169
Justyna Kowalska-Leder
Uniwersytet Warszawski
DZIECIŃSTWO CZASU ZAGŁADY
PRZECIWSTAWNE PROJEKTY PRAWDY, PAMIĘCI
I ZAPISU TEGO DOŚWIADCZENIA
THE HOLOCAUST CHILDHOOD
CONTRASTING CONCEPTIONS OF TRUTH, MEMORY AND ENTRY
Summary
Henryk Grynberg and Jerzy Kosiński, commonly perceived as children of the Holocaust,
formulate and realize absolutely different conceptions of writing about their traumatic
experience. Each of them has a different approach to the issue of the truth which is the
ethical foundation of writing about the genocide. For Kosiński the truth is important, which
he calls ‘emotional truth’. It resembles the subject of psychoanalytic penetrating therefore
it doesn’t concentrate on events, but only on the way the events were experienced. The
author of The Painted Bird treats writing about his experience during German occupation
like an emotional expression of painful feelings. On the contrary, Henryk Grynberg is
anxious to make the readers believed in his words. He is trying to implement his idea
of the ‘anti-artistic truth’, which means avoiding generalization and universality of the
Holocaust. For Kosiński the most important means of expression is a symbol, however,
Grynberg prefers enumeration and repetition. It allows to analyze Grynberg’s writing in
the context of Claude Lévi-Strauss’ theory of myth. Autobiographical writings of both
authors racapture traumatic experience transcending the informative function of the word.
To explain the concept of making the trauma a reality again we can apply Ágnes Heller
theory ‘practice of memory’.
Henryk Grynberg i Jerzy Kosiński formułują i realizują biegunowo
odmienne projekty zapisywania doświadczenia Holokaustu. U ich pod-
staw sytuuje się różnie rozumiana kategoria prawdy, stanowiąca etyczny
fundament pisania o Zagładzie. Autor Malowanego ptaka poszukuje ta-
kich środków wyrazu, które umożliwiałby wniknięcie w to, co nazywa
„prawdą emocjonalną”, twórczość Grynberga to kolejne przybliżenia do
postulowanego przez niego ideału „prawdy nieartystycznej”. Realizując
krańcowo różne cele, obaj autorzy dokonują podobnego eksperymentu
na słowie, które u każdego z nich zaczyna pełnić funkcje daleko prze-
Studia Judaica 8: 2005 nr 1-2(15-16) s. 169-186
170
kraczające zadanie prostej komunikacji, polegającej przede wszystkim na
informowaniu, wyrażaniu czy wyjaśnianiu.
Okupacja i doświadczenie Zagłady jako unicestwienie dotychcza-
sowego porządku moralnego, poznawczego i egzystencjalnego nabiera
szczególnego wymiaru w odniesieniu do dzieci. Jako istoty społecznie
słabe, w dawnym – można powiedzieć przed-Zagładowym – porządku
podlegały one szczególnej ochronie; w rzeczywistości Holokaustu –
z tego samego powodu – ginęły pierwsze. Ich cierpienie i śmierć najsil-
niej, jakby w fi guratywnym wyolbrzymieniu, unaocznia rozmiary tragedii
wojennej. Niemowlę przy piersi nieżywej matki, dzieci śpiące w łóżku
z trupami rodziców, w końcu dzieci zostawione na pewną śmierć przez
przerażonych i skrajnie wyczerpanych opiekunów
1
– to obrazy wciąż
powracające w świadectwach, również tych autorów, którzy często sami
nazywają się dziećmi Holokaustu. W tym określeniu zawiera się prawda
o doświadczeniu, które nie tyle przeszli, ile wciąż w sobie niosą, na któ-
rym zwykle budują swoją tożsamość.
Takimi dziećmi byli Jerzy Kosiński urodzony w 1933 roku i Henryk
Grynberg – rocznik 1936. Te daty od razu nasuwają pytania: co może pa-
miętać z okresu wojny trzy- czy nawet sześciolatek? Na jakiej podstawie
daje on dziś świadectwo tamtym czasom? Czy opowiada swoje własne
doświadczenie, czy raczej to, co przez lata udało mu się zlepić z ułam-
ków wspomnień, opowieści dorosłych, przekazu literackiego i wiedzy
historycznej? W gruncie rzeczy są to dwa pytania: o relację między tymi
świadectwami a wydarzeniami, które wówczas miały miejsce, oraz o to,
czy w ogóle istnieje coś takiego jak specyfi ka dziecięcego doświadczenia
Holokaustu i czy jest ono możliwe do wyrażenia w literaturze?
Autor Malowanego ptaka zawiera z czytelnikiem pakt autobiogra-
fi czny w typowy dla siebie, bardzo pokrętny sposób
2
. Otóż, o ile cała
powieść napisana jest w narracji pierwszoosobowej w czasie przeszłym
(co niemalże automatycznie ukazuje oczom czytelnika obraz dojrzałego
autora wspominającego lata chłopięce), to sam początek, pełniący funk-
cję wstępu, który odróżnia się od reszty tekstu kursywą, napisany został
JUSTYNA KOWALSKA-LEDER
1
Zbiorem przejmujących scen ukazujących cierpienie żydowskich dzieci pod nie-
miecką okupacją jest tom Archiwum Ringelbluma. Dzieci – tajne nauczanie w getcie war-
szawskim, oprac. R. Sakowska, Warszawa 2000.
2
Zob. P. L e j e u n e, Wariacje na temat pewnego paktu. O autobiografi i, pod red.
R. Lubas-Bartoszyńskiej, Kraków 2001, rozdziały: Pakt autobiografi czny, przeł. A. L a -
b u d a, i Pakt autobiografi czny (bis), przeł. S. J a w o r s k i.
171
w formie trzecioosobowej, przywołującej schemat narratora wszechwiedzą-
cego. Jerzy Kosiński postępuje więc wbrew konwencji, zgodnie z którą po
„osobistym” wstępie następuje tekst właściwy; może być on prowadzony
w formie trzecioosobowej. „Jesienią 1939 roku, w pierwszych tygodniach
drugiej wojny światowej, rodzice sześcioletniego chłopca z dużego
wschodnioeuropejskiego miasta wysłali go do odległej wioski, aby tam
– podobnie jak tysiące innych dzieci – znalazł bezpieczne schronienie”
3
–
zastanawiający dystans, obecny w tej narracji, staje się wyraźny na tle fraz
otwierających tekst właściwy: „Mieszkałem w chacie Marty, oczekując,
że lada dzień, lada chwila, zjawią się po mnie rodzice. Płacz nie przynosił
ukojenia, a Marta nie zwracała uwagi na moje pochlipywanie”
4
.
Dlaczego pierwszoosobową powieść autobiografi czną, wbrew tra-
dycji gatunku, Kosiński poprzedza wstępem, w którym autor-narrator
dystansuje się do opisywanych wydarzeń? W jakich rejestrach ustawia
to całość opowieści? Pierwsze skojarzenie to bajka, a raczej jej początek,
w którym następuje prezentacja bohaterów i ich sytuacji życiowej. Mamy
tu więc: jakiegoś chłopca, jego rodziców, pewnego człowieka, który obie-
cuje pomoc dziecku. Jak w Proppowskiej bajce magicznej, mały bohater
musi opuścić dom i samotnie wyruszyć w świat
5
. Wraz z nim poznajemy
zasady rządzące rzeczywistością, dowiadujemy się, że ludzie dzielą się
na miejscowych o jasnej cerze i płowych włosach oraz na obcych, śnia-
dych, ciemnowłosych, których zamyka się w gettach i obozach Zagłady.
