a8 artyści w strasznej dzielnicy wolodzko

background image

20

21

Kiedy Joseph Beuys, niemiecki artysta zmarły

w 1986 r. stworzył ideę Rzeźby Społecznej, jego

celem było przełamanie ograniczeń tradycyjnego

rozumienia sztuki i działalności kulturalnej. Rzeźbą

nazywał nie tylko wykonywane przez siebie dzieła

sztuki, lecz również działania przeprowadzane

na polu polityki. Twierdził, że każdy, niezależnie

od swojej profesji, jest artystą. W manifeście zało-

żonego przez siebie Free International University

pisał: „Kreatywność nie jest zarezerwowana jedynie

dla ludzi praktykujących którąś z tradycyjnych form

sztuki, a nawet w przypadku artystów twórczość

nie jest ograniczona do doświadczenia ich własnej

sztuki. Każdy z nas posiada zdolności twórcze, które

skrywają się w wyniku konkurencji oraz agresji wy-

wołanej dążeniem do sukcesu. (...) Tworzenie – czy

to będzie obraz, rzeźba, symfonia lub powieść – wy-

maga nie tylko talentu, intuicji, siły wyobraźni i odda-

nia, lecz również zdolności kształtowania materiału,

która to zdolność mogłaby być rozciągnięta na inne,

odpowiednie sfery w życiu społecznym. I na odwrót,

kiedy rozważamy zdolność organizowania materiału,

której oczekujemy od robotnika, gospodyni domowej,

rolnika, lekarza, filozofa, sędziego lub menadżera,

to dochodzimy do wniosku, że ich praca w żadnym

agnieszka wołodźko

artyści w „strasznej”

dzielnicy.

gdańska łaźnia i jej program przemian pozytywnych

razie nie wyczerpuje ich twórczych możliwości (...)”.

Działania Beuysa zainspirowały wielu artystów

do podejmowania prób

poszerzania definicji sztuki

– wiązania jej z rzeczywistością społeczną. Artysta

zaczął być widoczny w przestrzeni publicznej nie

tylko jako jej dekorator, lecz również jako świadomy

uczestnik procesów społecznych, chcący zająć

wobec nich twórczą postawę.

Gdy w 1998 r. powstało Centrum Sztuki Współ-

czesnej Łaźnia, uzyskując siedzibę w budynku

dawnej Łaźni Miejskiej usytuowanej na Dolnym

Mieście w Gdańsku – dla obu stron – inicjatorów

idei powołania Centrum i dla władz miasta (biorących

na siebie odpowiedzialność za finansowanie powsta-

jącej instytucji kulturalnej) było jasne, iż instytucja

ta będzie musiała odegrać specyficzną rolę w swoim

otoczeniu społecznym. Dolne Miasto to szczególnie

zaniedbana dzielnica Gdańska. Mieści się w odległo-

ści dziesięciominutowego spaceru od zatłoczonego

turystami Starego Miasta. Tu zapuszcza się niewielu

odważnych. Dawniej była to tzw. przyzwoita dziel-

nica klasy średniej. W trakcie wojny Dolne Miasto

fot.: piotr dawczak

background image

20

21

fot.: dominik kulaszewicz

nie poniosło takich strat jak Starówka, ale po wojnie

obszerne dawniej mieszkania w kamienicach roz-

parcelowano na małe klitki lokali komunalnych, a te

z kolei zasiedlono biedotą. Dziś mieszkają tu przede

wszystkim emeryci, renciści, bezrobotni, jest także

grupa zasiedziałych tu od lat Romów.

Wybudowana na pocz. XX w. Łaźnia Miejska

i przed, i po wojnie służyła mieszkańcom Dolnego

Miasta jako miejsce kąpieli, sauna i sala do gry

w koszykówkę. W roku 1988 budynek zamknięto.

W związku z trwającą budową elektrowni atomowej

w Żarnowcu (50 km na północ od Gdańska) władze

postanowiły przygotować budynek Łaźni jako punkt

dezaktywacji mieszkańców w przypadku ewentualnej

katastrofy elektrowni. Po katastrofie w Czarnobylu

rozpoczęła się aktywna działalność przeciwników

polskiej elektrowni atomowej i w jej efekcie budowy

w końcu zaniechano, a co za tym idzie – także Łaź-

nia straciła swoją planowaną funkcję. Odtąd stała

zamknięta na klucz, popadając w coraz większą

ruinę.

