo, jeŒeli moŒecie.
Czy syszycie mnie dobrze tam w tyle? W porzdku, czy syszycie
mnie tam w tyle? JeŒeli syszycie, podnie™cie swoj rŸkŸ. To dobrze.
„ƒ OtóŒ, pragnŸ mówiø do was dzisiaj do poudnia na _ na temat
podobie§stwa, w taki sposób, Œe nawet najbardziej niereligijny
czowiek tutaj byby to zdolny zrozumieø. NuŒe, przychodzimy do
zboru, by siŸ naprawiø. Przychodzimy, aby siŸ staø lepszymi lud›mi,
lepszymi chrze™cijanami, lepszymi obywatelami, lepszymi ojcami,
lepszymi matkami, lepszymi ssiadami. Przychodzimy, bowiem
Chrystus powiedzia nam, Œe je™liby™my przyszli i prosili o cokolwiek
w Jego Imieniu, gdziekolwiek zgromadzili™my siŸ dwaj albo trzej, On
bŸdzie z nami i udzieli nam tego. WiŸc co by mogo byø wiŸkszego,
co™ lepszego dla nas dzisiaj, niŒ wiedzieø, Œe jeste™my w zborze, by siŸ
poprawiø, by poszerzyø nasze zrozumienie? Ilu z was by powiedziao:
)Dlatego wa™nie jestem tutaj”? Zobaczmy. Ja _ ja pragnŸ lepszego
zrozumienia”. A my nie moŒemy _ nie moŒemy mieø lepszego
zrozumienia, dopóki to^ JeŒeli mamy mieø zrozumienie BoŒe, ono
musi przyj™ø z BoŒego Sowa, bo wa™nie Sowo da nam Bóg, by
nakarmiø nasze godne dusze. A Duch šwiŸty by posany, by wziø
to Sowo BoŒe i nakarmiø nas tym Sowem. Czy to rozumiecie?
Widzicie, my^ Duch šwiŸty jest posany od Boga, by wziø Sowo
BoŒe i podaø Je nam wedug naszej potrzeby. NuŒe, ja siŸ tak cieszŸ,
Œe Bóg nas tak zaopatrzy. Czy wy nie? Mianowicie On nas bŸdzie
karmi.0
„„ My jeste™my owcami Jego pastwiska. BŸdziemy mówiø na ten
temat trochŸ _ o owcach. My jeste™my potrójn istot BoŒ i kiedy
On moŒe mieø nad nami zupen wadzŸ, On nas moŒe prowadziø i
kierowaø nami.
„… OtóŒ, tak siŸ Bogu upodobao, Œe kiedy On posa Jezusa na
ziemiŸ, upodobao Mu siŸ przedstawiø Go jako zwierzŸ, a tym
zwierzŸciem by baranek. Daleko wstecz na pocztku w Ogrodzie
Eden, jako zapowied› przyj™cia Jezusa, Bóg ofiarowa, wzglŸdnie
poleci, Œeby baranek by ofiar zastŸpcz _ jako zapowied›
przyj™cia Chrystusa. OtóŒ, ja siŸ zawsze dziwiem, dlaczego to Bóg
przedstawia Chrystusa w postaci zwierztka _ jako zwierzŸ. Lecz
dochodzimy do wniosku, Œe Baranek _ powodem, dlaczego On
wybra baranka jest to, Œe baranek jest najcichszym i
najagodniejszym ze wszystkich stworze§, które s na ziemi. Nie ma
niczego bardziej cichszego i agodniejszego niŒ may baranek, tak
niewinny, a nie jest samodzielny. On _ on nie jest arogancki. On jest
agodnym, cichym, maym stworzeniem. A kiedy Bóg chcia
przedstawiø Chrystusa ™wiatu, On przedstawi Go jako baranka.
„† OtóŒ, lecz kiedy Bóg, Ojciec Bóg, Jahwe, mia zamiar przedstawiø
MÓWIONE S~OWO
10
Samego Siebie z Niebios, On by reprezentowany przez najcichszego,
najpokorniejszego ze wszystkich ptaków, które lataj w
przestworzach, mianowicie przez goŸbicŸ. Nie ma agodniejszego
ptaka niŒ goŸbica. Przestudiowaem dosyø dobrze Œycie ptaków i
dzikiej zwierzyny, i goŸbica jest bardzo osobliwym ptakiem,
odróŒniajcym siŸ od kaŒdego innego ptaka, latajcego pod niebem.
GoŸbica to kochanka. GoŸbica jest agodna. GoŸbica nie ma Œóci,
ona jest jedynym z gatunku ptaków, który nie ma Œóci. Dlatego
wa™nie nigdy nie widzicie goŸbicy gdzie™ indziej niŒ tam, gdzie jest
ziarno i nasienie. OtóŒ^
„‡ W arce, tam bya goŸbica. I goŸbica jest przedstawiona na wielu
miejscach w Biblii. Ona przedstawia Ducha šwiŸtego. A równieŒ
baranek przedstawia na wielu miejscach w Biblii Chrystusa _ w
Objawieniu, i poprzez wszystkie wieki z powrotem aŒ do 1.
MojŒeszowej, tak samo goŸbica.
„ˆ W 1. KsiŸdze MojŒeszowej goŸbica bya w arce, siedzc na
grzŸdzie razem z pozostaymi ptakami, latajcymi w powietrzu, a
jednym z nich by kruk, wrona. A wrona jest jednym z
najpodlejszych ptaków, jakie istniej _ wrona i sójka. Ja sdzŸ, Œe to
s najpodlejsze ptaki, jakie moŒna znale›ø. Wrona to ptak, który ma
bardzo dugie Œycie i ona Œyje (oni twierdzili), Œe czasami Œyje
dwie™cie lub trzysta lat, Œe wrona^ Papuga Œyje duŒej niŒ ona.
„‰ Lecz goŸbica jest jedynym zwierzŸciem wzglŸdnie jedynym
ptakiem, który nie ma Œóci. OtóŒ, wrona mogaby usi™ø tutaj i
poŒeraø padlinŸ. Nigdy nie zobaczycie goŸbicy w pobliŒu martwej
padliny. Ona tego nie moŒe znie™ø. Ona nie moŒe znie™ø w swoim
nosie jej smrodu. Ona by z tego zachorowaa. One po prostu nie mog
znie™ø niczego, co ulega zepsuciu, skaŒeniu. One tego nie mog
znie™ø, wiŸc ona by tego nie moga poŒeraø. Gdyby to ona spoŒya, to
by natychmiast u™miercio goŸbicŸ, bowiem trawieniu pokarmu
dopomaga przepyw Œóci do Œodka _ ona wa™nie trawi pokarm. A
jeŒeli nie ma Œóci, która by tam wesza i strawia to, to by potem
u™miercio goŸbicŸ. WiŸc zawsze znajdujemy goŸbicŸ tam, gdzie jest
co™ czystego, co™ zdrowego.
„Š OtóŒ, wrona jest inna. NuŒe, zauwaŒcie proszŸ, wrona jest
przedobrazem obudnika. Wrona moŒe usi™ø tam na _ na martwej
padlinie i poŒeraø tyle, ile tylko zechce i odlecieø zaraz na pole i
spoŒywaø równieŒ pszenicŸ. Lecz goŸbica nie moŒe spoŒywaø
pszenicy, a potem polecieø na martw padlinŸ.
„‹ WiŸc obudnik, czowiek moŒe byø obudnikiem i spoŒywaø
duchowe sprawy _ i dobre i ze rzeczy. Lecz prawdziwie
znowuzrodzony chrze™cijanin nie moŒe tolerowaø rzeczy, które s
ze, on moŒe spoŒywaø tylko dobre rzeczy. Zwróøcie na to uwagŸ!
Kiedy widzicie czowieka, który potrafi chodziø na zabawŸ taneczn,
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
11
wychodzi z domu i pije, wychodzi i Œyje w grzechu, idzie z powrotem
do ko™cioa i byø moŒe krzyczy tak duŒo jak jaki™ ™wiŸty _ co to jest?
On jest poŒeraczem padlin, on moŒe spoŒywaø zarówno skaŒon i
dobr rzecz. Lecz prawdziwy chrze™cijanin nie moŒe tolerowaø tych
rzeczy wiŸcej, bowiem on przeszed ze ™mierci do Zycia. I
natychmiast by go to potŸpio tak _ nawet sama my™l o tym
potŸpiaby go tak, Œe on by odwróci swoj twarz i odszed. O, co za
obraz!
…‚ OtóŒ, baranek jest bardzo delikatnym stworzeniem. On nie _ on
sobie nie moŒe sam pomóc. On nie moŒe polegaø na sobie samym, bo
on sobie sam nie moŒe pomóc. Przed jakim™ czasem szedem tutaj
przez pastwisko, gdy chadzaem patrolowaø, i znalazem maego
baranka, a wszystkie inne odeszy jako™ od niego i on by cay
zapltany w nieduŒym kŸbie kolczastego drutu. I to biedne
stworzenie tam leŒao, krwawio i beczao. I ja tam przechodziem i
zobaczyem, Œe daleko w górze, okoo pó mili wyŒej byo cae stado
owiec. OtóŒ, on by tam cigle leŒa, a wrony by mu niebawem
wydziobay oczy, gdyby™my go stamtd nie wydostali. Lecz ja
wypltaem to mae stworzenie i wziem go na moje ramiona. On siŸ
wcale nie wzbrania. On leŒa naprawdŸ cicho. Wziem go na moje
ramiona. MoŒe w ogóle po raz pierwszy ludzka istota miaa na nim
swoje rŸce, lecz on by agodny. On by ochotny, by byø prowadzony.
On chcia, by mu kto™ pomóg. Mam nadziejŸ, Œe to rozumiecie. On
by ochotny i nie próbowa stawiaø oporu, daø kopniaka albo gry›ø.
Baranki nie daj kopniaka, one nie gryz; one siŸ po prostu
upokarzaj. A to mae stworzonko _ ja go zaniosem wyŒej i
postawiem go w™ród pozostaych owiec. Za kilka minut jego matka
go znalaza _ jaki on by szczŸ™liwy! OtóŒ, jaki to przedobraz
Baranka BoŒego!
…ƒ Wy wiecie, tam gdzie zabijaj owce _ wiecie, kto prowadzi owce
pod nóŒ rze›nika, jest to kozio. Lecz kozio poprowadzi owce prosto
do pochylni w rze›ni, a potem, wa™nie w tej chwili, kiedy pokieruje
owce, by podchodziy pochylni do góry, on odskoczy na bok. Lecz
ach, oni mówi, Œe kiedy chc zabiø tego koza, to wierzga nogami
jak szalony. Rozumiecie?
…„ I tak wa™nie uczyni diabe. On bŸdzie próbowa prowadziø BoŒe
dzieci do tego najpodlejszego, lecz gdy przyjdzie kolej na niego, by
umrzeø, potem on rzeczywi™cie wierzga i narobi duŒo haasu. W ten
sposób czyni to diabe. I czasami w ten wa™nie sposób jaka™
niedojrzaa, kapry™na dziewczyna, wzglŸdnie mody chystek z
paczk papierosów albo z butelk whisky zbaamuci mod
dziewczynŸ _ baranka kogo™ _ uwiedzie j do grzechu. )O, to jest w
porzdku. W tych wszystkich ™wiŸtoszkowatych bredniach o ko™ciele
nie ma nic prawdy”. Lecz niech tylko ™mierø ugodzi raz tego podego
MÓWIONE S~OWO
12
chopaka, usyszycie go w caym kraju jŸczeø i biadoliø. I w ten
wa™nie sposób czyni to diabe.
…… Lecz baranek jest tak agodny, Œe on moŒe byø prowadzony. I to
jest powodem, dlaczego Bóg przedstawi Chrystusa jako Baranka, a
Samego Siebie jako GoŸbicŸ. A owego dnia, gdy Jan ochrzci Jezusa
w rzece Jordan, jedno z najwiŸkszych wydarze§, jakie siŸ
kiedykolwiek stao, miao miejsce wa™nie tam. Zwróøcie uwagŸ,
jakie to piŸkne! Baranek, najcichszy ze wszystkich stworze§ ziemi, i
GoŸbica, najcichsza ze wszystkich ptaków z Niebios. OtóŒ, to jest
jedyny sposób, jak oni mogli siŸ w ogóle zjednoczyø. To jest jedyny
sposób, jak GoŸbica moga w ogóle zstpiø na Baranka. OtóŒ, kiedy
GoŸbica zstpia w dó, Jan ujrza Jezusa i powiedzia: )Oto
Baranek BoŒy, który gadzi grzechy ™wiata”. I Jan powiedzia: )Ja
skadam ™wiadectwo, Œe widziaem Ducha BoŒego jakby GoŸbicŸ
zstŸpujc w dó, i odpoczŸa na nim”. Alleluja! Tu to macie.
GoŸbica i Baranek zjednoczeni razem. Tak jest, kiedy Bóg i
Czowiek stali siŸ jedno. Wtedy wa™nie Niebiosa i ziemia objŸy siŸ
wzajemnie. Alleluja! Wtedy wa™nie Bóg sta siŸ ciaem, przyniós je,
wtedy wa™nie Bóg zstpi w dó z postaci Ducha i sta siŸ
Czowiekiem i zamieszka miŸdzy nami. Wtedy wa™nie caa
Wieczno™ø objŸa siŸ wzajemnie. Wtedy wa™nie upady ludzki rodzaj
ludzi Adama i Bóg Jahwe oraz wszyscy anioowie zeszli siŸ razem _
gdy Bóg i czowiek stali siŸ jedno tego wielkiego, pamiŸtnego dnia,
kiedy Jan ochrzci Jezusa.
OtóŒ, co gdyby oni byli wilkiem? To sodkie gruchanie GoŸbicy
nie mogoby nigdy stanø obok wilka.
…† CóŒ jest piŸkniejszego, niŒ suchaø przez chwilŸ pó›no wieczorem
starych synogarlic, które tam siedz i gruchaj? Kiedy straciem
moj ŒonŸ i dzieciŸ^ Nie powiedziabym nikomu, co robiem.
Siadaem zazwyczaj do mego starego samochodu i jechaem na drug
stronŸ t drog tutaj, wysiadem tutaj koo Walnut Ridge cmentarza,
siadaem tam obok drzewa i spogldaem na grób. Nie mogem po
prostu z nich zrezygnowaø. Wydawao siŸ, jak bym tego juŒ duŒej
nie móg znie™ø. My™laem o moim maym niemowlŸciu, leŒcym tam
_ miao osiem miesiŸcy. Jak ona zawsze podnosia swoje mae rczki
i chciaa mnie dosiŸgnø, a ja dmuchnem w trbkŸ, czy
powiedziaem co™ do niej, a ona zaczŸa mówiø: )gu-gu” i wycigaa
swoje mae rczki. I ja siadaem obok drzewa, szczególnie kiedy siŸ
juŒ robi wieczór. I bywaa tam zazwyczaj stara goŸbica, która tam
siadywaa w krzakach i ona zaczynaa gruchaø. O, moi drodzy!
Zastanawiaem siŸ pewnego razu, czy to bya nie™miertelna dusza
mego dzieciŸcia, która wrócia, by rozmawiaø ze mn. Nie ma
niczego sodszego niŒ to gruchanie goŸbicy. Jak ona jest miujca!
Ona przynosi nowinŸ. Jak ona próbuje czyniø pokój! Wsta§ wcze™nie
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
13
rano i wyjd› tam do zaro™li w pobliŒu mego mieszkania, jaka to pena
pokoju rzecz przysuchiwaø siŸ! Te goŸbice siadaj na tym duŒym,
wysokim drzewie i gruchaj na siebie wzajemnie.
…‡ Pewnego dnia tam w pobliŒu brata Coxa stara matka goŸbica
miaa dwa mae gobki. I one siedziay zupenie na szczycie
budynku, Œeby je koty nie mogy zapaø. A stara matka goŸbica
przynosia im pokarm. Potem ona zlatywaa w dó i zabieraa je do
góry na drzewo, i one tam siedziay obejmujc siŸ wzajemnie swoimi
szyjkami, i gruchay, i umizgiway siŸ przez cay dzie§ _ dwa mae,
agodne gobki.