Wszystko to dzieje się pod niemiecką okupacją.
Ten początek, zarysowujący z perspektywy wszechwiedzącego
narratora miejsce i czas akcji oraz prezentujący główne postaci dramatu,
wygląda, jakby miał za zadanie wyrywać powieść z żywiołu autobiogra-
fi cznego, zaprojektować jej uniwersalny wymiar, historię o samotnie wę-
drującym chłopcu przekształcić w przypowieść. Z drugiej jednak strony,
dołączone do powieści Uwagi autora, skłaniają czytelnika do uwzględ-
nienia podczas lektury autobiografi cznego wymiaru tekstu. A przecież,
jak pisze Philippe Lejeune, konsekwencją zawarcia paktu autobiogra-
fi cznego jest zawsze pakt referencjalny, a więc zobowiązanie autora do
pisania prawdy. Spróbujmy poradzić sobie z tą gmatwaniną sprzecznych
tropów i przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, na czym polega au-
tobiografi zm powieści Kosińskiego.
DZIECIŃSTWO CZASU ZAGŁADY
3
J. K o s i ń s k i, Malowany ptak, tłum. T. M i r k o w i c z, Warszawa 1992, s. 7.
4
Tamże, s. 9.
5
Zob. W. P r o p p, Morfologia bajki, tłum. S. B a l b u s, „Pamiętnik Literacki” 1968, nr 4.
172
Pomawiany o szalbierstwo, świadome kłamstwo i chorą, perwersyj-
ną wyobraźnię, autor Malowanego ptaka wyjaśnia w posłowiu powieści,
że opisywane w niej wydarzenia mają charakter symboliczny, nie są ani
relacją, ani zmyśleniem. Kosiński pisze, że to, co pamiętamy z przeszło-
ści, stanowi pewną konstrukcję, umożliwiającą lokowanie w niej uczuć,
a przekazać je można jedynie za pomocą symboli. Joanna Siedlecka,
śledząc wojenne losy Jerzego Kosińskiego, pokazała, że przedstawiona
w Malowanym ptaku samotna wędrówka chłopca po dzikich, wschod-
nich obszarach Europy jest słabo zakotwiczona w sferze faktów
6
. Całą
wojnę mały Kosiński spędził pod opieką rodziców, pierwsze dwa i pół
roku – jawnie w Sandomierzu, a dopiero później – ukrywając się we wsi
koło Rozwadowa. Nad Czarnym ptasiorem Siedleckiej unosi się pytanie,
po co tak znakomity pisarz, który mógłby zainteresować czytelników
swoją prawdziwą historią wojenną, zmyśla obrzydliwości? Próbując
na to pytanie odpowiedzieć, można pójść, jak zrobiła to Maria Janion
7
,
tropem podsuniętym przez samego Kosińskiego. Jeśli Malowany ptak
jest wyrazem uczuć dziecka, a raczej tego, co zostało z nich po latach, to
rzeczywiście odczytanie tej książki powinno być symboliczne, dalekie od
realistycznej perspektywy. Sam Kosiński, przestrzegając przed zbytnim
zaufaniem do dokładności i dosłowności zapisów pamięci, deklaruje:
„jeśli wspomnienia zawierają prawdę, jest to raczej prawda emocjonalna
niż obiektywna”
8
. I tak oto wyłania się kategoria prawdy emocjonalnej,
która przywodzi na myśl przedmiot dociekań psychoanalizy. Powieść
Kosińskiego projektuje bowiem czytelnika, który jak psychoanalityk nie
będzie w niej szukał odpowiedzi na pytanie, co ten człowiek przeżył, lecz
jak przeżył to, czego doświadczył.
Można powiedzieć, że autor Malowanego ptaka, jak pacjent psycho-
analityka, za pomocą symboli opowiada o swoim doświadczeniu wojny
i zagrożeniu Zagładą. Składają się na nie widziane i przeżywane wydarze-
nia, wojenne zabawy z rówieśnikami, podsłuchane rozmowy rodziców,
zasłyszane plotki i wieści z okolicy, jednym słowem – budulec różnych
przeżyć i wyobrażeń. Tym, co rzeczywiste, prawdziwe i niepodważalne,
są nie tyle wydarzenia, ile właśnie emocje autora, a w konsekwencji
– również czytelnika.
6
J. S i e d l e c k a, Czarny Ptasior, Gdańsk–Warszawa 1994.
7
M. J a n i o n, Płacz generała, Warszawa 1998, rozdział Sam w ciemni.
8
J. K o s i ń s k i, jw., s. 232.
JUSTYNA KOWALSKA-LEDER
173
Jerzy Kosiński niemalże z premedytacją używa języka fi guratywne-
go, który w Malowanym ptaku oznacza przede wszystkim nagromadzenie
symboli i metafor. Zdaniem przeciwników, jest to forma „estetyzowania”
tragedii Holokaustu, zniewaga dla jego ofi ar, działanie nieetyczne.
Do grona krytyków tej powieści należy Henryk Grynberg
9
. W tek-
stach teoretycznych sformułował on, a w autobiografi cznych – wciąż
próbuje realizować swoją koncepcję prawdy, którą nazywa nieartystycz-
ną
10
ną
ną . Wymaga ona przede wszystkim ogromnej dyscypliny słowa, którego
zadaniem jest jak najoszczędniejsze, jak najskromniejsze oddanie prawdy
o przeszłości, a przede wszystkim o ofi arach, o których pamięć ginie w jej
mrokach. Można powiedzieć, że Grynberg domaga się języka tak skrom-
nego, że aż przezroczystego. Nasuwa to skojarzenie z koncepcję aktów
mowy, w której Roman Jakobson spośród kilku funkcji języka wyróżnił
funkcję poetycką. Dominuje ona w komunikacie, w którym uwaga od-
biorcy zatrzymuje się na kształcie słowa
11
. Dla Grynberga jest to niedo-
puszczalne, czytelnik ma obcować z konkretem, znaleźć się jak najbliżej
wydarzeń, bez komentarzy autorskich, bez, jak to nazywa, prób uniwer-
salizacji i generalizacji tragedii Holokaustu. Taką pokusę dostrzega, co
może dziwić, w skądinąd cenionych przez siebie Medalionach Zofi i Nał-
kowskiej. Chodzi o motto tej książki, które Grynberg koryguje: „Ludzie
Żydom zgotowali ten los”. Przypomina tym samym, że w przeciwieństwie
do innych ofi ar drugiej wojny światowej, Żydzi ginęli wtedy jako Żydzi
i właśnie dlatego, że byli Żydami. W sformułowaniu „Ludzie ludziom
zgotowali ten los” autor Żydowskiej wojny dostrzega grzech uogólnienia
i uniwersalizacji, która, jak pisze, „niezbędna jest wielkiej literaturze
i sztuce, ale w tym nowym doświadczeniu już nie chodzi o wielką litera-
turę ani o wielką sztukę, lecz o prawdę – jak najbardziej nieartystyczną”
12
.