Budynek, choć zamknięty i opuszczony, w pa-

mięci mieszkańców nadal pozostał „ich”. Pomysł

ulokowania tu Centrum Sztuki Współczesnej był

bardzo ryzykowny. Sztuka współczesna operuje

językiem, który wymaga specjalnego przygotowa-

nia: bez niego publiczność może mieć kłopoty z od-

czytaniem przekazywanych przez artystów treści.

Takie centra są więc przeznaczone raczej dla elity.

Jej członkowie podjeżdżają w piątkowe popołudnia

samochodami, piją wino na wernisażach i znikają.

Tabliczka na drzwiach Łaźni, informująca o jej nowej

funkcji, wzbudziła irytację mieszkańców dzielnicy:

„Ich” Łaźnia dla „obcych”?!

Zdarzały się akty agresji: kradzieże sprzętu, próby

podpalenia, przebijanie opon samochodów pracow-

ników i gości instytucji...

Łatwo można było przewidzieć takie reakcje.

Nie można tworzyć instytucji kulturalnej, która,

niczym szklana góra, pozostanie nie do zdobycia

dla przeciętnego człowieka – innymi słowy: nie

będzie wpleciona w kontekst społeczny. Toteż

od samego początku istnienia Centrum powstały

plany, że jego program, oprócz swojej wyraźnej

orientacji na sztukę eksperymentalną, będzie za-

wierał także projekty adresowane do społeczności

lokalnej. Owe projekty miały z jednej z strony mieć

charakter działań socjologicznych, z drugiej za cel

stawiały sobie tłumaczenie sztuki na zrozumiały dla

każdego język. Tak powstał program Rzeźba Spo-

łeczna, z nazwą zaczerpniętą od wspomnianego

już na wstępie Josepha Beuysa. Do programu tego

CSW Łaźnia zapraszało profesjonalnych artystów,

którzy przygotowywali scenariusze warsztatów

i innych działań, które mogłyby być realizowane

przy współudziale nieprofesjonalistów, najczęściej

mieszkańców dzielnicy.

Plany ściągnięcia do Łaźni dorosłych okazały

się na samym początku działalności zbyt trudne

do zrealizowania. Centrum budziło zbyt wielką

nieufność, jego pracownicy i artyści byli – z punktu

widzenia lokalnej społeczności – „obcy”, zajmowali

się dziwnymi sprawami. Jedno z moich doświadczeń

może tu posłużyć za dobry przykład. W 2000 r.

asystowałam chorwackiej artystce Kristinie Leko

w realizacji projektu „Wymiana autobiografii”. Pro-

jekt ten, adresowany do miejscowych kobiet, miał

polegać na spotkaniu artystki z mieszkankami

dzielnicy i podzieleniu się opowieściami o wła-

snym życiu. W oparciu o te opowieści planowano

stworzyć film dokumentalny o dzielnicy, widzianej

oczami mieszkających w niej kobiet. Mimo dobrego

nagłośnienia: ogłoszenia w prasie, afisze na słupach

i ulotki rozdawane na ulicach –

nie znalazłyśmy chętnych wśród dorosłych.

Najstarsza uczestniczka miała dziewiętnaście lat, po-

wstał więc film o dziewczętach z dzielnicy i później

w Łaźni zorganizowaliśmy jego publiczny pokaz.

Stało się jasne, że kontakt z okolicznymi miesz-

kańcami trzeba zainicjować od drugiej strony

– zaufanie starszych zyskać poprzez wcześniejszą

współpracę z dziećmi i młodzieżą. Nawiązaliśmy

więc kontakt z sąsiadującymi z Łaźnią szkołą pod-

stawową i gimnazjum. Wśród licznych projektów dla

młodszych mieszkańców dzielnicy warto wymienić

prowadzoną przez gdańskiego malarza Sławomira

Górę latem 2002 r. akcję malowania przez dzieci

obrazów na najbardziej zaniedbanych pojemnikach

na śmieci. Wydarzenie to, odbywające się na wielu

podwórkach dzielnicy, wzbudziło żywą i spontanicz-

ną dyskusję mieszkańców na temat zaniedbywania

tej części miasta przez władze Gdańska.

