}
1
Wykład 28
Z
APOWIEDŹ KOŃCA CZASÓW
„Wówczas ukaże się na niebie znak Syna człowieczego, i wtedy będą narzekać wszystkie narody
ziemi; i ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich i z wielką mocą i
chwałą. Pośle On swoich aniołów z trąbą o głosie potężnym, i zgromadzą Jego wybranych z
czterech stron świata, od krańca do krańca nieba” ( Mt 24,30-31)
Ks. Michał Bednarz
Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych (Mt 24,23-31)
Mówimy o powtórnym przyjściu Chrystusa. Nie wszystkim podoba się to określenie. Uważają
bowiem, że przypomina pierwsze przyjście Jezusa, a mianowicie Wcielenie. Tymczasem mię-
dzy tym, co potocznie nazywamy pierwszym a chwalebnym przyjściem Jezusa istnieje zasadni-
cza różnica. W pierwszym wypadku chodzi o przyjście w zwykłym ciele, jakie posiada każdy
człowiek. Ciało Jezusa podlegało wszystkim słabościom, za wyjątkiem grzechu. Chrystus od-
czuwał głód, pragnienie oraz zmęczenie; cierpiał, podobnie jak każdy człowiek; przeżywał lęk i
trwogę, jakie są udziałem każdego z nas. Dlatego mówimy za św. Pawłem, iż była to kenoza,
czyli uniżenie lub ogołocenie (por. Flp 2,7-8). Natomiast przyjście Syna Człowieczego przy
końcu czasów będzie miało zupełnie inny charakter. Pojawi się On wtedy w chwale swego ma-
jestatu. Dlatego autorzy Nowego Testamentu nie piszą nigdy o powtórnym czy drugim przyj-
ś
ciu. Posługują się innymi określeniami. Mylić nas może tutaj polskie tłumaczenie Nowego Te-
stamentu, gdzie, np. w mowie eschatologicznej w Ewangelii św. Mateusza pojawia się słowo
przyjście, ale w oryginale występuje słowo paruzja, które nawiązuje do zwyczajów świata
greckiego i akcentuje przyjście oraz obecność władcy. Ale w potocznym języku posługujemy
się jednak określeniem powtórne przyjście Jezusa.
W jednym i drugim wypadku mamy do czynienia z przyjściem Syna Człowieczego. W czasie
ziemskiego życia Jezus, nawiązując do Księgi Daniela (Dn 7,13-14), nazywał siebie w ten spo-
sób, aby podkreślić z jednej strony swoje człowieczeństwo a z drugiej strony majestat i godność
boską. Określeniem Syn Człowieczy posługiwał się także wtedy, gdy mówił o swoim pojawie-
niu się na końcu czasu. Podkreślał więc, że objawi się wtedy nie tylko jako Bóg, ale także jako
uwielbiony i wywyższony człowiek. Ujawni się wtedy w sposób doskonały Jego panowanie
nad całym wszechświatem. Zgromadzeni zostaną wszyscy, którzy wcześniej umarli oraz ci,
którzy jeszcze wtedy będą żywi (por. 1 Tes. 4,14-15). Chrystus przyjdzie w chwale, aby do-
prowadzić do ostatecznego i widzialnego triumfu dobra nad złem, które w ciągu dziejów świa-
ta, jak pszenica i kąkol, rosły obok siebie. Dokona sądu nad ludźmi, do którego ma prawo, gdyż
nabył je przez Krzyż. „Zostanie wtedy ujawnione postępowanie każdego człowieka i wyjdą na
jaw tajemnice serc” (KKK, 678).