…ˆ I ja my™laem o tym, jak Bóg (goŸbica jest takim miujcym
ptakiem) i ta GoŸbica, Bóg, chce siŸ zalecaø Swoim ludzkim istotom.
Bóg chce byø miowany. Bóg ciŸ chce miowaø. )Bóg tak umiowa
™wiat, Œe On da Swego jednorodzonego Syna, aby kaŒdy, kto w
Niego wierzy, nie zgin, ale mia Zywot Wieczny”. Bogosawiony
niech bŸdzie Pan! Potem Bóg, pragncy miowaø, on musia do
kogo™^ uczyniø co™ miego. On musia uczyniø co™ tak agodnego,
jak On Sam. On musia stworzyø co™, co by mogo byø miowane. On
musia uczyniø co™ wedug Swojej Wasnej Natury.
…‰ Nie potrafiby™ miowaø niczego, co by nie byo wedug twej
wasnej natury. Miowanie musi siŸ zjednoczyø z mio™ci. MaŒonek
i Œona musz siŸ miowaø wzajemnie, jeŒeli ich zwizek ma w ogóle
zdaø egzamin. Rodzina musi siŸ miowaø miŸdzy sob, aby w ogóle
spenia oczekiwane wymagania. Co™, by to miowaø! Poszukujesz
wszŸdzie, by znale›ø dziewczynŸ, która by bya twoj Œon, któr
miujesz. Ona poszukuje, by znale›ø maŒonka, którego by moga
miowaø.
…Š Bóg poszukuje, próbujc znale›ø duszŸ, któr On moŒe miowaø.
WiŸc On przedstawi Samego Siebie tutaj na ziemi jako delikatn
GoŸbicŸ i agodnego Baranka. JeŒeliby ten Baranek tylko na jedn
minutŸ przybra naturŸ warczcego wilka, ta GoŸbica by musiaa
natychmiast odlecieø, Ona by musiaa odlecieø precz.
…‹ Lecz baranek _ on nie ma Œadnych wielkich my™li o sobie samym.
Baranka cechuje jedna rzecz _ kiedy on jest zgubiony, on jest
beznadziejnie zgubiony. Owca nie potrafi znale›ø swojej drogi z
powrotem. Dlatego wa™nie kozio prowadzi j na jej ™mierø. Ona nie
potrafi znale›ø swojej drogi _ owca, która jest zgubiona. Dlatego
wa™nie Bóg przypodoba nas do owiec. Kiedy jeste™my zgubieni, to
jeste™my zgubieni. Nie ma Œadnego sposobu, jakby™my siŸ mogli
odnale›ø. I jest tylko jeden sposób, jak to uczyniø, mianowicie
podporzdkowaø siŸ Pasterzowi trzody, a On przewodzi.
†‚ OtóŒ, jak zwróciem uwagŸ, ten Baranek i owca razem^ raczej
Baranek i GoŸbica razem, oni siŸ stali jedno. Baczcie zatem, jak
GoŸbica prowadzia Baranka, Syna BoŒego. Jak agodny On by,
MÓWIONE S~OWO
14
wiedzc, Œe On idzie na zabicie. Jak agodny On by, zawsze nie
próbowa uczyniø co™ Sam, nie próbowa byø samowystarczalny. On
powiedzia: )Ja nie czyniŸ niczego, dopóki Ojciec nie pokaŒe mi tego
najpierw, a Ojciec mieszka we Mnie”.
†ƒ OtóŒ, dalsz rzecz, która cechuje baranka jest to, Œe baranek jest
ochotny podporzdkowaø swoje prawa. OtóŒ, Bóg chce, Œeby™my byli
barankami, lecz tak wiele razy jest tak, Œe nie chcemy
podporzdkowaø naszych praw _ utraciø swoich praw. Tak wielu z
was mówi: )OtóŒ, ja mam prawa, bracie Branham”. To jest prawd,
ale czy jeste™ gotowy utraciø swoje prawa? Czy jeste™ ochotny wyrzec
siŸ swoich praw, aby ciŸ móg Bóg prowadziø? Tak wa™nie
przedstawia siŸ sprawa z naszymi ko™cioami dzisiaj w
przewaŒajcej
wiŸkszo™ci,
mianowicie
agodno™ø
Baranka
BoŒego^ Powinni™my byø barankiem, ale stali™my siŸ wszystkim
innym, a nie barankiem. I wa™nie dlatego skoro tylko przyjmiemy
takie nastawienie, GoŸbica Ducha šwiŸtego odlatuje i opuszcza nas.
†„ Gdyby Baranek BoŒy warkn choøby tylko raz jako wilk albo
uczyni co™ w sprzeczno™ci do tego, co by pozwolia agodna
GoŸbica, GoŸbica by odleciaa. Ona by odleciaa w jednej minucie.
†… I dlatego wa™nie my siŸ dzisiaj dziwimy: )Co siŸ dzieje z
ko™cioem zielono™witkowym?” Jest tak dlatego, bo my™my
przybrali inn naturŸ. My™my przybrali tak naturŸ: )My chcemy
naszych praw. BŸdziemy czyniø to, o czym jeste™my przekonani, Œe to
jest wa™ciwe”. I stajemy siŸ aroganckimi. Stajemy siŸ wrogo
usposobionymi. Stajemy siŸ obojŸtnymi. Wpu™cili™my do wewntrz
gniewne usposobienie. Wpu™cili™my do wewntrz samolubstwo.
†† Baranek, kiedy nastanie czas^ On posiada swoj wasn wenŸ,
to jest jego prawo. On posiada swoj wenŸ, lecz oni bior baranka i
rzuc go na bloki, i zwiŒ jego nogi. On wcale nie kopie, on siŸ nie
awanturuje. Wy mu po prostu zabieracie jego prawa, bowiem on jest
barankiem. On nie moŒe uczyniø nic innego, bowiem to jest jego
natura. Lecz wejd› raz w drogŸ chrze™cijaninowi, zaraz stwierdzisz,
czy on jest barankiem, czy kozem. Ty stwierdzisz, czym on jest,
wejd› mu raz w drogŸ. I to jest powodem, dlaczego nasze ko™cioy
dzisiaj s w takim stanie, w jakim s.
†‡ My nazwali™my siŸ sami barankiem BoŒym. Jednocze™nie kobiety
i mŸŒczy›ni zaczŸli postŸpowaø w jakikolwiek inny sposób, tylko nie
jako baranki BoŒe. Spójrzcie na nie, idce po ulicy w szortach, z
przyciŸtymi wosami na pazia, z lokami po caej gowie. A przed
kilku laty, czowiek nawouje^ wy, oni^ nie moŒna ich byo
skoniø do tego, by to czynili. A potem siŸ dziwicie, dlaczego tak jest,
dlaczego ko™ció jest w takim stanie, w jakim jest. Jest tak dlatego,
Œe przybrali™cie naturŸ wilka wzglŸdnie koza, zamiast zachowywaø
cich agodno™ø. I wy mówicie: )To mój przywilej, bracie Branham”.
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
15
Ja wiem, Œe to jest waszym przywilejem. )Fryzjerzy strzyg wosy. A
skoro fryzjer chce strzyc wosy, to czy ja nie mam prawa?” To siŸ
zgadza, to jest wasz ameryka§ski przywilej. Lecz czy jeste™cie
ochotni wyrzec siŸ go, by byø barankiem? Czy jeste™cie ochotni
podporzdkowaø samych siebie?
†ˆ A wy kobiety, niedawno, chodziy™cie po ulicy^ To jest
™mieszne, kiedy patrzymy, jak kobiety ubieraj siŸ dzisiaj. I ja nie
mówiŸ o prezbiteriankach i metodystkach, ja mówiŸ o was,
pielgrzymki ™witobliwo™ci. Chodzicie po ulicy i jest to^
†‰ Mam may krzyŒyk wiszcy na przedzie mego samochodu i kto™
powiedzia mi: )Billy, czy nie wiesz, Œe to jest katolicki emblemat?”
†Š Ja powiedziaem: )Kiedy katolicy otrzymali pierwsze§stwo do
krzyŒa?” Nigdy! To nie jest symbol katolickiej wiary, to jest symbol
chrze™cija§skiej wiary. Katolicka wiara to jaki™ umary ™wiŸty _
Maria, albo jaka™ inna umara osoba, której oni oddaj cze™ø. My nie
oddajemy czci umarym ludziom. My nie oddajemy czci ™wiŸtej
Cecylii i wszystkim tym róŒnym ™wiŸtym. To jest katolicyzm, który
jest wysok form spirytyzmu. Lecz krzyŒ reprezentuje Tego, Który
umar i wsta znowu z martwych.
†‹ I ja powiedziaem: )Ja go tam mam, kiedy patrzŸ na ulicŸ. Przed
dwudziestu piŸciu albo przed trzydziestu laty, kiedy niemal
straciem wzrok, obiecaem Bogu, Œe je™li On uzdrowi moje oczy, to
ja bŸdŸ patrzy tylko na to, co jest wa™ciwe”. I ja powiedziaem:
)Gdziekolwiek czowiek spojrzy, jest to tak bezboŒne _ kobiety na
wpó ubrane i nagie kobiety, leŒce na podwórkach i wszŸdzie. Ja
patrzŸ na krzyŒ, zamiast siŸ gapiø i przypominam sobie, co Chrystus
uczyni dla mnie, i odwracam moj gowŸ od tych rzeczy, które s z
diaba”. Alleluja!
‡‚ I wa™nie, ludzie, nie mówcie, Œe to s )prezbiterianie, katolicy”,
to s zielono™witkowcy! Amen. Wy mówicie: )Ja mam na to prawo,
bracie Branham”. To siŸ zgadza, lecz gdyby™ by barankiem, ty by™
utraci swoje prawa. A kiedy zaczniesz postŸpowaø w ten sposób,
Duch šwiŸty, ta delikatna GoŸbica odlatuje precz. Ona nie bŸdzie
ha§biona przez ciebie. Nie, nie, nie. Nie my™l sobie nigdy, Œe bŸdziesz
postŸpowa w ten sposób, a Duch šwiŸty pozostanie w tobie. Nie
moŒesz tego tak czyniø! Biblia tak mówi. Ty musisz utraciø swoje^
OtóŒ, mówicie: )Pozostae kobiety to czyni”.
‡ƒ A ty mŸŒczyzno, ty biedny, maostkowy, bez charakteru,
zniewie™ciay czeku, ty, który by™ pozwoli swojej Œonie czyniø co™
takiego, to wskazuje na to, co w tobie jest. To jest powodem, Œe nie
masz Ducha šwiŸtego, choø wyznajesz, Œe Go masz, inaczej by™ mia
pod dostatkiem Czego™ w sobie, by j mimo wszystko zmusiø do
postŸpowania jak dama, jak dugo ona Œyje z tob. Amen. To brzmi
staromodnie, dotkliwie. Lecz tego wa™nie potrzebuje ko™ció dzi™ _
MÓWIONE S~OWO
16
staromodnego wyprania przez Ducha šwiŸtego, powieszenia i
suszenia, i wyprasowania przez Ducha šwiŸtego. Na pewno!
‡„ Do jakiego stanu dosta siŸ ™wiat! Jak oni wychodz na ulicŸ i jak
siŸ zachowuj! JakŒe, wy wetkniecie swoj gowŸ do telewizora we
™rodŸ wieczorem, a nie idziecie do ko™cioa! Jak to, Œe wy^
Patrzcie, lecz nie ma dziecka w naszym kraju, które by nie wiedziao
szczegóowo, kim jest Dawid Crockett. A to wierutne kamstwo,
mówice, Œe on zabi nied›wiedzia w wieku trzech lat, wiecie, to jest
kamstwo, lecz wy pozwalacie waszym dzieciom, Œeby ich gowy byy
pene takich bredni. A nie ma ani jednego procentu ze stu, które by
w ogóle wiedziao cokolwiek o Jezusie Chrystusie. Jest tak dlatego,
bo ten ™wiat zosta tak skalany! Ten naród, tak absurdalny i tak
daleko od Boga, poniewaŒ odrzuci Ducha šwiŸtego.
‡… O, wy mówicie: )Ja chodzŸ do zboru i krzyczŸ”. Byø moŒe to
czynisz. Lecz dopóki ten agodny Baranek BoŒy nie usadowi siŸ w
twoim sercu, i nie zmusi ciŸ do oczyszczenia twego Œycia i
postŸpowania jak inny czowiek, nic ci nie pomoŒe podrabianie
chrze™cija§stwa. Ty Go musisz mieø. Amen.
‡† Udaem siŸ do pewnego domu niedawno, by odwiedziø chorego
czowieka, a pewna pani leŒaa _ siedziaa tam. A may zarozumiay
Oswald wszed do ™rodka w kapeluszu na bakier i powiedzia:
)Mamo, czy obiad jest gotowy?”
‡‡ Ona powiedziaa: )Kochanie, nie mieli™my czasu” _ rzeka _
)dzisiaj do poudnia ugotowaø jaki™ obiad”. Powiedziaa: )Ja ci
przygotujŸ kanapkŸ” _ powiedziaa _ )tam jest kilka pomara§czy”.
‡ˆ On tam podszed, chwyci do rŸki jedn pomara§czŸ, spojrza na
ni, wbi w ni zŸby, rzuci ni w ™cianŸ tak mocno, jak potrafi _ sok
spywa w dó i on powiedzia: )JeŒeli to jest wszystko, co tutaj masz,
to ja odchodzŸ” _ w taki sposób.
‡‰ Pomy™laem sobie: )O, BoŒe, miaby byø moim synem, tylko piŸø
minut!” Czowieku, ja bym mu wyoi skórŸ, jak mu jej dotychczas
jeszcze nikt nie wyoi! Lecz oni tam leŒ, Œal im dziecka. Lecz on
potrzebuje staromodnego wygarbowania skóry mocn gaŸzi. Tego
wa™nie potrzebujemy, na nowo kilka staromodnych domostw, i
kilku kaznodziejów, którzy stan za kazalnic, bŸd gosiø PrawdŸ i
przedoŒ J tam, gdzie Ona powinna zostaø przedoŒona. Amen. To
jest prawd. O, moi drodzy!
‡Š Maa Maria tupnŸa swoj nóŒk, zadara swój nosek do góry i
wydŸa swoje mae, trochŸ wypomadowane wargi (tym paskudztwem
od Max Factora) i zadara swoj gówkŸ, i wysza z domu. Co za
ha§ba! Jak s dzieci nieposuszne! Biblia mówi, Œe one takie bŸd.
Pismo šwiŸte mówi, Œe takie bŸd. Jak one bŸd postŸpowaø, jak one
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
17
bŸd czyniø, i te rzeczy, które siŸ dzisiaj dziej na ™wiecie _ jest tak
dlatego, bo oni zasmucili Ducha šwiŸtego i odszed.
‡‹ Przed kilku laty _ ja teraz za kilka dni bŸdŸ odprawia
naboŒe§stwo z okazji pierwszego wylania Ducha šwiŸtego w
Ameryce _ w tym roku upywa piŸødziesit lat _ w owym zborze na
starej ulicy Azusa, w zgromadzeniu zielono™witkowców w Los
Angeles, gdzie oni przeŒyli pierwsze wylanie Ducha šwiŸtego, kiedy
siŸ ludzie zebrali razem. Kiedy Chrystus zstpi w dó miŸdzy tych
ludzi, oni byli tak agodni, tak peni pokoju. Oni Œyli bogobojnym
Œyciem. Oni Œyli po™wiŸconym Œyciem. Oni byli ochotni poddaø siŸ.
Oni byli ochotni byø prowadzeni przez Ducha šwiŸtego. Oni siŸ nie
troszczyli o to, co mówili ludzie, oni byli )staromodnymi”, czy
mówiono o nich, Œe s )zwariowani” albo cokolwiek innego, oni byli
ochotni byø prowadzeni Duchem šwiŸtym.
ˆ‚ Lecz dzisiaj, o, moi drodzy, z proszkiem do pudrowania i
pudekiem do makijaŒu, w szortach na sobie wychodz na ulicŸ _
patrzcie, to jest ha§ba! A oni nazywaj samych siebie
)posiadajcymi Ducha šwiŸtego”. O, wy mówicie: )Lecz ja mówiem
jŸzykami”. Tak, a diabe czyni to równieŒ. )O, ja krzyczaem”. A
diabe czyni to równieŒ. Diabe potrafi podrobiø wszystko, co ma
Bóg, oprócz mio™ci; on nie potrafi podrobiø mio™ci. Tak.