Wydawałoby się, że realizowanie postulatu prawdy nieartystycznej
jest proste, trzeba tylko trzymać na wodzy wyobraźnię i szczędzić słów.
W praktyce okazuje się to niezwykle trudne, co z resztą przyznaje sam
Grynberg, gdy w eseju Życie jako dezintegracja
13
koryguje te fragmen-
9
Zob. H. G r y n b e r g, Monolog polsko-żydowski, Wołowiec 2003, rozdział Żyd,
który udawał Polaka, który udawał Żyda….
10
Zob. H. G r y n b e r g, Prawda nieartystyczna, Katowice 1990.
11
Zob. R. J a c o b s o n, Poetyka w świetle językoznawstwa, „Pamiętnik Literacki”
1960, z. 2.
12
H. G r y n b e r g, Prawda nieartystyczna, s. 103.
13
Tamże, s. 7-26.
DZIECIŃSTWO CZASU ZAGŁADY
174
ty własnej Żydowskiej wojny, w których mimowolnie uległ powabowi
prawdy artystycznej. Źródłem wykroczenia jest tam, jak pokazał Marek
Zaleski, sama materia języka, który, będąc kodem symbolicznym, czyni
w literaturze uniwersalnym to, co partykularne i unikalne
14
.
To dlatego właśnie Haydenowi White’owi udaje się wykazać fi gura-
tywność głośnej powieści Primo Leviego Czy to jest człowiek. Zamierze-
niem jej autora był opis doświadczenia obozowego za pomocą przejrzy-
stego języka, stylu niemalże naukowego. White pokazuje tymczasem, że
zamiast pozytywistycznej rejestracji „faktów”, w powieści Leviego dzięki
poetyckim wypowiedziom przedstawione zostają uczucia, jakie zrodziła
konieczność znoszenia tych „faktów”
15
. White zwraca uwagę na sferę
uczuć, które taka literatura z jednej strony przywołuje, odnosząc się do
przeżyć autora, z drugiej zaś – wywołuje, apelując do wrażliwości czy-
telnika. W ten sposób dochodzi do komunikacji między obiema stronami,
rozumianej w najbardziej klasyczny sposób jako „łączenie, spotkanie”.
Ważniejsza od przekazania własnego doświadczenia czy poruszenia
czytelnika jest dla Henryka Grynberga realizacja zobowiązania, które zo-
stało mu narzucone: ma on być strażnikiem pamięci o umarłych, ma pilno-
wać ich nieistniejących grobów, zarówno przed sprofanowaniem, jak przed
zapomnieniem, które zresztą uważa za formę profanacji. Dlatego spojrzenie
autora Żydowskiej wojny jest skierowane na innych, przede wszystkim
na zmarłych najbliższych, oraz na tragedię pozostałych ofi ar Zagłady.
Grynberg podkreśla, że w przeciwieństwie do narcyza, któremu zależy na
utrwaleniu pamięci o sobie, jemu chodzi o trwały ślad po zbrodni
16
.
Mamy więc do czynienia ze swoistym paradoksem: Henryk Gryn-
berg, który wkroczył w wojnę jako trzylatek, realizuje dziś posłannictwo
świadczenia prawdy, Jerzy Kosiński zaś mający wówczas sześć lat, trak-
tuje pisanie o tym doświadczeniu jako formę ekspresji bolesnych uczuć,
być może terapię lub autoanalizę. Stwarza sobie w ten sposób możliwość
ucieczki przed zarzutami świadczenia nieprawdy. Jak bowiem można ufać
wspomnieniom kogoś, kto był wówczas małym dzieckiem?
Grynberg – odwrotnie, gra właśnie o jak najsilniejszą wiarę czy-
telnika w jego słowa. Próbuje więc uprzedzić zarzuty, które można mu
postawić już na podstawie samej daty urodzenia; w eseju Prawda niearty-
14
M. Z a l e s k i, Formy pamięci, Gdańsk 2004, s. 162.
15
H. W h i t e, Realizm fi guralny w literaturze świadectwa, przeł. E. D o m a ń s k a,
„Literatura na Świecie” 2004 nr 1-2, s. 79.
16
Zob. H. G r y n b e r g, Monolog polsko-żydowski, s. 96.
JUSTYNA KOWALSKA-LEDER
175
styczna tłumaczy, że nie raz zadziwiał, a nawet przerażał swoją matkę nie-
zwykle wyostrzoną pamięcią wydarzeń, twarzy i scen sprzed lat; „pamięć
ta jest być może chorobliwa, ale nie mogłem przecież wyjść z holocaustu
zupełnie zdrowy”
17
.
Jeśli wierzyć ocalałym, skutkiem dziecięcego doświadczenia Zagła-
dy jest właśnie wyostrzenie pamięci, zadziwiająca uważność na szczegół.
W przypadku dzieci żydowskich, które podczas okupacji ukrywały się po
tak zwanej „aryjskiej” stronie, może to wynikać z nieustannej kontroli
własnego zachowania i ciągłej analizy otoczenia, z konieczności stosowa-
nia się do zasady mimikry. Taka strategia przetrwania musiała prowadzić
do wyostrzenia uwagi, koncentracji na szczególe, w wyniku czego został
on potem zapamiętany.
Pozycja narratora w autobiografi cznej twórczości Grynberga nie jest
jednoznaczna; ma dostęp do stanu świadomości wielu bohaterów, daleko
mu jednak do wszechwiedzy. W takim zabiegu widzieć można odtworze-
nie sytuacji egzystencjalnej, w której znaleźli się ukrywający Żydzi. Oto
fragment jej opisu z Żydowskiej wojny:
Byliśmy znowu w domu. Doiliśmy nasze własne krowy. Cały dzień sły-
szeliśmy koło zabudowań głosy naszych dawnych znajomych, choć nikt
z nich o tym nie wiedział, że byliśmy tak blisko nich, że ich słyszeliśmy, tak
jakbyśmy znowu byli wśród nich. Jakbyśmy byli duchami, które przycho-
dzą na swoje dawne miejsca, żeby się przyjrzeć tym miejscom i ludziom,
wśród których kiedyś żyli, a tamci wcale nie wiedzą o tym, że ktoś, kogo nie
widzą, widzi ich i słyszy...
18
.
Żydom, którzy przetrwali Zagładę, dane było doświadczyć przyna-
leżności do świata umarłych jeszcze przed fi zyczną śmiercią, w odczuciu
niektórych ten stan trwał dłużej niż sama okupacja. Fragment Buszujące-
go w Niemczech oddaje taki paradoks przetrwania:
Bo gdybym sądził kogoś, kto zaryglował drzwi od komory, a potem wpuścił
gaz, to przecież jest on winien mojej śmierci. Przecież on nie wiedział, że
mnie tam nie ma. Właściwie liczba zamordowanych jest wyższa od liczby
tych, którzy nie żyją”
19
– pisze Grynberg.