}
2
Przemówienie Jezusa o Jego przyjściu wzbudza jednak często zainteresowanie z innego wzglę-
du. Jest źródłem fałszywych i sensacyjnych dociekań dotyczących końca świata. W oparciu o
stwierdzenie Jezusa: „Zaraz po ucisku owych dni słońce się zaćmi i księżyc nie da swego bla-
sku; gwiazdy zaczną spadać z nieba i moce niebios zostaną wstrząśnięte” (Mt 24,29) zrodziło
się przekonanie, że czasom ostatecznym towarzyszyć będą zjawiska kosmiczne, które obejmą
niebo i ziemię. Ich opisy, podobnie jak cała tzw. mowa eschatologiczna, wywarły wpływ na
wyobraźnię ludzi i w związku z tym wciąż mnożą się oczekiwania katastroficzne. Kreśli się
różnego rodzaju scenariusze końca świata.
Czy zjawiska kosmiczne będą rzeczywiście znakami zapowiadającymi chwalebne przyjście
Syna Człowieczego? Ich wyjaśnienie przybiera podwójną formę. Według jednych chodzi o rze-
czywiste katastrofy kosmiczne. Inni natomiast opowiadają się za interpretacją symboliczną.
Zwolennicy interpretacji realistycznej w słowach Jezusa: „Zaraz po ucisku owych dni słońce
się zaćmi i księżyc nie da swego blasku; gwiazdy zaczną spadać z nieba i moce niebios zostaną
wstrząśnięte” (Mt 24,29) widzą zapowiedź rzeczywistych katastrof kosmicznych, które nastąpią
przed chwalebnym przyjściem Chrystusa. Rozpadnie się cały wszechświat. Zwolennicy takiego
tłumaczenia utrzymują, iż słowa Jezusa należy rozumieć realistycznie i dosłownie. Będą więc
miały miejsce jakieś perturbacje kosmiczne, budzące w ludziach grozę i przerażenie.
Natomiast według tzw. interpretacji symbolicznej mamy w tym wypadku do czynienia z tek-
stem apokaliptycznym, którego nie należy brać dosłownie. Dosłowna interpretacja zjawisk by-
łaby wielkim niezrozumieniem mentalności żydowskiej I wieku. Co za tym przemawia? Naj-
pierw trzeba zaznaczyć, że interpretacja realistyczna napotyka na trudności. Z dalszej części
wypowiedzi Jezusa wynika bowiem, że po rzekomej katastrofie kosmicznej ziemia będzie za-
mieszkała, a więc nie ulegnie zniszczeniu. Chrystus mówi bowiem: „Wówczas ukaże się na
niebie znak Syna człowieczego, i wtedy będą narzekać wszystkie narody ziemi; i ujrzą Syna
Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich i z wielką mocą i chwałą. Pośle On
swoich aniołów z trąbą o głosie potężnym, i zgromadzą Jego wybranych z czterech stron świa-
ta, od krańca do krańca nieba” ( Mt 24,30-31; por. Ap 6,13). W takiej sytuacji nie ma miejsca
dla ludzi. W jaki więc sposób aniołowie mogą ich zgromadzić. Trzeba się zatem zgodzić, że
Jezus nie poucza o zniszczeniu kosmosu, w tym także ziemi.
Niezwykle znaczące i pouczające, gdy chodzi o katastrofy kosmiczne, jest przemówienie św.
Piotra w poranek Pięćdziesiątnicy. Nawiązując do zesłania Ducha Świętego na Apostołów i do
daru języków, Piotr wołał: „Spełnia się właśnie to, co powiedział prorok Joel: W ostatnich
dniach – mówi Bóg – wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i będą prorokować synowie wasi
i córki wasze, młodzieńcy wasi widzenia mieć będą, a starcy – sny . [...] I sprawię dziwy na gó-
rze – na niebie, i znaki na dole – na ziemi. Krew i ogień, i kłęby dymu, słońce zamieni się w
ciemności, a księżyc w krew, zanim nadejdzie dzień Pański, wielki i wspaniały” (Dz 2,16-20;
por. Jl 3,1-5). Tymczasem nic nie wskazuje na to, aby te znaki kosmiczne zrealizowały się w
dniu Pięćdziesiątnicy. Ani świat, ani Jerozolima nie przeżyły żadnego kataklizmu. Św. Piotr,
posługując się wyimaginowanymi obrazami, opisuje cudowną interwencję Boga, jaką było ze-
słanie Ducha Świętego na ludzi. Posłużył się słownictwem z dziedziny zaburzeń kosmicznych,
aby przedstawić duchową przemianę, jaka dokonała się w dniu Pięćdziesiątnicy. A zatem także
w mowie eschatologicznej znaki kosmiczne są tylko wyimaginowanymi i tradycyjnymi obra-
zami prorockimi, przedstawiającymi Bożą interwencję w historii. W żadnym wypadku nie
}
3
można więc argumentować, że koniec świata przybierze formę zaburzeń kosmicznych w sensie
czysto fizycznym.