ˆƒ Zatem, zanim siŸ spostrzeŒesz, kiedy zaczniesz czyniø te rzeczy,
wyzbŸdziesz siŸ skrupuów, zaczniesz przystŸpowaø na kompromis,
wtedy w ko™ciele zacznie siŸ trochŸ cmokanie _ powstaj kliki
miŸdzy nimi, a jeden powiedzia: )Wiecie, pastor jest po prostu taki-
i-taki”,
wzglŸdnie )diakon jest taki-i-taki”. I zanim zdacie sobie z
tego sprawŸ, dali™cie temu posuch! I to jest powodem, dlaczego
mamy tak duŒo kopotów _ dlatego, Œe zaczŸli™cie suchaø diaba i
warczeø, zamiast suchaø delikatnej GoŸbicy, Ducha šwiŸtego _
GoŸbicy BoŒej, która by was prowadzia i kierowaa, miowaa i
bogosawia wam.
ˆ„ Gdy po raz pierwszy wpadniesz w niewielkie spazmy zo™ci,
GoŸbica zaraz odlatuje. To siŸ zgadza. Ona tego nie moŒe znie™ø. Jej
natura jest inna. O, Ona tego wcale nie moŒe znie™ø. A kiedy
zaczniesz obmawiaø twego sHsiada, Ona tego nie moŒe znie™ø. Ona siŸ
po prostu nie pogodzi z tym. Ona po prostu odlatuje i odchodzi precz.
Ona tego po prostu nie moŒe duŒej znosiø. GoŸbica jest delikatna.
GoŸbica jest cicha i GoŸbica _ i Ona nie moŒe pozostaø na nikim,
jeŒeli on nie posiada tej samej natury.
ˆ… OtóŒ, Bóg moŒe ciŸ uczyniø inn natur, mŸŒczyzno lub kobieto,
On ci moŒe daø inn naturŸ. A wy mówicie: )OtóŒ, bracie Branham,
co my moŒemy uczyniø w tej sprawie?” Sta§ siŸ po prostu znowu
barankiem. S tylko dwa zwierzŸta, które siŸ kiedykolwiek pocz
razem, jest to goŸbica i baranek. GoŸbica nie przyjdzie do nikogo
MÓWIONE S~OWO
18
innego niŒ baranka. A jeŒeli ty stae™ siŸ kozem, to siŸ wyzbd› tego
starego ducha koza. To siŸ zgadza. JeŒeli siŸ stae™ czym™ innym,
wyzbd› siŸ tego _ jeŒeli zaczynasz byø gaduH.
ˆ† Pewnego razu gosiem tutaj w pewnym mie™cie tak twardo, jak
tylko mogem, a byy tam tysice ludzi. Zrobiem wezwanie do
otarza. My™laem, Œe objem cay zakres grzechów, Œe wymieniem
wszystko, co sobie potrafiem przypomnieø. Tego wieczora, kiedy
sko§czyo siŸ naboŒe§stwo, podesza pewna bardzo afektowana
moda kobieta i powiedziaa: )OtóŒ, bracie Branham, ja siŸ
naprawdŸ cieszŸ, Œe nie wytkne™ mi niczego dzisiaj wieczorem”.
Pomy™laem sobie: )To musi byø prawdziwa chrze™cijanka”.
Powiedziaa: )Nie wytkne™ mi niczego dzi™ wieczorem”.
ˆ‡ Ja powiedziaem: )OtóŒ, ja siŸ rzeczywi™cie cieszŸ, gdy to syszŸ,
pani, ty musisz byø bardzo blisko Królestwa BoŒego”. I ona sobie
podreptaa.
ˆˆ Staa tam pewna starsza pani. Ja powiedziaem: )Suchaj, czy
znasz tŸ kobietŸ?”
)Tak”.
Powiedziaem: )Ona musi byø prawdziw chrze™cijank”.
ˆ‰ Ona powiedziaa: )Zapomniae™ poruszyø jedn sprawŸ dzisiaj
wieczorem, bracie Branham, mianowicie plotkarstwo. Ona jest
najwiŸksz plotkark w kraju”. Tutaj to macie, o to chodzi,
rozumiecie.
ˆŠ Lecz je™li chodzi o jedn z tych rzeczy, bez wzglŸdu na to, czy
kaznodzieja poruszy t sprawŸ spoza kazalnicy, czy nie, gdy widzicie
te cielesne, ™wieckie rzeczy, to jak dugo je tolerujecie, jeste™cie
oddaleni od Boga, a Duch šwiŸty bŸdzie siŸ trzyma z dala. Dlatego
wa™nie te zgromadzenia nie s takie, jakie byway. To jest powodem,
dlaczego dzisiaj do poudnia nie ma w kaplicy tego, Œeby siŸ ludzie
narodzili na nowo na pododze z trocin. To jest powodem, dlaczego
nie ma wiŸcej w kraju duŒych zgromadze§ pod namiotem _
poniewaŒ zasmucili™my delikatnH GoŸbicŸ BoŒH i odleciaa. To siŸ
zgadza. On nie pozostanie z nami, jak dugo jeste™my tacy obojŸtni,
jak dugo obmawiamy lub odgryzamy siŸ: )My chcemy czyniø nasz
wasn wolŸ!”
ˆ‹ OtóŒ, pragnŸ, aby™cie zauwaŒyli, Œe Baranek by milczcym
Barankiem. Biblia mówi: )On nie otworzy Swoich ust. Jako owca
przed tymi, którzy j strzyg _ On oniemia”. On nie otworzy
Swoich ust. On nie by czowiekiem, który chce swego prawa. O nie,
On by ochotny utraciø swoje prawo. On by milczcym Czowiekiem.
‰‚ Lecz dzisiaj, o moi drodzy, jak my chcemy naszych róŒnic! O, moi
drodzy! )Ja ci mówiŸ, niech mi tylko kto™ co™ powie, ja przyskoczŸ i
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
19
zabiorŸ siŸ do niego, czowieku, ja go zetrŸ w py. Ja to powiem tej
starej obudnicy, kiedy j zobaczŸ! Poczekaj tylko, aŒ siŸ z ni
zobaczŸ! DziŸki Bogu, alleluja! Uhm!” GoŸbica zaraz odlatuje i
odchodzi. To siŸ zgadza. Duch šwiŸty nie jest wiŸcej z tob, jak dugo
odczuwasz w ten sposób. Zanotuj sobie to tylko w swojej ksiŒce, On
z tob nie zostanie. Duch šwiŸty po prostu nie pozostanie tam, gdzie
znajduje siŸ tego rodzaju duch. Musi to byø duch baranka, agodny
duch, inaczej On nie pozostanie z nim po prostu i na tym koniec _
jeŒeli on nie jest agodnym, cichym, prowadzonym przez Ducha
šwiŸtego. A jeŒeli cokolwiek przychodzi, On na to po prostu nawet
nie zwraca uwagi, po prostu idzie dalej. Rozumiecie? A w tej wa™nie
chwili, kiedy siŸ to zaczyna odchylaø, wiecie, to jest wa™nie^ kiedy
siŸ ty odwrócisz.
‰ƒ Wiecie, pierwszy grzech rozpocz siŸ, kiedy czowiek odwróci
siŸ tylko na chwilŸ. Czy to wiedzieli™cie? Biblia tak mówi. Ewa
odwrócia siŸ tylko na chwilŸ, by suchaø tego, co szatan ma do
powiedzenia i on jej wymalowa przed oczyma tak ™liczny obraz, iŒ
ona sobie rzeczywi™cie my™laa, Œe to Prawda. I ona mu daa posuch.
‰„ A to jest jedyna rzecz, któr szatan chce osignø, Œeby™ siŸ po
prostu odwróci _ tylko na kilka minut. On ci moŒe wymalowaø taki
obraz _ powiedzieø: )NuŒe, popatrz tutaj. Wiesz, bracie, wiesz
siostro, gdyby oni byli wa™ciwego rodzaju lud›mi, oni by tego nie
czynili. Gdyby to tylko uczynili zaraz tutaj, wiesz”. On to moŒe
uczyniø dla ciebie tak rzeczywistym, Œe siŸ to staje rzeczywist
prawd. Racja! Lecz pamiŸtaj, to jest diabe!
‰… Nie dbam o to, jak podli oni sH, jak gŸboko oni upadli do grzechu,
twoim zadaniem jest objHø ich swoim ramieniem i podnie™ø ich
dziŸki mio™ci BoŒej. Gdzie bye™, gdy GoŸbica BoŒa podniosa ciŸ z
bagna i gliny? Jest to twoim zadaniem, mój przyjacielu. Ten ™wiat
umiera z powodu braku odrobiny mio™ci. Ten^
‰† PragnŸ, aby™cie równieŒ zwrócili uwagŸ na to zwierzŸ, na to mae
zwierzŸ, by to milczcy baranek, bowiem on nie^ Kiedy Mu
urgali, On siŸ nie odgryza. On siŸ nie skarŒy i nie awanturowa, nie
sprzecza, nie denerwowa, i tak dalej, On tego nie czyni. Kiedy
kto™^ Kiedy Mu zorzeczyli, On im nie odzorzeczy. On nie
otworzy Swoich ust.
‰‡ Lecz niech ci tylko kto™ co™ zrobi tobie albo mnie, o, moi drodzy,
wybuchamy jak ropucha, trafiona grubym ™rutem. Nadymamy siŸ
jak _ jak stary gsior. )Ja ci powiem od razu, on mi znowu tak
nadepn na palce, Œe ja juŒ nigdy wiŸcej nie pójdŸ do tego starego
ko™cioa. O, nie! DziŸki Bogu! Alleluja! Nazarejczycy mnie przyjm,
pielgrzymi ™witobliwo™ci, oni mnie przyjm. Alleluja. JuŒ wiŸcej nie
bŸdŸ tego musia robiø”. W porzdku, GoŸbica odlatuje.
‰ˆ )Czy wiesz co? JeŒeli ten stary obudnik chodzi do tego ko™cioa,
MÓWIONE S~OWO
20
ja tam juŒ nigdy wiŸcej nie pójdŸ. DziŸki Bogu, ja tego nigdy nie
zrobiŸ!” Gdy ciŸ ugodzi ta rzecz, ten stary warczcy wilk, GoŸbica
odlatuje. Racja. Potem Duch šwiŸty odszed.
‰‰ Potem siŸ dziwisz, co siŸ z tob dzieje. Dziwisz siŸ, co siŸ dzieje ze
zborem. Dziwisz siŸ, co siŸ z tob dzieje. Dlaczego nie masz
zwyciŸstwa, jakie miewae™ zazwyczaj? Ty zmienie™ swojH naturŸ.
Stae™ siŸ kozem zamiast barankiem. Stae™ siŸ czym™ innym tylko
nie barankiem.
‰Š Ty musisz otrzymaø tego rzeczywi™cie cichego Ducha. )Niechaj
Duch šwiŸty prowadzi mnie gdziekolwiek. BoŒe, ja miujŸ kaŒdego
grzesznika, bez wzglŸdu na to, gdzie on jest”. Takiego rodzaju
nastawienie wchodzi do ludzkiego serca, potem zobaczysz, Œe siŸ co™
dzieje _ twoja dusza.
‰‹ Wy mówicie: )OtóŒ, bracie Branham, czy jest jakie™ rozwizanie
w tej sprawie?” Tak, sta§ siŸ tylko barankiem, to jest wszystko. Ty
mówisz: )Dobrze, bracie Branham!”
Š‚ Spotkaem siŸ z mod pani onegdaj wieczorem tam w
Shreveport. Billy i ja udali™my siŸ po sko§czeniu naboŒe§stwa do
pewnego lokalu, by kupiø kanapkŸ. Przysza tam piŸkna moda
kobieta, prawdopodobnie moda dziewczyna, byø moŒe w wieku
dwudziestu lat, czy co™ w tym sensie, piŸknie ubrana. Ona usiada.
ZauwaŒyem, Œe ona siŸ cigle patrzya na nasz stronŸ, w tym
kierunku. Ja po prostu dalej jadem. Po kilku minutach wesza
pewna pani. Ona powiedziaa: )Dzie§ dobry”. Rozmawiaem z ni. I
ja wiem, Œe ta pani to siostra Davis tam. A ona i inna pani z Kaplicy
Zycia, ja je dobrze znaem, ona podesza i rozmawiaa ze mn dalej.
Potem ta moda pani, siedzca naprzeciw, powiedziaa: )Bracie
Branham, to byo piŸkne Poselstwo dzisiaj wieczorem”.
Šƒ Ja powiedziaem: )Jak siŸ powodzi, siostro?” Powiedziaem:
)DziŸkujŸ ci bardzo”. I powiedziaem: )Czy jeste™ czonkini Kaplicy
Zycie?”
Š„ Ona odrzeka: )Jestem”. Ona powiedziaa: )Wiesz, bracie
Branham, ja bym moga ™piewaø w chórze, lecz oni tam wprowadzili
restrykcje”. Ona rzeka: )Tak wiele lat uczyam siŸ ™piewaø, i
wszystko moŒliwe”. Powiedziaa: )špiewaam sola i ™piewaam
róŒne pie™ni”. Powiedziaa: )Lecz ja _ ja nie mogam ™piewaø,
poniewaŒ oni maj _ oni maj restrykcjŸ, Œe Œadna kobieta, noszca
makijaŒ, nie moŒe ™piewaø w chórze”.
Ja powiedziaem: )OtóŒ, chwaa Bogu za KaplicŸ Zycie!”
Š… Ona powiedziaa: )OtóŒ, ja ci powiem, bracie Branham”, ona
rzeka: )Ja jestem chrze™cijank”.
Š† Ja powiedziaem: )Zatem, siostro, id› do domu i umyj swoj
twarz, wzglŸdnie uczy§ z tym co™”. Powiedziaem: )Czy mi chcesz
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
21
powiedzieø, Œeby™ sobie pozwolia na tak ma rzecz, jak noszenie
trochŸ tego paskudztwa na swojej twarzy^”
Š‡ I ja wam mogŸ udowodniø, Œe to pochodzi od diaba. MogŸ wam
udowodniø, Œe nic w^ Pocztek tego by u pogan. I o ile to nosisz,
jest to piŸtnem pogan. NuŒe, wa™nie wróciem z Afryki i byem w
dŒunglach Hotentotów, i stwierdziem zupenie dokadnie, skd
pochodz kolczyki, skd pochodzi wszystko to paskudztwo, i
wszystkie te _ duŒo biŒuterii otoczonej koo szyi i uszu, i wszystko
moŒliwe, skd siŸ to bierze. To jest poga§skie. A Biblia nie chce, Œeby
chrze™cijanin by poganinem. I ty nie chcesz^ Ja nie mówiŸ, Œe
jeste™ poganinem dlatego, Œe to czynisz, lecz ty robisz samego siebie
takim, Œe wygldasz jak poganin. Jest tak dlatego, poniewaŒ twój
pastor nie powiedzia ci Prawdy. Biblia tak mówi.
Šˆ A teraz ty mówisz: )Bracie Branham, ja my™lŸ, Œe gdy mam
krótkie wosy, robi mi to chodek, i tym podobnie”. To siŸ zgadza,
lecz je™li masz dugie wosy, bŸdziesz miaa wiŸkszy chodek. One ci
odprowadz wszystko z twojej szyi i okrywaj j i czyni to
wa™ciwie.