Doświadczenie Zagłady to przede wszystkim wykluczenie ze wspól-
noty żywych, jeszcze za życia – postawienie po stronie umarłych, a więc
17
H. G r y n b e r g, Prawda nieartystyczna, s. 11.
18
H. G r y n b e r g, Żydowska wojna, Warszawa 1989, s. 27.
19
H. G r y n b e r g, Ojczyzna, Warszawa 1999, s. 22.
DZIECIŃSTWO CZASU ZAGŁADY
176
usytuowanie człowieka na chybotliwej granicy egzystencji. Jest to rodzaj
sytuacji granicznej, która pozostawia w człowieku niezatarty ślad. Można
na nią spojrzeć, jak proponuje Barbara Skarga, z perspektywy nie tyle
psychologicznej, co ontologicznej. Rozumie ona tego rodzaju ślad jako
trwały element naszego bycia, „dostatecznie trwały i dostatecznie silny, by
to, co nazywamy naszą sobością, kształtować”
20
. Jednym z takich śladów
jest blizna, która przypomina o dawnym zranieniu, a czasem tak bardzo
boli, że zapomnienie o dawnym cierpieniu staje się w ogóle niemożliwe.
Osoba tak zraniona jest zupełnie samotna, tak jak każdy naprawdę cier-
piący, którego doznania i uczucia w dużym stopniu okazują się nieprze-
kazywalne. O natężeniu cierpienia decyduje nie tylko bodziec, ale też sto-
pień wrażliwości człowieka, który go doświadcza. Odporność zależy od
możliwości znalezienia oparcia, albo na zewnątrz, a więc na przykład we
wspólnocie, albo w sobie, choćby w nagromadzeniu życiowych doświad-
czeń. Zagłada zniszczyła wspólnotę – w sensie materialnym i duchowym.
Źródłem oparcia dla prześladowanych pozostawały przede wszystkim
własne mechanizmy obronne. U dzieci nie osiągają one takiego stopnia
skuteczności, by stanowić realny punkt oparcia w sytuacji traumatycz-
nej. Wtedy, zdaniem Barbary Skargi, mamy do czynienia ze zranieniem
tak głębokim, że paraliżującym: „moja osobowość już nie reaguje, staje
się sztywna, niemal martwa. Ciało, na które padają razy kata, przestaje
czuć ból, traci możność poruszania się, staje się bezwładną masą”
21
. Taką
postawę znajdujemy w wielu dziecięcych dokumentach osobistych czasu
Zagłady. Niemota bohatera Malowanego ptaka symbolizuje właśnie stan
całkowitego osamotnienia, wyłączenia ze wspólnoty ludzkiej, a zarazem
martwotę, wewnętrzny stupor emocjonalny. Z licznych wtrąceń metatek-
stowych w Czarnych sezonach wiemy, jak bardzo z opisem tego odczucia
zmagał się Michał Głowiński, nazywając go zobojętnieniem, paraliżem
wewnętrznym, ogłupieniem, wegetacją, otępieniem, apatią
22
wewnętrznym, ogłupieniem, wegetacją, otępieniem, apatią
wewnętrznym, ogłupieniem, wegetacją, otępieniem, apatią .
Ślad powstaje, jak pisze Skarga, w wyniku zranienia z powodu:
utraty, wygnania i prześladowania. Najbardziej fundamentalnym i naj-
boleśniejszym doświadczeniem utraty jest śmierć bliskich, ponieważ są
niezastępowalni. Źródłem cierpienia może być również wygnanie, które
oznacza odebranie prawa do domu rozumianego przede wszystkim jako
własne miejsce w świecie. Samotność wygnańca w nowym otoczeniu
20
B. S k a r g a, Ślad i obecność, Warszawa 2002, s. 74.
21
Tamże, s. 89.
22
Zob. M. G ł o w i ń s k i, Czarne sezony, Warszawa 1999.
JUSTYNA KOWALSKA-LEDER
177
przypomina położenie człowieka w obliczu cierpienia i śmierci. Wygna-
nie jest rodzajem prześladowania, w którym Skarga widzi realizację tego,
co nazywa radykalnym złem: „w samym słowie «prześladowanie» tkwi
groza. Znaczy bowiem ono, że się kogoś tropi, idzie jego śladem, by go
dosięgnąć, poniżyć, upokorzyć lub wręcz unicestwić”
23
.
Kto doświadczył radykalnego zła nie tak łatwo odbuduje swoją eg-
zystencję, bo trzeba do tego zabliźnienia ran, które wciąż są naruszane,
poniekąd z winy prześladowanego. Jest on nadwrażliwy i uraźliwy, uważ-
ny na nowe zagrożenie, na każdy jego zwiastun. Utracił bowiem wszelką
naiwność i ufność, jest zupełnie sam, a podstawę jego wiedzy o świecie
stanowi rozpoznanie, że ludzie są podli i obojętni. Taki stan rodzić może
pokusę zemsty.
Henryk Grynberg nie z wyboru został strażnikiem grobów. To rodzaj
naznaczenia, o jakim pisze Barbara Skarga. W jego postawie można wi-
dzieć konsekwentną realizację misji, którą obciążono dzieci Holocaustu.
Żądano od nich albo zapomnienia i zatopienia w codziennym życiu, albo
podtrzymywania pamięci o umarłych. Stanie na straży tak rozumianej pa-
mięci nie jest niewinne. Dobitnie ukazuje to Jerzy Kosiński, gdy w ostat-
nim akapicie posłowia do Malowanego ptaka przywołuje głos dźwięczący
w uszach dzieci uwięzionych w pułapce pamięci.
Pamiętasz zamordowanego wujka, dziadka, ojca, matkę? Wiedz, że nie
wolno ci zapomnieć, bo to na ciebie, maleńki, spada twardy obowiązek
pomszczenia, przejęcia od nas, którzy jesteśmy starzy i zmęczeni, buzującej
pochodni świętej zemsty... I te dzieci, same będące malowanymi ptakami,
patrzą na ślady krwi – żeby zapamiętać. Tak więc nienawiść nie może
umrzeć: jadowita i żywotna jak samo życie, idzie śladem życia; jest jego
częścią, tak jak ogon jest częścią komety.
24
Kosiński pokazuje, że pamięć rozumiana jako wierność prawdzie
o tragedii przodków ma swój bezlitosny, nienawistny rewers
25
. Bohater
23
B. S k a r g a, jw., s. 96.
24
J. K o s i ń s k i, jw., s. 251.
25
Zaskakująco do problemu uczucia nienawiści u dzieci Holokaustu odnosi się
w rozmowie z Joanną Szwedowską Szewach Weiss. W dniu wybuchu wojny miał on sześć
lat, prawie rok był ukrywany w podwójnej ścianie budynku, a trzy kolejne – wraz z rodziną
spędził w piwnicy. „Jestem słabym człowiekiem, nie potrafi ę nienawidzić. Nienawiść to
bardzo silne uczucie, bardzo niszczące i trzeba być bardzo mocnym, żeby nienawidzić.