Zjawiska kosmiczne przedstawione w mowie eschatologicznej są zatem wyrazistymi obrazami,
które podkreślają, że nastąpi niezwykła Boże interwencja – nadejście Syna Człowieczego. Jezus
zamierza przynieść pociechę i wzbudzić nadzieję, że nastąpi Boża interwencja, która położy kres
złu i przyczyni się do stworzenia nowego świata i nowej ludzkości. Przyjście Syna Człowieczego
w chwale spowoduje zniszczenie świata grzechu. Wzmianka o zjawiskach kosmicznych zwraca
uwagę, iż przed chwalebnym przyjściem Chrystusa nastąpi koniec obecnej rzeczywistości, a pa-
ruzja zapoczątkuje nową rzeczywistość. Chwalebne przyjście Jezusa będzie stworzeniem nowego
ś
wiata. Istotne jest więc, że cały wszechświat, razem z człowiekiem, zostanie przez Boga prze-
kształcony w nowe stworzenie. Prorocy mówią wiele razy o nowej ziemi i nowym niebie, aby
podkreślić fakt przemiany obecnej rzeczywistości (Iz 65,17; 66,22). Chodzi o ostateczne i pełne
odnowienie, które dokona się na końcu czasu. Myśl o nowym stworzeniu, znajdująca się także na
kartach Nowego Testamentu (por. Mt 19,28; Dz 3,20-21; Rz 8,19; Ap 21,1.5), wystarczająco
uzasadnia przypuszczenie, że Bóg nie unicestwi stworzenia (por. Ap 4,11).
Ks. Mirosław Łanoszka
Postać jakby Syna Człowieczego (Dn 7,13-14)
Piąta i jednocześnie ostatnia mowa Jezusa, jaka została przekazana w Ewangelii Mateusza do-
tyczy losu Jerozolimy i powtórnego przyjścia chwalebnego Chrystusa na końcu czasów (Mt 24-
25). Świątynia jerozolimska, zgodnie ze słowami Jezusa (Mt 24,2), została zniszczona w 70 r.
podczas wojny żydowsko-rzymskiej. To historyczne wydarzenie, jakim było zburzenie tego
centralnego sanktuarium narodu wybranego pełni funkcję zaledwie zapowiedzi nadejścia udręk
i cierpień eschatologicznych, a więc doświadczeń, które staną się udziałem całego stworzenia
na końcu świata. Ewangelista Mateusz w ramach apokaliptycznych opisów mówi o mających
nastąpić zjawiskach astralnych (Mt 24,29), które w sposób obrazowy wyrażają prawdę, że ist-
nienie świata w dotychczasowym kształcie dobiega końca. Kosmiczne zaburzenia obejmujące
swoim zasięgiem słońce, księżyc i gwiazdy to elementy szaty literackiej, która już w Starym
Testamencie funkcjonuje jako symbol: czy to w zapowiedziach upadku wrogów Izraela (Izajasz
zapowiadając zniszczenie Babilonu w Dniu Pana mówi: „Gwiazdy nieba i ich konstelacje nie
będą już jaśnieć swym światłem. Słońce się zaćmi, gdy tylko wzejdzie, a księżyc straci blask” -
Iz 13,10), czy też jako element proroctw opisujących Boży sąd nad narodami i nad całym świa-
tem (w „Małej Apokalipsie Izajasza” [Iz 34-35] czytamy w kontekście sądu nad narodami,
zwłaszcza Edomem: „Stopnieją wszystkie zastępy nieba. Niebo zostanie zwinięte jak zwój i
wszystkie gwiazdy spadną, jak opadają liście krzewu winnego, jak spadają zwiędłe owoce fi-
gowca” – Iz 34,4). Zatem możemy powiedzieć, że podobnie jak w starotestamentowych tek-
stach, tak również we wspomnianym fragmencie Ewangelii Mateusza eschatologiczny wstrząs
dotyczący kosmosu jest metaforycznym elementem scenerii, która w tym przypadku ma za za-
danie ukazać przybycie sędziego końca czasów w postaci Syna Człowieczego (Mt 24,30n).