Š‰ Patrzcie, wiecie, co mówi Biblia? MŸŒczyzna ma prawo odprawiø
swoj ŒonŸ i rozwie™ø siŸ z ni, jeŒeli ona sobie strzyŒe wosy. JeŒeli
sobie strzyŒe wosy, to wskazuje na to, Œe ona Œyje niewiernie wobec
niego. Biblia tak mówi w 1. Koryntian 12; stwierd›cie, czy Ona nie
ma racji. Ta, która^ Kobieta, która sobie obcina swoje wosy,
ha§bi swoj gowŸ, któr jest jej maŒonek. A je™li ona jest taka
niecna, to zostanie rozwiedziona i odprawiona. To siŸ zgadza. Lecz,
widzicie, pastor wam nigdy nie mówi tych rzeczy. A to jest powodem,
Œe to czynicie w ten sposób, jak czynicie. A _ a mŸŒczyzna _ Biblia
mówi^
ŠŠ Niedawno napisaa która™ tutaj i powiedziaa: )Bracie Branham,
te bluzki, które mog dostaø kobiety” _ powiedziaa _ )patrz, to jest
takie^ nie moŒna juŒ niemal znale›ø przyzwoitej bluzki i czy to
bŸdzie w porzdku dla nas chrze™cija§skich kobiet ubieraø siŸ w te
dakronowe, nylonowe, wzglŸdnie jakie one s?”
Š‹ Ja powiedziaem: )Patrz, siostro, u tego jest jedno waŒne. Tutaj
jest jedna rzecz prawd. Ty moŒesz postpiø tak: JeŒeli nie moŒesz
kupiø bluzki, sprzedaj maszyny do szycia, i moŒesz sobie uszyø
bluzkŸ”. Powiedziaem: )To siŸ zgadza. Uszyø j, by wygldaa
wa™ciwie^” Ja my™lŸ^ Wiecie, to, co jest w waszym sercu,
wychodzi na jaw. To co czynisz i sposób, w jaki postŸpujesz,
wskazuje na to, co jest w tobie.
‹‚ To jest powodem, Œe wszystko to warczenie i denerwowanie siŸ,
pomawianie i odgryzanie siŸ, oraz awanturowanie siŸ w ramach
ko™cioa, to wa™nie narusza ko™ció. To oznacza, Œe diabe wszed do
ciebie i to wskazuje na to, Œe Duch šwiŸty ciŸ opu™ci. NuŒe, ja wiem,
MÓWIONE S~OWO
22
Œe to komu™ z was porzdnie przypieka, lecz powinno to tak czyniø.
To powinno! Dlatego wa™nie byo to powiedziane; nie Œeby byø
chytrym, nie Œeby postŸpowaø sprytnie, lecz aby wam powiedzieø, na
czym polega kopot, bo pewnego dnia bŸdŸ musia tam stanø i
odpowiadaø za was. I wa™nie dlatego sposób, jak postŸpujecie i co
czynicie, wskazuje na to, kim jeste™cie. JeŒeli masz po prostu zaŒart
popŸdliwo™ø i przy lada okazji dajesz upust swojej zo™ci, i
wychodzisz tutaj i awanturujesz siŸ, albo krytykujesz, albo mówisz
wulgarnie i tym podobnie, to wskazuje na to, skd to pochodzi.
‹ƒ Zatem trzeba uczyniø jedno _ wyzbyø siŸ tego, a GoŸbica
powróci do twego serca z powrotem. Kiedy goŸbica wyleciaa z arki,
ona zostaa wypuszczona. Lecz ona wrócia z powrotem i pukaa na
te ciemne drzwi, aŒ j Noe wpu™ci do ™rodka. Duch šwiŸty jest tutaj.
Duch šwiŸty pragnie wej™ø do wewntrz. To jest dzisiaj powodem, Œe
Duch šwiŸty _ On nie odszed od ciebie na zawsze. On po prostu
siedzi tam na zewntrz, gdzie™ na gaŸziach drzewa, gotów Sam
przylecieø z powrotem i wnij™ø do ciebie, i daø ci mio™ø i pokój i
rado™ø, jak dawniej miewae™. Oczywi™cie, On jest. On jest gotowy
uczyniø to. On to chce uczyniø. On to pragnie uczyniø. Lecz ty mu to
nie pozwolisz uczyniø!
‹„ Ja teraz nie mówiŸ do was, wy obcy. Ja nie wiem, co wasz
pastor^ Ja mówiŸ do kaplicy Branhama. Ja nie mówiŸ do was,
ludzie z innych zborów. Ja mówiŸ do kaplicy Branhama. O to wa™nie
tutaj chodzi.
‹… To wa™nie zmusio GoŸbicŸ do tego, Œe Ona odleciaa. Niech
tylko kto™ zacznie co™ niewielkiego w ramach ko™cioa i zanim sobie
z tego zdasz sprawŸ: )O, czy tak jest? O, czy naprawdŸ? Ty tego tak
nie mniemasz?” Zaraz potem Duch šwiŸty odchodzi, odlatuje. On po
prostu nie moŒe znie™ø tego rodzaju ducha. Skoro tylko natura
baranka opuszcza ciŸ, to Duch šwiŸty odszed. To siŸ zgadza. I o to
wa™nie dzisiaj chodzi. Dlatego wa™nie ludzie s w tym stanie, w
jakim s _ dlatego, Œe pozwolili zemu duchowi wej™ø do ich serc, do
ich Œycia. NuŒe, to jest powodem, dlaczego mamy^
‹† Biblia mówi, Œe to jest powodem, Œe tak wielu jest chorych i
cierpicych miŸdzy nami, z powodu takich rzeczy. Musimy byø
agodni. Musimy byø peni pokoju. Musimy byø barankiem, Œeby
GoŸbica moga pozostawaø z nami.
‹‡ PamiŸtajcie zatem, GoŸbica przyjdzie. On powiedzia: )O, bracie
Branham, nie mów mi, Œe ja wcale nie przyjem Ducha šwiŸtego.
Alleluja! Wówczas, owego wieczora, pewnej nocy, o, kiedy On wszed
do wewntrz, mogem po prostu chodziø^” Oczywi™cie, to by On!
)O, ja siŸ czuem tak dobrze, czuem siŸ tak, Œe mógbym wziø
kaŒdego maego ptaszka z drzewa i objø go i miowaø go.
Najbardziej niegodziwy czowiek, który mi zawsze czyni wszystko
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
23
moŒliwe _ ja czuem, Œe mógbym pooŒyø moje ramiŸ wokó nich i
objø ich. O, Bracie Branham, jak ja siŸ czuem!” Oczywi™cie, to by
Duch šwiŸty.
‹ˆ Lecz widzisz powód, dlaczego On nie móg pozostaø. Ty bye™
wówczas barankiem; lecz kiedy stae™ siŸ wilkiem, On musia
odlecieø. Nic zego nie byo u _ u _ u GoŸbicy, tu chodzi o ciebie
i^ ty wpu™cie™ do siebie tego ducha. )Czy ja go wpu™ciem, bracie
Branham?” Tak, kiedy zaczHe™ suchaø tych plotek, kiedy suchae™
tego kamstwa, kiedy zaczHe™ mówiø: IOtóŒ, ja mam na to prawo!”
‹‰ Ty nie masz Œadnego prawa! Ty jeste™ odkupiony za cenŸ _ bya
to cena drogiej Krwi Syna BoŒego. Ty nie masz legalnego prawa.
Alleluja! Jedyne prawo, które masz, jest przyj™ø do œróda,
napenionego Krwi, pync z Zy Emanuela _ kiedy grzesznicy
zanurzyli siŸ w tym nurcie, pozbyli siŸ wszelkich swoich win i plam.
O, tak. To jest jedyne prawo, które masz _ poddaø swoj wasn wolŸ
Bogu, a potem Bóg przewodzi _ od tej chwili. To wa™nie jest
powodem, Œe to zgromadzenie^ To wa™nie jest powodem tak wielu
dziwnych rzeczy. Duch šwiŸty pójdzie na miejsce _ Duch šwiŸty
powiedzia: )To nie jest w porzdku. Zako§cz to zgromadzenie,
odejd› na drug stronŸ”. I ja je równieŒ zako§czŸ, bracie, zaraz pójdŸ
dalej. To siŸ zgadza, poniewaŒ czowiek musi byø prowadzony
Duchem BoŒym. A jest tylko jeden sposób, jak byø prowadzonym
Duchem BoŒym _ byø cigle agodnym, a nie uwaŒaø, Œe wszystko
wiesz.
‹Š O, my™lisz sobie: )Ja wiem mnóstwo spraw”. Tak, doprowadzie™
swój umys do stanu podniecenia i on nawet nie moŒe sam dziaaø. Ty
znasz wszystkie ksiŒki i wszystkie odpowiedzi, i cay grecki i
hebrajski jŸzyk, a nie masz miejsca dla GoŸbicy, gdzie by moga
usi™ø. To siŸ zgadza. Lecz ty to wszystko wiesz; potem GoŸbica nie
moŒe prowadziø, bowiem ty wiesz zbyt wiele.
‹‹ Baranek nie twierdzi, Œe wszystko wie. On musi mieø kogo™
innego, kto by go prowadzi. Chwaa! O to chodzi. On nie wie
niczego! Amen. Jedyn rzecz, któr wiem, jest to, Œe Jezus Chrystus
umar, by zbawiø mnie.
ƒ‚‚ Tam w Kalifornii chodzi pewien czowiek i mia na przedzie
tabliczkŸ, mówic: )Jestem gupcem dla Chrystusa”, a na plecach
drug, mówic: )Czyim gupcem jeste™ ty?” To siŸ zgadza. Sta§ siŸ
gupcem dla ™wiata, aby™ móg byø prowadzony Duchem šwiŸtym,
bowiem synowie i córki BoŒe s prowadzeni Duchem šwiŸtym.
Rzymian 8, 1. mówi: )PrzetoŒ teraz Œadnego potŸpienia niemasz tym,
którzy bŸdc w Chrystusie Jezusie nie wedug ciaa chodz, ale
wedug Ducha” _ nie chodz wedug wilka, lecz wedug GoŸbicy.
Amen.
ƒ‚ƒ Doc ™piewa zazwyczaj pie™§: )Napenij moj drogŸ kaŒdy dzie§
MÓWIONE S~OWO
24
mio™ci, kiedy chodzŸ z Niebia§sk GoŸbic; pozwól mi i™ø przez
cay czas z pie™ni i z u™miechem, napenij moj drogŸ kaŒdy dzie§
mio™ci”. Jaki to peen pokoju dzie§ bŸdzie dla Kaplicy Branhama,
wzglŸdnie kaŒdego innego zboru, albo dla kaŒdego indywidualnego,
gdy utrac swoje prawa, by siŸ staø barankiem.
)O co tu chodzi, bracie Branham?”
ƒ‚„ Wróø z powrotem do baranka, zawróø, by byø agodnym, zawróø,
by nie wiedzieø niczego, zawróø, by siŸ po prostu podporzdkowaø
Chrystusowi. Nie staraj siŸ _ nie próbuj co™ wiedzieø. Chod› po
prostu agodnie, w cicho™ci, pokornie, delikatnie, a GoŸbica ciŸ
poprowadzi. Lecz kiedykolwiek widzisz^ zaczynasz suchaø tych
plotek, kiedykolwiek wpadasz w popŸdliwe usposobienie,
kiedykolwiek zaczynasz my™leø, Œe masz prawo czyniø to i czyniø
owo,
GoŸbica po prostu odlatuje i odchodzi. Potem Jej juŒ wiŸcej nie
masz. OtóŒ, ona nie jest bardzo daleko od ciebie dzisiaj do poudnia,
zborze. Ona siedzi zaraz tam na gaŸzi pokoju, czekajc na to, aŒ
twoja natura zostanie przemieniona. Amen.
ƒ‚… Dzisiaj trzeba ci podporzdkowaø wszystkie swoje prawa i
pozwoliø Bogu, by ciŸ pooŒy i ostrzyg ze wszystkich twoich praw.
Amen. Czy mógby™ sobie wyobraziø zwykego, prostego baranka _
caa jego wena wisi na nim? To s jego prawa, tak, [Brat Branham
przedstawia dyszcego baranka _ wyd.] spalone doszczŸtnie, a
potem on po prostu leŒy na stole do strzyŒenia. Oni wiedz, co jest
dla niego najlepsze. Zabieraj mu wszystkie jego prawa i odcinaj je
wszystkie _ jaki chodek i jak lekko mu siŸ biega. Moi drodzy, on jest
szczŸ™liwy, skacze wokoo i przeŒywa wspaniay czas. O, tak. JeŒeli
utracisz swoje prawa, otrzymasz wa™nie to. Lecz musisz utraciø
swoje prawa i pozwoliø Sowu BoŒemu obciø z ciebie cay ™wiat,
odjø od ciebie wszystkie ™wieckie zwyczaje, a staniesz siŸ nowym
stworzeniem w Chrystusie.
ƒ‚† Rozmawiaem wa™nie przed jakim™ czasem z pewnym starym
™wiŸtym tam w Afryce. On powiedzia: )Bracie Branham, ja wiem, Œe
ty wierzysz w rzeczy nadprzyrodzone”.
Ja powiedziaem: )Oczywi™cie, mój bracie”.
ƒ‚‡ On powiedzia: )Przed laty my™laem sobie, Œe jestem kim™”.
Rzek: )My™laem sobie, Œe jestem naprawdŸ chrze™cijaninem”. I
powiedzia: )Potem tam na wzgórzu, w naszym ko™ciele^
Musiaem wstŸpowaø na wzgórze, u którego stóp zatrzymaem mój
may samochód”. I powiedzia: )Musiaem siŸ wspinaø na wzgórze,
och, trzysta lub czterysta jardów, i szedem okoo krzaków, i tym
podobnie, wspinaem siŸ do góry”. I powiedzia: )Miewali™my tam na
wzgórzu modlitewne zgromadzenia”. I rzek: )My™laem sobie, Œe
naprawdŸ jestem chrze™cijaninem”. On rzek: )Znaem ca BibliŸ.
Studiowaem cay hebrajski jŸzyk. Studiowaem ca poprawn
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
25
wymowŸ Sowa”. I powiedzia: )Ktokolwiek przyszed do mnie,
mogem” [Brat Branham strzela swoimi palcami _ wyd.] )rozmawiaø
z nimi ot tak o Biblii. Ja wiedziaem, o czym mówiŸ”. On powiedzia:
)Pewnego wieczora szedem do góry do ko™cioa. W naszym ko™ciele
byo wiele konfliktów”. Dalej rzek: )Byy tam mae grupy jedna
przeciwko drugiej. Ty wiesz, jak one powstaj”.
Ja powiedziaem: )O, tak”.
ƒ‚ˆ On powiedzia: )Na mojej drodze na to wzgórze, ja szedem i
nagle u™wiadomiem sobie, Œe kto™ idzie za mn”. I on rzek:
)Pomy™laem sobie, Œe poczekam po prostu na chwilŸ na niego,
ktokolwiek to by, Œeby mnie dogoni, i ja bym z nim rozmawia na
chwilŸ, kiedy szli™my drog do góry”. Wiecie, to jest dobra rzecz,
kiedy czowiek po prostu poczeka na chwilŸ. I rzek: )Gdy szedem
do góry _ na to wzgórze”, powiedzia, )wspinaem siŸ do góry.
Pewien MŸŒczyzna wspina siŸ teŒ na wzgórze” i powiedzia: )On
mia na Swoich plecach tobó, który by o wiele wiŸkszy niŒ ten
MŸŒczyzna”. I powiedzia: )On po prostu dysza i sapa, i robi tylko
mae, krótkie kroki, starajc siŸ i™ø do góry. I ja powiedziaem:
bCzowieku, czy Ci mogŸ pomóc nie™ø ten adunek na wzgórze?’ On
odrzek: bNie, Ja go muszŸ nie™ø’.” Powiedzia: )Spojrzaem na Jego
rŸkŸ” _ powiedzia _ )i poznaem, to jest wizja. On mia blizny na
Swojej rŸce”. Powiedzia: )Upadem na ziemiŸ i powiedziaem:
bPanie, czy Ty niesiesz grzechy caego ™wiata w tym worze?’ On rzek:
bNie, Ja niosŸ tylko twoje. D›wigam ciŸ po prostu na to wzgórze,
Œeby™ ty móg siŸ dostaø do góry’.”
ƒ‚‰ Tak wa™nie przedstawia siŸ ta sprawa. Gdyby™my siŸ tylko
rozejrzeli koo siebie, stwierdziliby™my, Œe On niesie nasze grzechy.
Czy to nie sprawia, Œe czowiek czuje siŸ tak maym? Nasze
niegodziwe, okrutne serce _ tylko dlatego, Œe to potrafimy czyniø!