Nie potrafi ę tego, ale czasami pojawia się we mnie złość, wściekłość – bardzo silne
DZIECIŃSTWO CZASU ZAGŁADY
178
Malowanego ptaka wychodzi z wojny przepełniony nienawiścią, która
wyznacza sens jego życiu, Kosiński pisze o chłopcu: „z bezbronnej ofi ary
w rękach oprawców staje się żywym symbolem tych, którzy go prześla-
dowali. Litość jest mu obca”
26
. Te słowa zadziwiająco przystają do posta-
wy Henryka Grynberga, którą świadomie kształtuje w swoich tekstach
literackich i publicystycznych. Powiedzieć o niej, że jest nienawistna, to
zbyt wiele. Chodzi raczej o jej bezlitosne oblicze, bo Henryk Grynberg nie
ma litości nad sprawcami zbrodni, nad świadkami, nad czytelnikami. Nad
sobą samym zresztą też – poprzez twórczość wciąż rozdrapując najbole-
śniejsze rany. Nie ma w nim litości i przebaczenia, które, jego zdaniem,
ugodziłyby w podstawowe poczucie sprawiedliwości, bo – jak pisze – „nie
o zemstę chodzi – przecież tego niepodobna pomścić – lecz o opowiedze-
nie się”
27
. Rzecz bowiem w tym, by stanąć po stronie skrzywdzonych.
Grynberg, podobnie jak wiele dzieci Holocaustu, stał się więźniem
pamięci, której siła ufundowana jest na krzywdzie. W Żydowskiej wojnie
wspomina wypasanie krów na łąkach w pobliżu wsi Kończany, gdzie
ukrywał się wraz z matką. Wśród pastuszków znalazł się jeden zupeł-
nie samotny chłopiec, którego rodzina została wymordowana. „I nie
było drugiego człowieka, który by miał wtedy tyle szczęścia co on. Bo
w końcu naprawdę zapomniał o tym, skąd przyszedł i jak się nazywał…”
28
.
Chłopiec doświadczył ulgi niepamięci, której pragnie udręczony narrator,
bohater i, jak sądzić można, sam autor Żydowskiej wojny.
„Ja się upominam. I muszę nieustannie czuwać, bo próbuje się zgła-
dzić ich po raz drugi, zabić nawet ich śmierć”
29
– w słowach Henryka
Grynberga nietrudno wyczuć ogromne, wręcz przygniatające poczucie
odpowiedzialności i bezsilności zarazem. W Kadiszu opisuje spotkania
z matką, podczas których wspominali przeszłość, konfrontując swoje wer-
sje minionego czasu. „Jej niepamięć napełniała mnie strachem, bo widzia-
łem w niej przejaw zagłady, której nie było końca”
30
– pisze Grynberg,
emocje” – przyznaje Weiss. Misję, którą przyjął na siebie w roli ambasadora Izraela w
Polsce, swoje działania na rzecz pojednania między Żydami, Polakami i Niemcami, Weiss
interpretuje jako próbę ochrony samego siebie przed popadnięciem w autodestrukcyjny,
jego zdaniem, stan nienawiści. Zob. Sz. We i s s, Ziemia i chmury, z... rozmawia J. Szwe-
dowska, Sejny 2002.
26
J. K o s i ń s k i, jw., s. 250.
27
H. G r y n b e r g, Monolog polsko-żydowski, s. 174.
28
H. G r y n b e r g, Żydowska wojna, s. 76.
29
H. G r y n b e r g, Monolog polsko-żydowski, s. 96.
30
H. G r y n b e r g, Kadisz, Kraków 1987, s. 39.
JUSTYNA KOWALSKA-LEDER
179
postulując, by w Jerozolimie obok Mauzoleum Imion, w którym groma-
dzone są dane ofi ar Holokaustu, powstało też Mauzoleum Bezimiennych,
z białymi, niezapisanymi kartotekami. Ten pomysł przywodzi na myśl
rozważania Ágnes Heller, która dopomina się o nowe rozumienie pamięci
o Holokauście
31
. Wspominanie tego wydarzenia jest zajęciem beznadziej-
nym, nie można w nim bowiem odnaleźć żadnego sensu. Nie chodzi więc
o to, by z pozycji widzów i interpretatorów przyglądać się przeszłości.
Ágnes Heller uważa, że w odniesieniu do Zagłady pamięć ma polegać na
praktyce, na autentycznym cierpieniu, które jest tym bardziej dotkliwe, że
bezsensowne. Ludzie pamiętający naprawdę, odczuwają ból nie do znie-
sienia, który może nawet zabić, jak w przypadku Paula Celana czy Primo
Leviego; Heller nie przywołuje nazwiska Kosińskiego. Oczywiście, nie
wzywa ona nikogo do samounicestwienia, ale przestrzega przed tym, co
nazywa pamięcią teoretyczną, która przypomina odrzucaną przez Gryn-
berga prawdę artystyczną.
Pamięć teoretyczna pojawia się właśnie tam, gdzie autor Żydowskiej
wojny dostrzega prawdę artystyczną, przede wszystkim w naukach huma-
nistycznych poszukujących znaczeń i sensów, jej przestrzeń to również
fi lm, powieść, pamiętnik. Natomiast praktyka pamięci, o której mówi
Ágnes Heller, polega na przerażającym zatopieniu się w bezsensie, ma
charakter rytualny, chodzi w niej o coś na kształt emocjonalnej reaktuali-
zacji minionych wydarzeń, o autentyczne przeżycie cierpienia. „Zbliżenie
do braku sensu następuje przez wczucie się w ów brak, przyswojenie go
i odtworzenie”
32
– czytamy w eseju Pamięć i zapominanie. Oczywiście,
środkiem do uzyskania tej reaktualizacji może być literatura, fi lm, doku-
ment osobisty, ważne tylko, by w takiej funkcji ich używać.
W tak rozumianej literaturze, która przekształca się w rodzaj rytu-
alnej reaktualizacji przeszłości, przekroczona zostaje poznawcza funkcja
słowa. Przypomina ono wtedy mit, który reaktualizuje przecież kosmogo-
nię, ale, jak podkreślał Bronisław Malinowski
33
, niczego nie wyjaśnia. Nie
chodzi w nim bowiem o treść mówiącą o początku świata i narodzinach
człowieka. Wspólnota, dla której dany mit ma znaczenie konstytutywne,
zna doskonale jego treść i nie słucha go dla zaspokojenia ciekawości.
31
Á. H e l l e r, Pamięć i zapominanie. O sensie i braku sensu, tłum. A. K o p a c k i,
„Przegląd Polityczny” 52-53: 2001.
32
Tamże, s. 27.
33
Zob. B. M a l i n o w s k i, Mit, magia, religia, przeł. B. L e ś, red. nauk. A.K. Paluch,
Warszawa 1990. (Dzieła, t. 7).
DZIECIŃSTWO CZASU ZAGŁADY
180
„Śmierć, niestety, nie jest ani niejasna, ani abstrakcyjna, ani też trudna do
pojęcia dla żadnej istoty ludzkiej – pisze Malinowski. – Jest ona tylko zbyt
boleśnie realna, zbyt konkretna, zbyt łatwa do zrozumienia dla każdego,
kto doświadczył śmierci bliskich krewnych lub miał przeczucie własnej
śmierci”
34
. Właśnie na przykładzie mitycznych opowieści o śmierci naj-
lepiej widać, że potrzeba mitu jest przede wszystkim pragnieniem utwier-
dzenia porządku świata i miejsca człowieka we wszechświecie; „kontekst
życia społecznego, stopniowe uświadamianie sobie przez tubylca, że
wszystko, co nakazano mu robić, miało swój precedens i wzór w czasach
zamierzchłych, przekonuje go w pełni do mitów o pochodzeniu i nadaje
im właściwe znaczenie”
35
– wyjaśnia Malinowski.