Ewangelista przedstawia Jego nadejście w słowach: „Zobaczą Syna Człowieczego przychodzą-
cego na obłokach nieba, z wielką mocą i chwałą” (Mt 24,30). Należy w tym miejscu dodać, że
w czasach Starego Testamentu oczekiwano przyjścia Boga u kresu historii, a wydarzenie to na-
}
4
zywano Dniem Pana (Jahwe). Nowotestamentowe pisma pogłębiając rozumienie rzeczywisto-
ś
ci tego dnia mówią o paruzji, czyli powtórnym przyjściu Jezusa Chrystusa jako eschatologicz-
nego sędziego.
Ewangelista Mateusz mówiąc o przyjściu Chrystusa na końcu świata odwołuje się do Księgi
Daniela, która stawia przed nami tajemniczą postać „jakby Syna Człowieczego” z symbolicznej
wizji sennej młodzieńca o imieniu Daniel (Dn 7,13). Fragment ten został utrwalony w siódmym
rozdziale tego pisma (Dn 7,13-14), który rozpoczyna się od ukazania obrazu czterech bestii
wychodzących z morza (Dn 7,2-8). Widzenie to odnosi się do czterech wielkich imperiów
(cztery bestie symbolizują: Babilonię, Medię, Persję oraz imperium Aleksandra Wielkiego i
jego następców), które walcząc ze sobą kolejno upadają. Do tej pory to Daniel wyjaśniał za-
gadkowe sny, kiedy przebywał na dworach obcych monarchów (Dn 1-6), natomiast obecnie
sam Bóg ukazuje mu w widzeniach przyszłość dotyczącą jego narodu. Chociaż historycznym
ś
rodowiskiem, które legło u podstaw symbolicznych wizji siódmego rozdziału Księgi Daniela
były prześladowania żydowskiej społeczności, jakie wszczął Antioch IV Epifanes w II stuleciu
przed Chr., to jednak przekazane w tej części pisma treści przekraczają historyczny horyzont i
nabierają znaczenia apokaliptycznego; w symboliczny sposób zostaje ukazany bunt ziemskich
imperiów i ich władców przeciwko Bogu. Uzurpowanie władzy przez ziemskie królestwa nad
sprawami dotyczącymi sfery Bożej zostało zobrazowane jako konflikt rozgrywający się na
płaszczyźnie religijnej. Siódmy rozdział Księgi Daniela przynosi definitywne rozstrzygnięcie
spraw tego świata. Dowiadujemy się, że na końcu czasów, po ostatecznym pokonaniu wszel-
kiego zła, wszystkie imperia ziemskie zostaną zastąpione uniwersalnym i wiecznym króle-
stwem Boga, w którym panowanie zostanie przekazane postaci „jakby Syna Człowieczego”,
przybywającego „z obłokami nieba” (Dn 7,13). Zgodnie z przeżywaną przez Daniela wizją
przedstawione w niej wydarzenia rozgrywają się na dworze w niebie, gdzie przed oblicze Boga
„przybywa jakby Syn Człowieczy” (Dn 7,13). Wizjoner zobaczył „jak postawiono trony” (Dn
7,9), które są przeznaczone dla Boga – najwyższego Sędziego – oraz trybunału niebiańskiego.