ƒ‚Š Niedawno byem tutaj na polowaniu. Jak wiecie, ja lubiŸ chodziø
na polowanie. I by w tym kraju pewien niegodziwy czowiek, on by
nikczemnym czowiekiem. I on siŸ zazwyczaj na™miewa ze mnie,
poniewaŒ ja bym nie strzela do ani i jelonków. Ja powiedziaem:
)To jest brutalne”. Powiedziaem: )Dlaczego nie jeste™ prawdziwym,
rzetelnym my™liwym i nie strzelasz starych jeleni i te zwierzŸta, które
s stare i bliskie ™mierci? Bóg je nam da. Zostaw wiŸc te mode matki
i inne^”
ƒ‚‹ On rzek: )Ach, ty jeste™ tchórzliwym, kaznodziejo!” Tak mi
zawsze mawia.
ƒƒ‚ Ja powiedziaem: )NuŒe, popatrz, gdybym by godny i chciabym
jednego z tych jelonków, ja wierzŸ, Œe Bóg by mi pozwoli upolowaø
jednego. Lecz strzelaø je tylko dlatego, by postŸpowaø sprytnie”,
otóŒ, on by nimi napeni cay wóz. I on poszed i sporzdzi sobie
wabik _ pewnego rodzaju gwizdek i on móg dmuchaø w ten gwizdek
MÓWIONE S~OWO
26
i brzmiao to dokadnie tak, jakby woa may jelonek. Pewnego dnia
byli™my razem w gszczu. Wstydziem siŸ za niego i powiedziaem:
)Ja bym siŸ sam siebie wstydzi”. Zabi jednorazowo osiem czy
dziesiŸø jelonków, je™li mu siŸ udao _ ani i wszystkich innych, tylko
by postŸpowaø sprytnie _ byø moŒe odci tylko zady, a resztŸ tam
zostawi. Ja powiedziaem: )Nie powiniene™ tak czyniø”.
)Ach”, rzek, )wy kaznodzieje jeste™cie zbyt tchórzliwi!”
ƒƒƒ Pewnego dnia on sta gŸboko w gszczu i wzi do rŸki ten
gwizdek i zagwizda, i brzmiao to, jakby zapiszcza mody jelonek.
Ledwie to uczyni, piŸkna ania wysunŸa swoj gowŸ i stpajc
wysza z gszczu. MoŒna byo widzieø jej wielkie brzowe
rozgldajce siŸ oczy. Ona bya przelŸkniona. Rozgldaa siŸ wokoo.
~owca przyklŸkn, podniós swoj strzelbŸ, by zastrzeliø aniŸ. A
ania widziaa tego owcŸ. Lecz wiecie co, ten krzyk jelonka _ ona
nie zwracaa uwagi na strzelbŸ. Ona szukaa to male§stwo, ono byo
w kopocie. Wiecie, ten pokaz prawdziwego macierzy§stwa i mio™ci
matki, mianowicie ona staa przed t strzelb w obliczu ™mierci,
patrzc na wylot lufy tej strzelby. Wiecie co, ten pokaz by tak
wymowny _ dziao siŸ to tuŒ przed nim, Œe on rzuci na ziemiŸ swoj
strzelbŸ! On pobieg do tyu i chwyci mnie za ramiŸ i powiedzia:
)Billy, módl siŸ za mnie, ja juŒ tego mam dosyø!” Kiedy on zobaczy
ten pokaz bohaterstwa matki!
ƒƒ„ O, gdy ™wiat ujrzy t manifestacjŸ mio™ci BoŒej i dzielno™ø w
naszym ludzkim sercu, jaka to bŸdzie róŒnica. Gdy wpu™cimy
GoŸbicŸ BoŒ, by wesza do naszego serca i uczynia nas
delikatnymi, uczynia nas agodnymi.
ƒƒ… Tam w tych zaro™lach wówczas _ staem tam i modliem siŸ za
tego zatwardziaego czowieka i przyprowadziem go do Jezusa. Od
tego czasu by on dobrym, rzetelnym owc.
ƒƒ† Oczywi™cie, on sobie my™la, Œe ma prawo, Œe bŸdzie czyni, co
chce. )One s na moim terenie, one siŸ pas tam na mojej lucernie,
jeŒeli chc”.
ƒƒ‡ Powiedziaem: )To siŸ zgadza, lecz to jest nieludzkie czyniø co™
takiego”. Ty musisz utraciø swoje prawa. O BoŒe, okaŒ miosierdzie,
Œeby™my tak uczynili.
ƒƒˆ Niedawno tutaj w _ och, przed okoo stu laty by pewien wielki
chrze™cijanin, który Œy w poudniowo-zachodnich Stanach
Zjednoczonych. Nazywa siŸ Daniel Curry, wspaniay czowiek,
poboŒny czowiek, po™wiŸcony czowiek, prawdziwy chrze™cijanin,
czowiek, którego wszyscy tak bardzo powaŒali _ taki wspaniay
czowiek. I to opowiadanie mówi, Œe on umar albo dosta siŸ do
transu i on powiedzia, Œe poszed do góry do Niebios, oczywi™cie,
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
27
gdy on umar. A kiedy doszed do perowej bramy, stróŒ podszed do
drzwi i powiedzia: )Kim ty jeste™?”
ƒƒ‰ On rzek: )Jestem ewangelist, Danielem Curry, pozyskaem
tysice dusz dla Chrystusa. I ja jestem^ Ja pragnŸ wej™ø do ™rodka
dzisiaj rano. Pielgrzymka mego Œycia na ziemi siŸ sko§czya, nie
mam miejsca, gdzie bym móg teraz pój™ø”.
ƒƒŠ W ten sposób przyjdzie to na ciebie pewnego poranka,
grzeszniku. W ten sposób przychodzi to na ciebie, odstŸpco. W ten
sposób przychodzi to na was, którzy zasmucili™cie Ducha šwiŸtego i
odszed od was, nie jeste™cie juŒ wiŸcej agodnymi i delikatnymi. JuŒ
od lat nie pakali™cie. Nie rumienili™cie siŸ juŒ nie wiem jak dugo.
Opu™cia was wszelka skromno™ø. Oczywi™cie. Lecz to przyjdzie do
waszych drzwi jednego z tych poranków. A kiedy agodny Duch
šwiŸty przychodzi i puka, dlaczego Go po prostu nie wpu™cicie?
ƒƒ‹ WiŸc kiedy Daniel Curry przyszed do _ do _ do tej bramy, oni
weszli do ™rodka i rzekli: )Zobaczymy, czy masz tutaj swoje imiŸ”.
Oni szukali wszŸdzie, ale nie mogli znale›ø Œadnego imienia.
Powiedzieli: )Nie, tutaj nie ma Daniela Curry”.
ƒ„‚ )O”, powiedzia on )na pewno!” Powiedzia: )Ja jestem
ewangelist”. On rzek: )Pozyskiwaem dusze dla Chrystusa”.
Powiedzia: )Staraem siŸ czyniø to, co jest wa™ciwe”.
ƒ„ƒ StróŒ powiedzia: )Panie, przykro mi, Œe ci to mówiŸ, lecz tutaj
nie ma Daniela Curry”. Powiedzia: )Ja ci powiem, co moŒesz
uczyniø”. Powiedzia: )My tutaj nie mamy prawa ujø siŸ twej
sprawy”. On rzek: )Lecz czy chcesz siŸ odwoaø w swojej sprawie?
MoŒesz siŸ odwoaø w tej sprawie do Sdu na Biaym Tronie je™li
chcesz”. Lecz powiedzia: )My tutaj nie mamy dla ciebie
miosierdzia, wcale nie, poniewaŒ nie mamy ciŸ tu zapisanego. Nie
ma dla ciebie miosierdzia”. Powiedzia: )Czy chcesz wnie™ø apelacjŸ
w swojej sprawie?”
On odrzek: )Panie, co wiŸcej mogŸ uczyniø, jak wnie™ø apelacjŸ
w mojej sprawie?”
ƒ„„ On powiedzia: )OtóŒ, zatem moŒesz i™ø do Sdu na Biaym
Tronie i odwoaø siŸ w swojej sprawie”.
ƒ„… Daniel Curry powiedzia, iŒ odczuwa, Œe sam przechodzi
przestrzeni mniej wiŸcej jedn godzinŸ. Rzek, Œe szed na pewne
miejsce, gdzie byo coraz ja™niej, ja™niej i ja™niej. Powiedzia, Œe im
dalej szed, tym ja™niej tam byo. Byo to setki razy, tysice razy
ja™niejsze, niŒ kiedykolwiek ™wieci so§ce. I powiedzia, Œe siŸ trzs
i drŒa. I powiedzia, Œe kiedy doszed do ™rodka tej šwiato™ci,
usysza Gos, mówicy: )Czy bye™ doskonaym na ziemi?” _
wychodzi po prostu z tej šwiato™ci.
On odrzek: )Nie, ja nie byem doskonay” i zacz drŒeø.
MÓWIONE S~OWO
28
Zapyta: )Czy zawsze postŸpowae™ uczciwie wobec wszystkich?”
ƒ„† Odrzek: )Nie”. (Powiedzia: )Przyszo mi na my™l kilka spraw, w
których nie byem cakiem uczciwy”.) Powiedzia: )Nie, ja _ ja _ ja
uwaŒam, Œe nie byem uczciwy”.
Powiedzia: )Czy mówie™ prawdŸ w kaŒdym wypadku w swoim
Œyciu?”
ƒ„‡ Powiedzia: )Nie. Przypominaj mi siŸ pewne sprawy, które
powiedziaem, które nie byy wtpliwe^ które byy wtpliwe. Ja _
ja _ ja _ ja nie byem zupenie dokadnie prawdomówny”.
ƒ„ˆ Powiedzia: )Zatem, czy sobie co™ kiedykolwiek wzie™, co nie
naleŒao do ciebie, cokolwiek, pienidze, cokolwiek innego, co nie
naleŒao do ciebie?”
ƒ„‰ Powiedzia, Œe na ziemi sobie my™la, iŒ jest dosyø dobry, lecz
tutaj by potŸpiony. Powiedzia: )OtóŒ, wa™ciwie, wziem sobie
rzeczy, które nie naleŒay do mnie”.
On rzek: )Zatem, nie bye™ doskonay”.
On odrzek: )Nie, ja nie byem doskonay”.
ƒ„Š Powiedzia, iŒ siŸ kaŒdej chwili spodziewa, Œe z tej wielkiej
šwiato™ci, gdzie odpoczywaa GoŸbica, wyjdzie potŸŒny gos:
)PotŸpiony!” Powiedzia, Œe wa™nie w tej chwili usysza za sob
Gos, który by sodszy niŒ gos jakiejkolwiek matki, który usysza
kiedykolwiek. Powiedzia, Œe siŸ odwróci, by spojrzeø. I najsodsze
oblicze, jakie widzia kiedykolwiek, sodsze niŒ oblicze jakiejkolwiek
matki, stao przed nim. I On powiedzia: )Ojcze, Daniel Curry sta w
obronie Mnie tam na ziemi. To jest prawd, on nie by doskonay,
lecz On sta w obronie Mnie. On sta w obronie Mnie na ziemi, teraz
Ja bŸdŸ sta w jego obronie w Niebiosach. We› wszystkie jego
grzechy i przypisz je Mnie”.
ƒ„‹ Kto stanie w twojej obronie w owym dniu, bracie, jeŒeli Go dzi™
zasmucie™ tak, Œe odszed od ciebie? Ja juŒ po prostu nie mogŸ duŒej
przemawiaø. Pochylmy nasze gowy.
ƒ…‚ Drogi BoŒe, drogi umierajcy Baranku, cichy, pokorny, miy.
Ptaki maj gniazda, a lisy maj nory, lecz Ty nie miae™ miejsca, a
pomimo tego sam Pan Chway! Kiedy siŸ Ty urodzie™, oni nie mieli
Œadnego odzienia, by CiŸ przyodziaø. O BoŒe, na co mi jest zatem
moje odzienie? Na co mi s moje samochody? Na co mi jest piŸkny
dom? Do czego bŸdzie mi on przydatny w owym dniu? Ty nie miae™
przyjació; nikt by siŸ z Tob nie przyja›ni. Wydawao siŸ, Œe nikt Ci
nie chcia podaø pomocnej rŸki. Ty powiedziae™ wówczas, Œe
powiesz: )Byem godnym, a nie nakarmili™cie Mnie. Byem nagim, a
nie przyodziali™cie Mnie”. Do czego bŸdzie nam przydatne to
wszystko, co mamy w owym dniu, Panie? Pozwól nam staø w obronie
Ciebie, Œeby gdy przyjdzie ta godzina i my wejdziemy do Jego
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
29
Obecno™ci _ Wszechmocnego, Wszechobecnego, Wszech-^ O,
BoŒe, kiedy usyszymy tŸ GoŸbicŸ z Jej zoŒonymi skrzydami tam w
tej wielkiej šwiato™ci, Ona bŸdzie ™wieciø poprzez ca Wieczno™ø.
GdyŒ Ty przebywasz w šwiato™ci!
ƒ…ƒ )Kiedy tam bŸdŸ musia stanø sam _ mój brat odszed, mój
pastor odszed, moja matka odesza, mój tata odszed, moja Œona
odesza, moje dzieci odeszy, o, BoŒe, co ja potem zrobiŸ, Panie? Co ja
potem uczyniŸ? A to moŒe siŸ staø, zanim so§ce zajdzie dzi™
wieczorem. Lecz co ja uczyniŸ? Co ja mogŸ zrobiø? O, Chryste, ja bŸdŸ
teraz sta w obronie Ciebie! ZrobiŸ mój wybór dzisiaj. Ja siŸ
wyrzeknŸ wszystkiego mojego mówienia o innych ludziach. Ja siŸ
wyrzeknŸ wszelkiego mojego gniewnego usposobienia. WyrzeknŸ siŸ
wszystkich moich róŒnic. WyrzeknŸ siŸ wszystkiego. Obetnij mnie,
Panie, we› wszystko, co mam. We› mnie po prostu, Panie. Ja _ ja _
ja pragnŸ staø na Twoim miejscu. Ja pragnŸ zostaø ostrzyŒony.
PragnŸ, aby wszystko samolubstwo, wszelka wynioso™ø, wszelka
obojŸtno™ø zostaa po prostu odjŸta ode mnie. Potem pragnŸ staø w
obronie Ciebie jako ostrzyŒony baranek, ochotny wyrzec siŸ
wszystkich rozkoszy, które oni nazywaj rozkoszami Œycia _
wszelkich zabaw tanecznych, wszelkich przyjŸø towarzyskich,
wszelkiego wulgarnego odzienia, makijaŒu, pomadki do ust, lakieru
na paznokcie, wszelkiej obojŸtno™ci, która wyglda jak ten ™wiat. Ty
powiedziae™: bNie postŸpujcie nawet tak, jak ten ™wiat. Nie kojarzcie
siŸ nawet z tym ™wiatem. Wyjd›cie spo™ród nich!’ O, BoŒe, pomóŒ mi,
Panie. Obetnij mnie dzisiaj. We› mnie jako baranka i pozwól mi
milczeø, nie otworzyø moich ust, nie mówiø nic do tego, tylko staø i
zostaø ostrzyŒony”.
ƒ…„ O, BoŒe, jak to robi róŒnicŸ! Przypominam sobie, kiedy mnie raz
ostrzyge™ _ zabrae™ mi ŒonŸ, moje dziecko, mojego tatŸ i mego
brata. Ty obcie™ mnie do cna. Jednak w moim sercu wiedziaem, Œe
CiŸ miujŸ. Jak Ty mnie ubogosawie™! Jak dobrym Ty bye™!
Wszystko to, czym jestem, wszystko, czym bym móg byø, wszystko,
czym kiedykolwiek bŸdŸ, to jeste™ Ty, BoŒe, to jeste™ Ty. Ja wyznajŸ
moje wykroczenia, wyznajŸ wszystko, co kiedykolwiek uczyniem,
albo my™laem. ProszŸ, obetnij mnie, Panie, ja pragnŸ byø Twoim
barankiem.