Do spojrzenia na Zagładę jak na wydarzenie paradygmatyczne, będą-
ce odpowiednikiem narodzin świata, nakłania Imre Kertész:
w płomieniach zginęło to wszystko, co dotychczas uznawaliśmy za europej-
skie wartości, i w tym etycznym punkcie zero, w tych moralnych i ducho-
wych ciemnościach jedynym punktem, od którego można wszystko zacząć,
jest to, co ów mrok spowodowało: Holocaust.
36
Pisarzy, którzy próbowali oddać prawdę o obozach zagłady za pomo-
cą języka i pojęć wywiedzionych z tego doświadczenia, Kertész nazywa
mediami Auschwitz. To stwierdzenie znów nasuwa skojarzenia związane
z mitem. Jest on własnością wspólnoty, ale nie każdy jej przedstawiciel
ma prawo go opowiadać. W społecznościach oralnych istnieje specjalna
kategoria osób predestynowanych do snucia świętych opowieści. Przy
ich wykonywaniu indywidualna interpretacja, inwencja opowiadacza nie
jest dobrze widziana. Mit to historia święta, od niepamiętnych czasów
niezmienna, zaświadczona przez tradycję, jest ona własnością wspólnoty
i dotyczy najważniejszych aspektów jej życia – jego wykonawca to wy-
łącznie medium dla słowa, które nawet jeśli mówi o tym, co jednostkowe,
zawsze winno być odnoszone do tego, co społeczne. Henryk Grynberg
zdaje sobie sprawę, że będąc Żydem ocalałym z Zagłady, jest skazany na
to, by w najbardziej nawet intymnym i indywidualnym świadectwie tam-
tych czasów mówić o losie całej wspólnoty. „I pomyślałem też, że mimo
iż jestem pisarzem, jestem także anonimowym Żydem, którego spotkał
anonimowy los, jak wszystkich innych polskich Żydów, i mogę wystąpić
34
Tamże, s. 312.
35
Tamże, s. 318.
36
I. K e r t é s z, Język na wygnaniu, przeł. E. S o b o l e w s k a, Warszawa 2004, s. 182.
JUSTYNA KOWALSKA-LEDER
181
bez swego nazwiska”
37
– mówi o swoim udziale w fi lmie Pawła Łoziń-
skiego, zatytułowanym Miejsce urodzenia
38
.
Opowieść mityczna, żywa w społecznościach tradycyjnych czy też
po prostu oralnych, ma swój styl. Do najważniejszych jego wyznaczni-
ków należą powtórzenie i enumeracja. Oba te zabiegi organizują prozator-
ską twórczość Grynberga. Już choćby sam motyw jego dzieciństwa, wciąż
powracający w różnych wersjach i kontekstach. Najpierw poznaliśmy je
dzięki opublikowanej w 1965 roku Żydowskiej wojnie. Później powraca
ono w różnych ujęciach w opowiadaniach Ojczyzna, Hamlet, Sielanka
– Siaj, znajdziemy je też oczywiście w Kadiszu poświęconym pamięci
matki. Grynberg wraca do dzieciństwa w esejach i wywiadach.
Wrażenie, że autor Żydowskiej wojny powtarza wciąż tę samą historię
opowiadaną z dziecięcej perspektywy, ulega spotęgowaniu przy lekturze
tekstów, które niekoniecznie mają charakter autobiografi czny. Spójrzmy
choćby na zbiór Drohobycz, Drohobycz. Pierwsze zdania zebranych tam
opowiadań mających formę wspomnień brzmią następująco: „Kamienicę
postawiła moja prababka Gitł, akuszerka i znachorka, która bardzo dobrze
zarabiała”
39
; „Wiadomości były coraz gorsze. Ojciec i starszy brat nie
jedli, tylko palili papierosy. Usłyszałam w nocy ich rozmowę”
40
; „Naj-
starsza siostra mojego ojca wyszła za swego wujka, który przyjechał po
nią z Ameryki”
41
; „Mojego dziadka zabrano do wojska, kiedy był małym
chłopcem”
42
; „Mój dziadek uciekł z Ameryki, żeby go nie wzięli na woj-
nę”
43
; „Mój uczony dziadek, którego tytułowano morejnu ha-raw, urodził
się w Krakowie, ale studiował w Koszycach i tam pozostał”
44
; „Dziadek
ze strony ojca był rządcą w Radoszewicach, parę kilometrów od Osjako-
wa”
45
; „Rodzina mojej matki pochodziła z Kutna i z Kalisza, babka była
zdaje się z Kutna, a dziadek z Kalisza, ale matka już się urodziła w War-
szawie”
46
; „Młodsze siostry mojej mamy – Rywka, Rachela i Jona – jed-
37
H. G r y n b e r g, Nigdy nie pozwolono Żydowi zostać Polakiem, z ... rozmawia
J. Wróbel, „Teksty Drugie” 1992 nr 5, s. 144.
38
Miejsce urodzenia, reż. Paweł Łoziński, 1992.
39
H. G r y n b e r g, Drohobycz, Drohobycz, Warszawa 1997, s. 7.
40
Tamże, s. 67.
41
Tamże, s. 79.
42
Tamże, s. 98.
43
Tamże, s. 116.
44
Tamże , s. 140.
45
Tamże, s. 162.
46
Tamże, s. 187.
DZIECIŃSTWO CZASU ZAGŁADY
182
na po drugiej uciekły do Palestyny”
47
. Tylko dwa ostatnie opowiadania
w tym tomie mają narrację poprowadzoną w trzeciej osobie, zdecydowana
większość – jak w cytowanych fragmentach – już na wstępie bardzo silnie
podkreśla osobisty charakter przywoływanej historii, która mówi o rodzin-
nych korzeniach narratora, jest więc opowieścią o początku i o pochodzeniu.
Uprzywilejowana zostaje tu perspektywa dziecka, wnuka, prawnuka –
w każdym razie – potomka rodu.
Czasem opowieść o stosunkowo nieodległych pokoleniowo człon-
kach rodziny odsyła daleko w przeszłość, nawet do protoplastów narodu
żydowskiego. W Kadiszu narrator (tym razem na mocy autobiografi czne-
go paktu
48
możemy go utożsamiać z autorem) wypełnia rubryki ankiety
dla jerozolimskiego Mauzoleum Imion:
Jeszije, w zdrobnieniu Szije, od Jehoszua to znaczy Jozue lub Jezus, data
i miejsce urodzenia nie znane, ale większość życia spędził na wschodnim
Mazowszu, w Nowej Wsi, na folwarku przy dworze, a na męczeńską śmierć
poszedł już po sześćdziesiątce, bez oporu, z przekonaniem, że tego właśnie
oczekuje od niego nasz wspólny Ojciec, a ukrzyżowanie na niewidzialnym
krzyżu, niewidzialnym gazem, w zatłoczonej męczennikami komorze
nastąpiło we wrześniu lub w październiku na golgocie o nazwie Treblinka
pamiętnego Roku Męczeństwa 1942 czyli 5702/3.