Czytamy dalej, że na tronie „usiadł Przedwieczny”, którego „szaty były białe jak śnieg, włosy
na Jego głowie jak czysta wełna” (Dn 7,9). „Siedzący na tronie” to odwiecznie istniejący Bóg,
którego rysy wskazują na Jego dostojeństwo, mądrość, nieskazitelność. Postać ta przewyższa
wszystko, co istnieje, będąc absolutnym Panem całego stworzenia. W obrazie zasiadającego
Przedwiecznego pojawia się motyw ognia, gdyż jak mówi tekst: „Jego tron był z ognistych
płomieni, a koła u tronu to ogień płonący”, a „ognista rzeka wypływała i wydobywała się
sprzed Niego” (Dn 7,9n). Pojawiający się w wizji płonącego tronu Boga ogień należy w trady-
cji biblijnej do stałych elementów zjawisk towarzyszącym teofanii, a więc objawieniu się potę-
gi Boga, któremu towarzyszy otaczający Go dwór niebiańskich istot (Dn 7,10). Wizjoner ujrzał,
ż
e w otoczeniu niezliczonych rzesz niebiańskich istot Bóg jako najwyższy Sędzia rozpoczął
proces sądowy, o czym świadczy sformułowanie „i otwarto księgi”, które zawierają materiał
będący przedmiotem sądu. Prawdopodobnie dotyczy on zarówno losów ludzi, jak i całego
ś
wiata. W kolejnej odsłonie dowiadujemy się, że bestie symbolizujące królestwa zostały ukara-
ne i odebrano im władzę: bestia czwarta z powodu wypowiadanych bluźnierstw wobec Boga
została zabita i spalona (Dn 7,11), natomiast pozostałym trzem odebrano władzę „aż do wyzna-
czonego czasu” (Dn 7,12), co może oznaczać, że istnienie ziemskich królestw zostanie zakoń-
czone w momencie ustanowienia wiecznego królestwa Boga. Po wizji sądu i ukarania bestii
Daniel mówi: „Patrzyłem i widziałem w widzeniu nocnym: Oto z obłokami nieba przybywa
jakby Syn Człowieczy, przychodzi do Przedwiecznego i prowadzą Go przed Niego” (Dn 7,13).
}
5
Kim jest tajemnicza postać „jakby Syna Człowieczego”, któremu została przekazana niezwykła
władza i królestwo (Dn 7,14)? Samo przybycie „z obłokami” lub „na obłokach” w tradycji bi-
blijnej należy do stałych motywów zjawisk towarzyszących objawianiu się Boga. Jednak ele-
mentem decydującym o właściwej identyfikacji postaci „Syna Człowieczego” (aram. bar
enasz) jest umieszczona przed tym określeniem aramejska partykuła porównawcza ke- (jak;
jakby). Zatem sformułowanie „jakby Syn Człowieczy” nie oznacza człowieka, a jedynie kogoś,
kto jest tylko podobny do istoty ludzkiej, a właściwie możemy powiedzieć, że w ten sposób
została podkreślona odrębność tej postaci od rodzaju ludzkiego niż przynależność do niego.