ƒ…… Nie tylko to, Panie, lecz we› kaŒdego czowieka, który jest tutaj
tego dopoudnia, kaŒd owcŸ, i tych, którzy by chcieli byø owcami,
obetnij z nich wszystko dzisiaj do poudnia, Panie. PoóŒ ich ma
stopŸ koo zasobów Ewangelii. Niechby Duch šwiŸty poprowadzi
ich do pokuty w tej chwili, gdy wiedz, Œe byli obojŸtni wobec Boga.
I niechaj On obetnie z nich wszelk obojŸtno™ø, cay ™wiat i wszystkie
rzeczy tego ™wiata. Obetnij to wszystko dzisiaj do poudnia, Panie,
MÓWIONE S~OWO
30
Œeby™my mogli stanø spokojnie i w uciszeniu przed Tob, jako
znowuzrodzeni chrze™cijanie. Daruj nam tego, Panie.
ƒ…† Ja Ciebie miujŸ. PragnŸ i™ø bez wzglŸdu na to, czy jest gorca
pogoda, czy siŸ mi chce, czy nie. Ja pragnŸ i™ø. PragnŸ staø w obronie
Ciebie, bowiem ja pragnŸ, Œeby™ Ty broni mojej sprawy w owym
dniu i powiedzia: )OtóŒ, on sta w obronie Mnie, teraz Ja stanŸ w
jego obronie”. O, BoŒe, daruj tego dzisiaj.
ƒ…‡ A kiedy kaŒda gowa jest pochylona i kaŒde serce jest skonione,
chciabym wiedzieø tego poranka, czy jest tutaj po prostu kto™, kto
sobie zdaje sprawŸ z tego, Œe próbowa i™ø swoj wasn drog _ Œe
czynie™ te rzeczy, których nie powiniene™ czyniø, i odczuwasz po
prostu dzisiaj do poudnia, Œe chciaby™, aby ciŸ Pan ostrzyg i
powiesz: )Uczy§ mnie prawdziwym barankiem” _ czy chciaby™
podnie™ø swoj rŸkŸ? Niech ci Bóg bogosawi, pani. Niech ci Bóg
bogosawi, bracie. Niech ci Bóg bogosawi, bracie. Kto™ inny
jeszcze, powiedz: )Obetnij mnie, Panie, ja stojŸ. Ja jestem owc. Ja
nawet nie otworzŸ moich ust, ja tylko chcŸ, aby™ Ty obci cay ™wiat
ze mnie”. Niech ci Bóg bogosawi, bracie. Niech ci Bóg bogosawi,
pani. Niech ci Bóg bogosawi, synku. Niech ci Bóg bogosawi, pani.
Niech ci Bóg bogosawi, siostro. )Obetnij mnie, Panie”.
Siostro Gertie^ [Siostra grajca na pianinie _ wyd.]
Niech ci Bóg bogosawi, pani. Niech ci Bóg bogosawi, siostro.
)Obetnij mnie teraz, Panie. Ja _ ja pragnŸ, Œeby wszystkie rzeczy
tego ™wiata^ Ja chcŸ staø w obronie ciebie dzisiejszego poranka.
PragnŸ staø jako ostrzyŒona owca. PragnŸ, aby wszystkie rzeczy tego
™wiata zostay odciŸte ode mnie. Ja pragnŸ byø Twoim, a Ty bd›
moim. Czy mnie przyjmiesz, Panie, kiedy podnoszŸ moj rŸkŸ do
Ciebie?” Niech ci Bóg bogosawi, pani. Niech ci Bóg bogosawi,
panie. Niech ci Bóg bogosawi. Niech ci Bóg bogosawi, panie.
Niech ci Bóg bogosawi, panie. Niech ci Bóg bogosawi, pani. Niech
ci Bóg bogosawi, pani, ja widzŸ wasze rŸce. Niech ci Bóg
bogosawi, mój bracie. Niech ci Bóg bogosawi, moda pani tam w
tyle. To jest dobre. Niech ci Bóg bogosawi tam w tyle, matko. Niech
ci Bóg bogosawi, siostro. To siŸ zgadza, bd› tylko szczer. )Ja
pragnŸ, Œeby Bóg odj ode mnie wszystko, co nie jest po prostu takie
jak On, wszelkie samolubne motywy, które mam, wszelk
obojŸtno™ø, któr mam. PragnŸ, Œeby On obci mnie ze wszystkiego
dzisiaj do poudnia. PragnŸ byø podobny do Niego. Nie troszczŸ siŸ o
to, czy oni maj prawo, czy nie; ja nie mam Œadnego prawa. Mam
tylko jedno prawo, to jest przyj™ø do Niego. On zatroszczy siŸ o
resztŸ”.
ƒ…ˆ Czy tutaj jest jaki grzesznik, który dotd jeszcze nigdy nie wyzna
Chrystusa, nie zosta jeszcze zbawiony, i ty pragniesz byø
przypomniany w tej modlitwie dzisiaj do poudnia, czy by™ podniós
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
31
swoj rŸkŸ, przyjacielu grzeszniku? Niech ci Bóg bogosawi. Niech
kto™ inny podniesie swoj rŸkŸ i powie: )PamiŸtaj o mnie, bracie
Branham. Nie jestem chrze™cijaninem i nie wiem, kiedy bŸdŸ siŸ
musia spotkaø z Bogiem. I ja _ pragnŸ byø przypomniany w tej
chwili w sowie modlitwy, kiedy ty ko§czysz”. OtóŒ, czy podniesiesz
swoj rŸkŸ, Œebym siŸ modli za tob? On to widzi. Niech ci Bóg
bogosawi, moda pani. Niech ci Bóg bogosawi, pani. Niech ci Bóg
bogosawi, panie. Kto™ inny jeszcze: )Ja pragnŸ byø, ja chcŸ^”
ƒ…‰ Ilu z was tutaj odpado od wiary? )O”, mówicie, )ja bym tego nie
przyzna, bracie Branham”. Lecz spójrz, jeŒeli ta GoŸbica
agodno™ci odesza od ciebie, bracie, to co™ jest nie tak. Co™ nie jest w
porzdku, jeŒeli siŸ nie potrafisz znosiø z innym. JeŒeli nie moŒesz
przebaczyø kaŒdemu szczerze z gŸbi serca, bez wzglŸdu na to, co oni
uczynili, albo co powiedzieli, jeŒeli im nie moŒesz przebaczyø z gŸbi
serca _ Jezus powiedzia: )JeŒeli ze serca nie przebaczycie kaŒdemu
jego wykrocze§, ani wasz Niebia§ski Ojciec nie przebaczy wam”.
ƒ…Š NuŒe, co je™li w tym upale, co je™li ciŸ dzisiaj Bóg zawoa?
Podczas gdy jest otwarte œródo, ko™ció jest gotowy, Duch šwiŸty
siedzi tutaj na samym szczycie tego budynku, gotowy by zstpiø
zaraz w dó i wstpiø z powrotem do twego serca, i uczyniø ciŸ
agodnym i spokojnym. )Co ja muszŸ zrobiø, bracie Branham?” Sta§
siŸ po prostu barankiem. Duch šwiŸty zstpi zaraz, kiedy siŸ staniesz
barankiem. Lecz je™li masz ze motywy, ze my™li _ chcesz
przeprowadziø swoj wasn wolŸ, a nie jeste™ ochotny wyrzec siŸ jej,
to Duch šwiŸty nie przyjdzie nigdy.
ƒ…‹ Teraz, kiedy mamy skonione nasze gowy, chciabym wiedzieø,
czy kto™ z was, który podniós swoj rŸkŸ^ OtóŒ, Jezus powiedzia:
)Kto sucha Moich Sów i wierzy w Tego, który Mnie posa, ma
Zywot Wieczny i nie przyjdzie na sd, ale przeszed ze ™mierci do
Zycia” _ ew. Jana 5, 24. Lecz teraz, gdyby™cie chcieli przyj™ø do
otarza i uklŸknø tutaj, módlmy siŸ razem, póki to agodne, pene
pokoju uczucie, które kiedy™ mieli™cie, albo chcieliby™cie mieø, nie
przyjdzie do was na nowo. Podczas gdy mamy skonione nasze gowy
i ™piewamy )Jest Strumie§ peen ™wiŸtej Krwi”, pragnŸ, Œeby™cie
przyszli, uklŸkli i modlili siŸ. Niech teraz kaŒdy, kto pragnie przyj™ø,
uklŸknie tutaj koo balustrady otarza i modli siŸ przez chwilŸ.
)Jest Strumie§ peen ™wiŸtej Krwi,
pyncej z Zy Emanuela,
A grzesznicy zanurzeni w niej^
(Niech ci Bóg bogosawi, pani,
podejd› wprost tutaj i uklŸknij.)
PozbŸd^”
ƒ†‚ Ze skonionymi naszymi gowami, bo mam nadziejŸ, Œe to macie
w waszych sercach. Czy wiecie, kto przychodzi pierwszy przej™ciem
MÓWIONE S~OWO
32
tego dopoudnia _ czy nie powinno to sprawiø, Œe siŸ zawstydzicie?
Niewiasta ciemnego koloru skóry, biedne stworzenie, ze
spuchniŸtymi kostkami, siwymi wosami toruje sobie drogŸ do
otarza.
ƒ†ƒ Przed jakim™ czasem zosta tu zbawiony stary mŸŒczyzna
ciemnego koloru skóry _ w czasach niewolnictwa. On szed, kiedy
zosta zbawiony, i powiedzia swemu panu, Œe jest wolny. On rzek:
)Jaki jeste™?”
Odrzek: )Jestem wolny”. Wtedy on wypu™ci go na wolno™ø.
ƒ†„ Tutaj przychodzi kolejna grupa ludzi, przychodz po zbawienie
dzisiaj do poudnia. (Powiedzia, Œe jest wolny.) KaŒdy niech jest w
modlitwie i módlcie siŸ usilnie, je™li pragniecie, podczas gdy Duch
šwiŸty dziaa nad lud›mi, którzy podejmuj decyzje.
On rzek: )MojŒeszu, ty mówisz, Œe jeste™ wolny?”
Odrzek: )Tak jest, szefie. Jestem wolny”.
ƒ†… Powiedzia: )Je™li jeste™ wolny, to ja ciŸ równieŒ wypuszczŸ na
wolno™ø. Id› gosiø EwangeliŸ”.
ƒ†† Gdy on by bliski ™mierci, wielu jego biaych braci przyszo go
odwiedziø, a kiedy oni przyszli, on rzek, iŒ my™la, Œe juŒ by w
agonii. Kiedy siŸ ockn, powiedzia: )My™laem, Œe juŒ odszedem”.
(Niech ci Bóg bogosawi, mój bracie, uklŸknij wprost tutaj.)
Powiedzia: )My™laem, Œe juŒ odszedem”.
Zapytali: )Co widziae™, MojŒeszu?”
ƒ†‡ On powiedzia: )Kiedy wszedem do bramy, zobaczyem Jego”.
Powiedzia: )Ja staem i patrzyem na Niego”. I rzek: )By tam
pewien anio, który podszed i rzek: bChod› dalej, MojŒeszu, ty wiele
lat gosie™ EwangeliŸ, na ciebie czeka szata i korona’.” On odrzek:
)bNie mów mi o szacie i koronie. Ja nie chcŸ szaty i korony. Ja pragnŸ
tylko patrzeø na Niego’.” Ja my™lŸ, Œe takie jest nastawienie kaŒdego
chrze™cijanina.
ƒ†ˆ Przed jakim™ czasem byem daleko, powyŒej Chicago, w pewnym
koloseum, raczej muzeum, i rozgldaem siŸ tam wszŸdzie wokoo.
Zobaczyem starego Murzyna z ma obwódk biaych wosów na
swej gowie, który tam spacerowa z kapeluszem w swojej rŸce.
Patrzaem na niego. On spojrza tam do maego pomieszczenia i
odskoczy do tyu, a zy zaczŸy mu spywaø po jego starych,
ciemnych policzkach. On siŸ zacz modliø. Obserwowaem go przez
krótk chwilŸ. On tam znowu spojrza i zacz na nowo pakaø.
Podszedem do niego i powiedziaem: )Panie”.
On odrzek: )Tak, biay przyjacielu?”
Powiedziaem: )WidzŸ, Œe jeste™^ Co ciŸ tak podniecio? Z
powodu czego bye™ taki podniecony?”
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
33
ƒ†‰ On rzek: )Panie, gdyby™ móg dotknø mego boku, ja mam
stwardnia skórŸ wokó mego boku”. Powiedzia: )Ja byem kiedy™
niewolnikiem”. On rzek: )W tej maej, szklanej gablotce tutaj _ to
jest odzienie, leŒce tutaj”.
Ja rzekem: )WidzŸ, Œe to jest odzienie, lecz co jest na nim tak
szczególnego?”
ƒ†Š On odrzek: )Ta plama na nim”, powiedzia )to jest krew
Abrahama Lincolna”. Powiedzia: )Ta krew zdjŸa ze mnie pas
niewolnika”. On rzek: )OtóŒ, biay czowieku, czy by ciŸ to równieŒ
nie wzruszyo trochŸ?”
ƒ†‹ Objem go moimi ramionami wokó jego starej szyi i rzekem:
)Niech ci Bóg bogosawi, bracie. Ja znam inn Krew, która mnie
wzrusza”.
On odrzek: )Ja znam t Krew równieŒ, panie”.
ƒ‡‚ Powiedziaem: )On zdj ze mnie pas niewolnika”. Kiedy™
wychodziem z domu w niedzielŸ, chodziem na wy™cigi i
awanturowaem siŸ, i mówiem spro™ne Œarty. I, o BoŒe, jak ja to
czyniem? Tam w moim sercu s cigle blizny na skutek tego, co
czyniem. Lecz ja siŸ cieszŸ, Œe On zdj ze mnie ten pas. Teraz to
wszystko przeminŸo, On stan na moim miejscu.
ƒ‡ƒ Pewnego razu patrzyem tutaj na kobietŸ, a ona bya tak
wulgarna, Œe j chciaem potŸpiø. Lecz Bóg mi da wizjŸ. Potem
modliem siŸ za ni, poniewaŒ zobaczyem, Œe moje grzechy byy tak
samo duŒe jak jej grzechy. I podszedem do niej i usiadem obok niej
i zawstydziem j _ powiedziaem jej, Œe jestem kaznodziej. Jej
dwaj przyjaciele^ Ona miaa okoo sze™ødziesit piŸø czy
siedemdziesit lat, jej dwaj przyjaciele uklŸkli tam i oni wszyscy
oddali swoje serca Chrystusowi. O, moi drodzy, co za róŒnica!
ƒ‡„ Czy ty nie chcesz? Czy grzeszye™ tak bardzo _ czy masz swe serce
po prostu tak czarne i splamione dzisiaj do poudnia, Œe nawet Duch
šwiŸty nie moŒe go dotknø? Byø moŒe GoŸbica odleciaa do
Wieczno™ci, Ona odleciaa na zawsze.
ƒ‡… Niech ci Bóg bogosawi, kochanie. Maa dziewczynka podchodzi.
Niech ci Bóg bogosawi, kochanie. Wy mówicie: )Ta maa
dziewczynka nie wie^” O, tak, ona wie. Ona po prostu nie czytaa
tak duŒo czasopism i starych historii miosnych, jak wy wszyscy
czytali™cie. O to wa™nie chodzi, ona jest delikatna. Jezus powiedzia:
)Pozwólcie maym dzieciom przychodziø do Mnie”.
ƒ‡† Czy kto™ inny chciaby jeszcze przyj™ø i doczyø siŸ dzisiaj do
poudnia? Otarz jest do dyspozycji. Jeszcze krótk chwilkŸ, potem,
gdy bŸdziemy ™piewaø jeszcze raz, potem bŸdziemy siŸ modliø,
podczas gdy ci skruszeni grzesznicy siŸ modl.
)Umierajcy otr ucieszy siŸ, gdy ujrza
MÓWIONE S~OWO
34
To œródo w^ (Oczywi™cie, wszystko
przeminŸo, ten biedak by wyko§czony.)