Otwarta w styczniu 2004 r. grupowa wystawa

„Przestrzenie publiczne”, składająca się z czterech

background image

22

23

realizacji artystycznych, była kolejnym krokiem

w kierunku poszerzenia obszaru działalności Łaźni

jako instytucji kultury. Chodziło o stworzenie galerii,

która będzie miejscem spotkań ze społecznością

lokalną. Jest to metoda wielu artystów zajmujących

się tzw. „aktywizmem artystycznym”. Np. Vito Acconci

w rozmowie ze Scottem Burtonem wyznał: „Prze-

sunąłem punkt mojej koncentracji z <<tworzenia

sztuki>> na <<doświadczanie sztuki>>: dzieło

sztuki może być stworzone dla galerii – innymi sło-

wy dla wypełnionej ludźmi przestrzeni, dla miejsca,

do którego idą bywalcy wystaw. Tak więc można

myśleć o galerii jako miejscu spotkań społeczności,

miejscu, gdzie społeczność mogłaby się formować,

do którego społeczność mogłaby... zostać zwołana

w szczególnym celu.”

Pokazane na wystawie wideo „Gdańsk: Talk

Back!” pary amerykańskich artystów – Andrew

Demirjiana i Dahlii Elsayed – było owocem ich

pobytu w Gdańsku latem ubiegłego roku. Artyści

eksplorowali przestrzeń miasta, poruszając się

w niej nie tylko według tradycyjnego planu, ale

także z zastosowaniem wskazówek otrzymanych

przez mieszkańców miasta, miejscowych twórców

oraz turystów. Na podstawie przeprowadzonych

rozmów, na oficjalny plan miasta nałożyli siatkę

lokalizacji określonych np. jako

miejsce, w którym ktoś przeżył
swoją pierwszą miłość.

Obok znanych z pocztówek zabytków pojawiają

się tu blokowiska, stocznia, przejścia podziemne

i przystanki autobusowe... W obrazie tym ważne

są nie tylko zabytkowe budowle, lecz również takie

wartości, jak np. zapach miasta. Okazuje się, że dla

jednych jest to zapach piwa i morza, a dla drugich

odór stęchlizny. Obraz ten ujawnia inne, pozatury-

styczne powody przyjazdu cudzoziemców do Gdań-

ska („Tutaj zęby są tańsze”). Pokazuje zagubienie

mieszkańców, nagle skonfrontowanych ze zmianami

w otoczeniu („Zbyt szybko wszystko jest na innym

miejscu, nie mogę niczego znaleźć”).

Teren zaniechanej budowy hotelu robotniczego

nad brzegiem morza zaistniał jako główny problem

dziesięciominutowego filmu wideo autorstwa dwóch

świeżo upieczonych absolwentek gdańskiej ASP

fot.: henryk szarmach

background image

22

23

– Alicji Karskiej i Aleksandry Went. Właśnie trwa

demontaż budowli, robotnicy rozczepiają płyty,

dźwigi przygotowują je do transportu, ale dziew-

częta, przebrane za schludne pokojówki, udają,

że życie hotelowe nadal funkcjonuje: poruszają się

pomiędzy piętrami i na betonowych stropach ścielą

wyimaginowane łóżka, a potem układają się do snu.

Zniechęcająca dekonstrukcja miesza się z tchnącą

świeżością hotelową codziennością; świat „praw-

dziwych mężczyzn” – pracowników wielkiej budowy

splata się z chichotem dziewcząt, konstruujących

fikcyjną rzeczywistość; realna praca, codzienne

obowiązki do tego stopnia mylą się z grą i zabawą,

że po jakimś czasie robotnicy, śledzeni obiektywem

kamery, tracą pewność co do tego, czy funkcjonują

jeszcze w świecie realnym, czy już w umownym.