Ten „jakby Syn Człowieczy” staje przed obliczem Przedwiecznego Króla, a zatem jest kimś
różnym od Boga. Jest On indywidualną i konkretną osobą. Postaci „jakby Syna Człowieczego”
zostaje przekazane wieczne panowanie, „które nie przeminie” (Dn 7,14). Władza, jaką otrzy-
muje „jakby Syn Człowieczy” posiada prerogatywy przynależne samemu Bogu: godność - „pa-
nowanie, chwała i królowanie”; zakres – „wszystkie ludy, narody i języki” oraz trwałość – „Je-
go królowanie – królowaniem, które nie ulegnie zagładzie” (Dn 7,14). W tradycji chrześcijań-
skiej Danielowy „jakby Syn Człowieczy” najczęściej jest interpretowany jako postać indywi-
dualna, która jest identyfikowana z osobą Jezusa-Mesjasza. Sam Jezus w nawiązaniu do Księgi
Daniela (7,13) używał określenia „Syn Człowieczy” w stosunku do własnej osoby, czyniąc wy-
raźne aluzje do tego starotestamentowego tekstu oraz interpretując go. Wyraźnie widać to w
tzw. „mowie eschatologicznej”, gdzie znaki końca czasów poprzedzą przyjście Syna Człowie-
czego (Mk 13,26 i par.), a także podczas procesu przed Kajfaszem, kiedy to Jezusowe powoła-
nie się na ten tekst Daniela jako samookreślenie zostało uznane przez Sanhedryn za bluźnier-
stwo (Mt 26,63-65 i par.). To, że Jezus tak chętnie nazywał siebie, pochodzącym z Księgi Da-
niela, określeniem „Syn Człowieczy”, kiedy mówił o swojej misji i godności wynikało z faktu,
ż
e tytuł „Mesjasz” w ówczesnej tradycji judaistycznej w dużym stopniu odbiegał od kształtu,
jaki nadały mu autentyczne wypowiedzi proroków, a także realizacja mesjańskiego posłannic-
twa przez Jezusa.
Ks. Piotr Łabuda
Kiedy nastąpi powtórne przyjście Pana (1 Tes 4,13-5,12).
We wspólnocie pierwotnego kościoła pytanie o powtórne przyjście Chrystusa, jak też i pytania
o losy tych, którzy umarli, były niezwykle aktualne. Mijały bowiem lata, a oczekiwana przez
wszystkich paruzja – powrót Chrystusa na ziemię – nie nadchodziła. Mieszkańcy Tesalonik,
podobnie jak i inne gminy chrześcijan, spodziewali się, że Chrystus przybędzie wkrótce. Mieli
pewność, że nastąpi to jeszcze za ich życia. Pan jednak nie nadchodził. Ponadto niepokoił ich
los tych braci i sióstr w wierze, którzy nie doczekali się przyjścia Pana i umarli. Nie wiedzieli,
czy umarli będą mieć udział w dniu Pana, który – jak wierzyli – już nadchodzi. Odpowiadając
na ten problem Paweł podkreśla, że taką samą chwałę dzielić będą i ci, którzy już umarli, i ci,
którzy pozostają przy życiu. Dalej, apostoł pisze, że Tesaloniczanie nie powinni się smucić tak
jak ci, którzy nie mają nadziei.
Ś
wiat pogański mógł w obliczu śmierci jedynie rozpaczać. Śmierć przyjmowano z ponurą re-
zygnacją i kompletną beznadziejnością. W literaturze starożytnej można znaleźć wiele sentencji
– napisów, które tchnął smutkiem i strachem przed tym nieuniknionym końcem. Ajschylos pi-
}
6
sał: „Kiedy człowiek umiera, nie ma dla niego zmartwychwstania.” Dla Teokryta: „Nadzieja
jest dla żywych, ci zaś, którzy poumierali, są bez nadziei”. Katullus pisał: „Kiedy już nasze
krótkotrwałe światło gaśnie, pozostaje wieczna noc, w ciągu której musimy spać.” Na napisach
nagrobnych można znaleźć sentencje: „Nie było mnie; stałem się; nie ma mnie; nie dbam o
nic.” Wśród papirusów, które dotarły do naszych czasów, jeden zawiera list wyrażający współ-
czucie. Oto jego treść: „Irena do Taonnofrisa i Filo. Bądźcie pocieszeni. Byłam smutna i płaka-
łam nad zmarłym zupełnie tak samo jak wcześniej płakałam za Dydymasem. Zrobiłam wszyst-
ko, co należało zrobić. Wszyscy moi – Epafrodytus, Termoution, Filion, Apollonius i Plantas –
postąpili podobnie. Niestety, wobec takich rzeczy człowiek jest zupełnie bezradny. Dlatego po-
cieszajcie jeden drugiego.”