I tam mogŸ ja, choø tak pody jak on^”
ƒ‡‡ Czy nie podejdziesz teraz? Czy nie przyjdziesz ty, który wiesz, Œe
tak nie powiniene™ postŸpowaø? Biblia mówi: )Je™li umiecie dobrze
czyniø, a nie czynicie tak, to jest dla was wiŸcej niŒ grzech”. Czy nie
przyjdziesz? Ty wiesz, Œe jeste™ zy. Utoruj sobie swoj drogŸ i
uklŸknij koo otarza, i powiedz Bogu, Œe ci Œal tego, w jaki sposób Go
traktowae™. Pozwól, Œeby Duch šwiŸty powróci i uczyni ciŸ na
nowo agodnym, delikatnym i cichym. Czy nie przyjdziesz? PamiŸtaj,
gdyby™ umiera, a On by przyszed po ciebie, nie byoby nikogo, kto
by broni twojej sprawy. On chce, aby™ stan w Jego obronie dzisiaj
do poudnia. Niech ci Bóg bogosawi, mój bracie.
ƒ‡ˆ Czekamy. Czy to jest _ tylko piŸtnastu w zborze, którzy
naprawdŸ odczuwacie, Œe jeste™cie potŸpieni? Czy wy Œyli™cie
spokojnym, agodnym, delikatnym, cichym Œyciem? To jest teraz
kierowane przez Ducha šwiŸtego. Czy przebaczacie _ nie macie
Œadnych nieprzyjació? Czy Œyli™cie tak, Œe was nic nie potŸpia jako
grzeszników? Czy nie Œyjecie jak poganie, czy Œyjecie inaczej? Czy
wasze Œycie wzoruje siŸ na czym™ cakiem innym? Czy szlachetny
Duch šwiŸty zajmuje tron w waszym sercu, sprawiajc, Œe Œyjecie
spokojnie i w uciszeniu, i miujc, miŸdzy wszystkimi lud›mi? Czy
twoi ssiedzi i wszyscy wiedz, oraz wszyscy twoi wspópracownicy
wiedz, Œe jeste™ delikatnym, cichym, agodnym, pokornym
chrze™cijaninem? Czy GoŸbica BoŒa jest z tob? Czy na pewno? To
moŒe byø twoja ostatnia moŒliwo™ø. W porzdku.
ƒ‡‰ Zatem, do was tutaj u otarza, niech was Bóg bogosawi. Nie
bŸdziecie teraz musieø i™ø na sd. Duch šwiŸty was juŒ osdzi. I wy
nie próbowali™cie trzymaø siŸ swoich praw, mówic: )O, ja byem juŒ
dosyø dugo chrze™cijaninem. Ja tam nie muszŸ i™ø”. Niektórzy z was
jeste™cie w ogóle po raz pierwszy u otarza. )Ja mogŸ pozostaø
grzesznikiem, jeŒeli chcŸ, to jest moje prawo”. Tak, to siŸ zgadza. Ty
masz swobodn moraln wolno™ø podejmowania decyzji i moŒesz
postŸpowaø w jaki sposób tylko zechcesz. Lecz ty utracie™ swoje
prawa dzisiaj do poudnia. Mówisz: )Co oni powiedz, ja wyznajŸ, Œe
jestem chrze™cijaninem, a potem podchodzŸ do otarza, co oni
powiedz?” Lecz co mówi Bóg? On powiedzia, Œeby™ przyszed i ty to
uczynie™. Utracie™ teraz swoje prawo, przyszede™, by mieø
delikatnego Ducha šwiŸtego, Œeby On zaj Swoje miejsce w twoim
sercu dzisiaj. Ja wiem, Œe On to uczyni. Ja wiem, Œe tak. On obieca,
Œe to uczyni. Wa™nie, On po prostu nic na to nie poradzi, nie moŒe
siŸ po prostu powstrzymaø, by nie przyj™ø. On prosi, pacze, umar i
uczyni wszystko moŒliwe, Œeby mia miejsce, gdzie moŒe przyj™ø,
czeka by przyj™ø do ciebie.
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
35
ƒ‡Š A w twojej godzinie ™mierci, kiedy anio ™mierci usidzie u stóp
twego oŒa, zamiast patrzyø tam na zewntrz na t ohydn rzecz i
wiedzieø, Œe wzbraniae™ siŸ przyj™ø pewnego razu, a potem twoja
dusza staa siŸ czarna i pokalana, nie miae™ wiŸcej moŒliwo™ci, bez
wzglŸdu na to, jak bardzo krzyczae™. Ezaw zgrzeszy i na skutek
swego grzechu pozbawi siŸ aski^ dnia aski raczej i nie otrzyma
juŒ wiŸcej okazji. On gorzko paka, próbujc znale›ø sposobno™ø, by
to uregulowaø, lecz on tego nie móg uczyniø. Bóg zawoa go po raz
ostatni.
ƒ‡‹ Lecz wy utracili™cie wszystkie swoje prawa i wszystkich swoich
przyjació, i wszystkie swoje uczucia i wszystko inne dzisiaj do
poudnia, by przyj™ø tutaj. Wyrzekli™cie siŸ swoich praw, by
uklŸknø tutaj i rozmawiaø z Bogiem. Ja wam mówiŸ na podstawie
Sowa Pa§skiego, Œe Chrystus powiedzia: )Kto do Mnie przyjdzie,
tego nie wyrzucŸ precz”. Teraz, kiedy jeste™cie tutaj u otarza,
pokutujcie, powiedzcie Mu, Œe wam przykro z powodu tego, co
czynili™cie.
ƒˆ‚ To jest powodem, dlaczego ludzie nie przyjmuj Ducha šwiŸtego,
gdy zostali ochrzczeni _ po prostu nie pokutowali gruntownie. Bóg
próbuje im daø Ducha šwiŸtego. On pragnie, Œeby™cie byli agodni i
delikatni, cisi. To wa™nie jest powodem, Œe powstajecie z tym samym
samolubstwem w swoim sercu. O, moŒe powstajecie krzyczc,
mówic jŸzykami, czy cokolwiek; to jeszcze nie sprawi, Œe macie
Ducha šwiŸtego. Ty musisz powstaø od otarza jako inny czowiek.
Ty musisz powstaø stamtd delikatny, cichy i agodny, pokorny, a
Duch BoŒy przebywa w tobie. W nastŸpnym roku spojrzysz wstecz na
swój szlak i widzisz, jak daleko doszede™, jakie robisz postŸpy przez
cay czas. To jest Duch šwiŸty. Duch šwiŸty jest mio™ci, rado™ci,
pokojem,
™wiŸt
cierpliwo™ci,
agodno™ci,
delikatno™ci,
cierpliwo™ci, wiar. NuŒe, pokutuj tylko i powiedz Bogu, Œe tego
pragniesz w tej chwili. On jest^ On to uczyni.
ƒˆƒ Maa dziewczynko, ty tam, kochanie, uczy§ to samo. Bd›
bogosawiona. Twoja matka stoi ze swymi rŸkami, woŒonymi na
ciebie.
ƒˆ„ Ta droga, stara siostra ciemnego koloru skóry tutaj, która siŸ
schyla u otarza. Ty moŒe musiaa™ je™ø placki kukurydziane i kaszŸ
kukurydzian, moŒe musiaa™ Œyø w jakim™ zauku, na ile mi
wiadomo, siostro. Niech Bóg bogosawi twoje serce, tam w Chwale
jest dla ciebie przygotowany paac dzi™ do poudnia. To prawda.
ƒˆ… PatrzŸ w dó ku otarzu i widzŸ pani, która siwieje, moda
kobieta ze sw gow skonion, kobieta z jednolitymi biaymi
wosami. O BoŒe! WidzŸ mŸŒczyznŸ klŸczcego i innych tutaj wokoo.
ProszŸ, pokutujcie, powiedzcie Mu, Œe wam przykro. Powiedzcie Mu,
Œe tego juŒ wiŸcej nie bŸdziecie czyniø. Z Jego aski od dzisiaj
MÓWIONE S~OWO
36
zostawicie wszystkie wasze róŒnice pogldów. Wy pragniecie byø
delikatni i cisi. Pragniecie byø pokorni i i™ø tam, gdzie On was
poprowadzi.
ƒˆ† Kiedy ludzie mówi co™ bez wzglŸdu na to, jak susznie to
wyglda, ty siŸ wyrzekniesz swoich praw, by mówiø o swoim
ssiedzie. JeŒeli bŸdziesz mówi, to bŸdziesz mówi o Jezusie. Ty
bŸdziesz czyni po prostu to, co jest wa™ciwe. Nie bŸdziesz wychodzi
z domu jako morderca. Nie bŸdziesz wychodzi z domu, by siŸ rzuciø
na niewinnego. Lecz widzisz dzielne, bohaterskie postŸpowanie
prawdziwych chrze™cijan i ty chcesz byø podobny do nich. Nie
bŸdziesz musia nikomu mówiø, Œe jeste™ chrze™cijaninem, jeŒeli nim
jeste™, oni to po prostu widz i wiedz, kiedy ty mówisz. Ty jeste™
zapieczŸtowany wewntrz i na zewntrz.
ƒˆ‡ Teraz, gdy upokarzasz swoje serce, pokutuj teraz. Powiedz Bogu,
Œe ci )przykro”, Œe )tego wiŸcej nie bŸdziesz czyni”, Œe siŸ
)wstydzisz” samego siebie, z powodu tego, w jaki sposób
postŸpowae™. A potem ja siŸ bŸdŸ modli za ciebie. I ja wierzŸ, Œe
zaraz potem pokój usadowi siŸ po prostu w twoim sercu, po prostu
pokój jak rzeka zacznie spywaø w dó do twojej duszy. MoŒe nie
bŸdziesz krzycza, moŒe nie bŸdziesz mówi jŸzykami, moŒe nie
bŸdziesz skaka do góry i na dó; lecz odejdziesz od otarza
posiadajc w sobie Co™, Co™ w sobie, co ciŸ zakotwiczy w tym starym,
szorstkim krzyŒu na cae twoje Œycie. Módlcie siŸ teraz tak, jak ja.
Wyznawajcie.
ƒˆˆ Nasz Niebia§ski Ojcze _ niegodne stworzenia w tym gorcym,
parnym pomieszczeniu dzisiaj do poudnia _ w tej maej komorze do
pocenia; lecz BoŒe, Ty to wypocie™ z nas. Duch šwiŸty zstpi w dó
i przekona ludzi, Œe s w zym stanie. Oni grzeszyli. Ich duchy byy
aroganckie. Oni siŸ stali wrogimi, wtykajcymi nos w nie swoje
sprawy, tymi, którzy wszystko wiedz, nieochotnymi do
pokutowania, nieochotnymi do przebaczenia ludziom, którzy im
wyrzdzali zo. Oni nie byli ochotni do tego, lecz dzisiaj Duch šwiŸty
wzi Sowo BoŒe, umie™ci Je prosto do ich agodnych serc i
powiedzia: )Czy chcecie teraz powróciø tam, gdzie byli™cie, gdy po
raz pierwszy przyszli™cie do otarza, wróciø z powrotem do tego
stanu, gdzie kaŒdy _ gdzie miujecie wszystkich i miujecie Mnie
dozgonn mio™ci? W takim razie powsta§cie i podejd›cie do
otarza”. Oni to uczynili, Panie.
ƒˆ‰ NuŒe, ja siŸ modlŸ teraz, Œeby™ Ty po™wiŸci ich my™li, Panie,
po™wiŸci ich serca, uczyni ich agodnymi i penymi pokoju. Niechby
oni powstali teraz od tego otarza, potem gdy pokutowali i oddali
swoje Œycia Tobie, i wrócili do swoich domów. Bez wzglŸdu na to, co
siŸ dzieje, czy maŒonek zdenerwuje siŸ cakiem, wzglŸdnie Œona
zdenerwuje siŸ, albo ssiad jest wyprowadzony z równowagi, albo
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
37
kto™, z kim pracujesz lub kolegujesz siŸ: )Ja bŸdŸ po prostu delikatny
jak goŸbica”.
ƒˆŠ Mimo wszystko, Twoja zemsta naleŒy do Ciebie _ )Ja odpacŸ,
mówi Pan”. JakŒe, my™my stwierdzili, Œe tak jest, Panie. Stójcie tylko
cicho, bd›cie agodni, zobaczycie, Œe Bóg bierze^ zstŸpuje wprost
do Swego baranka. Z pewno™ci, oczywi™cie. Ten dobry Pasterz daje
Swoje Zycie za nich, On zstŸpuje wprost do Swoich owiec. I On je
bŸdzie prowadzi. Biada temu, kto je trapi! Biada temu, który powie
jedno sowo przeciwko nim! On powiedzia: )Byoby lepiej, gdyby
mu na szyjŸ zawieszono kamie§ my§ski i zosta wrzucony w gŸbiny
morskie. Ich anioowie ustawicznie patrz na oblicze Ojca Mego,
który jest w Niebiosach”. Rozumiecie? O, BoŒe, my chcemy^ )A
cokolwiek im czynicie, Mnie czynicie”.
ƒˆ‹ WiŸc, BoŒe, ja chcŸ byø agodnym. KadŸ równieŒ samego siebie
na otarzu dzisiaj do poudnia; nie tylko tego poranka, lecz kaŒdego
poranka i kaŒdego dnia. Ja pragnŸ byø cichym i agodnym, i takim
jak Jezus. Daruj tego, Ojcze. Pozwól nam byø teraz takimi, niech
niezgŸbione fale mio™ci zalewaj nasz duszŸ.
)Pokój! Pokój! Cudowny pokój,
Schodzcy w dó od Ojca w górze;
(Nie czujecie Go teraz w waszych sercach?)
^ na mego ducha na zawsze”,
(Alleluja! Alleluja!)
Pokój! Pokój! Cudowny pokój”.
ƒ‰‚ Siostra Gertie rzeka, abym powiedzia zborowi, Œe ona siŸ czuje
potŸpiona równieŒ, lecz ona uwaŒa pianino za swój otarz. Odkd ten
otarz _ pianino jest jej otarzem, rzeka: )Powiedz zborowi, Œeby siŸ
modli za mnie” kiedy ona tam siedzi, a zy spywaj jej po
okularach. Ta kazalnica jest moim otarzem. Ja równieŒ
pokutowaem, moja Biblia jest wilgotna. O, BoŒe!
)Pokój, Pokój od Boga!
Schodzcy w dó od Ojca w górze;
(O, alleluja!)
^na mego ducha na zawsze”.
ƒ‰ƒ BoŒe, jeŒeli zgrzeszyem przeciw komukolwiek, przeciw Tobie,
usu§ to, Panie. Usu§ ten grzech z mego maego zboru dzisiaj do
poudnia.
ƒ‰„ Ilu z was odczuwa po prostu, Œe Bóg wam przebaczy, a GoŸbica
Pokoju siedzi znowu na waszym sercu? Ona wa™nie teraz przyleciaa
z powrotem i zajŸa Swoje miejsce. Duch šwiŸty powróci po prostu
i powiedzia: )Moje dzieciŸ, Ja ciŸ chciaem miowaø przez cay czas.
Ty Mi to nie pozwolio™ po prostu czyniø. Ja nie potrafiŸ przebywaø
razem z twoim starym samolubnym duchem. Lecz teraz, kiedy siŸ go
MÓWIONE S~OWO
38
wyrzeko™, Ja wróciem z powrotem do twego serca dzisiaj do
poudnia”. Ilu z was odczuwa w ten sposób? Podnie™cie swoj rŸkŸ.
Podnie™cie swoj rŸkŸ, to siŸ zgadza, wszyscy wokó otarza. O, to
jest ™wietne. Ilu z was spo™ród suchaczy odczuwacie w ten sam
sposób? Podnie™cie swoj rŸkŸ. O! [Brat Branham mówi pianistce:
*By byø jak Jezus”
_ wyd.]
ƒ‰… Nasz Niebia§ski Ojcze, my Ci dziŸkujemy za ten czas spokojnego
po™wiŸcenia, podobnie jak bierze siŸ jabko do rŸki, miaŒdŒy siŸ je i
gniecie, aŒ siŸ staje miŸkkie i soczyste, tak miŸkkie, Œe mae dzieciŸ
moŒe sobie usi™ø i spoŒywaø je. Takie chcemy mieø nasze serca,
Panie. We› je w Swoj rŸkŸ z blizn od gwo›dzia i zgnieø je po
prostu, mówic: )DzieciŸ, czy nie widzisz, Œe zranio™ Mnie? Ty Mnie
zranio™, kiedy w ten sposób dao™ upust swojej zo™ci. Ty Mnie
zranio™, o, Moje serce po prostu krwawio z powodu ciebie, dzieciŸ,
kiedy widziaem, Œe czynio™ tak2-i-tak2 rzecz. Lecz teraz, kiedy
mam twoje serce w Mojej rŸce, pragnŸ je uczyniø naprawdŸ
agodnym. PragnŸ je uczyniø takim, Œebym je móg uŒyø i Œyø w nim.