Praca „Mieszkania i domy. Detal” Andrzeja

K. Urbańskiego i Miry Boczniowicz była próbą

potraktowania ulicy jako galerii i zatarcia granicy

pomiędzy życiem a sztuką. Artyści sfilmowali w kon-

wencji „teatru cieni” dwie krótkie scenki: awanturę

rodzinną i mężczyznę, niebezpiecznie zbliżonego

do dziewczynki i głaszczącego ją po głowie. Fil-

miki te, wyświetlane na firankach okien gdańskich

kamienic, wywoływały u przechodniów wątpliwości

co do tego,

czy mają do czynienia z rzeczywistą
przemocą, czy też z jej symulacją.

Sondowały gotowość do mieszania się w problemy

innych.

W ramach wystawy zainicjowałam akcję

z udziałem najuboższych mieszkańców Dolnego

Miasta – bezrobotnych i rencistów. Zatytułowałam

ją „Oko Dolnego Miasta”. Chcąc wysondować,

w jaki sposób mieszkańcy postrzegają otaczającą

ich przestrzeń, rozdałam zaproszonym ludziom

jednorazowe aparaty fotograficzne (większość

z nich jeszcze nigdy nie robiła zdjęć). Poprosiłam

o sfotografowanie swojego otoczenia, przy czym

nie definiowałam, co przez to otoczenie rozumiem:

własne mieszkanie, kamienicę, ulicę, dzielnicę czy

miasto. Chciałam, by zdjęcia wykonane były spon-

tanicznie, wypływały niejako z podświadomości,

prosiłam więc o zrobienie ich w ciągu jednego dnia.

Na wystawie powiesiłam wszystkie prace, niezależ-

nie od ich jakości technicznej, w kolejności, w jakiej

były wykonane. Tematem zdjęć były śmietniki, kole-

dzy, podwórka, wnętrza mieszkań, ale również suto

zastawione kramy na Starówce i autobus kursujący

pomiędzy Gdańskiem a Hamburgiem. Wernisaż

wystawy „Przestrzenie publiczne” stał się rzeczy-

wistym wydarzeniem środowiskowym. Uczestnicy

akcji fotograficznej, którzy zostali osobiście zapro-

szenie na wystawę, zdobyli się wreszcie na odwagę,

by przekroczyć próg Łaźni. Byli bardzo zaskoczeni,

widząc odbitki zrobionych przez siebie zdjęć i nieco

zmieszani obecnością dziennikarzy. Szybko jednak

poczuli się gospodarzami wieczoru, rozpętali żywą

dyskusję na temat wystawy, by wreszcie zakończyć

spotkanie przyśpiewkami przy akordeonie.

Lody pomiędzy instytucją a dzielnicą zostały

przełamane. Łaźnia w roli centrum sztuki „osiadła”

w dzielnicy, co dało nam odwagę do dalszych

działań. W planach mamy stworzenie Galerii

Zewnętrznej Miasta Gdańska. Projekt ten polegał

będzie na umieszczeniu w przestrzeni publicznej

Dolnego Miasta i miejsc z nim sąsiadujących

trwałych realizacji artystycznych autorstwa twórców

polskich i zagranicznych. Będzie to jeszcze jedna

próba zastosowania sztuki dla osiągnięcia celów

pozaartystycznych: podniesienia rangi dzielnicy

i nadania jej nowych, pozytywnych znaczeń.

fot.: dominik kulaszewicz

fot.: arch. csw łaźnia

fot.: arch. csw łaźnia

fot.: dominik kulaszewicz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
I straszno, i śmieszno
Brytyjczycy straszą Czy Polska idzie na dno
2 Okres rozbicia dzielnicowego i jednoczenia Polski (1139 1333)
Niemiecki A8
polozenie ulic w dzielnicach id Nieznany
A8 Omówi narz dzia i metody rozwi zywania zadania sterowania optymalnego
A8 00
Tango straszczenie
A8
miami dzielnice miami3 id 29830 Nieznany
francuski A8
Dzielnica Przyjaciół
artysci ile za występ
moloch straszliwy
W NASZEJ WSI STRASZY, parapsychologia
Krzyż Zasługi za Dzielność, Medale i odznaczenia

więcej podobnych podstron