1
Takie podejście do myśli o śmierci – zasadniczo pozbawione jakiejkolwiek nadziei – cechowa-
ło starożytny świat, a pewnej mierze również i myśl Starego Testamentu. Również bowiem dla
Izraelitów śmierć była czymś złym, często łączono ją z karą za grzechy. Nie było również do-
kładnie wiadomo co czeka człowieka po zakończeniu życia doczesnego
2
.
Inaczej ma się sprawa z perspektywy uczniów Chrystusa. Paweł bowiem wyraźnie podkreśla:
Jeżeli człowiek żył w Chrystusie i umarł w Chrystusie, to nawet teraz, będąc martwym, jest w
Chrystusie, i kiedyś powstanie w Chrystusie. Między Jezusem Chrystusem a miłującym go
człowiekiem, istnieje więź, której nic nie może rozerwać. Jest ona ponadczasowa, przechodzi
poza granice śmierci. Ponieważ Jezus Chrystus żył, umarł i powstał z martwych, człowiek, któ-
ry się z nim połączył, będzie żył, umrze i powstanie z martwych. Ani w życiu, ani w śmierci nie
ma mocy zdolnej odłączyć go od Chrystusa.
Czytając Pawłowy opis paruzji – powtórnego przyjścia Chrystusa na ziemię – znajdujący się w
Pierwszym Liście do Testaloniczan, należy pamiętać, iż apostoł czyni to w sposób poetycki.
Jest to próba wyrażenia tego, czego ludzkimi słowami w pełni wyrazić się nie da.
Stąd też paruzja, w przekazie Pawła rozpoczyna się od stwierdzenia, że w wielkim dniu po-
wtórnego przyjścia Pana, zstąpi On z nieba na ziemię. Na Jego rozkaz, głos archanioła i trąba
Boża zbudzą umarłych. Wtedy umarli razem z żywymi zostaną porwani na obłoki naprzeciw
Pana, na spotkanie Chrystusa. Od tego czasu już zawsze będą ze swoim Panem.
Obraz Pawła można także określić mianem wizji prorockiej. Stąd też nie trzeba niewolniczo
literalnie przyjmować kreślonego przez niego obrazu. Można powiedzieć, iż szczegóły tego
obrazu nie są ważne. Pawłowy opis służy bowiem tylko nakreśleniu idei – jest to zapowiedź
niezwykłych rzeczy, których istotą jest spotkanie z Bogiem. Ważne jest posłannictwo, które
zapewnia, że chrześcijanin, zarówno w życiu jak i w śmierci, jest w Chrystusie oraz że nic nie
jest w stanie odłączyć go od Chrystusa.
Nie zdołamy w pełni zrozumieć nowotestamentowych obrazów drugiego przyjścia Chrystusa,
jeżeli nie będziemy pamiętać, iż zakorzenione są one w myśli i słownictwie starotestamental-
nym. Stary Testament bardzo często mówił o dniu Pańskim
3
. Te wyobrażenia narodu wybrane-
1
Zob. W. Barclay, Listy do Tesaloniczan, Poznań 2002, s. 22.
2
Na temat śmierci i życia po śmierci w tradycji i kulturze ludów Bliskiego Wschodu zob. P. Łabuda, Śmierć i życie po
ś
mierci wg. Ewangelii św. Łukasza, Tarnów 2007.