Ja pragnŸ ponownie w nim zamieszkaø dzisiaj do poudnia, Ja pragnŸ
przylecieø z powrotem i przebywaø _ uczyniø Moje miejsce
zamieszkania w tobie”. Daruj tego, BoŒe. My Ciebie miujemy.
Udziel nam tego ku Twojej chwale. Prosimy o to w Imieniu Jezusa.
)By byø jak Jezus, by^ (Czy nie lubicie w ten
wa™nie sposób oddawaø Bogu cze™ø? O, moja dusza
nurza siŸ po prostu.)
Tu na ziemi, ja^ (Ogldaø Go schodzcego w dó
do takich chwalców, jak ci, czy twoje serce odczuwa
rzeczywi™cie agodno™ø? Moje serce bije po prostu
szybko.)
^podróŒy, z ziemi do Chway
Ja proszŸ tylko, by byø jak On”.
Czy podnie™liby™cie swoj rŸkŸ, kiedy to ™piewamy?
)By byø jak Jezus, by^
(Joe, czy chcesz przyj™ø tutaj i modliø siŸ dzi™
dopoudnia, bracie? Niech ci Bóg bogosawi. Znajd›
sobie miejsce tutaj koo otarza, bracie Joe. Niech ci
Bóg bogosawi, mój bracie.)
^podróŒy z ziemi do Chway
Ja proszŸ tylko, by byø jak On”.
ƒ‰† Ja wiem, Œe jest gorco, przyjaciele. Ja wiem, Œe jest. Lecz ja _
spodziewam siŸ, Œe wy czujecie siŸ tak samo jak ja. O, ja siŸ po prostu
czujŸ tak, jak bym móg w tej chwili odlecieø. Jaki On jest miujcy!
Co bym móg uczyniø? Gdzie bym poszed? O, BoŒe! Dokd ja idŸ?
Dokd ja zdŒam? Co siŸ bŸdzie _ bŸdzie dziaø? Gdzie ja bŸdŸ za sto
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
39
lat od dzi™? Co, gdybym ja Go nie mia? Gdzie, gdzie jest jaka™ inna
ucieczka?
)Ze Œobka w Betlejem wystpi Przybysz,
Na ziemi pragnŸ byø takim jak On;
W caej podróŒy z ziemi do Chway
Ja proszŸ tylko, by byø jak On”.
Teraz wszyscy razem.
)By byø jak Jezus^ (Chwaa bd› Bogu!
Tak Panie! Tak, Panie! Nie jak ™wiat, jak Ty!)
^ by byø jak On;
W caej podróŒy z ziemi do Chway
Ja proszŸ tylko^”
ƒ‰‡ Podczas gdy macie skonione wasze gowy, pragnŸ was o co™
poprosiø. Kto™ tutaj nie podoba siŸ Duchowi šwiŸtemu. Kto™ by
wezwany. Ja mówiŸ w Imieniu Pana Jezusa, jako Jego prorok.
Odczuwam, Œe Jego serce jest zranione. Tam na sali, kto™ nie by Mu
posuszny, powinien by przyj™ø. Czy nie przyjdziesz teraz?
)W caej podróŒy z^ (Tak, siostro, lecz jest ich
wiŸcej, niŒ tylko ty.) ^ Chway
Ja proszŸ tylko, by byø jak On.
By byø tylko jak Jezus^ (To jest cae moje pragnienie
_ agodny i miy, pokorny, byø takim jako On.)
Na ziemi ja^ (Czy tu nie przyjdziecie teraz? Bóg
pragnie ogldaø, Œe wyszli™cie; jest was jeszcze
pewna ilo™ø.)
W caej ^”
ƒ‰ˆ Ja wiedziaem, Œe przyjdziecie. Niech ci Bóg bogosawi. Niech ci
Bóg bogosawi. Niech ci Bóg bogosawi. To jest wa™ciwe. O to
chodzi. Patrzyem ponad suchaczy, a tam wisia najokropniejszy
czarny cie§, jaki widziaem kiedykolwiek. Duch šwiŸty jest teraz
tutaj. On w tej chwili odpoczywa na mnie. )Zasmucanie Ducha
šwiŸtego^”
)By byø jak Jezus^”
ƒ‰‰ Co On uczyni? Szed tam, gdzie prowadzi Ojciec. Niech ci Bóg
bogosawi, bracie. Niech ci Bóg bogosawi, mój bracie. To jest
wa™ciwe; podejd› wprost tutaj i uklŸknij.
)Na ziemi pragnŸ^”
ƒ‰Š Teraz jest czas na staromodne wyznawanie, naprawienie,
uporzdkowanie. Chod›cie. Cigle odczuwam, Œe tam ich jest jeszcze
wiŸcej. Niech ci Bóg bogosawi, pani. Niech ci Bóg bogosawi, pani.
Niech ci Bóg bogosawi. Niech ci Bóg bogosawi. Niech ci Bóg
bogosawi. To siŸ zgadza. Duch šwiŸty ma zawsze racjŸ. Chod›cie.
To jest wa™ciwe, wyjd›cie zaraz.
MÓWIONE S~OWO
40
)On _ by byø jak Jezus, by byø jak Jezus, tak,
Na ziemi pragnŸ^ (O, moi drodzy, to jest wa™ciwe!
To jest ta droga, zapenijcie po prostu przej™cia,
wyjd›cie i módlcie siŸ.)
W caej podróŒy z ziemi do Chway^ (Tylko
pokutujcie, powiedzcie Bogu, Œe wam Œal; to jest
wszystko, co musicie uczyniø.)
^byø takim jak On”.
ƒ‰‹ Czy nie bŸdziecie dalej przychodziø teraz? )By^” To jest
wa™ciwe, zerwij siŸ po prostu i podejd›. )By byø jak^”
ƒŠ‚ Co bŸdziesz czyni? Kto stanie w obronie ciebie _ byø moŒe
dzisiaj wieczorem? Kto stanie w obronie ciebie, kiedy ™mierø wejdzie
w twoje zanadrze? NiezaleŒnie od tego, co czynie™, Duch šwiŸty
siedzi cakiem blisko ciebie. Tego wa™nie On chce _ Œeby™ ty
przyszed.
)W caej podróŒy z ziemi do Chway^”
ƒŠƒ ProszŸ, pokutuj. Powiedz: )BoŒe, przykro mi. Ja _ ja bym tego nie
chcia czyniø. Ty mi nie staniesz w obronie, jeŒeli ja nie stanŸ w
obronie Ciebie teraz. Ja pragnŸ, Œeby™ mi Ty stan w obronie, a ja
bŸdŸ sta w obronie Ciebie od dzisiaj. Ja bŸdŸ Œy tak, jak powinien
Œyø chrze™cijanin. Ja zmieniŸ moje drogi. Ja bŸdŸ agodnym i cichym.
ZostawiŸ wszystkich, niech sobie mówi, cokolwiek chc. Ja bŸdŸ Œy
po prostu agodnie i cicho przed Tob”. Bez wzglŸdu na to, jak dugo
wyznajesz, Œe jeste™ chrze™cijaninem, do jakiego ko™cioa naleŒysz, to
z tym nie ma nic wspólnego. Podejd› zaraz teraz. Niech ci Bóg
bogosawi. Wyjd› prosto do przodu, dzieciŸ.
ƒŠ„ Bóg mówi teraz do ciebie. JeŒeli wierzysz, Œe ja jestem Jego sug,
Duch šwiŸty przemówi do mnie dzisiaj rano i rzek: )Uczy§ to
wezwanie, jest ich tam tak wielu”. To jest ten dzie§, to jest ta chwila.
Tam w tyle jest jeszcze okoo piŸciu, czy sze™ciu, którzy rzeczywi™cie
powinni przyj™ø teraz. PamiŸtaj, bracie, siostro, ja patrzŸ wprost na
ciebie, ja widzŸ te ciemne cienie zwisajce nad tob. Raczej przyjd›
zaraz teraz.
ƒŠ… By byø jak Jezus! Czy nie chcesz byø takim jak On _ delikatnym,
cichym, agodnym, pokornym? Niech ci Bóg bogosawi, mody
mŸŒczyzno. Niech ci Bóg bogosawi, tato z niemowlŸciem. Niech ci
Bóg bogosawi, siostro. Niech ci Bóg bogosawi, przyjacielu
grzeszniku. To jest wa™ciwe. Podejd› wprost tutaj, siostrzyczko,
wyjd› wprost do przodu, znajd› sobie po prostu miejsce. Niech ci
Bóg bogosawi.
ƒŠ† Droga siostro, masz tego duŒo, za co powinna™ byø wdziŸczn.
LeŒaa™ przywizana na oŒu, umierajca, tutaj podchodzisz do
otarza. Niech Bóg bogosawi twe czue serce.
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
41
ƒŠ‡ Duch šwiŸty mówi teraz ponownie. Pokuta _ tylko zawoaj
wprost do Boga, proszŸ, módl siŸ sw wasn modlitw. To ty
popeniae™ grzechy, teraz jeste™ tym, kto siŸ modli. Powiedz Bogu, Œe
ci Œal tego, co uczynie™. Nie zwracaj Œadnej uwagi na to, kto jest koo
ciebie. Powiedz tylko: )BoŒe, przebacz mi, nie chciaem byø takim. Ja
chcŸ byø delikatnym. Ja _ ja juŒ nigdy wiŸcej nie bŸdŸ oszukiwa i
awanturowa siŸ”.
ƒŠˆ O, BoŒe, o, jak ja to miujŸ! Niebia§ski Ojcze, dla kaŒdego
pokutujcego teraz tam u otarza, klŸczcego na swoich kolanach,
modlcego siŸ! O BoŒe, niech matki, tatowie, dzieci, ojcowie, matki,
ktokolwiek jeszcze, ssiedzi, czonkowie zboru, diakoni, czonkowie
zarzdu, o BoŒe, w tym staromodnym czasie formowania, kiedy
siedzimy dzisiaj do poudnia w tym gorcym pomieszczeniu, Duch
šwiŸty zstŸpuje wprost w dó ogaszajc pokój. O BoŒe, ja pragnŸ
tam stanø w owym dniu i usyszeø, jak mówisz agodnie: )Tak, ty
przyszede™ i stane™ w Mojej obronie, teraz Ja stanŸ w obronie
ciebie”. PragnŸ, Œeby™ Ty woŒy ten pokój do kaŒdego serca, które
jest tutaj dzisiaj, BoŒe. Cicho i delikatnie, pragnŸ, aby™ to Ty uczyni.
Ja pragnŸ, aby™ Ty wszed tam do ™rodka z takim uczuciem, które by
ich nigdy wiŸcej nie opu™cio od tego dnia na przyszo™ø. Niechaj
domy s odnowione. Niechaj ludzie s nowymi stworzeniami. Niech
wszystko stanie siŸ dzisiaj nowym, poniewaŒ ci ludzie siŸ upokorzyli.
Ty powiedziae™: )Je™li ten lud, który siŸ nazywa wedug Mego
Imienia, upokorzy siŸ i bŸdzie siŸ modli, to Ja wysucham z
Niebios”. A ja wiem, Œe Ty to czynisz dzisiaj do poudnia, BoŒe.
ƒŠ‰ I ja siŸ modlŸ o przebaczenie dla tych, którzy pozostali na swoich
siedzeniach, którzy powinni byli przyj™ø. BoŒe, mów do nich i niechaj
oni wiŸcej nie zaznaj pokoju na ziemi, dopóki nie podejm tej
decyzji, Panie, by przyj™ø i uregulowali swego Œycia przed Tob.
Daruj tego, Panie. Bogosaw teraz kaŒdego poszczególnego. Niechaj
Twoja dobroø i Twoje miosierdzie przebywa zawsze w kaŒdej duszy,
która pokutowaa i uklŸka w tym zborze dzisiaj do poudnia.
ƒŠŠ Ojcze, BoŒe, ja to uczyniem na Twój rozkaz. Ja wezwaem tych
ludzi; oni stali. Ty powiedziae™: )Kto Mnie wyzna przed lud›mi, tego
i Ja wyznam przed Moim Ojcem i przed ™wiŸtymi anioami”. Wielu z
tych tutaj byo chrze™cijanami od lat, lecz oni stoj tego poranka, by
wyznaø swoje grzechy, Œe oni czynili ›le. Oni siŸ stali
nieprzyjemnymi. Duch šwiŸty odszed od nich. A wiele razy byo tak,
Œe oni nie odczuwali tego delikatnego, sodkiego, agodnego uczucia,
które powinni byli odczuwaø. Wielu z nich to grzesznicy, którzy
przyszli po raz pierwszy w Œyciu. Lecz, Ojcze, oni pragn tego
cudownego uczucia, tego pokoju, który przewyŒsza wszelki rozum.
Daj im go dzisiaj, Panie BoŒe, i niechby oni wszyscy razem byli mili
i peni Twego Ducha, kiedy opuszcz to pomieszczenie dzisiaj, by
MÓWIONE S~OWO
42
odej™ø do ich domów, by Œyø innego rodzaju Œyciem, by byø innymi
lud›mi. Prosimy o to w Imieniu Chrystusa.
ƒŠ‹ *Miejsce przy œródle”. W porzdku, wy, którzy jeste™cie u
otarza, powsta§cie, spójrzcie ku Panu Bogu, odwróøcie siŸ i
u™ci™nijcie rŸkŸ z wszystkimi koo siebie. O, bŸdziemy teraz ™piewaø
wszyscy, podczas gdy stoimy tylko na chwilŸ przed usug ku
uzdrawianiu.
)Miejsce, miejsce, tak, tam jest miejsce,
Tam przy œródle jest miejsce dla ciebie;
Miejsce, miejsce, tak, tam jest miejsce,
Tam przy œródle jest miejsce dla ciebie.
(Dla wszystkich!)
Miejsce, miejsce, tak, tam jest miejsce,
Tam przy œródle jest miejsce dla ciebie;
Miejsce, miejsce, tak, tam jest miejsce,
Tam przy œródle jest miejsce dla ciebie.
Miejsce, miejsce, tak, tam jest miejsce!”
[Puste miejsce na ta™mie _ wyd.]
ƒ‹‚ Wiara! Czy wiesz, bracie, pewnego dnia, kiedy twoja _ twoja
Œona zatelefonowaa, bym siŸ modli za ciebie? Wszedem zaraz do
pokoju, a Duch šwiŸty powiedzia mi: )Nie bój siŸ”. Amen. Czy On
nie jest rzeczywisty? Cudowny! Dobrze, chwalmy Pana! Chciaoby
mi siŸ teraz obwoywaø zwyciŸstwo! W porzdku.
)A Jego Krew obmywa
_ bielszy niŒ ™nieg^
(Czy masz co™ do powiedzenia?)
Jezus zbawia!”
ƒ‹ƒ Dobrze, teraz brat Neville. A brat Slaughter ma co™ do
powiedzenia. [Brat Slaughter mówi. Puste miejsce na ta™mie _ wyd.]
Chwaa Panu! [Brat Neville mówi: )Ja wierzŸ, Œe kaŒdy otrzyma
dzisiaj do poudnia”.] Gloria! Alleluja! [Brat Neville mówi: )^?^
wyglada na to, Œe wszyscy wierzymy teraz Bogu”.] Alleluja! [Brat
Neville mówi ponownie: )PamiŸtajcie o naboŒe§stwie dzi™
wieczorem, mamy umywanie nóg i WieczerzŸ Pa§sk”. Pyta siŸ brata
Branhama: )Wiesz, czy bŸdziesz tutaj?”] Ja bŸdŸ prawdopodobnie
równieŒ tutaj dzisiaj wieczorem. Tak, na ile mi wiadomo, bŸdŸ tutaj,
o ile mnie kto™ nie zawezwie gdzie™.
!"#$
KOšCIÓ~ I JEGO STAN
43