49
Śmierć w Zagładzie ma swoją paralelę w Drodze Krzyżowej, imiona
pomordowanych Żydów okazują się współczesną wersją ich biblijnych
protoplastów; Ryłke to przecież Rebeka, Burech to Baruch, Dwojra – De-
wora, a „Awrum, «Abram» albo «Bramek» to mój ojciec Abraham”
50
– pisze Grynberg, przywołując znany nam dobrze biblijny zabieg enume-
racji, dzięki któremu rekonstruuje się łańcuch pokoleń narodu wybranego,
w którym narrator niejako potwierdza swoje miejsce. Sugeruje też
wspólnotę losu, który pozostaje właściwie niezmienny poprzez cykliczne
nawroty prześladowań Żydów. „Absolutna teraźniejszość, jak można by
rzec, nie wie, co to generacje” – pisze Ágnes Heller, porównując auten-
tyczne pamiętanie o Holokauście do uczestnictwa w misterium. – „Repre-
zentuje się nie własną osobę lub generację, lecz wchodzi się w role wła-
47
Tamże , s. 201.
48
Zob. P. L e j e u n e, jw.
49
H. G r y n b e r g, Kadisz, s. 40.
50
Tamże, s. 42.
JUSTYNA KOWALSKA-LEDER
183
ściwe dla pewnego niezrozumiałego i niezrozumianego ciągu prazdarzeń,
które dzieją się, jakkolwiek nie w całej pełni, ale wciąż od nowa”
51
.
Bardzo osobiste ujęcie motywu powtórzenia znajdziemy w Ojczyź-
nie, w końcowym monologu syna nad sprofanowanym grobem ojca.
Jesteś mną, a ja jestem tobą. Powtórzyłeś się, tak jak się wszystko inne po-
wtarza. Ostatniej nocy przyszedł tu nawet ktoś, żeby cię po raz drugi zabić.
To jest wszystko, co mógł ci zrobić. Przyrzekam ci, że po raz drugi tutaj
nie umrzesz i nie będziesz po raz drugi tu pochowany, bo ja nie chcę tutaj
umrzeć.
52
Dzieci Syjonu to zbiór złożony z fragmentów protokołów spisanych
w Palestynie w 1943 roku przez polskie Centrum Informacji na Wschód.
Zawierają one relacje dzieci żydowskich, które ewakuowano z Rosji
sowieckiej do Iranu. Grynberg wybrał interesujące go wspomnienia, zre-
dagował je i – co najważniejsze – ich fragmenty ułożył w określonym
porządku tematycznym, dzięki czemu powstały takie rozdziały, jak na
przykład Kiedy wybuchła wojna, Najdłuższa podróż czy Wiedzieliśmy, że
giniemy. Oto próbka stylu, jaki autor nadał dziecięcym relacjom w roz-
dziale Żyło nam się nieźle:
Ojciec mój skupował na wsi siano, które woził do Warszawy i innych miast.
Mieliśmy własny dom i powodziło nam się dobrze.
Ojciec mój dzierżawił sady w okolicy Czerniakowa i sprzedawał owoce do
Warszawy.
Ojciec mój handlował bydłem. Jego klientami byli dziedzice i chłopi.
Ojciec mój był handlarzem bydła, mieszkaliśmy we własnym domku i po-
wodziło się nam nieźle
53
i tak dalej i tym podobnie jeszcze kilkadziesiąt razy.
Zaproponowana przez Grynberga kompozycja, zbudowana – przypo-
mnijmy – na zasadzie enumeracji i powtórzenia, podkreśla zbiorowy cha-
rakter losu żydowskiego i jego biblijne zakorzenienie. W żadnym sensie
nie stawia sobie jednak za cel wyjaśnienia Holokaustu. Tak jak w micie
nie chodzi tu o eksplikację, lecz o potwierdzenie faktu istnienia narodu,
jego tragicznej śmierci oraz – o uprawomocnienie faktu przetrwania oca-
51
Á. H e l l e r, jw., s. 27.
52
H. G r y n b e r g, Ojczyzna, s. 236.
53
H. G r y n b e r g, Dzieci Syjonu, Warszawa 1994, s. 7.
DZIECIŃSTWO CZASU ZAGŁADY
184
lałego z Zagłady. „Jego obecność – zauważa Imre Kertész – jest zbiegiem
okoliczności, absolutnym przypadkiem, i wymaga bezustannego potwier-
dzania, choć potwierdzić tego w gruncie rzeczy niepodobna”
54
.
W koncepcji Claude’a Lévi-Straussa mit ofi arowuje społeczności
logiczny model rozwiązania sprzeczności, która ma fundamentalne zna-
czenie dla danej wspólnoty
55
. Właściwie nie chodzi o realne rozwiązanie
owej sprzeczności, jeśli bowiem jest ona rzeczywista, rozwiązać jej nie
sposób. Lévi-Strauss uważa, że funkcją mitu jest raczej kulturowe prze-
tworzenie jakiegoś głębokiego dylematu danej wspólnoty. Cel ten zostaje
osiągnięty za sprawą nieustannego powtarzania w mitologii jakiegoś
motywu, który poprzez ciągłe wyłanianie się w różnych kontekstach,
zaczyna być oswajany, i choć węzeł sprzeczności nie zostaje rozsupłany,
to przestaje być on tak dotkliwie odczuwany przez członków wspólnoty.
W Antropologii strukturalnej znajdziemy różne przykłady takich nieroz-
wiązywalnych konfl iktów, jak choćby wyrażane i przetwarzane w micie
o Edypie sprzeczne wizje pochodzenia człowieka.
W powtórzeniach tak wyraziście obecnych w twórczości Henryka
Grynberga można widzieć nie tylko przepracowywanie traumy pisa-
rza, jak proponuje w swojej interpretacji Joanna Tokarska-Bakir
56
, lecz
również ślad archaicznego zabiegu oswajania sprzeczności, wobec któ-
rych stanęli ludzie, gdy zatarte zostały granice podstawowych kategorii
antropologicznych. Bardzo dosłownie, wręcz ilustratywnie względem
przywołanej tu koncepcji Lévi-Straussa, o sprzeczności czy też schizo-
freniczności swojego doświadczenia mówi pewna Żydówka ukrywająca
się podczas okupacji: „W odgrywaniu mojej roli chrześcijanki zarazem
byłam i nie byłam sobą. Byłam również człowiekiem z wyrokiem śmierci.
Jako ktoś taki, w pewnym sensie byłam już martwa. Zatem odczuwałam
równocześnie dwie sprzeczne rzeczy. Że jestem w tym samym czasie tutaj
i nie tutaj”
57
. Czasem gry kategoriami życia i śmieci, do których zmu-
54
I. K e r t é s z, jw., s. 66.
55
Zob. C. L é v i - S t r a u s s, Antropologia strukturalna, przeł. K. P o m i a n, Warsza-
wa 1970.