3
„Dzień Jahwe” dla Izraelitów nie był punktem docelowym, ale raczej zwrotnym, którego Naród Wybrany wyczekiwał,
aby mógł zostać zapoczątkowany czas odnowionego Izraela. To nowe istnienie ma opierać się na nowym i wiecznym
}
7
go zostały odniesione do powtórnego przyjścia Chrystusa. Żydzi wierzyli, że dzień Pana będzie
dniem straszliwym. Mówili o nim jako o bólach porodowych nowego świata. W tym dniu miał
być zniszczony stary świat, a nowy się narodzić. Wiele spośród strasznych obrazów Starego
Testamentu dotyczy dnia Pańskiego (Iz 22,5; 13,9; Sof 1,14-16; Am 5,18; Jr 30,7; Ml 4,1;
Jl 2,31). Według spojrzenia Izraela Dzień Pański miał przyjść nagle i niespodziewanie. Towa-
rzyszyć mu miały zaburzenia w kosmosie spowodowane poruszeniem samych podstaw
wszechświata. Miał to być dzień sądu i odpłaty za wszystkie czyny.
Pisarze Nowego Testamentu, zasadniczo identyfikowali dzień Pański z dniem powtórnego
przyjścia Jezusa Chrystusa. Wskazane byłoby pamiętać, że obrazy te są, w pewnym sensie, ob-
razami szablonowymi, pochodzącymi z tradycji i zakorzenione w kulturze w której żył tak na-
ród wybrany jak i uczniowie Chrystusa. Nie trzeba ich rozumieć dosłownie, tak jak ich dosłow-
nie nie traktowali piszące poszczególne księgi. Raczej są malowniczymi wizjami tego, co by się
wydarzyło, gdyby Bóg osobiście wkroczył w granice czasu człowieka.
Jest rzeczą zupełnie naturalną, że ludzie pragnęli wiedzieć, kiedy ten dzień przyjdzie. Jezus
jednak stanowczo stwierdza, iż żaden człowiek nie zna ani dnia, ani godziny, kiedy to nastąpi.
Dzień ten znany jest jedynie Bogu (Mk 13,32 por. Mt 24,36; Dz 1,7). Nie powstrzymało to jed-
nak ludzi od spekulowania wokół tej kwestii. Można powiedzieć, iż dzieje się tak aż po dziś
dzień.
Odnosząc się do tych spekulacji Paweł mówi dwie rzeczy. Przede wszystkim powtarza,
ż
e dzień ten przyjdzie nagle. Przyjdzie jak złodziej w nocy. Jednocześnie twierdzi, że to wcale
nie jest powód, dla którego człowiek miałby być zaskoczony i nieprzygotowany. Nieprzygoto-
wanym będzie jedynie ten, kto żyje w ciemności, kto źle postępuje. Chrześcijanin żyjąc świa-
tłości jest przygotowany na przyjście Pana. Powinien czuwać i być trzeźwym. Chrześcijanin
jest przygotowany, ponieważ zawsze trwa blisko Chrystusa.
Ż
aden człowiek nie wie, kiedy Bóg go zawezwie przed swoje oblicze i dlatego nie można od-
kładać żadnych spraw na ostatnią chwilę swojego życia. Człowiek, który żył blisko Chrystusa
zawsze będzie gotowy podejść do niego jeszcze bliżej. Człowieka chodzącego w światłości,
za dnia, nie można zaskoczyć.
Swoje pouczenia Paweł kończy zachętą by wspólnota w Tesalonice nie tylko dobrze i pobożnie
ż
yła, ale by także wspierała się wzajemnie. Oczekiwanie na powtórne przyjście Pana winno
bowiem przebiegać w takiej właśnie atmosferze – wzajemnego wspomagania się i budowania
jedni drugich dobrym przykładem życia.
Pytanie: W jaki sposób chrześcijańska tradycja interpretuje osobę jakby Syna Człowie-
czego z Księgi Daniela (Dn 7,13-14)?
przymierzu, któremu będzie towarzyszyć powszechna znajomość Jahwe wraz z chęcią należenia do Niego;
zob.
P. Łabu-
da, Śmierć i życie po śmierci, s. 26nn.