56
Zob. J. To k a r s k a - B a k i r, Rzeczy mgliste. Eseje i studia, Sejny 2004, rozdział
Skandalista Henryk Grynberg.
57
Fragment relacji ze zbioru N. R o s h W h i t e, From Darkness to Light. Surviving
the Holocaust, Melbourne 1988, s. 114. Wyróżnia go również w swojej pracy J. N a l e -
w a j k o - K u l i k o w, Strategie przetrwania. Żydzi po aryjskiej stronie Warszawy, Warsza-
wa 2004, s. 98.
JUSTYNA KOWALSKA-LEDER
185
szeni byli ukrywający się Żydzi, przybierały bardzo dosłowny kształt
58
.
Działo się tak wtedy, gdy przekroczona została granica oddzielająca te
dwie sfery; chodzi tu o osoby ukrywające się w grobowcach, wynoszone
z getta w trumnach czy ukryte pod stosami trupów. Powrót z takiej gry
do rzeczywistości był bardzo trudny, choćby z tego powodu, że świat
żywych przywiązał się już do myśli o nieodwracalności zniknięcia Ży-
dów. Taki właśnie ton ocaleni słyszeli w okrzykach zdumienia swoich
przedwojennych sąsiadów, znajomych, przyjaciół, gdy stykali się z nimi
już po wojnie. Czy wiązał się on wyłącznie z lękiem i złością tych, którzy
zdążyli zadomowić się w opuszczonych mieszkaniach, przyzwyczaić do
dobytku zostawionego jedynie na przechowanie? Wydaje się, że chodziło
o coś więcej, nie tylko o wymiar materialny, lecz również symboliczny;
kto wraca z tamtego świata, ten sieje strach i przerażenie.
Trudność położenia, w jakim znaleźli się ocaleni, ulegała spotę-
gowaniu w przypadku dzieci, które często zatracały podczas okupacji
świadomość tymczasowości uprawianej gry. „Tak się przyzwyczaiłem, że
w końcu nie potrafi łem odróżnić tego, co było o nas zmyślone, od tego,
co było prawdą”
59
– pisze Grynberg. Było to bowiem fundamentalne do-
świadczenie tych dzieci, na którym budowały wizję świata, uwewnętrz-
niały podstawowe kategorie, umożliwiające orientację w rzeczywistości.
Maskarad, które stanowiły jakąś szansę na przetrwanie, było zresztą
nieskończenie wiele, na przykład „zmiana płci” u chłopców, których po
prostu przebierano za dziewczęta. Po wojnie często okazywało się, że gra
„w dziewczynkę” trwale naruszyła poczucie tożsamości płciowej
60
.
Nieustanne wracanie do wewnętrznie sprzecznych doświadczeń osób
ocalałych z Zagłady może służy nie tylko ich „mitycznemu” oswojeniu,
o jakim była już mowa, lecz również chroni je po prostu przed zapo-
mnieniem. Najszybciej ulegają mu bowiem fakty nie tylko niewygodne,
58
O strategiach przetrwania ukrywających się Żydów i wpływie tego doświadczenia
na kształt tożsamości ocalonych pisze M. M e l c h i o r, Zagłada a tożsamość. Polscy Ży-
dzi ocaleni „na aryjskich papierach”. Analiza doświadczenia biografi cznego, Warszawa
2004. Por. J o a n n a N a l e w a j k o - K u l i k o w, jw.
59
H. G r y n b e r g, Żydowska wojna, s. 64.
60
Przykład powojennych kłopotów chłopców z tożsamością płciową znajdziemy
w Sublokatorce Hanny Krall, która opisując otwocki Dom Sierot Żydowskich, wspomina
o Jakubku, „który przeżył wojnę przebrany za dziewczynkę, ponieważ był obrzezany. Miał
na imię Zosia, chodził w sukienkach i chichotał po dziewczęcemu. W dodatku wcale nie
wiedział, że jest chłopcem, dowiedział się o tym po wojnie, już w domu”. Zob. H. K r a l l,
Sublokatorka, Londyn 1985, s. 84.
DZIECIŃSTWO CZASU ZAGŁADY
186
przypominające o niegodziwości czy upokorzeniach. Z pola świadomości
jednostki, ale też z pamięci zbiorowej, usuwane zostają doświadczenia
zawierające w sobie jakąś wewnętrzną sprzeczność, nie pasujące do
istniejącego paradygmatu psychicznego czy społecznego. Powtarzanie,
przywoływanie trudnej przeszłości jest próbą przeciwdziałania temu psy-
chologicznemu i kulturowemu automatyzmowi.
W rozmowie z Jackiem Leociakiem Grynberg przywołuje wypo-
wiedź izraelskiego pisarza Aarona Appelfelda, który za najlepszą formę
wyrazu doświadczenia Zagłady uznał opowieść dziecięcą. Dla dzieci Ho-
lokaustu tamten świat był pierwszym i jedynym, traktowały go jako oczy-
wistość i mówiły o tym, co widziały, bez odwoływania się do przeszłości,
do jakiejkolwiek wcześniejszej wiedzy
61
. Przywołując w swojej twórczo-
ści doświadczenie Zagłady, Henryk Grynberg i Jerzy Kosiński wracają do
czasów prapoczątku, ale robią to w diametralnie odmienny sposób.
Autora Malowanego ptaka zajmuje przede wszystkim jego mit
indywidualny. Dokonuje on symbolicznej ekspresji swojego doświad-
czenia, prowokując czytelnika do bardzo emocjonalnego odbioru, można
powiedzieć – wręcz dziecięcego przeżycia percypowanych treści. Jest
to możliwe tylko pod pewnym warunkiem: czytelnik musi zawierzyć
autorowi, zamiast weryfi kować jego relację, poddać się jej, skupić nie na
aspekcie poznawczym, lecz emocjonalnym. W tym sensie Malowany ptak
nie może być dla nas źródłem wiedzy, choć długo uparcie go w ten spo-
sób odczytywano. Może on natomiast służyć postulowanej przez Ágnes
Heller praktyce pamięci, w której „akt pamięci im bardziej jest nieznośny,
tym autentyczniejszy”
62
. Pisarz i czytelnik mają spotkać się w cierpieniu,
przywołana przeszłość ma stać się dla nich czymś nie do zniesienia.
Henryk Grynberg, który z pewnością zostałby zaliczony przez Ágnes
Heller do praktyków pamięci, nie chce, a nawet być może nie potrafi ,
w swojej twórczości oddzielić tego, co osobiste, od tego, co wspólnotowe
w obliczu Zagłady. Odgrywając rolę medium Auschwitz pokazuje, jak
indywidualne cierpienie wpisuje się w los całego narodu żydowskiego.
Jego wręcz ascetyczna pod względem środków wyrazu twórczość, której
dyscyplina formalna staje się uderzająca na tle Malowanego ptaka, po-
dobnie jak powieść Kosińskiego, nie ma nic wspólnego z wyjaśnianiem
Holokaustu.
61
H. G r y n b e r g, Polsko, czego ty ode mnie chcesz, z ... rozmawia J. L e o c i a k,
„Nowe Książki” 1994, nr 3.
62
Á. H e l l e r, jw., s. 22.
JUSTYNA KOWALSKA-LEDER